Hrabia widocznie podjął już decyzję, gdyż nawet przez chwilę się nie namyślając, spytał:
- Za pięć dni moja córka zostanie księżną Morosini?
- Ma pan moje słowo...
- Więc niech pan zadzwoni do znajomej i każe nas tam zawieźć. Musimy się przygotować!
* * *
Aldo stojąc przy oknie w bibliotece, obserwował, jak ojciec i córka, z pomocą Ziana, wsiadają do motorówki.
W ostatniej chwili Anielka się odwróciła i spojrzała w stronę okna, w którym majaczyła postać księcia, odgadując jego obecność.
Aldo po chwili zszedł do kuchni, w której pan Buteau zamotany w jeden z szerokich fartuchów Ceciny, siekał świeże zioła, a Fulwia stawiała wodę na makaron.
- Proszę to zostawić - powiedział. - Pozbyliśmy się wroga na całe pięć dni, a ty się już dość napracowałeś. Zabieram cię do San Travaso na una zuppa di verdure i na scampi u Montina. Będziemy jadali w restauracji aż do soboty. Tego dnia, mam nadzieję, oddadzą nam Cecine.
- A więc ślub się odbędzie?
Na twarzy starego belfra widać było smutek i złość. Aldo chwycił go za ramiona, ucałował i odparł:
- Nie miałem wyboru, muszę ich uratować.
- Cecina nienawidzi tej kobiety. Nigdy się nie zgodzi...
- Będzie musiała. Chyba że nie kocha mnie tak jak, ja ją kocham...
Fulwia, która do tej pory się nie odzywała, podbiegła do swego pana i pocałowała go w rękę. Ona również miała w oczach łzy...
- Zrobimy wszystko, żeby panu pomóc, don Aldo! Obiecuję też, że Cecina zrozumie! Zresztą, ta młoda kobieta jest bardzo ładna! I zdaje się bardzo zakochana!
Co za ironia losu! Był taki czas, nie tak dawno, że Aldo oddałby cały majątek, by śliczna Anielka chciała zostać jego żoną, i marzył o dniach i nocach z nią spędzanych. A teraz, kiedy została mu oddana, odczuwał bezgraniczny wstręt.
Zresztą, nie oddana, lecz sprzedana! Sprzedana... za cenę podłego szantażu. Szantażu, na który wyraziła milczącą zgodę, a może nawet sama go wymyśliła. Zbyt wiele cieni kładło się teraz między nimi, zbyt wiele rodziło się wątpliwości. Nic nie mogło być takie jak dawniej.
* * *
- A gdybyś postawił sobie jedyne sensowne pytanie? -podpowiadał Hieronim podczas przyjemnej kolacji w restauracji Montin, w której przy nakrytych kraciastymi obrusami stolikach zbierała się wenecka bohema.
- Jakie pytanie?
- Kochałeś ją... Czy już nic nie pozostało z dawnego uczucia?
Odpowiedź księcia była gwałtowna i bezwzględna:
- Nic. Jedyne uczucie, jakie ona we mnie wzbudza w tej chwili, to nieufność. I zapamiętaj sobie przyjacielu: w wyznaczonym dniu dam jej moje nazwisko, lecz wiedz, że nigdy nie zostanie moją żoną, nigdy!
- Nie należy mówić: nigdy. Życie jest długie, drogi Aldo, a Anielka jest jedną z najładniejszych kobiet, jakie widziałem w swoim życiu.
- ...a ja jestem tylko mężczyzną? No proszę, dokończ!
- Dobrze. Jeśli ona naprawdę cię kocha, drogi chłopcze, będzie to twardy orzech do zgryzienia. Zacznie cię wodzić na pokuszenie!
- To możliwe, lecz wiem, jak temu sprostać: nawet jeśli się zgodzę, pod groźbą, żeby córka tego bandyty, który zabił moją matkę, została moją żoną w oczach świata, nigdy nie wyrażę zgody, aby w żyłach moich dzieci płynęła jej zdradziecka krew!
Rozdział trzynasty
Niespodziewany przybysz
W sobotę, ósmego grudnia o dziewiątej wieczór, w malej, przypałacowej kaplicy wybudowanej w 1630 roku przez bogobojną antenatkę, książę Morosini poślubił lady Ferrals. Surowe sanktuarium z kamienia, pomimo magii obrazu Veronesego przedstawiającego Matkę Boską w iście królewskich szatach, która uśmiechała się nad ołtarzem, nie pozwalało, by ceremonia była radosna.
Tylko panna młoda, w kostiumie z białego aksamitu wykończonego gronostajowym futrem, wydawała się szczęśliwa.
