Выбрать главу

Nie lękał się więzienia. Uważał, że ponieważ był policjantem, a zwłaszcza z uwagi na naturę jego postępku, będzie dobrze traktowany. Kilku jego kumpli z policji już go zapewniło, że porozmawiają z przyjaciółmi. Tylko ojciec jego żony, przebiegły Włoch starej daty, który miał w Bronksie sklep z rybami, zdawał sobie sprawę, że taki człowiek jak Albert Neri ma małe szanse przeżycia roku w więzieniu. Któryś ze współwięźniów mógł go zabić, a jeśli nie, było niemal pewne, że on sam któregoś zabije. Wiedziony poczuciem winy, że jego córka porzuciła dobrego męża przez jakieś babskie fochy, teść Neriego wykorzystał swoje kontakty z Rodziną Corleone (płacił za ochronę jednemu z jej przedstawicieli i dostarczał w prezencie najlepsze ryby) i zwrócił się do niej z prośbą o wstawiennictwo.

Rodzina Corleone wiedziała o Albercie Nerim. Był po trosze legendą jako sprawiedliwie twardy policjant; zyskał sobie pewną reputację człowieka, którego nie należy lekceważyć, człowieka, który potrafi budzić strach własną osobą, niezależnie od noszonego munduru i usankcjonowanej broni. Rodzina Corleone zawsze interesowała się takimi ludźmi. Fakt, że był policjantem, nie miał większego znaczenia. Wielu młodych wyruszało niewłaściwą drogą ku swemu prawdziwemu przeznaczeniu. Czas i losy zazwyczaj prostowały ich ścieżki.

To Pete Clemenza, mający nosa do dobrego personelu, skierował uwagę Toma Hagena na sprawę Neriego. Hagen przestudiował odpisy oficjalnych akt policyjnych i wysłuchał Clemenzy.

– Może mamy tu drugiego Lucę Brasi – powiedział.

Clemenza energicznie kiwnął głową. Chociaż był bardzo opasły, nie miał w twarzy ani śladu zwykłej dobrotliwości tłuściocha.

– Myślę dokładnie tak samo. Mike powinien zapoznać się z tą sprawą osobiście.

I tak się zdarzyło, że zanim przeniesiono Alberta Neri z aresztu tymczasowego na północ stanu, tam, gdzie miało być jego stałe miejsce pobytu, zawiadomiono go, że sędzia rozpatrzył ponownie jego sprawę w oparciu o nowe informacje i zaprzysiężone oświadczenia, przedłożone przez wysokich urzędników policji. Wyrok mu zawieszono i został wypuszczony na wolność.

Albert Neri nie był głupcem, a jego teść mimozą. Neri dowiedział się, co się stało, i spłacił dług wobec teścia, wyrażając zgodę na rozwód z Ritą. Następnie wybrał się do Long Beach, ażeby podziękować swojemu dobroczyńcy. Ma się rozumieć, przedtem poczyniono odpowiednie kroki. Michael przyjął go w swojej bibliotece.

Neri wyraził podziękowanie oficjalnym tonem i był zaskoczony i uradowany serdecznością, z jaką Michael to przyjął.

– Do diabła, nie mogłem pozwolić, żeby zrobili coś podobnego rodakowi z Sycylii – stwierdził Michael. – Powinni byli dać panu jakiś cholerny medal. Ale tych przeklętych polityków nic nie obchodzi, poza grupami nacisku. Słuchaj pan, nigdy bym w to nie wkroczył, gdybym wszystkiego nie sprawdził i nie przekonał się, jak paskudnie pana potraktowali. Jeden z moich ludzi rozmawiał z pańską siostrą, i powiedziała nam, jak pan się zawsze troszczył o nią i jej chłopaka, jak pan go podciągnął, nie dopuścił, żeby zszedł na złą drogę. Pański teść mówi, że pan jest najfajniejszy gość na świecie. A to jest rzadkie. – Michael taktownie nie wspomniał nic o porzuceniu Neriego przez żonę.

Rozmawiali jakiś czas. Neri był zawsze człowiekiem małomównym, ale stwierdził, że zwierza się Michaelowi Corleone. Michael był od niego starszy zaledwie o jakieś pięć lat, ale Neri rozmawiał z nim tak, jakby był dużo starszy, o tyle starszy, że mógłby być jego ojcem. Wreszcie Michael powiedział:

– Nie ma sensu wyciągać pana z więzienia, a potem zostawiać na lodzie. Mogę panu załatwić jakąś pracę. Mam interesy w Las Vegas, z pańskim doświadczeniem mógłby pan zająć się bezpieczeństwem w hotelu. Albo gdyby pan miał ochotę założyć jakiś mały interes, mógłbym szepnąć słówko w banku, żeby dali panu pożyczkę.

