– Tom, jesteś consigliorem, możesz porozmawiać z donem i doradzić mu.
Wtedy Michael, wykorzystując siłę swojej osobowości, lodowato wycedził do obu mężczyzn z Las Vegas.
– Don się już na wpół wycofał. Teraz ja prowadzę interesy Rodziny. I zdjąłem Toma ze stanowiska consigliora. Będzie wyłącznie moim adwokatem tu, w Vegas. Za parę miesięcy przeniesie się tutaj ze swoją rodziną, żeby ruszyć z miejsca całą robotę prawną. Więc jeżeli masz coś do powiedzenia, powiedz to mnie.
Nikt się nie odezwał. Michael rzekł oficjalnie:
– Freddie, jesteś moim starszym bratem, mam dla ciebie szacunek. Ale nigdy więcej nie stawaj po czyjejkolwiek stronie przeciwko Rodzinie. Nawet nie wspomnę o tym donowi. – Znowu obrócił się do Moe Greene’a. – Nie obrażaj ludzi, którzy usiłują ci pomóc. Lepiej byś zrobił używając swojej energii do ustalenia, dlaczego kasyno przynosi straty. Rodzina Corleone zainwestowała tu ciężką forsę i nie dostajemy tego, co nam się należy za nasze pieniądze, a mimo to nie przyjechałem tu, żeby ci wymyślać. Wyciągam do ciebie pomocną rękę. No cóż, jeżeli wolisz pluć na tę pomocną rękę, to twoja sprawa. Nic więcej powiedzieć nie mogę.
Ani razu nie podniósł głosu, ale jego słowa podziałały zarówno na Greene’a, jak na Freddiego. Michael popatrzał na nich, odsuwając się od stołu, ażeby dać do zrozumienia, iż oczekuje, by odeszli. Hagen podszedł do drzwi i otworzył je. Obaj mężczyźni wyszli, nie mówiąc dobranoc.
Nazajutrz rano Michael Corleone otrzymał wiadomość od Moe Greene’a: nie sprzeda swojego udziału w hotelu za żadną cenę. Wiadomość tę przyniósł Freddie. Michael wzruszył ramionami i powiedział do brata:
– Chcę się zobaczyć z Ninem przed powrotem do Nowego Jorku.
W apartamencie Nina zastali Johnny’ego Fontane, który siedział na kanapie i jadł śniadanie. Jules badał Nina za zaciągniętymi kotarami sypialni. Wreszcie kotary się rozchyliły.
Michaela przeraził wygląd Nina. Ten człowiek najwyraźniej się kończył. Oczy miał zamglone, usta obwisłe, wszystkie mięśnie twarzy zwiotczałe. Michael usiadł przy łóżku:
– Nino, miło jest cię zobaczyć. Don stale pyta o ciebie.
Nino uśmiechnął się, był to ten jego dawny uśmiech.
– Powiedz mu, że jestem umierający. Powiedz mu, że przemysł rozrywkowy jest niebezpieczniejszy od handlu oliwą.
– Nic ci nie będzie – odrzekł Michael. – Gdybyś miał jakieś kłopoty, w których Rodzina mogłaby ci dopomóc, to tylko daj mi znać.
Nino potrząsnął głową.
– Nic takiego nie ma. Nic.
Michael pogadał z nim jeszcze chwilę i wyszedł. Freddie odwiózł go i jego towarzyszy na lotnisko, ale na życzenie Michaela nie czekał do momentu odlotu. Kiedy Michael wsiadał do samolotu z Tomem Hagenem i Alem Neri, obrócił się do Neriego i spytał:
– Zapamiętałeś go sobie dobrze?
Neri poklepał się po czole.
– Moe Greene jest tu sfotografowany i zanotowany.
Rozdział 28
Podczas powrotnego lotu do Nowego Jorku Michael Corleone odprężył się i próbował zasnąć. Na próżno. Zbliżał się najstraszniejszy okres jego życia, być może nawet zgubny. Nie można było dłużej tego odkładać. Wszystko było przygotowane, przedsięwzięto wszelkie środki ostrożności, a trwało to dwa lata. Nie mogło być dalszej zwłoki. Kiedy w ubiegłym tygodniu don oficjalnie oznajmił caporegime’om i innym członkom Rodziny Corleone, że się wycofuje, Michael wiedział, że ojciec w ten sposób daje mu do zrozumienia, iż nadszedł już czas.
