U jego stóp leżały dwa białe charty rosyjskie. Na widok brodacza zaczęły skomleć. Razow odłożył słuchawkę i uspokoił psy. Wpełzły pod biurko. Prezes przeszedł zdumiewającą metamorfozę. W szarych oczach pojawiło się niespodziewane ciepło, surowe rysy złagodniały, okrutne wargi wykrzywił szeroki uśmiech. Przypominał teraz dobrego wujka. Przestępcy jego kalibru stają się z czasem dobrymi aktorami. Jeśli żyją wystarczająco długo. Razow rozwijał swój wrodzony talent kameleona pod okiem zawodowych artystów. W jednej chwili potrafił przeistoczyć się z bezlitosnego mordercy w zapracowanego biznesmena, czarującego gospodarza czy charyzmatycznego mówcę.
Potężne ramiona i muskularne uda świadczyły o jego trudnym starcie. Urodził się na czarnomorskich stepach w rodzinie kozackiej. Był synem hodowcy koni. Jeździł konno od czasu, gdy urósł na tyle, że mógł wdrapać się na siodło. Był bystry i szybko dostrzegł wady ciężkiego życia na wsi. Harówka zabiła jego matkę i zrujnowała zdrowie ojcu.
Uciekł do miasta, gdzie wykorzystał siłę mięśni w gangu wymuszającym haracze. Potrafił łamać kości i zabijać, więc dobrze zarabiał. Już nie pamiętał, ilu opornym właścicielom hurtowni przestrzelił kolana, ilu spóźnionym dłużnikom wpakował kulę w łeb. Stracił rachubę prostytutek, które udusił. Kiedy się dorobił, kupił dom publiczny.
Dość szybko wyeliminował swoich dawnych szefów i przejął kontrolę nad siecią burdeli. Jego interesów pilnowała prywatna armia osiłków. Rozszerzył działalność na hazard, narkotyki i lichwiarskie pożyczki. Hojne łapówki i zabójstwa na zlecenie zapewniały mu bezkarność. Stał się multimilionerem i kwintesencją rosyjskiego gangstera. Wyglądało na to, że tak będzie do czasu, gdy pojawi się bardziej agresywny rywal.
Brodacz stanął przed biurkiem Razowa.
– Wzywałeś mnie, Michaile?
– Przepraszam, jeśli przerwałem ci medytacje, Borysie. Ale jesteś moim najlepszym przyjacielem i doradcą. Mam ważne wiadomości.
– Próba się udała?
Razow przytaknął.
– Pierwsze meldunki o zniszczeniach robią wrażenie, biorąc pod uwagę małą skalę eksperymentu.
Wcisnął guzik na biurku. Jak spod ziemi pojawił się służący. Wniósł na tacy butelkę wódki i dwa kieliszki. Razow nalał do pełna i podał jeden Borysowi. Odprawił służącego, wskazał fotel, usiadł naprzeciwko i wzniósł toast.
Borys bez wrażenia przełknął wódkę, jakby to była zwykła woda. Otarł usta owłosionym wierzchem dłoni.
– Ile trupów? – zapytał niecierpliwie.
Razow wzruszył ramionami.
– Jeden czy dwa. Ktoś ich ostrzegł.
W dziwnych oczach Borysa pojawił się morderczy błysk.
– Informator?
– Nie, to był zwykły przypadek. Rybak ostrzegł ludzi w miasteczku i ewakuowano port.
– Szkoda. Następnym razem musimy być pewni, że nie dostaną ostrzeżenia.
Razow skinął głową i wskazał wielki monitor komputerowy na ścianie. Wyświetlał mapę świata. Iskrzące się lampki oznaczały pozycje statków z floty Atamana. Razow powiększył pilotem podświetlony zarys wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Jego wzrok znów stał się chłodny.
– Nasze nowe nabytki płyną na pozycje. Zapewniam cię, że kiedy wykonają zadanie, będzie mnóstwo trupów.
Borys uśmiechnął się.
– Więc operacja amerykańska rozwija się zgodnie z planem?
Razow napełnił kieliszki. Wydawał się zakłopotany.
– Niezupełnie. Dlatego muszę z tobą przedyskutować pewne sprawy. Chodzi o nasze plany. Na Morzu Czarnym pojawili się intruzi.
– Moskwa coś wywęszyła?
– Ci durnie z rządu nie mają pojęcia, co szykujemy – odparł Razow z nieukrywaną pogardą. – Nie, to nikt od nich. Obok starej bazy okrętów podwodnych wylądowała ekipa telewizji amerykańskiej.
Borys wzniósł ręce do nieba. Zabłysły mu oczy.
– Amerykanie?! To dar niebios. Mam nadzieję, że poczuli na gardłach ostre szable gwardzistów.
– Wręcz przeciwnie. Doszło do walki. Gwardziści zostali odparci. Jeden z twoich ludzi zginął.