Świadkami Aida był jego przyjaciel Franco Guardini, aptekarz z Santa Margarita, i Hieronim Buteau. Przyszłej księżnej towarzyszyła Anna Maria Moretti, która zgodziła się na to ze względu na przyjaźń z księciem, i commendatore Ettore Fabiani. Futro z kruczoczarnych karakułów tej pierwszej nie było weselsze od uniformu tego drugiego. W dalekim kącie stał Zachariasz z wyrazem zaciętości na twarzy. U jego stóp Cecina, w ostentacyjnej żałobie, modliła się, klęcząc. Oboje w dobrym stanie zostali przywiezieni do pałacu tego samego rana.
- Nie miałeś prawa się zgadzać! - wykrzyczała księciu prosto w twarz. - Nawet dla nas! To wszystko moja wina! Gdybym trzymała język za zębami, nie zabraliby nas! Aleja nigdy nie umiałam milczeć!
- I za to cię kocham, Cecino! Nie przejmuj się, nawet gdybyś nic nie powiedziała, Solmański wymyśliłby co innego, by zmusić mnie do małżeństwa. A i tak by was zabrali, może nawet z panem Buteau. Co tam ślub, skoro wy zostaliście uwolnieni!
Cecina wpadła mu w ramiona, szlochając, a on ukołysał to wielkie, zapłakane dziecko, podczas gdy Zachariasz na pozór spokojny, z trudem starał się zachować fason. I kiedy wreszcie wzajemnym pocieszeniom stało się zadość, Aldo oznajmił, że mają oboje zamieszkać w domu, który kupił rok temu, niedaleko mostu Rialto, dodając, że nie chciałby ich, a zwłaszcza jej, zmuszać do służby, która im niemiła.
Na co Cecina gwałtownie osuszyła łzy i na nowo wpadła w straszną złość.
- Czy myślisz, że cię zostawimy tu samego z tą trucicielką? Nigdy!"
- To nieprawda - odparł Morosini. - Jak zwykle przesadzasz, Cecino! Ona nigdy nikogo nie otruła.
- A jej mąż? Ten angielski lord, przez którego poszła do więzienia, jesteś pewien, że nie maczała w tym palców?
- Została uznana za niewinną, lecz proszę cię, zanim . odmówisz, zastanów się, jak będzie wyglądało życie w pałacu z nową księżną. Jeśli zostaniesz, będziesz musiała jej usługiwać.
- W tym domu? Może jeszcze mi powiesz, że w pokoju donny Izabeli?
Aldo wziął ją za rękę i pociągnął w stronę schodów.
- Chodź ze mną! I ty też, Zachariaszu... Poprowadził ich przed dwuskrzydłowe drzwi do pokoju matki, do którego po jej śmierci nikt nie miał wstępu; drzwi zostały zabarykadowane dwoma skrzyżowanymi wiosłami.
- Voila ! Fulwia i Liwia zrobiły porządek, zamknęły żaluzje, a Zian zamocował wiosła. Co do Anielki, kazałem przygotować dla niej pokój laurowy, przeznaczony do tej pory dla znamienitych gości.
Oniemiawszy z wrażenia, Cecina nie mogła wydobyć z siebie głosu. Wreszcie spytała:
- Ty też będziesz w nim mieszkał?
- Nie ma powodu, bym opuścił mój pokój.
- Z drugiej strony domu?
- A tak! Będziemy mieszkać pod jednym dachem, lecz nie będziemy dzielić łoża.
- A... ojciec?
- Z wyjątkiem dzisiejszej uroczystości jego noga nigdy więcej tu nie postanie. To był jeden z moich warunków, które on przyjął. Czy zatem będziesz mogła tu żyć, nawet kiedy będę nieobecny?
- Bądź spokojny! A teraz wracam do kuchni. Czyli do siebie! Dopóki ja tu jestem, możesz jeść spokojnie - zapewniła z godnością, którą podkreślała suknia z czarnej tafty i wykrochmalony czepiec.
* * *
Dla Morosiniego ślubowanie małżeńskie było prawdziwym wyzwaniem. Przyrzekając swojej towarzyszce miłość, wiedział, że pierwszy raz w życiu nie dotrzyma danego słowa. Myśl ta była uciążliwa i starał się ją szybko wymazać, wmawiając sobie, że to małżeństwo nie jest niczym więcej, jak maskaradą, a ślubowanie zwykłą formalnością. Czyż ta, która miała zostać jego żoną, nie wymawiała podobnych przyrzeczeń, kiedy wychodziła za sir Eryka Ferralsa? Z wiadomym skutkiem. Zastanawiał się, co też może odczuwać w tej chwili kobieta o twarzy anioła i ciele nimfy, na którą nawet nie spojrzał?