Выбрать главу

- Oczywiście! Z wyjątkiem pokoi... i kuchni! Jeśli pani chce, Hieronim oprowadzi panią po antykwariacie.

- Och, niech się pan nie obawia - odparła Anielka uszczypliwie - nie zamierzam wtykać nosa w rondle tej grubej kobiety, której się wydaje Bóg wie co, a jest tylko zwykłą kucharką!

- I tu się pani myli, moja droga! Cecina jest kimś więcej niż prostą kucharką. Była tu, zanim się urodziłem, a moja matka bardzo ją kochała. I ja również - dodał poważnie. -Jest w pewnym sensie dobrym duchem tego domu. Proszę o tym nie zapominać!

- Rozumiem... Jeśli pewnego dnia mam zostać księżną Morosini, muszę najpierw oswoić smoka - westchnęła Anielka.

- Niech się pani nie łudzi: ten smok nie da się oswoić! Do zobaczenia!

Zostawiwszy Anielkę samą wśród wysokich regałów biblioteki, żeby wybrała sobie książkę do czytania, Aldo udał się na poszukiwanie Ceciny. Nie musiał długo szukać, gdyż ukazała się nagle jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, gdy tylko znalazł się w portego, długiej galerii muzealnej, typowej dla większości weneckich pałaców. Cecina z podejrzaną zapalczywością odkurzała miotełką pękatą butelkę z karawelą w środku, stojącą na jednej z konsoli. Aldo nie dal się jednak nabrać na jej pozornie obojętny wyraz twarzy.

- To bardzo nieładnie podsłuchiwać pod drzwiami! -powiedział. - Powinnaś się z tego wyspowiadać.

- Zabawne! Jakbyś nie wiedział, że te drzwi są za grube, by można było przez nie cokolwiek usłyszeć! - żachnęła się Cecina.

- Z pewnością... kiedy są zamknięte! Ale te nie były.

- Dobrze, zostawmy to! - przerwała Cecina. - I co zamierzasz z nią zrobić?

- Ulokuję ją u Anny Marii. Nikt jej tam nie będzie szukał i będzie miała spokój. - To ona potrzebuje... spokoju? Sądząc po jej wyglądzie, nigdy bym nie zgadła!

- Bardziej, niż możesz przypuszczasz. Jeśli chcesz wiedzieć, grozi jej wielkie niebezpieczeństwo. To jedna z przyczyn, dla których nie mogę jej u nas zatrzymać. Nie zamierzam narażać ani domu, ani jego mieszkańców.

Odwrócił się z zamiarem zejścia do biura i zatelefonowania, ale się zatrzymał.

- Ach! Byłbym zapomniał. Który z domowników zna jej nazwisko?

- Zachariasz oczywiście, ponieważ to on ją przyjął, a także nasz przyjaciel, pan Hieronim Buteau, ale nie młody Pisani, gdyż był nieobecny.

- A pokojówki?

- Och nie! One prawie jej nie widziały! Co do mnie, to ja nigdy nie potrafiłam zapamiętać zagranicznych nazwisk. Wiem tylko, że to lady... jakaś tam!

- Od dzisiaj nie ma lady jakiejś tam! Od dzisiaj jest miss Ann Campbell. Zawiadomię Zachariasza i Hieronima.

Pierwszą myślą Aida było zatelefonować do przyjaciółki, Anny Marii, aby zarezerwować mieszkanie dla Anielki, ale po chwili zastanowienia postanowił osobiście się do niej udać. Znał z doświadczenia panienki z centrali telefonicznej w Wenecji: nieustannie trawione przez niezaspokojoną ciekawość roznosiły wiadomości po mieście, kiedy tylko te były wystarczająco pikantne. To nie wydawało się w tej sytuacji wskazane.

Anna Maria Moretti mieszkała w uroczym różowym domu z ładnym ogrodem, który dochodził aż do Canale Grandę. Po wojnie, na której zginął jej mąż, lekarz, przekształciła to miejsce w rodzinny pensjonat, w którym przyjmowała tylko osoby polecone, chcąc za wszelką cenę zachować spokój. Wdowa po Giorgio Morettim zrobiła to z powodów finansowych, lecz nie zamierzała przyjmować w rodzinnej siedzibie ludzi hałaśliwych i źle wychowanych. Oczekiwała, że jej goście będą się u niej zachowywać tak, jakby zaproszono ich do jednego z okolicznych, wytwornych pałaców.

Powitała Aida gorąco, jak się przyjmuje przyjaciela z dzieciństwa. Była bowiem siostrą aptekarza, Franca Guardiniego, z którym Morosini spędził dzieciństwo i młodość aż do osiągnięcia wieku dojrzałego, i przez cały ten czas nic nie zakłóciło ich przyjaźni. Anna Maria, młodsza od brata, mając trzydzieści pięć lat, z burzą jasnych włosów, należała do tych kobiet, na których widok powiadano: „Jaka piękna!". Rysy jej twarzy i kształt ciała przywodziły na myśl greckie posągi; jednak nadawały jej przez to aurę pewnego chłodu. Może to dlatego Aldo nigdy się do niej nie zalecał. Jego uczucia wobec Anny Marii były zawsze braterskie. Tym lepiej, gdyż Anna Maria była kobietą jednej miłości. Wraz z utratą męża skończyło się jej życie uczuciowe.

- Może wypijemy szklaneczkę w ogrodzie? Taki przyjemny poranek! - rzekła.

Jesień tego roku była wyjątkowo piękna, a mały ogródek nad wodą obfitował w kwiaty i dzikie wino w kolorze głębokiej purpury, które pnąc się po ścianach domu i sąsiedniego pałacu, tworzyło iście królewską oprawę budynków.

Lecz Aldo nie przyjął zaproszenia.

- Chętnie wypiję kieliszek mrożonego cinzano, ale w twoim biurze. Mam do ciebie pewną sprawę.

- Jak sobie życzysz.

Książę szybko poinformował ją o zaistniałej sytuacji, lecz Anna Maria, nie przejąwszy się zbytnio niebezpieczeństwem, które groziło jej przyszłej podopiecznej, zaczęła się nagle śmiać.

- Jestem pewna, że w tym, co ci opowiedziała, jest wiele przesady! Przecież znasz kobiety. Ta wbiła sobie do głowy, że musi zostać księżną Morosini. A ponieważ nie jesteś ani biedny, ani odpychający, wcale się jej nie dziwię. Może uda się jej doprowadzić plan do końca?

- Na pewno nie! To prawda, że kiedyś chciałem się z nią ożenić, ale te czasy dawno minęły i byłbym zdziwiony, gdyby powróciły. A jednak nie bagatelizuj problemów związanych z Anielką. O wszystkim ci opowiedziałem, bo jesteś przyjaciółką. Ale też, byś mogła odmówić, poznawszy szczegóły.

- Chcesz, żebym odmówiła?

- Nie, oczywiście, że nie. Mam nadzieję, że się zgodzisz, ale weź pod uwagę, że czasy się zmieniły i obcokrajowcy przebywający we Włoszech dłuższy czas są inwigilowani przez ludzi Mussoliniego, a za nic nie chciałbym, żebyś przeze mnie wpadła w tarapaty.

- Nie ma obawy. Po pierwsze, mam poważanie wśród władz, a po drugie szef miejscowego fascio* je mi z ręki. Poza tym twoja znajoma ma paszport amerykański. A musisz wiedzieć, że Czarne Koszule kochają Amerykanów i ich dolary. Jeśli miss Campbell dobrze zagra swoją rolę, nie powinniśmy mieć żadnych kłopotów. Możesz ją przyprowadzić.

* Fascio (wl.) - określenie dot. radykalnych grup politycznych (przyp. red.).

- Przyprowadzę ją po południu. Jesteś kochana!

Po powrocie do pałacu Aldo udał się na poszukiwanie Anielki, chcąc ją powiadomić o podjętych krokach, lecz nigdzie nie mógł jej znaleźć. Nie podejrzewał, że może być w sklepie... A jednak tam była, lecz nie sama. Towarzyszył jej Angelo Pisani, najwyraźniej oczarowany młodą damą. Młodzieniec oprowadzał ją z nabożną czcią przez dwie wielkie sale, które w czasach świetności Wenecji służyły za skład towarowy. Lecz obecnie, zamiast rzadkich korzeni, zwojów jedwabiu, dywanów i innych towarów, zgromadzono tu wiekowe dzieła stworzone przez artystów i rzemieślników Europy.

Kiedy Aldo dołączył do dwojga młodych ludzi, Anielka trzymała w dłoni wielki, kryształowy puchar grawerowany złotem, którym się bawiła, obracając go w blasku promieni słonecznych, podczas gdy Angelo, zaróżowiony na twarzy z emocji, opowiadał jej drżącym głosem o historii tego pięknego przedmiotu. Po wejściu pracodawcy młodzieniec poczerwieniał jak burak, jak gdyby książę złapał go na gorącym uczynku.

- Miałem przy... przy... przyjemność zostać przedstawiony... miss Campbell przez pana Hieronima Buteau -wybełkotał - i właśnie pokazuję jej nasze skarby.