– Jak to możliwe? Gwardziści są wyszkoleni do zabijania bez litości.
– Fakt, to doskonali kawalerzyści. Prawdziwi Kozacy. Mają tradycyjną, ale skuteczną broń.
– Więc jak mogła ich pokonać bezbronna ekipa telewizyjna?
Razow skrzywił się.
– Ci ludzie nie byli sami. Przyleciał im na pomoc samolot.
– Wojskowy?
– Wiem, że wystartował ze statku “Argo”, który prowadzi na Morzu Czarnym badania naukowe dla NUMA.
– Co to takiego?
– Narodowa Agencja Badań Morskich i Podwodnych. Zapomniałem, że przez lata byłeś odizolowany od świata zewnętrznego. To największa organizacja oceanograficzna na świecie. Ma tysiące naukowców i inżynierów na całej kuli ziemskiej. Pilot, który zabił gwardzistę, to jeden z tych naukowców.
Borys wstał i zaczął spacerować po kajucie.
– Nie podoba mi się to. Jak naukowcy mogą pokonać uzbrojonych żołnierzy?
– Nie wiem. Ale jestem pewien jednego. To nie koniec. Kazałem rozpocząć przygotowania do przeniesienia naszej operacji. Na razie wzmocniłem ochronę. Pozwoliłem sobie uzbroić twoich ludzi w bardziej współczesną broń. Przepraszam. Wiem, jak ci zależy na zachowaniu tradycji.
– Rozumiem konieczność stawienia czoła siłom nieczystym. Co z twoim człowiekiem w Waszyngtonie?
– Prosiłem, żeby zrobił, co się da. Bez narażania się.
– Musimy wiedzieć, z kim mamy do czynienia – powiedział Borys. – Ta NUMA może nie być tym, za co się podaje.
– Zgadzam się. Nie możemy lekceważyć przeciwnika, jak to zrobili gwardziści.
– Wiesz coś o tej ekipie telewizyjnej?
– Dostałem potwierdzenie, że byli z amerykańskiej sieci kablowej. Dwaj mężczyźni i kobieta.
Borys w zamyśleniu pogładził brodę.
– To nie przypadek. Telewizja i NUMA muszą być przykrywką dla jakiegoś planu Amerykanów. Gdzie jest teraz ta ekipa?
– Wraca na “Argo” do Stambułu. Śledzi ich moja łódź.
– Możemy zatopić statek NUMA?
– Nic prostszego. Ale teraz nie byłoby to mądre. Mogłoby zwrócić uwagę na naszą operację na Morzu Czarnym.
– Więc trzeba zaczekać.
– Tak. Po zakończeniu akcji na Morzu Czarnym będziesz mógł się zemścić.
– Zdaję się na twoją mądrość, Michaile.
– Nie, Borysie. To ty jesteś mądry. Znam się na interesach i polityce, ale ty masz wizję wspaniałej przyszłości.
– Wizję, którą urzeczywistnisz jako jedyny obrońca naszego podupadłego kraju przed rakiem korupcji i materializmu. Musimy pokazać światu, że nasza sprawa jest słuszna. Nic nie może nam przeszkodzić w wytępieniu zarazy.
– Chcę ci coś pokazać – powiedział Razow i wcisnął guzik na biurku. – To moje ostatnie przemówienie do żołnierzy.
Na ekranie ściennym pojawił się obraz. Razow stał na podium w ogromnej sali. Wypełniali ją mężczyźni w rosyjskich mundurach różnych rodzajów broni. Po kilku minutach przemówienia Razow porwał widownię. Wydawał się rosnąć w oczach. Przyciągał uwagę siłą głębokiego głosu, imponującą posturą i darem przekonywania:
Musimy szanować naszych walecznych braci Kozaków. Zrzucili jarzmo imperium ottomańskiego i pokonali Napoleona. Zdobyli Azow dla Piotra Wielkiego i przez wieki bronili granic Rosji przed najeźdźcami. Teraz z waszą pomocą zniszczą wrogów wewnętrznych: finansistów, kryminalistów i polityków, którzy chcą zdeptać na proch nasz kraj.
Tłum zerwał się z miejsc w przerażającym ataku masowej histerii. Wojskowi ruszyli ku podium z błyszczącymi oczami i wyciągniętymi ramionami. “Razow… Razow… Razow…”- skandowali.
Wyłączył telewizor.
– Jesteś zdolnym uczniem, Michaile – pochwalił Borys.
– Nie, Borysie. To ty jesteś dobrym nauczycielem.
– Pokazałem ci po prostu, jak grać na uczuciach naszego narodu.
– To jeszcze nic w porównaniu z tym, co nastąpi. Jednak wiele zależy od operacji na Morzu Czarnym. Kiedy tu wszedłeś, rozmawiałem ze statkiem ratowniczym. Mają dużo problemów, ale są bliscy sukcesu. Powiedziałem im, że od tego zależy ich życie. Nie zaakceptuję porażki.