Выбрать главу

Rozdział 9

Tego samego dnia w Genewie w spartańskiej siedzibie Bundesgasse, szwajcarskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, odbyła się konferencja prasowa. W sali znajdowało się ponad pięćdziesięciu dziennikarzy, a w korytarzu kłębił się cały ich tłum. Obecni byli przedstawiciele telewizji, radia i prasy z kilkunastu krajów, wielu z nich taszczyło mikrofony i kamery telewizyjne. Wydawało się, że wszyscy mówią jednocześnie.

– Słyszeliśmy, że to wcale nie balon sonda…

– Czy to prawda, że to było UFO?

– Krążą pogłoski, że na pokładzie statku znajdowały się ciała kosmitów…

– Czy jeden z nich przeżył?

– Czy władze próbują ukryć prawdę przed społeczeństwem…?

Rzecznik prasowy podniósł głos, starając się przekrzyczeć tłum.

– Panie i panowie, to jakieś nieporozumienie. Ciągle odbieramy podobne telefony. Ludzie widzą satelity, spadające gwiazdy… Czy to nie zastanawiające, że wszystkie meldunki o UFO są zawsze anonimowe? Być może ten rozmówca naprawdę wierzył, że widział UFO, ale w rzeczywistości był to balon sonda, który spadł na ziemię. Zorganizowaliśmy transport, by państwa przewieźć na miejsce wypadku. Proszę za mną…

Piętnaście minut później dwa autobusy wypełnione dziennikarzami, z kamerami telewizyjnymi, były w drodze do Uetendorf, by wszyscy zainteresowani mogli sobie obejrzeć szczątki rozbitego balonu sondy. Po przybyciu na miejsce dziennikarze stanęli na mokrej trawie, przyglądając się rozdartej metalowej czaszy.

Rzecznik prasowy powiedział:

– To bardzo niezwykły latający talerz. Został wypuszczony z naszej bazy meteorologicznej w Vevey. Panie i panowie, o ile nam, wiadomo, nie istnieją nie zidentyfikowane obiekty latające, których istnienia nasze władze nie byłyby w stanie wyjaśnić w sposób zadowalający, podobnie jak nie ma żadnych istot pozaziemskich, które złożyły nam wizytę. Jedną z podstawowych zasad postępowania naszego rządu jest niezatajanie przed społeczeństwem podobnych przypadków. Jeśli nie ma więcej pytań…

Rozdział 10

Hangar numer 17 w bazie lotniczej Langley w Wirginii był wyjątkowo silnie strzeżony. Na zewnątrz pilnowało budynku czterech uzbrojonych żołnierzy piechoty morskiej, a w środku trzech wyższych oficerów wojskowych, zmieniających się co osiem godzin, pełniło straż przed zaplombowanym pomieszczeniem. Żaden z oficerów nie wiedział, czego pilnuje. Poza naukowcami i lekarzami, pracującymi w środku, tylko trzem osobom zezwolono na wstęp do zaplombowanej sali.

Właśnie pojawił się czwarty gość. Powitał go generał brygady Paxton, oficer odpowiedzialny za bezpieczeństwo.

– Witamy w naszej menażerii.

– Czekałem na ten moment.

– I nie rozczaruje się pan. Proszę tędy.

Przed drzwiami do strzeżonego pokoju znajdował się wieszak z czterema białymi sterylnymi kombinezonami, które po nałożeniu okrywały szczelnie całą postać.

– Czy zechciałby pan nałożyć jeden z nich? – poprosił generał.

– Naturalnie – Janus wdział na siebie kombinezon. Przez szklaną maskę widoczna była tylko jego twarz. Na buty wsunął wielkie białe ochraniacze. Generał podprowadził go do wejścia do zaplombowanej sali. Stojący na straży żołnierz piechoty morskiej cofnął się. Generał otworzył drzwi.

– Proszę.

Janus wszedł do środka i rozejrzał się. W samym centrum pomieszczenia znajdował się statek kosmiczny. Na białych stołach do przeprowadzania sekcji zwłok leżały ciała dwóch kosmitów. Patolog dokonywał właśnie autopsji jednego z nich.

Generał Paxton zwrócił uwagę gościa na pojazd kosmiczny.

– Według naszych przypuszczeń mamy do czynienia ze statkiem zwiadowczym – wyjaśniał generał Paxton. – Jesteśmy pewni, że w jakiś sposób komunikował się bezpośrednio ze statkiem macierzystym.

Obaj mężczyźni zbliżyli się do pojazdu, by mu się dokładnie przyjrzeć. Miał około dziesięciu metrów średnicy. We wnętrzu w kształcie muszli małża, z podnoszonym sufitem, znajdowały się trzy fotele przypominające krzesła z odchylanymi oparciami. Ściany pokrywały płytki zawierające pulsujące, metalowe krążki.

– Jest tu jeszcze wiele przyrządów, których funkcje są dla nas niezrozumiałe – przyznał generał Paxton.- Ale to, co już rozszyfrowaliśmy do tej pory, jest zadziwiające. – Wskazał na szereg aparatów umieszczonych w panelach. – Mamy tu zintegrowany system optyczny o szerokim polu widzenia, który sprawia wrażenie urządzenia do wykrywania obecności organizmów żywych; system łączności z możliwością syntezy głosu oraz system nawigacyjny, który – szczerze mówiąc – zabił nam klina. Sądzimy, że działa na zasadzie jakichś drgań elektromagnetycznych.

– Czy na pokładzie znajdowała się jakaś broń? – zapytał Janus.

Generał Paxton rozłożył bezradnie ręce.

– Nie jesteśmy pewni. Mnóstwo tu sprzętu, którego funkcji jeszcze nie rozgryźliśmy.

– Co stanowi źródło energii na statku?

– Najprawdopodobniej używają jednoatomowego wodoru w cyklu zamkniętym, czyli produktem odpadowym jest woda, która może być z powrotem rozłożona na tlen i wodór. Przy tak rozwiązanym problemie zapewnienia źródła energii mogą bez ograniczeń podróżować w przestrzeni międzyplanetarnej. Upłyną lata, nim rozszyfrujemy wszystkie tajemnice pojazdu. Ale jest tu jeszcze coś niezwykle zagadkowego. Ciała dwóch kosmitów spoczywały przypięte pasami do foteli. Ale wgłębienie w trzecim fotelu sugeruje, że on również był zajęty.

– Czyli podejrzewa pan – powiedział wolno Janus – że na pokładzie pojazdu był jeszcze jeden kosmita?

– Wszystko na to wskazuje.

Janus stał przez chwilę ze zmarszczonymi brwiami.

– Rzućmy okiem na przybyszy z kosmosu.

Mężczyźni podeszli do stołów, na których leżeli kosmici. Janus przystanął, wpatrując się w dziwne postacie. Wydawało się to wprost nieprawdopodobne, by stworzenia tak odmienne od ludzi były istotami inteligentnymi. Były zupełnie łyse, nie miały powiek ani brwi, a czoła miały wyższe, niż się spodziewał. Ich oczy przypominały piłeczki pingpongowe.

Lekarz, dokonujący sekcji zwłok, spojrzał na zbliżających się mężczyzn.

– To fascynujące – powiedział. – Jeden z kosmitów stracił rękę. Nie ma śladu krwi, ale widać tak jakby żyły, zawierające zielonkawy płyn, którego większość wyciekła.

– Zielonkawy płyn? – zapytał Janus.

– Tak. – Doktor zawahał się. – Przypuszczamy, że istotę te są formą życia roślinnego.

– Myślące rośliny? Mówi pan poważnie?