— Ale — powiedział Abdikadir — niekoniecznie naszej fizyki.
Rozejrzała się z roztargnieniem po komnacie, żałując, że nie ma telefonu, który pomógłby jej to wyjaśnić.
Abdikadir i Josh, który wybałuszywszy oczy wyglądał na wystraszonego, usadowili się w kącie komnaty. Bisesa wiedziała, że Josh nie znosił tego miejsca, nie tylko z powodu budzącego grozę Oka, ale dlatego, że to Oko mu ją odebrało. Josh popijał gorącą herbatę z mlekiem, podczas gdy Bisesa próbowała przedstawić swoje teorie na temat Oka i Nieciągłości.
Powiedziała:
— Przestrzeń i czas zostały rozerwane podczas pojawienia się Nieciągłości, rozerwane i ponownie połączone. Tyle wiemy i w pewnym sensie jesteśmy w stanie zrozumieć. Przestrzeń i czas są realne. Na przykład czasoprzestrzeń można zagiąć za pomocą dostatecznie silnego pola grawitacyjnego. Jest sztywne jak stal, ale jeśli można to zrobić…
— Ale jeśli czasoprzestrzeń jest rzeczywista, z czego się składa? Jeżeli przyjrzeć się jej naprawdę dokładnie — albo jeżeli wystarczająco ją zagniemy — można zobaczyć jej ziarnistą strukturę. Naszym zdaniem przestrzeń i czas przypominają gobelin. Podstawowymi elementami tego gobelinu są maleńkie struny. Struny te drgają, a mody owych drgań to cząstki i pola energii, które obserwujemy, oraz ich właściwości takie jak masa. Struny mogą drgać na wiele sposobów — jak gdyby wygrywają rozmaite melodie — ale niektórych z nich, tych odpowiadających najwyższej energii, nie widziano od chwili narodzin wszechświata.
— No dobrze. Struny wymagają przestrzeni, w której drgają, nie naszej własnej czasoprzestrzeni, która stanowi muzykę tych strun, lecz pewnego elementu abstrakcyjnego, stratum. W wielu wymiarach.
Josh zmarszczył brwi, wyraźnie starając się nadążyć.
— Mów dalej.
— Budowa stratum, jego topologia, określa sposób zachowania strun. Tak jak płyta rezonansowa skrzypiec. Jeśli się nad tym zastanowić, to piękny obraz. Topologia jest właściwością wszechświata w wielkiej skali, ale decyduje o zachowaniu materii w skali najmniejszej z możliwych.
— Teraz wyobraźmy sobie, że w płycie rezonansowej wycinamy otwór — zmieniamy strukturę stratum. Wtedy następuje przejście, zmiana sposobu, w jaki drgają struny.
Abdikadir powiedział:
— A konsekwencje takiego przejścia w obserwowanym przez nas świecie…
— Drgania strun rządzą istnieniem cząstek i pól, które składają się na nasz świat i określają jego własności. Jeśli więc nastąpi takie przejście, własności te ulegają zmianie. — Wzruszyła ramionami. — Na przykład może się zmienić prędkość światła. — Opisała swoje pomiary przesunięcia dopplerowskiego światła odbitego od Oka Marduka; może miało to coś wspólnego z przejściami w stratum.
Josh pochylił się do przodu z poważną miną.
— Ale Biseso, co z przyczynowością? Mamy tego buddyjskiego mnicha, którego opisywał Kola, żyjącego z własnym, młodszym ja! A jeśli ten starzec udusiłby chłopca, czy ów lama przestałby istnieć? No i jest też biedny Ruddy — martwy, więc na zawsze pozbawiony możliwości napisania powieści i wierszy, które jak twierdziłaś, są zapisane w twoim telefonie! Co mówi na ten temat twoja fizyka strun i płyt rezonansowych?
Westchnęła i potarła twarz.
— Mówimy o rozerwanej czasoprzestrzeni. Reguły są inne. Josh, czy wiesz, co to jest czarna dziura?… Wyobraź sobie, że jakaś gwiazda zapada się i staje się tak gęsta, że jej pole grawitacyjne ogromnie rośnie, nawet najpotężniejsza rakieta nie może go pokonać, w końcu nawet samo światło nie jest w stanie tego dokonać. Josh, czarna dziura to rozdarcie w gobelinie czasoprzestrzeni. I w dodatku takie rozdarcie pochłania informacje. Jeśli do czarnej dziury wrzucę jakiś przedmiot — kamień albo ostatni egzemplarz dzieł zebranych Szekspira, to bez znaczenia — niemal wszystkie informacje z nim związane zostają bezpowrotnie utracone, poza masą, ładunkiem i spinem.
