Austin zerknął na wrak helikoptera.
– Musisz przyznać, że miałem rację.
Kaela westchnęła.
– Przyznaję. Jednak założę się, że nikt nie zaprosił tu ciebie ani twojego kumpla z NUMA na herbatkę.
– Zgadza się, ale to nie ma nic do rzeczy.
Kaela skrzywiła się.
– Jakbym słyszała moją matkę. Przyjmuję twoje przeprosiny za to, że nie przyszedłeś na naszą randkę. Na szczęście moi producenci znaleźli forsę na wynajęcie helikoptera, więc Kemal nie był mi potrzebny. Ale coś mi jesteś winien.
Austin dostrzegł podejrzany błysk w bursztynowych oczach. Najwyraźniej chciała wykorzystać jego poczucie winy.
– Bawisz się ze mną jak kot z myszą.
Odrzuciła głowę do tyłu i wybuchnęła śmiechem.
– Należy ci się za ten fałszywy uśmieszek i za ten “mały świat”. Cwaniak! Zaraz zapytasz, spod jakiego jestem znaku. Koziorożca, jeśli cię to ciekawi.
– Nie chciałem, żeby to wypadło jak barowy podryw, ale jeśli już o tym mowa, jestem spod znaku Ryb.
– Ryb? Pasuje do faceta z NUMA – stwierdziła Kaela i odłożyła notes. – Radzę ci zrezygnować z barowych podrywów. Z twoimi tekstami będziesz co noc sypiał sam.
Naprawdę mu się podobała. Była twarda, a jednocześnie kobieca. Bardzo inteligentna i dowcipna. Cechy, które zawsze podziwiał. W dodatku w ładnym opakowaniu.
– Dobrze, połknąłem haczyk i możesz mnie wyciągnąć. Co knujesz i czego chcesz ode mnie?
– Na początek prawdy. Na przykład, co tu robisz? Kim są ci twardziele w czarnych ubraniach? Dlaczego miejscowi są tak wrogo do nas nastawieni?
– Potrzebne ci to do reportażu?
– Głównie dla samej siebie. Ciekawość to najlepsze narzędzie pracy dobrego reportera.
Austin nie lubił krętactwa, ale nie chciał wciągać Kaeli i jej ekipy do niebezpiecznej gry. Dwa razy mieli szczęście. Trzecie spotkanie z tymi facetami mogło się źle skończyć.
– Nie tylko ty jesteś ciekawska. Po pierwszym spotkaniu z tymi typami na koniach ja też chciałem wiedzieć więcej. Poza tym czułem, że powinienem coś zrobić dla Mehmeta, kuzyna Kemala.
– Znalazłeś bazę okrętów podwodnych?
– Tak. Całkiem spora.
– Wiedziałam, że tu jest! Chcę ją zobaczyć.
– Proszę bardzo, ale możesz mieć problem z tamtym gościem – uprzedził Austin i wskazał Pietrowa, który wracał właśnie z lasu, gdzie sprawdzał robotę swoich ludzi.
– Kto to?
– Iwan. On tu rządzi.
– Wojskowy?
– Sama go zapytaj.
Kaela chwyciła notes i zerwała się na nogi.
– Jasne, że zapytam.
Poszła w kierunku Rosjanina. Austin obserwował z zaciekawieniem, jak prowokacyjnie wykorzystywała swoją kobiecość: jedna noga wysunięta do przodu, wyeksponowane biodro, zabójczy uśmiech.
Iwan stał z założonymi rękami niczym granitowy posąg. Kiedy skończyła popisy, powiedział kilka słów. Kaela wyprostowała się nagle, odwróciła się na pięcie i wróciła do Austina.
– Co za uparty palant! – parsknęła. – Powiedział, że baza należy do rządu rosyjskiego i nie wolno tu wchodzić. Dodał jeszcze, że jeśli nie wyniosę się stąd zaraz, mogę się spodziewać przykrych konsekwencji. Ale i tak zrobię reportaż. Mam film.
Poszła sprężystym krokiem do helikoptera. Przy wraku kręcili się Lombardo i Dundee. Pokazali jej kupkę metalu i plastiku, która została z kamery wideo. Kaela zrezygnowana wróciła do Austina.
– Wygląda na to, że zabierzemy się z tobą – powiedziała.
Od strony plaży nadchodził Joe Zavala. Sprawdzał, czy załoga NR-1 dopłynęła do kutra rybackiego. Austin przeprosił Kaelę i wziął go na bok.
– Wszyscy są na pokładzie – zameldował Zavala.
– Dobra wiadomość, ale mamy problem. Trzeba zabrać Kaelę i jej ekipę, a nie chcę, żeby się zbliżali do załogi NR-1.
Joe zerknął z podziwem na reporterkę.
– Więc ucieszysz się, kiedy ci powiem, że “Argo” miał nas na oku i monitorował transmisje radiowe. Właśnie gadałem z Atwoodem. Wysłali łódź po załogę NR-1. Na kutrze Kemala będzie pusto.
– Poproś, żeby nas też zabrali. Potem połącz się z Kemalem, powiedz mu, że przenosimy się na “Argo”, i zapytaj, czy zamiast nas nie wziąłby kilku innych pasażerów.
Zavala zasalutował energicznie.
– Tak jest, sir.
Kiedy Joe rozmawiał z kutrem, Austin zawiadomił Kaelę i jej przyjaciół, że załatwił im rejs pierwszą klasą.
18
Przelot z Noworosyjska do Stambułu był istnym koszmarem. Jakieś usterki techniczne opóźniły start. Troutowie przez godzinę siedzieli w dusznej, zatłoczonej kabinie, w końcu kazano im przejść do innego samolotu. Pasażerowie, którzy spróbowali jedzenia podanego podczas lotu, zapłacili za swoją odwagę, gdy odrzutowiec wpadł w turbulencje. Na domiar złego czynna była tylko jedna toaleta.
Po wylądowaniu Paul i Gamay myśleli, że mają już za sobą tę drogę przez mękę. Niestety, mylili się. Taksówkarz pędził z lotniska, jakby zaplanował samobójstwo. Kiedy Paul poprosił go, żeby zwolnił, wdepnął pedał gazu do podłogi.
– Chyba źle cię zrozumiał – powiedziała Gamay, przekrzykując pisk opon.
– To pewnie ten mój akcent z Nowej Anglii – odrzekł Paul.
Gamay z determinacją zacisnęła zęby.
– Nie przejmuj się. Myślę o tym, jak po tych przejściach przyjemnie będzie wziąć gorący prysznic i napić się martini.
Taksówka omal nie potrąciła portiera, który odskoczył niczym matador przed szarżującym bykiem, i zahamowała z poślizgiem przed wejściem do hotelu Marmara na placu Taksim. Troutowie wyskoczyli czym prędzej z samochodu. Zapłacili uśmiechniętemu kierowcy i przeszli przez rozległy hol, żeby się zameldować.
Elegancki recepcjonista z przylizanymi włosami i wąsikiem przypominał Herkulesa Poirot. Na widok Troutów wyszczerzył zęby w uśmiechu.
– Witam ponownie. Mam nadzieję, że wycieczka do Efezu była udana.
Przed wyjazdem do Noworosyjska Troutowie powiedzieli mu, że wybierają się do antycznych ruin na wybrzeżu Azji Mniejszej.
– Tak, dziękujemy. Świątynia Artemidy jest fascynująca – odrzekła Gamay z udawanym zachwytem. Recepcjonista wręczył Paulowi klucz i kopertę.
– Ta wiadomość przyszła dziś rano.
Paul otworzył kopertę i wyjął kartkę z papeterii hotelowej. Gamay przeczytała: “Zadzwońcie jak najszybciej. A”.
Poniżej był podany numer telefonu.
– Obowiązek wzywa – powiedział Paul.
– Czasami w najmniej odpowiednim momencie.
Gamay wzięła klucz i poszła do windy.
W pokoju Paul zaproponował, żeby pierwsza wzięła prysznic, a on zadzwoni do Austina. Skorzystała bez wahania, rozbierając się po drodze do łazienki. Paul zamówił do pokoju dzbanek wytrawnego martini. Napełnił kieliszek i zapukał do łazienki. Przez otwarte drzwi buchnęły kłęby pary, z których wynurzyła się ręka Gamay sięgająca po martini. Paul nalał sobie drinka i usiadł, układając nogi na podnóżku. Koktajl był całkiem niezły, jak na Stambuł. Paul wybrał numer Austina.
– Jesteśmy z powrotem w Stambule – powiedział, gdy usłyszał głos Kurta. – Dostaliśmy twoją wiadomość.
– W porządku. Jak wycieczka?
– Pożyteczna i pełna niespodzianek – odrzekł Trout i zdał Austinowi relację.
– Z twojego opisu wynika, że jacht Razowa jest napędzany turbinami gazowymi, co pozwala mu rozwijać szybkość dwa razy większą od innych jednostek tej wielkości. Sprytne. Razow może w ciągu kilku dni przenieść swoje centrum operacyjne w dowolny punkt świata. Cieszę się, że nikt nie ucierpiał, ale szkoda domku profesora. Postaram się załatwić oficjalne zaproszenie NUMA dla Orłowa i jego syna.
– Będą zachwyceni. A jak tobie poszło?
– Podobnie jak wam. Przywitano nas bardzo gorąco, ale nie poleciłbym tamtego miejsca w informatorze turystycznym Cooka. Opowiem o szczegółach, kiedy się spotkamy.
– Nie mogę się doczekać.
– Zobaczymy się szybciej niż sądzisz. Jestem na “Argo” i od razu przyjmę do pracy geologa i biologa morskiego.