Uśmiechając się do brata, Kurt wziął kopertę z formularzami, uświadamiając sobie, że po raz pierwszy od wielu miesięcy poczuł prawdziwy spokój.
36
Willi Kohl zatrzymał dekawkę niedaleko ciężarówki Służby Pracy zaparkowanej około pięćdziesięciu metrów od głównej drogi w taki sposób, jakby kierowca chciał, aby nikt jej nie zauważył.
Nasunąwszy panamę na oczy, żeby osłonić je przed blaskiem słońca, bezszelestnie ruszył do samochodu, wyciągając pistolet i nasłuchując kroków albo głosów. Las wypełniał tylko ptasi śpiew i cykanie świerszczy. Inspektor wolno podszedł do ciężarówki. Zajrzał do budy i zobaczył jutowe worki, łopaty i motyki -”broń” Służby Pracy. Ale w szoferce znalazł przedmioty, które uznał za znacznie ciekawsze. Na siedzeniu leżał mundur dowódcy RAD – starannie złożony, jak gdyby ktoś chciał go wkrótce nałożyć i obawiał się, by zagniecenia nie wyglądały podejrzanie. Ważniejsze znalezisko tkwiło opakowane w papier pod siedzeniem: niebieski dwurzędowy garnitur i biała koszula, jedno i drugie w dużym rozmiarze. Koszula była marki Arrow, uszyta w Stanach Zjednoczonych. A garnitur? Spojrzawszy na metkę, Kohl poczuł, że mocniej zabiło mu serce. „Manny, odzież męska, Nowy Jork”. Ulubiony sklep Paula Schumanna.
Kohl odłożył ubrania na miejsce i rozejrzał się, szukając znaków obecności Amerykanina, kanalii Webbera czy kogokolwiek innego.
Nie było nikogo.
Ślady w kurzu obok drzwi ciężarówki wskazywały, że Schumann poszedł przez las w stronę szkoły. Prowadzący w tym kierunku dawny podjazd zarosła trawa, ale był mniej więcej równy. A także odkryty; krzewy i zarośla po obu stronach mogły stanowić idealną kryjówkę dla Schumanna. Pozostawała jedynie droga przez pagórkowaty las najeżony kamieniami i gałęziami.Ach… na sam widok stopy paliły żywym ogniem. Willi Kohl nie miał jednak wyboru. Rad nierad ruszył na ten tor przeszkód.
Proszę, modlił się Paul Schumann. Proszę, wysiądź, pułkowniku Ernst, pokaż mi się. W kraju, który zdelegalizował Boga, gdzie niewielu się jeszcze modliło, może Najwyższy wysłucha tej jednej.
Widocznie jednak nie nadeszła jeszcze pora boskiej pomocy. Ernst nadal siedział w mercedesie. Przez rozświetlone słońcem okna Paul nie widział, gdzie dokładnie siedzi pułkownik. Gdyby strzelił przez szybę i chybił, szansa już by się nie powtórzyła.
Znów zlustrował polanę, myśląc: Nie ma wiatru. Jest dobre światło – z boku, nie w oczy. Idealne warunki do strzału.
Paul otarł pot z czoła i zdenerwowany oparł się o siedzenie. Coś uwierało go w udo. Zobaczył, że to teczka z papierami, którą dziesięć minut temu położył tu mężczyzna z łysiną. Zepchnął ją na podłogę, ale jego wzrok padł na dokument leżący na wierzchu. Podniósł go i spoglądając to na mercedesa, to na list, zaczął czytać:
Ludwigu
Przekazuję ci szkic listu do Fiihrera na temat naszych badań. Zwróć uwagę, że wspominam o dzisiejszym teście w Waltham. Wyniki możemy dołączyć wieczorem.
Wydaje mi się, że w tak wczesnej fazie badań najlepiej będzie określić osoby zabite przez badanych żołnierzy jako sprawców przestępstw przeciwko państwu. Dlatego, jak zobaczysz w liście, dwie żydowskie rodziny zabite w Gatow przedstawiłem jako żydowskich wywrotowców, polscy robotnicy zabici w Charlottenburgu to zagraniczni dywersanci, Cyganie to dewianci seksualni, a tych młodych Aryjczyków z Waltham nazwiemy dysydentami. Sądzę, że później będziemy mogli bardziej otwarcie mówić o niewinności zlikwidowanych osób, ale w tym momencie nie ma jeszcze sprzyjającej atmosfery.
Nie wspominam też o ankietach, jakie przeprowadzasz z żołnierzami w ramach „testów psychologicznych”. W moim przekonaniu to także zostałoby przyjęte nieprzychylnie.
