Выбрать главу

– Chyba nie będzie pan tu palić? – powiedział Morgan.

– A gdzie? Na schodach przed siedzibą Fiihrera, pocierając zapałkę o tyłek wartownika z SS? – Zapalił i skinął głową Paulowi. – Zaczekamy tu na ciebie.Hermann Góring kroczył przez budynek kancelarii, jak gdyby był jej właścicielem.

Którym, jak sądził, stanie się pewnego dnia.

Minister kochał Adolfa Hitlera tak, jak Piotr kochał Chrystusa.

Ale Jezusa w końcu przybito do krzyża i kierowanie akcją przejął Piotr.

Góring wiedział, że to samo zdarzy się w Niemczech. Hitler był postacią nadprzyrodzoną, niespotykaną w historii świata. Hipnotyzującą, wybitną, której wielkości nie sposób wyrazić słowami. Dlatego właśnie nie było mu pisane dożyć starości. Świat nie akceptuje wizjonerów i mesjaszów. Wilk umrze najdalej za pięć lat, a Góring będzie szlochał i bił się w piersi, pogrążony w autentycznej przejmującej rozpaczy. Podczas długiej żałoby będzie pełnił obowiązki gospodarza, a potem stanie na czele narodu i uczyni Niemcy najpotężniejszym państwem świata. Hitler mówił, że jego Rzesza będzie trwała tysiąc lat. Ale Hermann Góring zamierzał zapewnić swemu mocarstwu żywot wieczny.

Na razie jednak stawiał sobie skromniejsze cele: planował posunięcia taktyczne, dzięki którym to on, nie kto inny, zasiądzie na fotelu Fiihrera.

Dokończywszy jajecznicę z kiełbasą, minister przywdział nowy strój (zwykle przebierał się cztery i pięć razy dziennie). Miał teraz na sobie ekstrawagancki zielony mundur wojskowy ozdobiony galonami, baretkami i odznaczeniami, zdobytymi i kupionymi. Przebrał się, ponieważ był przekonany, że ma do wykonania ważną misję. Jaką? Przybić do ściany głowę Reinharda Ernsta (w końcu Góring był Wielkim Łowczym Rzeszy).

Ściskając pod pachą niczym szpicrutę teczkę z dokumentami demaskującymi żydowskie pochodzenie Keitla, maszerował mrocznymi korytarzami. Skręciwszy za róg, skrzywił się z bólu – podczas „puczu piwiarnianego” w listopadzie 1923 roku kula trafiła go w pachwinę. Zaledwie przed godziną połknął pigułki – zawsze miał je przy sobie – ale odrętwienie wywołane lekami zaczęło mijać. Ach, aptekarz musiał źle odmierzyć dawkę. Później zrobi mu porządną awanturę. Skinął głową wartownikom z SS i wszedł do sekretariatu, uśmiechając się do sekretarki.

– Prosił, żeby wszedł pan do niego natychmiast, panie ministrze.

Góring przeszedł po dywanie i wkroczył do gabinetu Fiihrera. Hitler, jak miał w zwyczaju, opierał się o blat biurka. Wilk nigdy nie potrafił spokojnie usiedzieć na miejscu. Spacerował, przysiadał na meblach, kołysał się w przód i w tył, wyglądał przez okna. Teraz pociągnął łyk czekolady, odstawił na biurko filiżankę na spodku i poważnie kiwał głową komuś, kto siedział w fotelu z wysokim oparciem. Uniósł głowę.

– Ach, pan minister lotnictwa, zapraszam.

Hitler uniósł arkusz z notatką, którą napisał do niego Góring.

– Muszę dowiedzieć się o tym czegoś więcej. Ciekawe, że wspomniałeś o spisku… Nasz towarzysz przyniósł mi wieści o podobnej sprawie.

Góring przystanął osłupiały pośrodku gabinetu, ujrzawszy gościa Fiihrera, który podniósł się z fotela. Był to Reinhard Ernst. Powitał go skinieniem głowy i uśmiechem.

– Dzień dobry, panie ministrze.

Nie zwracając na niego uwagi, Góring spytał Hitlera:

– Spisek?

– Tak jest – odparł Hitler. – Omawialiśmy projekt pułkownika, Badania Waltham. Zdaje się, że jacyś wrogowie sfałszowali informacje na temat jego współpracownika, profesora Ludwiga Keitla. Wyobrażasz sobie? Mieli czelność zasugerować, że w żyłach profesora płynie żydowska krew. Usiądź, Hermannie, i powiedz, jaki spisek tobie udało się odkryć.

Reinhard Ernst przypuszczał, że do końca życia nie zapomni miny, jaką ujrzał w tym momencie na obrzmiałej twarzy Hermanna Góringa.

