– Wygląda na to, że wydobywanie hydratu to jak chodzenie po skorupkach jajek.
– Gorzej. Ale wracajmy do pańskiego pierwszego pytania.
– Czy hydrat może być źródłem trzęsień ziemi i wielkich fal?
– Bardzo możliwe. Udowodniono, że jego naturalne rozpuszczanie destabilizuje zbocza dna morskiego. Na naszym wschodnim wybrzeżu, Alasce i w innych krajach są rozległe osuwiska podwodne. Rosjanie znaleźli niestabilne złoża hydratu u brzegów Norwegii. Uważają, że jedno z największych udokumentowanych uwolnień hydratu stworzyło podwodne osuwisko Storrega. Osiem tysięcy lat temu ponad cztery tysiące kilometrów sześciennych osadów geologicznych zsunęło się całe kilometry w dół norweskiej pochyłości kontynentalnej.
– Znam tę historię – odrzekł Jenkins.
– Więc wie pan, że wielkie osunięcia mułu powodowały niewyobrażalne tsunami. Przy nich Grand Banks i Rocky Point to fale w wannie.
Jenkins skinął głową.
– A osunięcie wywołane przez człowieka? Czy to możliwe?
– Oczywiście. Platforma wiertnicza może przypadkowo spowodować zapadnięcie złoża.
Jenkins wstrzymał oddech.
– Ale czy ktoś mógłby to zrobić celowo?
– Co pan ma na myśli, doktorze Jenkins? – zapytał Reed.
Jenkins poruszył się na krześle.
– Zaczynam wariować na tym punkcie. Instynkt walczy we mnie z metodologią naukowca. A ona podpowiada mi, żebym najpierw zebrał wszystkie dowody, a potem wyciągał wnioski. Zwłaszcza takie szalone, jak ten.
Reed podrapał się w brodę.
– Być może, ale jako naukowiec, którym też jestem… nie mogę zrobić takiego przeskoku od domysłu do wniosku bez połączenia ich mostem faktów.
Wtrącił się Yaeger.
– Poetycko powiedziane. Zobaczmy, czy Max nam pomoże. Podsłuchiwałaś, kochanie?
Znów pojawił się obraz kobiety o kasztanowych włosach.
– Trudno nic nie słyszeć, mając sześć superczułych mikrofonów. Co mam zrobić?
Yaeger odwrócił się do dwóch mężczyzn.
– Mówcie, panowie.
– Max, oświeć nas w sprawie podwodnych złóż hydratu metanu u wybrzeży Stanów – powiedział Reed.
Twarz zniknęła. Pojawił się trójwymiarowy obraz dna morskiego na wschód i zachód od Stanów Zjednoczonych. Były na nim podwodne góry i kaniony. Na błękitnym Atlantyku i Pacyfiku pulsowały czerwone plamy.
– A teraz daj Wschodnie Wybrzeże.
Pojawiła się linia brzegowa od Maine do Florida Keys.
– Dobrze. Pokaż szelf kontynentalny koło Maine.
Patrzyli na długą nieregularną linię brzegową od Kanady po New Hampshire. Wzdłuż wybrzeża ukazała się falista linia, biegnąca przez czerwone plamy hydratu.
– Czy można zrobić zbliżenie Rocky Point? – zapytał Jenkins.
Na jego rodzinnym miasteczku pojawiło się niebieskie kółko. W prawym dolnym rogu ekranu ukazał się widok z lotu ptaka z zatoką i rzeką.
– Nieźle – pochwalił Jenkins.
– Dzięki – zamruczał jak kotka bezcielesny głos.
Jenkins podał Max pozycję swojego kutra w momencie, gdy zobaczył nadciągające tsunami. Na holograficznym morzu pojawiła się sylwetka łodzi.
– Teraz potrzebny nam diagram głównych uskoków podmorskich.
Ukazała się pajęcza sieć białych linii.
Kuter znajdował się pomiędzy Rocky Point i dużym uskokiem na wschód od miasteczka.
– Wspaniale, Max – powiedział Yaeger. – A teraz profil. Wróćmy do szelfu kontynentalnego i epicentrum wstrząsu.
Na ekranie zobaczyli przekrój pionowy morza. Pofalowana linia oznaczała powierzchnię oceanu, druga, poniżej, dno. Szelf kontynentalny opadał ostro. Na jego krawędzi widniał stromy uskok. Przecinała go jaskrawa linia, oznaczająca złoże hydratu metanu pod wapiennym osadem.
– Oto nasz sprawca. Pokaż nam, co się dzieje podczas uwalniania hydratu.
Z dna morskiego wystrzelił pióropusz gazu. Dno morskie wzdłuż pochyłości szelfu kontynentalnego zapadło się. Na powierzchni wody nad osunięciem gruntu powstała depresja. Na morzu utworzył się krater. Woda próbowała się ustabilizować. Powstało zderzenie, które ruszyło przez ocean.