Neriego ogarnęło pełne wdzięczności zakłopotanie. Odmówił z godnością, po czym dodał:

– Zresztą mając zawieszenie wyroku muszę pozostawać pod jurysdykcją sądu.

Michael odparł żywo:

– To wszystko są bzdurne drobiazgi, ja mogę to załatwić. Niech pan zapomni o tym nadzorze, a żeby banki nie grymasiły, każę wyciągnąć pańską żółtą kartę.

Żółta karta była policyjnym rejestrem przestępstw kryminalnych popełnionych przez danego człowieka. Zazwyczaj przedkładano ją sędziemu, kiedy zastanawiał się, jaki wyrok wymierzyć oskarżonemu przestępcy. Neri dostatecznie długo pracował w policji, by wiedzieć, że wielu opryszków oczekujących wyroku zostało potraktowanych łagodnie przez sędziego, ponieważ przekupiony policyjny wydział rejestrów przedłożył mu czystą żółtą kartę. Nie był zdziwiony, że Michael Corleone może to zrobić, natomiast zdziwił się, że chce sobie zadać dla niego tyle trudu.

– Jeżeli będę potrzebował pomocy, skontaktuję się z panem.

– Doskonale, doskonale – odrzekł Michael. Spojrzał na zegarek i Neri uznał to za odprawę. Wstał, szykując się do odejścia. I znowu czekała go niespodzianka.

– Pora na obiad – powiedział Michael. – Niech pan zje coś ze mną i moją rodziną. Ojciec mówił, że chciałby pana poznać. Przejdziemy do jego domu. Matka powinna mieć trochę przysmażanej papryki, jajka i kiełbaski. W prawdziwym sycylijskim stylu.

Było to najprzyjemniejsze popołudnie, jakie Albert Neri spędził, odkąd był małym chłopcem, od czasów poprzedzających śmierć rodziców, kiedy miał zaledwie piętnaście lat. Don Corleone był niezwykle miły i ucieszył się usłyszawszy, że rodzice Neriego pochodzili z wioski położonej o kilka minut drogi od jego własnej. Rozmowa była przyjemna, jedzenie wyborne, wino soczyście czerwone. Neriego uderzyła myśl, że wreszcie jest naprawdę wśród swoich. Rozumiał, że jest tylko przypadkowym gościem, ale czuł, że mógłby znaleźć sobie stałe miejsce i być szczęśliwym w takim świecie.

Michael i don odprowadzili go do samochodu. Don uścisnął mu dłoń.

– Świetny z pana chłopak. Mojego tu obecnego syna, Michaela, uczyłem handlu oliwą. Ja się starzeję, chcę się wycofać. A on przychodzi do mnie i powiada, że chce interweniować w tej pana drobnej sprawie. Mówię mu, żeby dalej się uczył o oliwie. Ale nie chce mi dać spokoju. Powiada: jest jeden fajny chłop, Sycylijczyk, i robią mu takie świństwo. I nie ustępował, nie dawał mi spokoju, dopóki sam się tym nie zainteresowałem. Mówię to panu dlatego, żeby potwierdzić, że miał słuszność. Teraz, kiedy pana poznałem, cieszę się, że zadaliśmy sobie ten trud. Więc jeżeli możemy jeszcze coś dla pana zrobić, niech pan tylko poprosi. Rozumie pan? Jesteśmy do pańskich usług.

(Wspominając uprzejmość dona, Neri żałował, że ten wspaniały człowiek nie żyje i nie zobaczy, jaka usługa zostanie wyświadczona tego dnia).

Neriemu potrzeba było niespełna trzech dni, aby powziąć decyzję. Rozumiał, że się o niego ubiegano, ale zrozumiał też coś więcej. Że Rodzina Corleone pochwalała ten jego czyn, za który społeczeństwo go potępiło i ukarało. Że Rodzina Corleone go ceni, a społeczeństwo nie. Zrozumiał, że będzie mu lepiej w świecie stworzonym przez Corleone’ów niż w świecie zewnętrznym. I zrozumiał, że Rodzina Corleone jest w swoim węższym zakresie potężniejsza.

Odwiedził ponownie Michaela i wyłożył karty na stół. Nie chce pracować w Vegas, ale przyjąłby pracę dla Rodziny w Nowym Jorku. Jasno przedstawił swoją lojalność. Michael był wzruszony, to Neri widział. Doszli do porozumienia. Ale Michael nalegał, żeby Neri najpierw zrobił sobie wakacje w Miami, w tamtejszym hotelu Rodziny, z pokryciem wszystkich kosztów i miesięczną pensją wypłaconą z góry, ażeby mógł mieć gotówkę niezbędną do zabawienia się jak należy.