Na rumianym i krągłym jak księżyc obliczu igrał jeszcze uśmiech, ale w oczach odbiło się bezbrzeżne zdumienie. Despota rozłożony na obie łopatki.

Wyczyn ten nie sprawił jednak Ernstowi szczególnej przyjemności, ponieważ gdy tylko minął szok, twarz Góringa zmieniła się w maskę nienawiści.

Fiihrer zdawał się nie zauważać wymiany wymownych spojrzeń. Postukał palcem w kilka dokumentów leżących na biurku.

– Poprosiłem pułkownika o raport na temat badań naszego wojska, które obecnie prowadzi. Dostarczy mi go jutro… – Rzucił ostre spojrzenie Ernstowi, który skinął głową, zapewniając go:

– Oczywiście, Fiihrerze.

– Przygotowując raport, spostrzegł, że ktoś zmienił akta krewnych profesora Keitla i innych osób pracujących dla rządu. Ludzi z zakładów Kruppa, Farben, Siemensa.- Byłem wstrząśnięty – dorzucił Ernst – kiedy się zorientowałem, że sprawa sięga o wiele dalej. Zmieniono nawet akta krewnych i przodków wielu znaczących funkcjonariuszy partii. Fabrykowano informacje głównie w Hamburgu i okolicach. Uznałem za stosowne zniszczyć większość tych kłamliwych materiałów. – Ernst zlustrował Góringa od stóp do głów. – Niektóre dotyczyły bardzo wysoko postawionych osób. Były tam sugestie o romansach z żydowskimi włóczęgami, bękartami i tak dalej.

Góring zmarszczył brwi.

– To straszne. – Zaciskał mocno zęby. Był wściekły nie tylko z powodu porażki, ale także aluzji Ernsta, że w dokumentach ministra również mogła się pojawić wzmianka o żydowskim rodowodzie. – Kto mógł zrobić coś takiego? – Zaczął się nerwowo bawić teczką trzymaną pod pachą.

– Kto? – mruknął Hitler. – Komuniści, Żydzi, socjaldemokraci. Ostatnio zacząłem myśleć o katolikach. Nie wolno nam zapominać, że oni także są przeciw nam. Można łatwo dać się zwieść, gdy skupimy się tylko na powszechnie znienawidzonych Żydach. Ale kto wie? Mamy wielu wrogów.

– To prawda. – Góring znów popatrzył na Ernsta, który spytał, czy może nalać ministrowi kawy lub czekolady.

– Nie, dziękuję, Reinhardzie – padła chłodna odpowiedź. Jako żołnierz Ernst przekonał się już dość dawno, że z całego arsenału najskuteczniejszą bronią jest dobry wywiad. Przede wszystkim pragnął dokładnie poznać plany wroga. Popełnił błąd, zakładając, że budka telefoniczna oddalona o kilka ulic od kancelarii nie jest podsłuchiwana przez szpiegów Góringa. Przez jego nieostrożność minister lotnictwa poznał nazwisko współautora Badań Waltham. Ale na szczęście Ernst – choć wydawał się niezbyt biegły w sztuce intrygi – miał zaufanych ludzi ulokowanych w ważnych miejscach. Człowiek, który regularnie informował Ernsta o tym, co się dzieje w ministerstwie lotnictwa, zameldował mu wczoraj wieczorem – kiedy tylko posprzątał rozbity talerz ze spaghetti i przyniósł ministrowi czystą koszulę – że Góring wydobył na światło dzienne informację o babce Keitla.

Konieczność uczestniczenia w takiej grze napawała go niesmakiem, lecz świadomość ryzyka kazała Ernstowi natychmiast iść do Keitla. Profesor przypuszczał, że babka istotnie może mieć żydowskie pochodzenie, ale od lat nie miał żadnych kontaktów z tą gałęzią rodziny. Przez cały wieczór Ernst i Keitel preparowali dokumenty o żydowskich korzeniach przedsiębiorców i funkcjonariuszy państwowych – czystej krwi Aryjczyków.

Aby wygrać tę bitwę, Ernst musiał tylko dotrzeć do Hitlera przed Góringiem. W sztuce wojennej polegał na pewnym manewrze, który nazywał „uderzeniem błyskawicy”. Było to działanie tak szybkie, by wróg nie miał czasu przygotować obrony, nawet gdyby dysponował większą siłą. I tak pułkownik wczesnym rankiem niemal wdarł się do gabinetu Fiihrera i zdemaskował „spisek”, przedstawiając falsyfikaty akt.

– Dotrzemy do sprawców – rzekł Hitler, odchodząc od biurka, by dolać sobie gorącego kakao i wziąć z talerza kilka sucharków. – Teraz twoja wiadomość, Hermannie. Co takiego odkryłeś?