— Powierzchnie graniczne między fragmentami Mira pochodzącymi z różnych epok z pewnością nie przypominają horyzontu zdarzeń czarnej dziury. Ale stanowią rozdarcia czasoprzestrzeni. I może informacje zostają utracone w taki sam sposób. Właśnie dlatego zasada przyczynowości zostaje złamana. Myślę, że nasza nowa rzeczywistość tu, na Mirze, zaczyna się zrastać. Tworzą się nowe związki przyczynowe. Ale te nowe związki są częścią tego świata, tej rzeczywistości i nie mają nic wspólnego ze starym… — Potarła zmęczone oczy. — Tyle byłam w stanie wymyślić. To przygnębiające, prawda? Nasza najnowocześniejsza fizyka dostarcza nam jedynie metafor.
Abdikadir powiedział łagodnie:
— Musisz to zapisać. Niech Eumenes przydzieli ci sekretarza, żeby to wszystko spisał.
— Po grecku? — głucho roześmiała się Bisesa.
Josh rzekł:
— Rozmawiamy o tym, jak. Ale wcale nie jestem bliższy zrozumienia, dlaczego.
— Och, był w tym jakiś cel — powiedziała Bisesa. Spojrzała na Oko z urazą. — Tylko jeszcze tego nie rozgryźliśmy. Ale oni tam są, gdzieś tam — za Okiem, za wszystkimi Oczami — i obserwują nas. Może się nami bawią.
— Bawią? Powiedziała:
— Widzieliście, jak Oko w klatce przeprowadzało doświadczenia na tych małpoludach? Biegały wokół tej cholernej siatki, jak szczury z wszczepionymi do głów drutami.
Josh powiedział:
— Może Oko próbuje… — rozłożył ręce — pobudzić małpoludy. Podnieść poziom ich inteligencji.
— Spójrz im w oczy — chłodno powiedziała Bisesa. — To nie ma nic wspólnego z podnoszeniem czegokolwiek. Oni wysysają te nieszczęsne stworzenia. Oczy nie są tutaj, by coś dawać, Są tu po to, by brać.
— Nie jesteśmy małpoludami — powiedział Abdikadir.
— Nie. Ale może testy, jakie na nas przeprowadzają, są po prostu bardziej subtelne. Może szczególne właściwości Oka, takie jak jego nieeuklidesowa geometria, stanowią jedynie przeznaczoną dla nas zagadkę. Myślicie, że fakt, iż znaleźli się tutaj jednocześnie Aleksander i Czyngis-chan, to zwykły zbieg okoliczności? Dwaj najwięksi wodzowie w historii Eurazji wpadli na siebie przypadkiem? Oni śmieją się z nas. Może w tej całej cholernej historii tylko o to chodzi.
— Biseso. — Josh wziął ją za ręce. — Wierzysz, że Oko to klucz do wszystkiego, co się tu dzieje. Ja także. Ale pozwalasz, aby ta praca cię niszczyła. I co to da?
Zaniepokojona spojrzała na niego i na Abdikadira.
— Co wy dwaj knujecie?
Abdikadir powiedział jej o planowanej przez Aleksandra wyprawie do Europy.
— Zabierz się z nami, Biseso. To dopiero będzie przygoda!
— Ale Oko…
— Wciąż tu będzie, kiedy wrócisz — powiedział Josh. — Możemy kogoś wyznaczyć do prowadzenia dalszych obserwacji.
Abdikadir powiedział: Małpoludy nie mogą opuścić swojej klatki. Jesteś istotą ludzką. Pokaż im, że nie są w stanie nad tobą panować. Chodź.
— Co za bzdura — powiedziała zmęczonym głosem. A po chwili dodała: — Casey.
— Co?
— Casey powinien się tym zająć. Nie jakiś Macedończyk. I nie jakiś Brytyjczyk, który byłby jeszcze gorszy, bo myślałby, że coś z tego rozumie.
Abdikadir i Josh wymienili szybkie spojrzenia.
— Musi się zgodzić, jeśli tylko nie ja mu to przekażę — szybko powiedział Josh.
Bisesa popatrzyła na Oko.
— Ja tu wrócę, sukinsyny. I dobrze traktujcie Caseya. Pamiętajcie, że wiem o was więcej, niż im dotąd powiedziałam…