Don zdjął marynarkę i krawat, położył się na kanapie. Jego surowa twarz rozprężyła się w zmarszczki zmęczenia. Wskazał Hagenowi fotel i zapytał:
– No, consigliori, nie pochwalasz jakichś moich dzisiejszych poczynań?
Hagen nie spieszył się z odpowiedzią.
– Nie – odrzekł wreszcie. – Ale nie uważam ich za konsekwentne ani zgodne z pana naturą. Powiada pan, że nie chce dowiedzieć się, jak zginął Santino, ani nie pragnie zemsty. Nie wierzę w to. Zagwarantował pan pokój swoim słowem, więc zachowa pan pokój, ale nie mogę uwierzyć, żeby pan dał swoim wrogom to zwycięstwo, które dziś na pozór odnieśli. Skonstruował pan wspaniałą zagadkę, której nie potrafię rozwiązać, więc jakże mogę pochwalać czy nie pochwalać?
Na twarzy dona pojawił się wyraz zadowolenia.
– Ano, znasz mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Chociaż nie jesteś Sycylijczykiem, ja ciebie nim zrobiłem. Wszystko, co mówisz, to prawda, ale istnieje rozwiązanie i zrozumiesz je, zanim rozwinie się do końca. Zgadzasz się, że każdy musi przyjąć moje słowo i że ja słowa dotrzymam. I moje rozkazy mają być ściśle wykonywane. Ale, Tom, najważniejszą rzeczą jest to, że musimy sprowadzić Michaela do domu jak najprędzej. Postaw to na pierwszym miejscu w swoim umyśle i swoim działaniu. Zbadaj wszystkie ścieżki prawne, obojętne mi, ile będziesz musiał wydać pieniędzy. Kiedy wróci do domu, musi to być bez pudła. Poradź się najlepszych specjalistów od prawa karnego. Podam ci nazwiska kilku sędziów, którzy udzielą ci prywatnego posłuchania. Do tego czasu musimy wystrzegać się wszelkich podstępów.
Hagen odrzekł:
– Podobnie jak pan martwię się nie tyle rzeczywistymi dowodami, ile tymi, które sfabrykują. Poza tym jakiś przyjaciel policji może zabić Michaela po aresztowaniu. Mogą go zabić w celi albo kazać to zrobić któremuś z więźniów. Tak jak ja to widzę, nie możemy dopuścić nawet do zaaresztowania go czy oskarżenia.
Don Corleone westchnął.
– Wiem, wiem. W tym cała trudność. Ale nie możemy zwlekać zbyt długo. Na Sycylii są niepokoje. Tamtejsi młodzi ludzie nie słuchają już starszych, a staroświeccy donowie po prostu nie mogą dać sobie rady z całą masą ludzi deportowanych z Ameryki. Michael może uwikłać się między jednych a drugich. Przedsięwziąłem pewne środki ostrożności przeciwko temu, i nadal ma dobrą ochronę, ale ta ochrona nie będzie trwała wiecznie. To jedna z przyczyn, dla których musiałem zawrzeć pokój. Barzini ma na Sycylii przyjaciół i już zaczynali węszyć po tropie Michaela. To daje ci jedną z odpowiedzi na tę twoją zagadkę. Musiałem zawrzeć pokój, żeby zapewnić bezpieczeństwo mojemu synowi. Nie było innego wyjścia.
Hagen nie zadał sobie trudu, aby zapytać dona, jakim sposobem uzyskał te informacje. Nie był nawet zaskoczony, a rzeczywiście rozwiązywało to częściowo zagadkę.
– Czy kiedy się spotkam z ludźmi Tattagliów dla uzgodnienia szczegółów, mam nalegać, żeby wszyscy jego pośrednicy od narkotyków byli czyści? Sędziowie będą się trochę wzdragali dawać niskie wyroki ludziom notowanym.
Don Corleone wzruszył ramionami.
– Oni powinni być dostatecznie sprytni, żeby to przewidzieć. Wspomnij o tym, nie nalegaj. Zrobimy, co będziemy mogli, ale jeżeli użyją prawdziwego nałogowca, który zostanie nakryty, nie kiwniemy palcem. Po prostu powiemy im, że nic nie można zrobić. Ale Barzini jest człowiekiem, który będzie to wiedział bez mówienia. Zauważyłeś, że wcale się nie zaangażował w tę sprawę. Nikt by nie pomyślał, że go to w jakikolwiek sposób dotyczy. To człowiek, który nie daje przyłapać się po stronie przegrywających.
Hagen był zaskoczony.
– Chce pan powiedzieć, że przez cały czas stał za Sollozzem i Tattaglią?
Don Corleone westchnął.
– Tattaglia to sutener. Nigdy nie dałby rady Santinowi. Dlatego nie muszę wiedzieć, jak to się stało. Wystarczy mi wiedzieć, że Barzini maczał w tym palce.
Hagen przemyślał to. Don naprowadzał go na trop, ale coś bardzo ważnego zostało tu pominięte. Hagen wiedział, co to takiego, ale wiedział też, że nie jest jego rzeczą pytać. Powiedział dobranoc i obrócił się, by odejść. Don miał dla niego jeszcze ostatnie słowo.
