Gdy zobaczyli, że ostrzał nic nie daje, wstrzymali ogień. Włączyli reflektory, zwiększyli obroty silników i zbliżyli się do powolnego celu. Austin usłyszał, jak łodzie pościgowe uderzając kadłub. Domyślił się, że przeciwnicy spróbują wspiąć się na pokład. Zauważył rękę chwytającą się dolnej krawędzi luku armatniego i walnął w nią kołkiem do knagowania lin.
Rozległ się wrzask bólu. Dłoń zniknęła i napastnik runął do wody z głośnym pluskiem. W luku ukazała się twarz. Austin odrzucił kołek i złapał pikę. Przystawił grot do szyi intruza. Przeciwnik poczuł na jabłku Adama ostry szpic i zamarł bez ruchu.
Austin lekko pchnął i twarz zniknęła. Tym razem rozległ się głośny łomot, bo napastnik spadł do lodzi. Austin ruszył wzdłuż rzędu dział. Załoga okrętu używała pik z podobnym skutkiem. Niektórzy marynarze podnosili we dwóch kule armatnie i rzucali je za burtę. Sądząc po krzykach i trzaskach, trafiali w cel.
Przybiegł Slade w przekrzywionym na bok kapeluszu. Spocona twarz promieniała dumą.
– Nikt z tamtych palantów nie postawił nogi na pokładzie – zameldował.
– Chyba dostają dobrą lekcję – odrzekł Austin.
Nagle nad burtą za plecami Slade’a ukazała się twarz. Zanim Austin zdążył ostrzec oficera, przeciwnik uniósł karabinek szturmowy.
Austin cisnął pikę niczym masajski wojownik, polujący na lwa. Napastnik dostał w pierś, wrzasnął i runął w tył. Broń wypaliła w powietrze.
Austin chwycił kord i podskoczył do najbliższego działa. Chciał przeciąć olinowanie, żeby atakujący nie wykorzystali go jako drabinki. Kiedy unosił nóż, usłyszał z platformy bojowej okrzyk:
– Na sterburcie!
Dwaj ludzie Razowa wdrapali się na parapet okrętu i zerwali z pleców broń. Za moment mogli wystrzelać obrońców na pokładzie.
Austin zadziałał instynktownie. Przeciął najbliższą linę, złapał za luźny koniec i poszybował niczym Tarzan na linach. Przeciwnicy nie zdążyli wycelować. Potężne kopnięcie strąciło ich do morza. Austin zakończył wahadłowy lot i zeskoczył na pokład wśród wiwatów oszołomionej załogi.
– O, kurczę! – powiedział Slade. – Gdzie pan się nauczył tego numeru?
– Zmarnowałem młodość na oglądanie starych filmów z Errolem Flynnem. Nikomu nic się nie stało?
– Jest trochę siniaków i skaleczeń, ale “Old Ironsides” nie został zbezczeszczony.
Austin poklepał Slade’a po ramieniu, a potem rozejrzał się.
– Co to?
– Motorówki – odrzekł Slade.
Podbiegli do burty i zobaczyli trzy kilwatery. Załoga zaczęła wiwatować. Umilkła, gdy łodzie zatrzymały się kilkadziesiąt metrów od okrętu. Rozległa się kanonada. Jednak zamiast strzelać w gruby kadłub, napastnicy celowali teraz w takielunek. Pociski dziurawiły żagle, na pokład spadały kawałki lin i drewna. Obserwatorzy na masztach szybko zleźli na dół.
– Nie mogą wejść na okręt, więc chcą go zniszczyć. Musimy coś zrobić! – zawołał Slade.
Strzępy żagla spadły mu na głowę.
Austin chwycił go za ramiona.
– Wspominał pan o dwudziestu jeden salwach.
– Co?! A, tak. Z dwóch armat na pokładzie dziobowym. Dajemy z nich ognia co rano i co wieczór. To stare działa odtylcowe. Przerobiliśmy je na amunicję kaliber trzysta osiemdziesiąt milimetrów. Ale używamy ślepaków. Zdarzyło się jednak kiedyś, że zapomniano zdjąć pokrywy z luf i trafiliśmy łódź policyjną.
– Nasi przyjaciele w motorówkach nie wiedzą, że mamy tylko ślepaki.
– Fakt.
Austin szybko wyłożył swój plan. Slade pobiegł na rufę i kazał sternikowi zmienić kurs. Marynarz przy sterze obrócił kołem i “Constitution” powoli skręcił. Dziób celował teraz w łodzie przeciwników.
Slade zebrał kanonierów. Zbiegli na pokład artyleryjski i popędzili na dziób. Błyskawicznie załadowali działa. Austin zobaczył przez luk armatni, że motorówki ustawiły się w rzędzie, przygotowując się do ataku. Ten manewr okrętu najwyraźniej zaskoczył przeciwników. Odległość malała. Motorówki zaczęły się rozdzielać.
