Выбрать главу

– Wyglądasz jak hollywoodzki grabarz – powiedziała Kaela. – Podobają mi się zwłaszcza twoje nowe włosy. Co zrobiłeś z twarzą?

– Użyłem kitu.

Kaela uniosła brwi. Nagle przypomniała sobie nazwisko.

– Jesteś teraz podobny do Roya Orbisona.

– Będę o tym pamiętał, jeśli ktoś poprosi mnie o autograf. A co u ciebie?

– W porządku, Kurt. Cieszę się, że cię widzę.

– Mam nadzieję, że po tej robocie zaczniemy od punktu, w którym skończyliśmy.

Przechyliła zalotnie głowę.

– Chciałabym. Nawet bardzo.

Miała na sobie ciemnoszare spodnium. Miękki materiał podkreślał kształty ciała. Austin znów zwrócił uwagę na egzotyczny wygląd. Jednak nie czas było o tym myśleć.

– Więc mamy randkę. Koktajl w barze u Ritza – powiedział i rozejrzał się po tłumie mężczyzn i kobiet w strojach wieczorowych. – Jesteś gotowa?

Kaela zawiesiła mu na szyi plastikowy, laminowany identyfikator.

– Od teraz nazywasz się Hank Simpson. Jesteś naszym dźwiękowcem. To nic trudnego. Robota Dundee polegała głównie na dźwiganiu sprzętu i trzymaniu wysięgnika mikrofonu. Pomogę ci. Mickey spotka się z nami przy łodzi prasowej. Łap te skrzynki i udawaj głupiego.

– To ostatnie nie sprawi mi trudności – odrzekł Austin i chwycił ciężkie metalowe walizki jakby nic nie ważyły. Poszedł za Kaela do części nabrzeża z tablicą PRASA przybitą do słupa. Odkryta łódź właśnie podpływała po następną grupę dziennikarzy.

Krępy Mickey Lombardo podbiegi truchtem z kamerą na ramieniu.

– Mam kapitalne ujęcia Kennedych – pochwalił się. Rozpoznał Austina mimo przebrania i uśmiechnął się do niego. – O, nasz anioł stróż! Miło mi, że cię znów widzę.

Austin położył palec na ustach i zerknął na boki.

– A tak, zapomniałem – przyznał scenicznym szeptem Lombardo. – A przy okazji, podobają mi się twoje ciuchy.

Mickey też był ubrany na czarno.

– Jeśli ktoś zapyta, mów, że jesteśmy Blues Brothers – zasugerował Austin.

– Przykro mi, że muszę przerwać wasze spotkanie po latach, chłopcy – wtrąciła się Kaela – ale mamy transport.

Austin podniósł skrzynki ze sprzętem dźwiękowym i władował do motorówki. Siedzenia w łodzi były ustawione rzędami, jak w autobusie. Kaela usiadła między członkami swojej ekipy. Po kilku minutach motorówkę wypełniła grupa dziennikarzy prasowych, czujących się fatalnie w wypożyczonych smokingach, wyelegantowanych reporterów telewizyjnych i lizusowatych asystentów jednych i drugich. Łódź odbiła od brzegu i popłynęła przez basen portowy. Jej miejsce zajęła następna.

Wizytę Razowa relacjonowały wszystkie media na Wschodnim Wybrzeżu. Opinia publiczna po raz pierwszy dowiedziała się o jego nieprawdopodobnym majątku, ambicjach politycznych i zamiarze otwarcia w Bostonie centrum handlowego za miliard dolarów. Największe zainteresowanie wzbudzał jednak wielki, luksusowy jacht, symbolizujący jego bogactwo.

“Kazaczestwo” był największym statkiem, jaki zawinął do Bostonu od czasu regat Tall Ships Race. Kiedy wchodził do portu, krążyły nad nim helikoptery. Zdjęcia lotnicze obiegły cały świat. Eskorta kutrów straży pożarnej wystrzeliwała pod niebo fontanny wody. Dookoła tłoczyły się setki prywatnych lodzi, które odpędzała Straż Przybrzeżna. Gdy jacht rzucił kotwicę, przywitały go motorówki pełne polityków, urzędników i biznesmenów. Ale tylko najważniejsi, najbardziej wpływowi zostali zaproszeni na wieczorną galę.

“Ataman” dostał pozwolenie na zakotwiczenie między lotniskiem Logan i wybrzeżem bostońskim, żeby goście przylatujący samolotami mogli być przewiezieni na przyjęcie. Od dziobu do rufy jachtu paliły się kolorowe reflektory, które oświetlały port. Dla uczczenia uroczystego wieczoru delegacja miejscowych kongresmanów namówiła departament marynarki do ściągnięcia z Charlestown zabytkowej fregaty USS “Constitution”, nazywanej “Old Ironsides”.

Stary okręt wojenny rzadko robił takie nocne kursy. Zwykle odbijał od nabrzeża raz w roku, kiedy obracano go za pomocą holowników, żeby obie burty zużywały się jednakowo. Jednak w ostatnich latach, po gruntownym remoncie, przywracającym mu częściowo oryginalną konstrukcję z 1794 roku, odbywał przy specjalnych okazjach krótkie samodzielne rejsy pod żaglami. Austin podsłuchał rozmowę ludzi z telewizji o planowanej wizycie fregaty. Na pokładzie mieli być marines i artylerzyści, żeby oddać salwę honorową.