– Oto geneza wielkiej fali – powiedział Reed.
– Chcę coś sprawdzić – odrzekł Yaeger. – Słyszałaś, co mówił doktor Jenkins o odczytach w skali Richtera w tamtym miejscu. Prosimy o symulację tego, co się stało.
Z najbliższej okolicy osunięcia ruszyły fale. Max zrobiła zbliżenie tej, która szła na Rocky Point. Kiedy ruchomy łuk był blisko brzegu, powiększony obraz miasteczka wypełnił cały ekran. Fala wpłynęła do portu, na brzeg, do rzeki.
Max bez pytania podzieliła ekran i pokazała widok z boku, z profilem fali. Tsunami urosła przy brzegu. Gigantyczne wodne szpony runęły na senny port. Max powtarzała tę scenę w szybkim i wolnym tempie. W pokoju panowała cisza.
Yaeger obrócił się na krześle.
– Jakieś uwagi, panowie?
– Zobaczyliśmy efekt – odrzekł Jenkins. – Pozostało pytanie, czy wywołał go człowiek?
– To się już zdarzało – przypomniał Reed. – Pamiętacie, co mówiłem o zapadnięciu spowodowanym przez platformę wiertniczą po przypadkowym uwolnieniu pióropusza gazu?
– Max, wiem, że ciężko pracujesz, ale czy mogłabyś wyświadczyć mi przysługę?
– Oczywiście, doktorze Jenkins.
– Dziękuję. Wróćmy do twojej mapy Wschodniego Wybrzeża. Pokaż nam słabe punkty podobne do tych na wysokości Maine.
Znów pojawiła się mapa z pulsującymi kółkami różnej wielkości. Największe były przy Nowej Anglii, New Jersey, Waszyngtonie, Charlestonie i Miami.
– Max, zrób symulację tego, co by się stało, gdyby szelf kontynentalny zapadł się na przecięciach z głównymi złożami hydratu metanu.
Z większych epicentrów natychmiast podniosły się dziesięciometrowe fale. Uderzyły w wybrzeże, wpłynęły do zatok i rzek i rozlały się daleko w głąb lądu.
Reed zamrugał gwałtownie za grubymi okularami.
– Żegnaj Bostonie, Nowy Jorku, Waszyngtonie, Charlestonie i Miami.
Jenkins odchrząknął.
– O czymś jeszcze nie wspomniałem.
Opowiedział o spotkaniu z ogromnym statkiem tuż przed uderzeniem tsunami w Rocky Point.
– A więc, pańskim zdaniem, miał on coś wspólnego z osunięciem się dna morskiego i wielkimi falami? – zapytał Yaeger.
– Tak. Był zarejestrowany w Liberii, jak wiele innych statków. Na kadłubie widniała nazwa “Ataman Explorer I”. Sprawdziłem w słowniku. Słowo “ataman” oznacza przywódcę kozackiego.
– Ataman? Jest pan pewien?
– Tak. Mówi to panu coś?
– Możliwe. Jak długo zostaje pan w Waszyngtonie, doktorze Jenkins? – zapytał Yaeger.
– Nie wiem. Chyba tyle, ile będzie trzeba.
Yaeger wstał.
– Chciałbym panu kogoś przedstawić.
27
Słońce wpadające przez wielkie przyciemnione okno oświetlało ostre rysy admirała Jamesa Sandeckera. W zielonkawym blasku wyglądał jak posąg Neptuna. Ze swojego gabinetu na ostatnim piętrze centrali NUMA miał wspaniały widok na rządową część Waszyngtonu. Stał zamyślony przy oknie i patrzył na miasto. Przyglądał się Białemu Domowi, wysokiemu obeliskowi Waszyngtona i kopule Kapitelu niczym sęp szukający ofiary.
Austin spędził większość poranka na relacjonowaniu Sandeckerowi wypadków na Morzu Czarnym. Admirała zafascynował opis schronu dla okrętu podwodnego. Zaintrygowało go spotkanie Austina z Pietrowem i powiązanie “Odessa Star” z lordem Dodsonem. Czasem zadawał jakieś pytanie, ale opowieści o masakrze na “Sea Hunterze” wysłuchał w ponurym milczeniu. Skubał tylko starannie przy strzyżoną rudą bródkę a la Van Dyck. Potem bez słowa wstał zza biurka i podszedł do okna.
Po chwili odwrócił się do Austina i Gunna, którzy siedzieli w skórzanych fotelach na wprost biurka.
– Przez cały okres służby w marynarce wojennej nie straciłem dotąd okrętu ani załogi. I niech mnie szlag trafi, jeśli puszczę im płazem to morderstwo.
W pokoju nagle powiało chłodem.
Sandecker wrócił za biurko i usiadł.
– Jak się czuje panna Montague, ta młoda dama, która przeżyła atak?