– Nie ma to jak zdeterminowana kobieta, choćby nawet cybernetyczna. Skąd mam odebrać ten elektroniczny nos?
– Kurier NUMA jest w drodze. Instrukcja obsługi w załączeniu.
Instrukcja okazała się prosta. Włączyć “węszyciela”, sprawdzić, czy łapie sygnał, przymocować go magnesem umieszczonym na tylnej ściance nadajnika. Yaeger przysłał dwa “węszyciele”, jeden zapasowy.
Austin ukrył nadajnik w niewidocznym miejscu wewnątrz wentylatora. Potem podszedł do szalupy, schylił się i wymacał połączenie wyciągu z pokładem. Stojąc na czworakach, znalazł płytkie wgłębienie w stalowym wsporniku. Schował tam drugiego “węszyciela”. Kiedy wstawał, usłyszał za sobą cichy trzask. Poczuł, jak coś twardego wbija mu się w plecy.
32
– Na starość robi się pan nieostrożny, panie Kurcie Austin. Następnym razem może się to źle skończyć.
Ucisk na plecach zelżał. Austin odwrócił się. W srebrzystym świetle księżyca zobaczył wyraźną białą bliznę na twarzy Pietrowa.
– Postarzałem się co najmniej o dziesięć lat, kiedy wbiłeś mi tę spluwę w żebra, Iwan. Wystarczyło powiedzieć “cześć”, żeby zwrócić moją uwagę.
– Dzięki takim numerom nie wychodzę z wprawy – odrzekł Pietrow. – Nie chcę stracić formy.
– Możesz mi wierzyć, że jesteś w świetnej formie. Jak zawsze. Kto cię wpuścił do mojego kraju?
– W przeciwieństwie do pańskiego nielegalnego wypadu do Rosji, moja wizyta tutaj ma całkiem oficjalny charakter. Przybyłem do Ameryki z delegacją handlową z ramienia ministerstwa rolnictwa. Reprezentuję Syberyjski Urząd Ochrony Roślin. Poprosiłem nasz miejscowy konsulat o wciągnięcie mnie na listę gości tego przyjęcia.
– Jak mnie znalazłeś?
– Zobaczyłem, że wychodzi pan z salonu, i poszedłem za panem do zakazanej strefy statku. Muszę przyznać, że zmyliła mnie pańska charakteryzacja, ale nie sposób ukryć tak szerokich ramion i pewnego kroku. Skąd pan wytrzasnął tę niesamowitą perukę?
– Kupiłem na wyprzedaży gadżetów KGB.
– Nie zdziwiłbym się, gdyby tak było. Mogę zapytać, dlaczego łaził pan na czworakach po pokładzie?
– Zgubiłem szkła kontaktowe.
– Naprawdę? Nie przypominam sobie, żeby w pańskim dossier było coś o okularach.
Austin zaśmiał się i powiedział Rosjaninowi o elektronicznych “węszycielach”. Zrobiło to wrażenie na Iwanie. Poprosił, żeby informować go na bieżąco o efektach.
– I proponuję wrócić na przyjęcie – dodał. – Większość ochroniarzy obserwuje gości, ale kilku jest na obchodzie.
Austin wiedział, że zbyt długo kuszą los. Przekradli się ostrożnie w kierunku świateł i muzyki, po drodze kryjąc się w cieniu. Zauważyli tylko jednego ochroniarza i dali nura za pachołek. Kiedy ich minął, poszli spacerkiem przez pokład.
W smokingu Pietrow wyglądał nieszkodliwie. Zapalił amerykańskiego papierosa.
– Co pan teraz planuje? – zapytał.
– Nie widziałeś mnicha Razowa?
– Podejrzewam, że przy takich okazjach Razow woli nie pokazywać Borysa ludziom. Może nawet trzyma go poza jachtem. Wątpię, żebyśmy go zobaczyli.
– W takim razie może pogadam sobie kilka minut z gospodarzem.
– Z Razowem?! To niezbyt mądre posunięcie.
– Może sprowokuję go na tyle, że popełni błąd.
– Słyszałem, że zabawa z grzechotnikami nie jest bezpieczna. Ale niech pan robi, co pan chce. Ja się trochę tutaj pokręcę. Trzeba coś zjeść i wypić.
– Przyszedłeś sam?
Pietrow wziął kieliszek wódki z tacy kelnera. Wypił i uśmiechnął się.
– Gdyby mnie pan potrzebował, będę w pobliżu.
Przyjęcie nabierało tempa. Goście spacerowali po pokładzie z drinkami i jedzeniem. Kapela kozacka grał teraz rocka. Pietrow wmieszał się w tłum i zniknął jak liść porwany przez strumień. Austin zauważył Razowa w otoczeniu grupki ludzi. Podszedł bliżej. Zastanawiał się, jak ominąć ochronę osobistą Rosjanina. W sukurs przyszła mu para długonogich psów. Wyrwały się swojemu panu i popędziły do Austina. Znów skoczyły na niego, oparły łapy na jego piersi i wylizały mu twarz.