Motorówka zbliżała się do celu i Austin skupił uwagę na jachcie. Statek wyglądał tak, jak na zdjęciach Gamay. Miał ostry dziób w kształcie litery V, wklęsłą rufę i opływową nadbudowę. Austin rozpoznał konstrukcję FastShip, dzięki której Razow w ciągu niewielu dni mógł znaleźć się ze swym biurem wszędzie tam, gdzie jest woda. Łódź zajęła miejsce w rzędzie za kilkoma innymi, podpływającymi do burty jachtu. Załoga pomagała pasażerom motorówek przejść na statek. Przekazywała ich oficjalnemu komitetowi powitalnemu, który ledwo zerkał na zaproszenia i kierował gości do schodów.

Kaela ruszyła przodem, Austin i Lombardo wnieśli za nią sprzęt na pokład główny. Przedstawiciele mediów przechodzili między dwuszeregiem młodych kobiet i mężczyzn w jednakowych kasztanowych kurtkach. Wyglądali, jakby wybrała ich agencja castingowa. Wręczali gościom zestawy prasowe, oryginalne breloczki do kluczy w kształcie chartów rosyjskich i magnesy z logo “Atamana”. Obładowanych dziennikarzy kierowano do ogrodzonej strefy.

Młody przystojniak w szamerowanej kurtce, która świadczyła o jego randze, zaprosił ich do recepcji. Poinformował, że wywiady z gubernatorem i burmistrzem są zaplanowane w centrum prasowym. Pan Razow nie będzie udzielał wywiadów, złoży tylko krótkie oświadczenie. Wiedząc, że darmowe żarcie i drinki to najlepsza łapówka za dobrą prasę, skierował ich do salonu.

Kiedy tłum dziennikarzy odpłynął do otwartego baru, Austin i jego ekipa ustawili swój sprzęt blisko rzędu mikrofonów i jupiterów. Po skończonej robocie Austin wziął Kaelę pod ramię.

– Przyłączymy się do tamtych żarłoków?

– Za chwilę – odpowiedziała i zaprowadziła go do relingu, skąd widać było panoramę Bostonu z Customs House i wieżowcami Prudential i Hancock na tle nieba. Zrobiła poważną minę. – Zanim tam pójdziemy, muszę cię o coś zapytać. Chciałeś koniecznie dostać się na ten jacht. Czy Razow ma coś wspólnego z bazą okrętów podwodnych na Morzu Czarnym i tamtymi bandziorami, którzy nas zaatakowali?

– Skąd takie przypuszczenie?

– Nie udawaj. Jest Rosjaninem, jak tamci. Działa na Morzu Czarnym.

– Niestety, nie mogę powiedzieć ci wszystkiego. Dla twojego własnego bezpieczeństwa. Ale jest pewien związek.

– Czy Razow jest odpowiedzialny za śmierć kuzyna kapitana Kemala, Mehmeta?

Austin milczał. Nie było ucieczki przed zdeterminowanym spojrzeniem bursztynowych oczu.

– Pośrednio – przyznał

– Wiedziałam! Czas, żeby zapłacił za to.

– Zamierzam wystawić mu rachunek za wszystko, co zrobił – zapewnił Austin.

– Ja też.

– Obiecuję, że będziesz miała reportaż.

– Nie o tym mówię. Posłuchaj, Kurt. Nie jestem dziewczyną z bogatego domu w San Fernando Valley, którą najbardziej rajcowało włóczenie się z papierosem po eleganckim pasażu handlowym. Dorastałam w złej dzielnicy i gdyby nie moja matka, może odsiadywałabym teraz długi wyrok w Soledad. Chcę ci jakoś pomóc.

– Już pomogłaś. Wprowadziłaś mnie na pokład.

– To za mało. Dobrze wiem, że chcesz przycisnąć tego gnoja do ściany. Zgoda, ale muszę mieć w tym udział.

Austin przysiągł sobie, że nigdy więcej nie wejdzie Kaeli na celownik.

– Umowa stoi. Ale dziś jesteśmy na jego terenie. Nie wychylaj się z niczym. Nie chcę narażać ciebie i Mickeya. Sam sprawdzę jacht. Zgoda?

Kaela skinęła głową.

– Będziesz miał na to czas, kiedy zaczniemy wywiady. A teraz postaw mi tego drinka, którego obiecałeś przy pierwszym naszym spotkaniu.

Złapała go za ramię i pociągnęła w kierunku drzwi salonu. Dołączyli do tłumu. Austin zapomniał na moment, że jest na statku. Przeniósł się sto lat wstecz. Salon wyglądał jak sala tronowa, zaprojektowana przez architekta kasyn w Las Vegas. Był osobliwym połączeniem zachodniej cywilizacji i wschodniego barbarzyństwa. Podłogę pokrywał gruby purpurowy dywan. Wystarczyłoby go do kilku domów. Łukowate sklepienie zdobiły figurki amorków i nimf. Z sufitu zwisały kryształowe kandelabry. Po bokach sali stały rzędami potężne kolumny z wyrzeźbionymi złotymi liśćmi.