– Pamiętaj, wytęż cały swój rozum, żeby sprowadzić Michaela do domu – powiedział. – I jeszcze jedno. Umów się z tym gościem od telefonów, żebym co miesiąc dostawał spis wszystkich połączeń telefonicznych Clemenzy i Tessia w obydwie strony. O nic ich nie podejrzewam. Przysiągłbym, że mnie nigdy nie zdradzą. Ale nie szkodzi wiedzieć o każdym drobiazgu, który może nam się przydać przed tym wydarzeniem.
Hagen skinął głową i wyszedł. Zastanowił się, czy don także jakoś go kontroluje, a potem zawstydził się swojego podejrzenia. Teraz był jednak pewien, że w subtelnym i skomplikowanym umyśle Ojca Chrzestnego powstaje dalekosiężny plan działania, który czynił wydarzenia tego dnia jedynie taktycznym odwrotem. I był ten jeden mroczny fakt, o którym nikt nie wspomniał, o który on sam nie śmiał zapytać, który don Corleone przemilczał. Wszystko wskazywało na dzień porachunku w przyszłości.
Rozdział 21
Jednakże miał upłynąć prawie rok, zanim don Corleone zdołał załatwić przeszmuglowanie swojego syna, Michaela, z powrotem do Stanów Zjednoczonych. W ciągu tego czasu cała Rodzina łamała sobie głowę nad odpowiednimi planami. Wysłuchiwano nawet Carla Rizzi, odkąd zamieszkał z Connie w ośrodku. (W owym czasie urodziło im się drugie dziecko, chłopiec). Ale żaden z planów nie spotkał się z aprobatą dona.
W końcu problem ten rozwiązała Rodzina Bocchicchiów przez swoje własne nieszczęście. Był jeden Bocchicchio, młody człowiek imieniem Feliks, zaledwie dwudziestopięcioletni, który urodził się w Ameryce i miał więcej rozumu niż ktokolwiek dotąd w tym klanie. Nie dał się wciągnąć w rodzinny interes wywózki śmieci i ożenił się z sympatyczną Amerykanką angielskiego pochodzenia, ażeby jeszcze bardziej oderwać się od klanu. Chodził na kursy wieczorowe, chcąc zostać prawnikiem, a w dzień pracował jako urzędnik na poczcie. W ciągu owego czasu urodziło mu się troje dzieci, lecz jego żona była zapobiegliwą gospodynią i żyli z jego pensji, dopóki nie ukończył prawa.
Otóż Feliks Bocchicchio, podobnie jak wielu młodych ludzi, uważał, że skoro borykał się, aby dopełnić swego wykształcenia i opanować tajniki zawodu, jego cnota zostanie automatycznie wynagrodzona i będzie przyzwoicie zarabiał na utrzymanie. Okazało się, że tak nie jest. Zawsze dumny, odmówił przyjęcia jakiejkolwiek pomocy od swego klanu. Ale jego przyjaciel prawnik, młody człowiek mający rozległe stosunki i dobrze rozwijającą się karierę w dużej firmie adwokackiej, namówił Feliksa, żeby mu wyświadczył drobną uprzejmość. Było to przedsięwzięcie bardzo skomplikowane, pozornie legalne i dotyczyło sfingowanego bankructwa. Istniała jedna szansa na milion, żeby oszustwo zostało wykryte. Feliks Bocchicchio zaryzykował. Ponieważ oszustwo to wymagało zastosowania umiejętności prawniczych, których wyuczył się w college’u, rzecz nie wydawała się tak naganna, i co osobliwe, nawet nie przestępcza.
Krótko mówiąc, oszustwo zostało wykryte. Przyjaciel prawnik odmówił Feliksowi jakiejkolwiek pomocy, nie chciał nawet odbierać jego telefonów. Dwaj główni uczestnicy oszustwa, przebiegli biznesmeni w średnim wieku, którzy uporczywie przypisywali niepowodzenie planu nieudolności prawniczej Feliksa Bocchicchio, przyznali się do winy i poszli na współpracę z władzami, wymieniając Feliksa Bocchicchio jako prowodyra w oszustwie i twierdząc, że stosował groźby przemocy, by opanować ich interes i zmusić ich do współdziałania z nim w oszukańczych planach. Złożono zeznania, które łączyły Feliksa ze stryjami i kuzynami z klanu Bocchicchiów, karanymi za napady, i te dowody go obciążyły. Obaj biznesmeni wykpili się wyrokami z zawieszeniem. Feliks Bocchicchio został skazany na karę pięciu lat i odsiedział trzy. Klan nie zwrócił się o pomoc do żadnej z Rodzin ani do dona Corleone, ponieważ Feliks nie chciał ich prosić o pomoc, a musiał dostać nauczkę, że ułaskawienie może przyjść tylko od Rodziny, że Rodzina jest lojalniejsza i bardziej godna zaufania niż społeczeństwo.