Выбрать главу

– Zrobię wszystko, żeby dopaść tych skurwieli, którzy zniszczyli moje miasteczko -powiedział po wysłuchaniu Austina.

Austin życzył mu miłego zwiedzania i zadzwonił do działu transportu NUMA, żeby załatwić szybki środek lokomocji. Potem zatelefonował do miejskiego domu Troutów w Georgetown. Gamay zostawiła wcześniej wiadomość, że wrócili z Paulem ze Stambułu i są do dyspozycji. Austin zastał Paula i wprowadził go w szczegóły.

W tym samym czasie Jenkins zaczął wydzwaniać do miejscowych rybaków, którzy mieli kutry na chodzie. Pytał, czy chcieliby się na coś przydać, zgodnie z sugestią Austina mówił im, że NUMA potrzebuje ich kutrów do badań fauny głębokowodnej. W zamian za to mieli dostać bez zbędnej biurokracji pokaźną sumę na odbudowę portu.

Nie miał problemu z rekrutacją. Kiedy o świcie “Kestrel” wychodził z portu, płynęło za nim gęsiego sześć traulerów i kutrów do połowu homarów. Charlie Howes nalegał, żeby go zabrać. Jenkins chętnie się zgodził. Przed wstąpieniem do policji szeryf zawodowo łowił homary i poznał dobrze morze.

Flotylla rybacka minęła skalisty cypel, od którego pochodziła nazwa miasteczka, i wydostała się na otwarty ocean. Morze miało jasnozielony, butelkowy kolor. Na błękitnym niebie wisiało tylko kilka pierzastych obłoków. Wiała lekka zachodnia bryza. Kutry wzięły kurs na wschód, a potem na południe. Ich kadłuby wspinały się na fale i łagodnie opadały w dół. Gamay co chwila dzwoniła z centrali NUMA, podając aktualną pozycję “Atamana Explorera”, śledzonego przez satelitę.

Austin nanosił współrzędne na mapę zatoki Maine, rozległego obszaru wodnego pomiędzy długim wybrzeżem stanu i wygiętym półwyspem Cape Cod. Statek zataczał szeroki krąg. Pewnie na coś czekał. Gamay używała prostego kodu, żeby każdy podsłuchujący myślał, że to pogawędka rybaków, a Jenkins i Howes łaskawie ignorowali jej nieudolną imitację miejscowego dialektu.

Nagle Jenkins z podnieceniem wskazał duży punkt na ekranie radaru.

– Mamy go!

Austin pochylił się nad jego ramieniem i spojrzał na cel na południowym wschodzie.

– Za nim – powiedział.

Jenkins pchnął przepustnicę i kuter nabrał szybkości. Inne ruszyły jego śladem. Jenkins uważnie obserwował odległości między falami i oceniał sytuację okiem doświadczonego rybaka i naukowca.

– Nadciąga sztorm – uprzedził.

– Słyszałem w radiu prognozę pogody – odrzekł Austin.

– Nie potrzebuję radia, żeby wiedzieć, na co się zanosi – uśmiechnął się Jenkins.

Od wyjścia z portu przyglądał się niebu i morzu. Zauważył, że chmur przybywa i gęstnieją, a woda zmienia kolor na szary. Wiatr skręcił nieco na wschód.

– Jeśli uwiniemy się z robotą, zdążymy wrócić do portu przed sztormem. Wyciąganie sieci na dużej fali może być niebezpieczne.

– Rozumiem – odrzekł Austin. – Zaraz przygotujemy się z Paulem.

– Najwyższy czas – powiedział szeryf Howes dziwnie napiętym głosem. – Mamy towarzystwo.

Wskazał wielki ciemny kształt, wyłaniający się z gęstniejącej mgły. Kiedy zbliżył się, przestał przypominać widmo. Zamazane przez mgłę linie wyostrzyły się, ukazując sylwetkę dużego statku. Był cały czarny. Z wysokiej nadbudowy wystawał pojedynczy komin. Dźwigi i bomy sterczały z pokładu niczym kolce jeżozwierza. Matowa czarna farba nadawała mu złowrogi wygląd. Nie uszło to uwadze innych rybaków.

W radiu odezwały się podniecone głosy.

– Jezu, Roy, co to jest? – zapytał jeden z szyprów. – Pływający karawan?

– Karawan? – zdziwił się drugi. – To cały cholerny zakład pogrzebowy!

Austin uśmiechnął się. Nikt nie mógł mieć wątpliwości, że rozmowa jest spontaniczna. Jenkins uprzedził kolegów, żeby dobrze uważali i nie dali się staranować. Nie musiał im mówić, żeby z daleka ominęli monstrualny statek. Austin ocenił szybkość kolosa na mniej więcej dziesięć węzłów.

Wydawało się, że “Ataman Explorer” zwolnił w pobliżu kutrów. Od pokładu oderwał się jakiś punkt. Rósł brzęcząc jak szerszeń wypłoszony z gniazda. Po chwili tuż nad flotyllą rybacką przeleciał czarny helikopter. Jenkins i Howes pomachali mu rękoma. Maszyna okrążyła kutry kilka razy i wróciła na statek.

