Adolf Hitler spojrzał na Ernsta, który wciąż trzymał się za głowę, zauważył plamy z farby i gipsu na jego garniturze.- Reinhardzie, jesteś ranny? – spytał zaniepokojony.
– Opa! – Chłopiec podbiegł do dziadka.
Ernst objął wnuka i szybko odciągnął go na środek sali, z dala od okien i drzwi.
– Wszystko w porządku, Rudi. Po prostu się przewróciłem… Niech nikt nie podchodzi do okien! – Dał znak funkcjonariuszowi SS. – Proszę zabrać mojego wnuka na korytarz. I zostać tam z nim.
– Tak jest. – Mężczyzna w czarnym mundurze spełnił polecenie.
– Co się stało? – spytał podniesionym głosem Hitler.
– Ten człowiek jest amerykańskim dyplomatą – powiedział Ernst. – Mówi, że na zewnątrz jest jakiś Rosjanin z karabinem. W jednym z magazynów na południe od stadionu.
Himmler skinął głową jednemu z esesmanów.
– Wezwij ludzi! Zbierz oddział na dole.
– Tak jest.
Ernst opowiedział o ostrzeżeniu, jakie przyniósł mu Taggert. Niemiecki przywódca podszedł do Amerykanina, któremu z wrażenia odjęło mowę. Hitler był niewysoki, prawie tego samego wzrostu co Taggert, lecz miał masywniej szą sylwetkę i grubsze rysy twarzy. Jego blade oblicze przybrało surowy wyraz, kiedy z uwagą oglądał papiery Amerykanina. Dyktator Niemiec miał worki pod oczami i lekko opadające powieki, ale jego wzrok był dokładnie tak przenikliwy, jak opowiadano. Ten człowiek mógł zahipnotyzować każdego, pomyślał Taggert, czując, że sam ulega jego mocy.
– Fiihrerze, mogę spojrzeć? – zapytał Himmler. Hitler podał mu dokumenty. Szef policji przejrzał je i spytał:
– Mówi pan po niemiecku?
– Tak.
– Z całym szacunkiem, czy jest pan uzbrojony?
– Jestem – odrzekł Taggert.
– Z uwagi na obecność Fiihrera i innych osób, odbiorę panu broń, dopóki nie ustalimy, o co chodzi w tej sprawie.
– Oczywiście. – Taggert uniósł marynarkę, pozwalając jednemu z esesmanów zabrać pistolet. Spodziewał się tego. Himmler był przecież dowódcą SS, którego najważniejszym zadaniem była ochrona Hitlera i dygnitarzy rządowych.
Himmler rozkazał innemu funkcjonariuszowi obserwować magazyny i meldować, gdyby zauważył zamachowca.
– Pospiesz się.
– Tak jest.
Kiedy wychodził z loży prasowej, do sali wkroczyło kilkunastu uzbrojonych esesmanów i ustawiło się wokół zgromadzonych. Taggert odwrócił się do Hitlera i z szacunkiem skłonił głowę.
– Panie kanclerzu, kilka dni temu dowiedzieliśmy się o prawdopodobnym spisku przygotowywanym przez Rosjan.
Himmler pokiwał głową.
– Dostaliśmy na ten temat sygnał z Hamburga – o Rosjaninie, który zamierzał wyrządzić jakieś „szkody”.
Hitler uciszył go gestem i dał znak Taggertowi, by mówił dalej.
– Nie przywiązywaliśmy dużej wagi do tej informacji. Od tych przeklętych Rosjan ciągle docierają do nas podobne wiadomości. Ale kilka godzin temu poznaliśmy pewne szczegóły: że celem ma być pułkownik Ernst i zamachowiec być może zjawi się po południu na stadionie. Przypuszczałem, że będzie chciał obejrzeć stadion, zamierzając zastrzelić pułkownika w trakcie igrzysk. Przyjechałem to sprawdzić i zauważyłem jakiegoś człowieka, który wśliznął się do magazynu od południowej strony stadionu. Potem z przerażeniem dowiedziałem się, że jest tu pułkownik i wszyscy panowie.
– Jak on się dostał na teren obiektu? – krzyknął ze złością Hitler.
– Podobno w mundurze SS i z fałszywymi dokumentami – odrzekł Taggert.
– Właśnie miałem wyjść na parking – wtrącił Ernst. – Ten człowiek uratował mi życie.
– A Krupp? – odezwał się Góring. – Dzwonili z jego sekretariatu.
– Jestem pewien, że Krupp nie ma z tą sprawą nic wspólnego – powiedział Taggert. – Telefon był niewątpliwie od wspólnika zamachowca, by wywabić pułkownika na zewnątrz.