Minęły prawie trzy lata, odkąd powrócił do domu, a przeszło dwa od jego ślubu z Kay. Te trzy lata spędził na zapoznawaniu się z rodzinnymi interesami. Trawił długie godziny z Tomem Hagenem, długie godziny z donem. Był zdumiony tym, jaka naprawdę bogata i potężna jest Rodzina Corleone. Posiadała niezmiernie wartościowe nieruchomości w centrum Nowego Jorku – całe gmachy biurowe. Przez podstawione osoby była wspólniczką dwóch domów maklerskich na Wall Street, banków na Long Island, kilku firm odzieżowych, a wszystko to poza swoimi nielegalnymi operacjami w dziedzinie gier hazardowych.
Najbardziej interesującą rzeczą, jakiej dowiedział się Michael, dokonując przeglądu dotychczasowych transakcji Rodziny Corleone, było to, że Rodzina otrzymywała wkrótce po wojnie opłaty za ochronę od grupy fałszerzy płyt patefonowych. Fałszerze ci sporządzali i sprzedawali duplikaty nagrań słynnych artystów i załatwiali to tak zręcznie, że nigdy ich nie przyłapano. Naturalnie od płyt, które sprzedawali do sklepów, artyści oraz wytwórnie nie otrzymywali ani centa. Michael Corleone zauważył, że Johnny Fontane stracił na tych fałszerstwach masę pieniędzy, ponieważ w owym czasie, na krótko przed utratą głosu, jego płyty były najpopularniejsze w kraju.
Zapytał o to Toma Hagena. Dlaczego don pozwalał fałszerzom oszukiwać swojego chrzestnego syna? Hagen wzruszył ramionami. Biznes to biznes. Johnny był w niełasce u dona, bo rozwiódł się ze swoją ukochaną z dzieciństwa, aby poślubić Margot Ashton. To się ogromnie nie podobało donowi.
– Jak to się stało, że ci goście przerwali swoją działalność? – zapytał Michael. – Gliny się do nich dobrały?
Hagen potrząsnął głową.
– Don cofnął im swoją ochronę. To było zaraz po ślubie Connie.
Był to układ rzeczy, z którym miał spotykać się często: don pomagał w nieszczęściu tym, których nieszczęście sam częściowo spowodował. Może nie przez przebiegłość ani rozmyślnie, ale ze względu na różnorodność swych interesów czy ze względu na naturę świata – splatanie się dobra i zła, naturalne samo w sobie.
Michael wziął ślub z Kay w Nowej Anglii, cichy ślub, na którym obecna była tylko jej rodzina i paru przyjaciół. Potem wprowadzili się do jednego z domów w ośrodku w Long Beach. Michael zdumiewał się widząc, jak dobrze Kay ułożyła sobie stosunki z jego rodzicami oraz innymi ludźmi mieszkającymi w ośrodku. I oczywiście od razu zaszła w ciążę, tak jak przystało na dobrą włoską żonę w starym stylu, co także pomogło. Drugie dziecko w drodze w ciągu dwóch lat to była po prostu bomba.
Kay miała go oczekiwać na lotnisku, zawsze przyjeżdżała go powitać i zawsze tak się cieszyła, kiedy wracał z podróży. A i on także. Ale nie tym razem. Albowiem zakończenie tej podróży oznaczało, że wreszcie musi podjąć działanie, do którego przysposabiano go przez ostatnie cztery lata. Don czekał na niego. Czekali na niego caporegime’owie. A on, Michael Corleone, miał teraz wydać rozkazy, powziąć decyzje, przesądzające o losie jego samego i jego Rodziny.
Co rano, kiedy Kay Adams Corleone wstawała, aby zająć się pierwszym karmieniem dziecka, widziała mamę Corleone, żonę dona, wyjeżdżającą z ośrodka wraz z jednym z goryli i wracającą w godzinę później. Kay wkrótce dowiedziała się, że jej teściowa co rano udaje się do kościoła. Często po powrocie starsza pani zachodziła do niej na poranną kawę i żeby odwiedzić swego nowego wnuka.
Mama Corleone zawsze zaczynała od wypytywania Kay, dlaczego nie pomyślała o tym, by zostać katoliczką, nie bacząc na fakt, że dziecko Kay już otrzymało chrzest protestancki. Toteż Kay uznała za właściwe zapytać starszej pani, dlaczego jeździ co rano do kościoła, czy to jest nieodzowne, kiedy się jest katolikiem.
Starsza pani, jak gdyby myśląc, że może to powstrzymywało Kay od nawrócenia, zaprzeczyła:
– O nie, nie, niektórzy katolicy chodzą do kościoła tylko na Wielkanoc i w Boże Narodzenie. Idzie się, kiedy ma się ochotę.
Kay roześmiała się.
– To dlaczego mama chodzi co rano?
W najnaturalniejszy sposób mama Corleone wyjaśniła: