Выбрать главу

- Niech pani myśli, co chce. W każdym razie do policji dotarły pogłoski, jakoby pani protegowana była poszukiwana i jeśli nie przedsięweźmiemy środków ostrożności...

- Od piętnastu lat stosuję je tylko przeciw wrogom, których znam; tym, którzy mają chrapkę na jej klejnoty stanowiące jedyny jej majątek. Oprócz mnie i tych, którzy jej strzegą, nikt nie wie, gdzie mieszka. Co do jej trzech podróży do Wiednia, to zawsze odbywała je w nocy...

- Czy ona mieszka u pani? A służący?...

- Służą mi od wielu lat i są poza wszelkimi podejrzeniami. Można powiedzieć, że stanowią część rodziny. Podsumowując, o co pan mnie chce prosić? Żeby Elza więcej nie opuszczała swego schronienia? Uczynię wszystko, co w mojej mocy, gdyż jej ostatnia podróż nie przebiegła jak należy. Co nie znaczy, że mi się uda. Kiedy odradza się marzenie, które uważało się za zaprzepaszczone, trudno z niego zrezygnować. A ona chwyta to, co jej odpowiada, nie troszcząc się o resztę. Jej życie, drogi Aleksandrze, jest jednym długiem oczekiwaniem: ujrzeć tego, który dwanaście lat temu ofiarował jej srebrną różę, wyznając miłość...

- I ciągle żyje nadzieją, że wróci? Po dwunastu latach? To raczej niemożliwe!

- Znając ją, nie jest to niemożliwe. Historia Elzy nie należy do zwyczajnych. Zaczęła się w 1911 roku, podczas premiery „Kawalera srebrnej róży", na której poznała młodego dyplomatę, Franza Rudigera. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Następnego dnia przedstawił się, darując jej srebrną różę, i od tej chwili uważali się za narzeczonych. Niestety, po kilku dniach Rudiger musiał wyjechać: Franciszek Józef wysłał go z misją do Ameryki Południowej. Była to misja tak długa i trudna, że gdyby dwa lub trzy listy nie przyszły z Buenos Aires i z Montevideo, moglibyśmy uznać go za zmarłego.

- Misja w Ameryce Południowej? Masz ci los!... A co pani na to?

- Kiedy rozkaz wydaje cesarz, nie stawia się pytań. Powinien pan o tym wiedzieć. Tak czy inaczej, Rudiger wrócił do Europy po wybuchu wojny. Pojawił się w Wiedniu, nie racząc nas odwiedzić. Elza dostała trzy listy, a potem nastąpiła cisza, która trwała przez długie miesiące. Dowiedziałam się, że kapitan Rudiger został uznany za zaginionego. Elza pogrążyła się w czarnej rozpaczy. Lecz nagle, któregoś wieczoru, jakieś półtora roku temu, przyszedł list. Rudiger żył, ale był ciężko chory, ranny i bardzo cierpiał. Pytał, czy Elza jest wolna i czy nadal go kocha... Wtedy zaproponował jej dwie daty spotkania: pierwsze i ostatnie przedstawienie „Kawalera srebrnej róży" w sezonie. Jeśli nie wydobrzeje na pierwsze, miał się stawić na ostatnim...

- A dlaczego nie podał po prostu adresu?

- Trudno powiedzieć. Uznałam tę historię za nieco dziwną, lecz Elza była tak szczęśliwa, że nie miałam odwagi jej powstrzymywać. Wtedy, chcąc oszczędzić jej kłopotów, zawiadomiłam pana. Niestety, Rudiger się nie pojawił, wysłał tylko list z przeprosinami, pełny miłosnych zaklęć. Był wtedy jeszcze bardzo słaby, ale przysięgał, że stawi się na spektakl siedemnastego października. Znowu musiałam się zgodzić, lecz wypadek, któremu uległam, nie pozwolił mi pojechać razem z nią. Lecz to będzie ostatni raz... Muszę ją przekonać...

- A jeśli dalej będzie siał listy?

- Będę musiała je przed nią zataić. Zawsze przychodzą tutaj, więc pierwsza o nich wiem. Coś mi się zdaje, że ostatni list był pułapką. Może pan zapewnić kanclerza Seipela, że już nigdy więcej w mojej loży nie pojawi się zagadkowa postać. Proszę więc wracać do Wiednia z lekkim sercem.

- Chwileczkę, ja jeszcze nie skończyłem. Niech no mi pani powie, droga Walerio, jak to się stało, że mając takie koneksje w całej Europie, poczynając ode mnie, nie starała się pani dowiedzieć czegoś więcej na temat tego Rudigera?

- Miałam taki zamiar - westchnęła hrabina - lecz kocham Elzę i nie chciałam się jej sprzeciwiać. Otóż nie zgadzała się, by drążyć tajemnicę ukochanego. Musi pan wiedzieć, drogi Aleksandrze, że ona, podobnie jak jej matka, jest wielką miłośniczką muzyki Ryszarda Wagnera i nie bez kozery ma na imię Elza!

- Rozumiem: uważa swego Rudigera za Lohengrina* i boi się, że stawiając zakazane pytanie, na zawsze go utraci. Poza tym ten mężczyzna nazywa się Rudiger jak margrabia Bechelaren i imię to kojarzy się jej z pierścieniem Nibelungów i fantastycznym światem Wagnera. Ta pani protegowana żyje z głową w chmurach, Walerio!

* Lohengrin - postać z opery Ryszarda Wagnera pod tym samym tytułem. Występuje w niej m.in. Elza z Brabancji, która postawieniem zakazanego pytania niweczy swe szczęście (przyp. red.).

- Zostały jej tylko marzenia i nie mogę sprowadzić jej na ziemię zbyt gwałtownie...

- Cóż, pochodzi z takiej rodziny! Lecz ponieważ w moich żyłach nie ma ani jednej kropli romantycznej krwi Wittelsba-chów, postaram się wyjaśnić tę historię. Jeśli Rudiger jest dyplomatą, łatwo będzie natrafić na jego ślad. Zresztą...

Aleksander odłożył cygaro do popielniczki, zagłębił się w fotelu i splótłszy dłonie, popadł w zadumę. Chwila ta niezmiernie dłużyła się Aldowi i Adalbertowi, gdyż zaczęli odczuwać skurcze łydek.

- O czym pan myśli? - przerwała ciszę hrabina.

- O misji kapitana w Ameryce Łacińskiej. Przypomniałem sobie, że przed wojną Franciszek Józef niezadowolony, iż jego spadkobiercą zostanie siostrzeniec, Franciszek Ferdynand, którego nie lubił, wysłał do Patagonii posłańca, aby odszukał ślady arcyksięcia Jana-Salwatora, pani dawnego sąsiada w zamku w Orth.

- Po co miałby to robić? Przecież on nienawidził Jana--Salwatora, którego oskarżał o to, że sprowadził jego syna na manowce przez swoje wywrotowe poglądy!

- Może powodowała nim ciekawość? Nie zamierzał proponować mu tronu, lecz było dość normalne, że stary człowiek, w obliczu zbliżającej się śmierci, chce raz na zawsze skończyć z sekretami, zagadkami i tym wszystkim, co obciążało pamięć Habsburgów...

- ...ale umacniało ich legendę! Całkiem możliwe, że ma pan rację... W takim wypadku moja biedna Elza na próżno żywiła nadzieję. Nigdy jeszcze się nie zdarzyło, żeby człowiekowi, któremu powierzono tajemnicę państwową, pozwolono prowadzić życie zwykłych ludzi.

- Moja droga Walerio, pozwól, że dokończę to, z czym do pani przyszedłem. Nie wystarczy, że zabroni pani Elzie pokazywać się publicznie. Musi nam ją pani przekazać, abyśmy mogli zapewnić jej ochronę.

W ciemnych oczach pani von Adlerstein pojawił się błysk, lecz jej głos nadal był spokojny i zimny.

- Nie, nie zgadzam się. Nie ma mowy.      

- Dlaczego?

- Dlatego, że to by zagrażało jej delikatnej naturze i naruszało spokój. Ona przyzwyczajona jest do swojego schronienia i do osób, którymi się otacza i które się nią opiekują. Czuje się tam pewnie i jak dotąd udało się wszystko zachować w tajemnicy.

- W zbyt wielkiej tajemnicy... Niech mi pani wybaczy, że to mówię, droga kuzynko, nawet jeśli to wyda się okrutne, lecz nie jest już pani młoda. Co stanie się z Elzą, jeśli przytrafi się pani jakieś nieszczęście?

Hrabina uśmiechnęła się, a jej uśmiech był tak podobny do uśmiechu jej wnuczki, że Aldo pomyślał przez chwilę, iż widzi Lizę za kilkadziesiąt lat.

- Niech się pan o to nie martwi. Podjęłam już odpowiednie kroki. Jeśli umrę, Elza nie ucierpi z tego powodu. Pański argument nie ma racji bytu.

- Ale to wielka tajemnica. Czy nie chciałaby się pani nią podzielić z kimś oddanym, takim jak ja?

- Nie miej mi tego za złe, Aleksandrze, ale nie. Im mniej osób wie o tajemnicy, tym lepiej jest strzeżona! Może później, jak już będę bardzo stara - dodała, widząc, jak gościowi rzednie mina. - Ale, na razie, proszę nie nalegać, bo nic pan nie wskóra!