Austin i Trout wkładali w sterówce skafandry płetwonurków. Austin spokojnie popatrzył przez szybę na odlatujący helikopter.

– Zdaje się, że inspekcję mamy już za sobą.

– Tym razem zachowali się uprzejmiej niż w Noworosyjsku, kiedy węszyliśmy z Gamay wokół terenów Atamana.

– Możesz podziękować za to Jenkinsowi. To on wpadł na pomysł, żeby zabrać ze sobą tylu świadków.

Jenkins przekonał Austina, że w grupie będzie bezpieczniej. Statek znajdował się na łowisku, więc obecność rybaków w tym rejonie nie wzbudzała podejrzeń. Austin widział po drodze wiele kutrów, ciągnących sieci.

Austin chciał zastosować tę samą metodę co wówczas, gdy z kutra Kemala dostali się do schronu dla okrętów podwodnych. Jednak tym razem czekało ich znacznie trudniejsze zadanie. “Atamana” z pewnością strzegli czujni i dobrze uzbrojeni ochroniarze.

Kuter zatrzymał się. Jenkins na rufie miał bębnową wciągarkę do sieci. z pomocą szeryfa opuścił sieć do wody. Potem “Kestrel” znów ruszył w drogę. Płynął w odległości około stu metrów od burty statku. Ten manewr pozwolił ochroniarzom z “Atamana” przyjrzeć się kutrowi z bliska. Nie widzieli tylko dwóch nurków, zwisających z przeciwnej burty “Kestrela”.

W połowie długości statku Jenkins przełączył silnik na wolne obroty i wyszedł na pokład. Zaczął majstrować z szeryfem przy wciągarce, jakby miał z nią problem. W tym czasie Austin i Trout zanurkowali pod kuter. Musieli zejść głęboko, żeby nie wpaść w sieć.

Uzgodnili z Jenkinsem, że przepłynie kilka mil morskich i wróci po drugiej stronie statku. To dawało im godzinę na spenetrowanie “Atamana Explorera”. Mieli być w kontakcie z kutrem, używając podwodnego systemu łączności. Przed wyjściem za burtę Trout opuścił do morza hydrofon.

Miarowo poruszając nogami, szybko opadli w dół. Usłyszeli stłumiony warkot silnika. Kuter odpłynął. Dziesięć metrów pod powierzchnią widoczność wciąż była dobra. Silnymi nożycowymi kopnięciami w krótkim czasie pokonali odległość dzielącą ich od statku.

Gigantyczny kadłub wyłonił się z mroku niczym cielsko ogromnego wieloryba śpiącego na powierzchni. Austin zasygnalizował Troutowi, żeby zeszli niżej. Pod masywnym kilem spojrzeli w górę i włączyli lampy. Trudno było zachować spokój pod tysiącami ton czarnej stali nad głową.

– Teraz wiem, jak się czuje robak pod butem – powiedział Trout.

– Pomyślałem to samo, ale nie chciałem cię denerwować.

– Za późno. Skąd chcesz zacząć?

– Jeśli dobrze odczytałem zdjęcia satelitarne, powinniśmy znaleźć właściwe miejsce na śródokręciu.

Unieśli się wolno w górę. W końcu pokryte skorupiakami dno statku całkowicie wypełniło szkła ich masek. Austin zobaczył w świetle lampy to, czego szukał: gumową uszczelkę, przecinającą w poprzek płaskodenny kadłub.

– Bingo! – powiedział.

Kiedy oglądał zdjęcia satelitarne, zwrócił uwagę na odsłonięte miejsce koło jednego z dźwigów na pokładzie. Ktoś lekkomyślnie nie przykrył go brezentem i Austin mógł zajrzeć w ciemną czeluść. Był pewien, że to basen do opuszczania pojazdów podwodnych, jak na “Argo” i innych statkach NUMA.

Wiedział z doświadczenia, że drzwi basenu powinny być zamknięte. Taka była standardowa procedura operacyjna. Inaczej opór wody hamował statek. Pamiętał jednak, że niektóre statki NUMA mają mniejsze baseny używane do wodowania ROV-ów. Wypatrzył coś takiego na lewej burcie, gdy spojrzał od strony większego basenu w kierunku dziobu. Czworokąt miał powierzchnię około metra kwadratowego. Podpłynęli bliżej. Okazało się, że wrota studni do wodowania ROV-u są szczelnie zamknięte.

Austin odczepił od pasa palnik tlenowy Oxy-Arc i rozwinął wąż. Trout uniósł butlę spawalniczą, którą dźwigał. Połączył ją z wężem. Austin wyjął z torby przy pasie dwa małe silne magnesy z uchwytami na ręce. Przyczepił je do kadłuba. Opuścili z Troutem ciemne plastikowe osłony masek, żeby ochronić oczy przed jasnym płomieniem. Austin przytrzymał się jedną ręką uchwytu magnetycznego, Trout zapalił palnik. Mimo osłon czuli się tak, jakby patrzyli prosto w słońce.