Austin chwycił smycze i ściągnął krótko, żeby okiełznać szalejące charty. Podbiegł ich treser. Austin miał już przekazać mu psy, gdy zobaczył, że nadchodzi Razow w towarzystwie dwóch goryli.
– Widzę, że zna pan już Saszę i Gorkiego – powiedział z uśmiechem. Wziął od Austina smycze i po rosyjsku wydał komendę. Psy natychmiast grzecznie usiadły.
– Niedawno podzieliłem się z nimi kiełbaskami i żeberkami – wyjaśnił Austin. – Chyba nie ma pan nic przeciwko temu?
– Dziwne, że to zjadły – odrzekł Razow. – Są żywione dużo lepiej niż większość ludzi. Jestem gospodarzem tej małej uroczystości. Nazywam się Razow.
Wyciągnął rękę i zerknął na identyfikator na szyi Austina.
– Tak, wiem. Słyszałem pańskie przemówienie. Wywarło na mnie duże wrażenie. Nazywam się Kurt Austin.
Austin tak mocno ścisnął dłoń Razowa, że zatrzeszczały kości. Rosjanin omal nie skrzywił się z bólu.
– Słynny pan Austin – odpowiedział Razow z kamienną twarzą. – Wyobrażałem sobie pana zupełnie inaczej.
– Wzajemnie. Jest pan dużo niższy niż myślałem.
Razow nie chwycił przynęty.
– Nie wiedziałem, że przeniósł się pan do telewizji. O ile pamiętam, przedtem pracował pan w NUMA.
– To tylko chwilowe zajęcie dodatkowe. Nadal jestem w NUMA. Ostatnio poszukiwaliśmy pewnego skarbu w Morzu Czarnym.
– Mam nadzieję, że było warto.
– Ktoś mnie ubiegł w dotarciu do wraku “Odessa Star”.
– Niestety, w tej branży jest duża konkurencja.
– Nie rozumiem tylko, dlaczego ktoś, kto ma już nieprawdopodobny majątek, zadał sobie tyle trudu, żeby wydobyć kilka błyskotek.
– Nas, Rosjan, zawsze fascynowały “błyskotki”, jak pan to określił. Wierzymy, że oprócz wartości materialnej dają właścicielowi potężną moc.
– Skarb nie pomógł carowi i jego rodzinie.
– Rodzina carska padła ofiarą zdrady.
– Przypuszczam, że chce pan zwrócić skarb narodowi rosyjskiemu.
– Nic pan nie wie o moich rodakach – odparł Razow. – Nie obchodzą ich kosztowności. Potrzebują twardej ręki przywódcy, który zwróci im dumę narodową i odstraszy kraje czyhające na Rosję jak sępy.
– Domyślam się, że pańska tajna operacja “Trojka” to sukces.
– “Trojka” nie jest tajna – odrzekł Razow z nieukrywaną pogardą. – To skrótowa nazwa mojego planu otwarcia centrów handlu w Bostonie, Charlestonie i Miami. Niech pan się rozejrzy, panie Austin. Moje interesy nie są groźne.
– A masakra na statku NUMA? Co pan o niej powie?
– Czytałem o tym w prasie. To z pewnością tragedia, ale nie mam nic wspólnego z tamtym nieszczęśliwym wypadkiem.
– Nie dziwię się, że nie przyznaje się pan do tej akcji. To była partacka robota. Spieprzyłeś sprawę, Razow. Twój wściekły pies pomylił statki. Nie było mnie na “Sea Hunterze”. Twoi ludzie wymordowali całą załogę na darmo. Ale oczywiście już wiesz o tym.
Austin dostrzegł w oczach Razowa błysk wściekłości.
– Rozczarowuje mnie pan, panie Austin. Naprawdę. Wkrada się pan na mój jacht w tym idiotycznym przebraniu, pije moją wódkę, je moje zakąski i odpłaca mi się za gościnność, nazywając mnie mordercą.
– Miałem jeszcze inny powód, żeby wejść na pokład. Chciałem spojrzeć w oczy facetowi, którego zamierzam załatwić.
Maska uprzejmego polityka zniknęła. Zastąpiła ją mina ulicznego bandziora.
– Ty chcesz załatwić mnie?! Jesteś tylko małą wszą.
– Być może. Ale tam, skąd przychodzę, jest dużo takich wszy. I wszystkie gryzą.
– NUMA i twój rząd nie wystarczą, żeby mi przeszkodzić – odparł Razow. – Kiedy przywrócę Rosji dawną świetność, Ameryka stanie się żebrakiem świata. Amerykańskie zasoby wyczerpią się, a jej przywódcy będą słabi i bezradni…
Razow nagle urwał. Zdał sobie sprawę, że przeholował.