– Teraz! – krzyknął Austin. Odsunął się i zatkał uszy.
Rozległ się podwójny huk, pokład zasnuł dym. Działa odskoczyły do tyłu, odrzut wyhamowały grube liny. Obsługa celowo zostawiła pokrywy na lufach.
Blef udał się. Przeciwnicy dostrzegli przez chmurę purpurowego dymu, że wali na nich wielki czarny okręt. Usłyszeli świst dwóch “pocisków” i zobaczyli gejzery wody. Łodzie uciekły jak spłoszone króliki. Pełnym gazem pomknęły w kierunku wyjścia z portu i zniknęły w ciemności.
Okręt ruszył w pościg. Działa znów huknęły ślepakami.
Gdy zamarło echo wystrzałów, rozległ się radosny ryk załogi.
– I po zabawie – powiedział Austin.
Slade uśmiechał się od ucha do ucha.
– “Old Ironsides” jeszcze potrafi dać kopa w dupę!
33
Waszyngton
Sandecker rozejrzał się po Gabinecie Owalnym i pomyślał o historycznych decyzjach, które podejmowano w tym słynnym pokoju. Podczas ostatniej wizyty w Białym Domu został potraktowany jak parias. Ostrzeżono go, żeby trzymał się z daleka od spraw bezpieczeństwa narodowego. Kiedy jednak NUMA uratowała kapitana i załogę NR-1 i oszczędziła Białemu Domowi wstydu, admirał urósł do rozmiarów King Konga. Nie tracił czasu i od razu to wykorzystał.
Wszechwładna sekretarka w Białym Domu nie zawahała się, gdy zadzwonił i poprosił o pilne spotkanie z prezydentem. Przesunęła wizytę jakiegoś ambasadora i delegacji Kongresu u jej szefa. Nawet nie mrugnęła okiem, kiedy Sandecker powiedział, że chciałby rozmawiać tylko z prezydentem i wiceprezydentem.
Admirał zdecydowanie odrzucił propozycję przysłania po niego limuzyny. Przyjechał do Białego Domu dżipem cherokee z garaży NUMA. Recepcjonistka wprowadziła Sandeckera, Rudiego Gunna i Austina do Gabinetu Owalnego i dopilnowała, żeby podano im kawę w filiżankach z chińskiej porcelany.
Czekali. Admirał zwrócił się do Austina.
– Chciałem cię zapytać, Kurt, jakie to uczucie dowodzić pomnikiem narodowym?
– Podniecające, panie admirale. Niestety miałem tylko dwa działa na dziobie i nie mogłem dać salwy burtowej.
– Słyszałem, że wraz z załogą “Constitution” wykazaliście się wielką walecznością.
W oczach Gunna błysnęła wesołość.
– Krążą pogłoski, że okręt ma być włączony do Siódmej Floty. Oczywiście, po załataniu dziur.
– Podobno wycofają ze służby lotniskowiec, żeby zrobić dla niego miejsce – odrzekł Austin z miną pokerzysty. – Pentagon widzi szansę dużych oszczędności przy zastosowaniu żagli i knag.
– A co się stało z ludźmi, którzy was zaatakowali?
– Straż Przybrzeżna i policja przeszukały port. Na wyspie znaleźli trzy łodzie zatopione w bagnie. Miały kadłuby podziurawione pociskami jak sito.
– Byli ranni?
– Tak, załoga holownika. Zachowali jednak tyle przytomności umysłu, że udawali zabitych.
– A co z twoim znajomym Rosjaninem?
– Pocisk tylko go drasnął. Nic wielkiego.
– Co Razow miał do powiedzenia na temat tych piratów?
– Nic. Przerwał przyjęcie na jachcie, wyrzucił gości i wypłynął z portu, zanim ktokolwiek zdążył zadać mu jakieś pytania.
Sandecker zmarszczył brwi.
– Ten Razow to cwaniak. Trzeba go pilnować. Mamy go na oku?
Gunn przytaknął.
– Obserwujemy go z satelity. Płynie bez pośpiechu wzdłuż wybrzeża Maine.
– Po prostu dżentelmen na wycieczce własnym jachtem – zauważył sarkastycznie admirał.
– Poprosiłem nasz dział obserwacji satelitarnej o przysłanie tutaj ostatnich wyników – powiedział Gunn.
Drzwi otworzyły się i wszedł agent wydziału specjalnego.
– Szef idzie – uprzedził.
W holu zrobiło się głośno i do gabinetu wkroczył prezydent Wallace ze swoim urzędowym uśmiechem na twarzy i wyciągniętą ręką. Tuż za nim wmaszerował wysoki wiceprezydent Sid Sparkman. Po serii uścisków dłoni prezydent usadowił się za biurkiem. Wiceprezydent jak zwykle przysunął sobie krzesło i usiadł z jego prawej strony dla podkreślenia swojego miejsca w hierarchii władzy.