Proszę, przejrzyj to i daj mi znać, jeśli będą konieczne jakieś poprawki. Zgodnie z prośbą Fiihrera, zamierzam przedstawić list w poniedziałek, 27 lipca.
Reinhard
Paul zmarszczył brwi. O co tu chodziło? Przerzucił kartkę i czytał dalej.
ŚCIŚLE TAJNE Adolf Hitler
Fiihrer, Kanclerz Rzeszy i Prezydent Narodu Niemieckiego, Zwierzchnik Sił Zbrojnych Feldmarszałek Werner von Blomberg Minister Obrony Rzeszy
Fiihrerze i Ministrze
W odpowiedzi na prośbę o szczegóły badań prowadzonych przeze mnie oraz profesora Ludwiga Keitla w Szkole Wojskowej Waltham z przyjemnością informuję o charakterze i dotychczasowych rezultatach badań.
Badania rozpoczęto na podstawie otrzymanych od Panów poleceń dotyczących przygotowania niemieckich sił zbrojnych do sprawnej realizacji dążeń naszego wielkiego narodu.
Dowodząc naszymi dzielnymi oddziałami podczas wojny, wiele się nauczyłem o ludzkim zachowaniu w czasie walki. Mimo że każdy dobry żołnierz posłusznie wypełnia rozkazy, zaobserwowałem, iż ludzie w różny sposób reagują na sprawę zabijania. W moim przekonaniu różnica ta jest uzależniona od ich charakteru.
W zarysie nasze badania polegają na zadawaniu pytań żołnierzom przed wykonaniem egzekucji skazanych wrogów państwa i po niej, a następnie analizowaniu odpowiedzi. Okoliczności egzekucji są zróżnicowane: różnice dotyczą metod wykonania egze-. kucji, kategorii więźniów, relacji żołnierza z więźniami, pochodzenia i doświadczeń żołnierza itd. Zebrane do chwili obecnej przykłady przedstawiają się jak następuje:
18 lipca br. w Gatow żołnierz (Badany A) szczegółowo przesłuchał dwie grupy Żydów uznanych za winnych działalności wywrotowej. Następnie otrzymał rozkaz wykonania egzekucji za pomocą broni automatycznej.
19 lipca żołnierz w Charlottenburgu (Badany B) w podobny sposób dokonał egzekucji kilku polskich dywersantów. Mimo iż Badany B był bezpośrednim sprawcą ich śmierci, nie komunikował się ze skazanymi przed straceniem, inaczej niż w Gatow.
21 lipca żołnierz (Badany C) dokonał egzekucji grupy Cyganów oddających się dewiacyjnym praktykom seksualnym w specjalnym obiekcie zbudowanym na terenie szkoły Waltham. Uśmiercono ich za pomocą tlenku węgla zawartego w spalinach samochodowych. Tak jak w przypadku Badanego B, żołnierz nie rozmawiał z ofiarami, ale w przeciwieństwie do niego, nie był świadkiem ich śmierci.
Paul Schumann wstrzymał oddech w szoku. Jeszcze raz spojrzał na pierwszy list. Przecież ci zabijani ludzie byli niewinni, sam Ernst to przyznawał. Żydowskie rodziny, polscy robotnicy… Przeczytał jeszcze raz, aby się upewnić, że wzrok go nie myli. Przyszło mu na myśl, że coś źle przetłumaczył. Ale nie, nie było wątpliwości. Popatrzył na czarnego mercedesa, który nadal osłaniał Ernsta przed jego wzrokiem. Potem wrócił do lektury listu do Hitlera.
26 lipca żołnierz (Badany D) dokonał egzekucji dwunastu dysydentów w obiekcie na terenie szkoły Waltham. Odmienność sytuacji polegała na tym, że grupa skazańców była pochodzenia aryjskiego, a Badany D bezpośrednio przed egzekucją przez ponad godzinę rozmawiał z nimi i grał w piłkę, poznając imiona niektórych z nich. Następnie otrzymał rozkaz, by obserwować ich śmierć.
Chryste… to tutaj, to dziś!
Paul pochylił się, zerkając na polanę. Niemiecki żołnierz w szarym mundurze, który grał z chłopcami w piłkę, zasalutował uniesionym ramieniem mężczyźnie z łysiną, a potem przymocował koniec grubego węża nasadzonego na rurę wydechową autobusu do jakiegoś elementu instalacji na zewnętrznej ścianie budynku szkolnego.
Obecnie opracowujemy odpowiedzi, jakich udzielili wszyscy Badani. Planuje się jeszcze kilkadziesiąt egzekucji w zróżnicowanych okolicznościach, aby zebrać jak najwięcej użytecznych danych. Do listu załączam wyniki czterech pierwszych testów.