Himmler dał znak Heydrichowi, który podszedł do telefonu, wykręcił numer i przez chwilę z kimś rozmawiał. Potem uniósł wzrok.
– Nie, to nie był Krupp. Chyba że zwykle dzwoni z poczty przy Potsdamer Platz.
– Dlaczego nic o tym nie wiedzieliśmy? – mruknął Hitler, spoglądając groźnie na Himmlera.
Taggert słyszał o dręczącej Hitlera paranoi, która kazała mu wszędzie szukać spisku. Pospieszył Himmlerowi z pomocą, mówiąc:
– Rosjanie byli bardzo sprytni. Dowiedzieliśmy się o tym z naszych moskiewskich źródeł tylko dzięki zbiegowi okoliczności… Nie mamy jednak czasu do stracenia. Jeżeli się zorientuje, że go wytropiliśmy, ucieknie i jeszcze raz spróbuje.- Dlaczego Ernst? – zapytał Góring.
Taggert przypuszczał, że minister ma na myśli: Dlaczego nie ja? Odpowiedział, zwracając się do Hitlera:
– Fiihrerze, o ile nam wiadomo, pułkownik Ernst jest zaangażowany w program remilitaryzacji. Ten fakt nie wzbudza u nas niepokoju – w Ameryce uważamy Niemcy za naszego największego sojusznika europejskiego i chcemy, aby kraj dysponował silną armią.
– Pańscy rodacy tak uważają? – zapytał Hitler. W kręgach dyplomatycznych dobrze wiedziano, że niemieckiego przywódcę martwią antyniemieckie nastroje w Ameryce.
Mogąc nareszcie porzucić łagodny sposób bycia Reggiego Morgana, Taggert powiedział ostrym tonem:
– Nie zawsze docierają do pana wszystkie sygnały. Najgłośniej mówią Żydzi – w pańskim kraju i moim – bez przerwy narzekają też elementy lewicowe, prasa, komuniści, socjaliści. Ale to tylko znikomy ułamek społeczeństwa. Nie, nasz rząd i zdecydowana większość Amerykanów szczerze pragną sojuszu z Niemcami i życzą wam, abyście zrzucili jarzmo Wersalu. To Rosjan drażni wasz program zbrojeniowy. Teraz jednak… proszę, liczy się każda minuta. Zamachowiec.
W tym momencie wrócił funkcjonariusz SS.
– Melduję, że to prawda. Drzwi jednego z magazynów obok parkingu są otwarte i rzeczywiście widać w nich lufę karabinu skierowaną w stronę stadionu.
Kilku z mężczyzn zebranych w loży prasowej wydało stłumione okrzyki oburzenia. Joseph Goebbels nerwowo skubał ucho. Góring wyciągnął z kabury lugera i wymachiwał nim komicznie jak dziecko bawiące się drewnianym pistoletem.
– Komunistyczne żydowskie bydlaki! – wrzasnął w furii Hitler. Drżały mu ręce i głos. – Bezczelnie przyjeżdżają do mojego kraju i wbijają mi nóż w plecy! I to przed samą olimpiadą! Co za… – Był zbyt wściekły, aby kontynuować swoją diatrybę.
– Znam rosyjski – powiedział do Himmlera Taggert. – Niech pan rozkaże otoczyć magazyn i pozwoli mi go przekonać, żeby się poddał. Jestem pewien, że gestapo lub SS potrafią go nakłonić do wyjawienia, kim są pozostali konspiratorzy i gdzie się ukrywają.
Himmler skinął głową i zwrócił się do Hitlera:
– Fiihrerze, musi pan niezwłocznie z wszystkimi opuścić stadion. Podziemnym korytarzem. Być może jest tylko jeden zamachowiec, ale możliwe, że są inni, o których ten Amerykanin nie wie.
Jak każdy, kto czytał raporty wywiadu na temat Heinricha Himmlera, Taggert uważał byłego handlarza nawozów za na wpół obłąkanego, nieuleczalnego pochlebcę. Miał tu jednak do odegrania swoją rolę, przytaknął więc skwapliwie:
– Reichsfuhrer Himmler ma rację. Nie jestem pewien, czy nasze informacje są pełne. Należy się udać w bezpieczne miejsce. Pomogę waszym ludziom schwytać tego człowieka.
Ernst uścisnął Taggertowi rękę.
– Serdecznie panu dziękuję.
Taggert skinął głową. Patrzył, jak Ernst zabiera z korytarza wnuka i dołącza do pozostałych, którzy schodzili wewnętrznymi schodami do podziemnego wyjazdu ze stadionu, otoczeni oddziałem straży przybocznej.