– Może przynajmniej powinienem go śledzić? Kohl westchnął.
– Janssen, ilu przestępców udało nam się zatrzymać, śledząc ich? Tak jak w amerykańskich kryminałach?
– No, chyba żadnego, ale…
– Zostawmy to więc detektywom z powieści. Wiemy, gdzie go znaleźć.
– Ale Metropol to duży hotel z mnóstwem wyjść. Z łatwością będzie mógł uciec.
– To nas nie interesuje, Janssen. Niebawem wrócimy do zbadania roli pana Schumanna w tym dramacie. Na razie musimy przede wszystkim dokładnie obejrzeć ten pokój… Ach, gratuluję, kandydacie na inspektora.
– Czego, panie inspektorze?
– Rozwiązałeś sprawę morderstwa w Dresden Allee. – Wskazał na zwłoki ofiary. – W dodatku sprawca nie żyje; nie będziemy się musieli fatygować na proces.
30
Pod ochroną funkcjonariusza SS pułkownik Reinhard Ernst jechał z Rudim do Charlottenburga. Cieszył się w duchu, że chłopiec jest jeszcze taki mały; wnuk nie do końca rozumiał, co groziło dziadkowi na stadionie. Zaniepokoiły go srogie miny mężczyzn, poruszenie w loży prasowej i pospieszny powrót do domu, lecz nie potrafił pojąć znaczenia tych wydarzeń. Wiedział tylko, że jego Opa upadł i trochę się potłukł, mimo że sam pułkownik dość lekceważąco opowiadał o swojej „przygodzie”, jak ją określił.
Największego wrażenia na chłopcu nie wywarł jednak ani olbrzymi stadion, ani spotkanie z najważniejszymi ludźmi na świecie, ani alarm o planowanym zamachu. Najbardziej podobały mu się psy; Rudi chciał mieć własnego, a najlepiej dwa. Mówił o nich przez całą drogę do domu.
– Wszędzie budowa – mruknął do żony Ernst. – Zniszczyłem sobie garnitur.
Rzeczywiście Gertruda nie była zadowolona, ale bardziej zaniepokoiła się jego upadkiem. Dokładnie obejrzała jego głowę.
– Masz guza. Musisz bardziej uważać, Reinie. Przyniosę ci lodu. Przykro mu było, że nie jest szczery wobec Gertrudy. Ale po prostu nie mógł jej powiedzieć, że stał się celem zamachowca. Gdyby się o tym dowiedziała, błagałaby go, a nawet nalegałaby, żeby został w domu. Wówczas musiałby się żonie przeciwstawić, co czynił rzadko. Podczas puczu w listopadzie 1923 roku Hitler uratował się, znajdując schronienie pod ciałami towarzyszy, ale Ernst nigdy nie ukrywał się przed wrogiem, gdy wzywały go obowiązki.
W innych okolicznościach być może nie wychodziłby z domu przez dzień czy dwa, dopóki by nie odnaleziono zamachowca – co niedługo powinno nastąpić, skoro zostały uruchomione potężne machiny gestapo, SD i SS. Dziś jednak Ernsta czekały ważne sprawy: miał przeprowadzić próby w szkole Waltham z profesorem Keitlem i sporządzić dla Fiihrera notatkę o badaniach.
Poprosił, by gospodyni przyniosła mu do pokoju kawę, chleb i kiełbasę.
– Ależ Reinie – obruszyła się Gertruda. – Jest niedziela. Gęś…
Obiady ostatniego dnia tygodnia były w domu Ernstów pielęgnowaną od lat tradycją, której pod żadnym pozorem nie należało łamać.
– Przepraszam, kochanie. Nie mam innego wyjścia. W przyszłym tygodniu spędzę z wami całą sobotę i niedzielę.
Poszedł do siebie, usiadł za biurkiem i zaczął pisać. Dziesięć minut później zjawiła się sama Gertruda, niosąc dużą tacę.
– Nie pozwolę, żebyś jadł byle co – oświadczyła, zdejmując z tacy serwetkę.
Pułkownik uśmiechnął się na widok wielkiego talerza z pieczoną gęsią w pomarańczach, kapustą, gotowanymi ziemniakami i fasolką z kardamonem. Wstał i pocałował żonę w policzek. Kiedy wyszła, zaczął wystukiwać na maszynie szkic notatki, skubiąc bez apetytu posiłek.
ŚCIŚLE TAJNE Adolf Hitler
Fiihrer, Kanclerz Rzeszy i Prezydent Narodu Niemieckiego, Zwierzchnik Sił Zbrojnych Feldmarszałek Werner von Blomberg Minister Obrony Rzeszy
Fiihrerze i Ministrze
W odpowiedzi na prośbę o szczegóły badań prowadzonych przeze mnie oraz profesora Ludwiga Keitla w Szkole Wojskowej Waltham, z przyjemnością informuję o charakterze i dotychczasowych rezultatach badań.
Badania rozpoczęto na podstawie otrzymanych od Panów poleceń dotyczących przygotowania niemieckich sił zbrojnych do sprawnej realizacji dążeń naszego wielkiego narodu.
Przerwał, zbierając myśli. Co ujawnić, a co przemilczeć?
Pół godziny później miał już półtorastronicowy dokument, na który naniósł ołówkiem kilka poprawek. Szkic na razie musiał wystarczyć. Później da dokument do przeczytania Keitlowi, który wprowadzi swoje poprawki, a wieczorem Ernst przepisze ostateczną wersję na maszynie i jutro osobiście doręczy Fuhrerowi. Napisał wiadomość do Keitla z prośbą o uwagi i przypiął spinaczem do maszynopisu.
Zaniósł tacę na dół, pożegnał się z Gertrudą i wyszedł. Hitler nalegał, żeby wokół domu rozstawić straże, przynajmniej dopóki zamachowiec nie zostanie odnaleziony. Ernst się nie sprzeciwił, ale poprosił strażników, aby się nie pokazywali, bo mogliby zaniepokoić rodzinę. Przystał także na żądanie Fiihrera, by nie jeździł swoim odkrytym mercedesem, ale skorzystał z zamkniętego samochodu prowadzonego przez uzbrojonego funkcjonariusza SS.
Najpierw pojechali do Kolumbia-Haus w Tempelhofie. Kierowca wysiadł pierwszy i upewnił się, czy przed wejściem jest bezpiecznie. Podszedł do dwóch wartowników pilnujących bramy, zamienił z nimi kilka słów i zaczęli się bacznie rozglądać, choć Ernst nie wyobrażał sobie, żeby ktoś był tak głupi, by próbować zamachu przed aresztem SS. Po chwili dali mu znak i pułkownik wysiadł. Wszedł do budynku, a potem poprowadzono go schodami w dół. Minął kilka zamykanych furt i wkroczył do korytarza, gdzie mieściły się cele.
Znów szedł długim korytarzem, gorącym i wilgotnym, cuchnącym moczem i kałem. Jak obrzydliwie traktuje się tu ludzi, pomyślał. Brytyjskich, francuskich i amerykańskich żołnierzy, których podczas wojny brał do niewoli, traktowano z należytym szacunkiem. Ernst salutował oficerom, gawędził z szeregowcami, dbał, aby było im ciepło i sucho, żeby mieli co jeść. Poczuł pogardę wobec strażnika w brunatnym mundurze, który mu towarzyszył, pogwizdując „Pieśń o Horście Wesselu” i od czasu do czasu walił pałką w pręty krat tylko po to, żeby przestraszyć więźniów.
Gdy dotarli do celi znajdującej się w trzech czwartych długości korytarza, Ernst zatrzymał się, czując mrowienie na skórze od panującego tu żaru.
Bracia Fischerowie byli zlani potem. Oczywiście byli przerażeni – każdego ogarniało przerażenie w tym okropnym miejscu – ale w ich oczach dostrzegł coś jeszcze – młodzieńczy bunt.
Ernst poczuł zawód. Wyraz ich twarzy powiedział mu, że bracia postanowili odrzucić jego propozycję. Woleli wyrok w Ora-nienburgu? Był niemal pewny, że Kurt i Hans zgodzą się uczestniczyć w Badaniach Waltham. Byli doskonałymi kandydatami.
– Dzień dobry.
Starszy skinął głową. Ernsta przebiegł dziwny dreszcz. Chłopiec przypominał mu syna. Dlaczego nie zauważył tego wcześniej? Może to pewność siebie i spokój, których rano jeszcze nie zdradzali. Może miał jeszcze w pamięci oczy Rudiego, kiedy zawiązywał mu buty. W każdym razie to podobieństwo nieco wytrąciło go z równowagi.
– Przyszedłem po odpowiedź w sprawie waszego uczestnictwa w badaniach.