Выбрать главу

– Proszę tylko popatrzeć.

Lekarz sięgnął po konewkę i wylał nieco wody na ramię kosmity bez dłoni. W pierwszej chwili nic się nie stało. Ale potem nagle z końca ramienia zaczęła wyrastać zielona substancja, która wolno uformowała się w kształt ręki.

Dwaj mężczyźni stali zaszokowani.

– Jezu! Czy te stwory są martwe, czy też nie?

– To ciekawe zagadnienie. Te dwie istoty nie są żywe w naszym rozumieniu życia, ale zarazem nie pasują do naszej definicji śmierci. Powiedziałbym, że znajdują się w stanie uśpienia.

Janus wciąż wpatrywał się w dopiero co ukształtowaną dłoń.

– Wiele roślin przejawia różne formy inteligencji.

– Inteligencji?

– O tak. Są rośliny, które się maskują, bronią. W tej chwili przeprowadzamy ciekawe eksperymenty na przedstawicielach flory.

– Chciałbym zapoznać się z wynikami tych eksperymentów – powiedział Janus.

– Oczywiście. Z przyjemnością załatwimy panu pokaz.

Olbrzymie laboratorium-cieplarnia mieściło się w zespole budynków rządowych pięćdziesiąt kilometrów od Waszyngtonu. Na ścianie wisiał następujący napis:

BRZOZY I PAPROCIE

WCIĄŻ JESZCZE POZOSTAJĄ NIE ZDEMORALIZOWANE, ALE NIE ULEGA WĄTPLIWOŚCI, ŻE KIEDY ZDOBĘDĄ ŚWIADOMOŚĆ, RÓWNIEŻ ZACZNĄ PRZEKLINAĆ.

Ralph Waldo Emerson

Przyroda, 1836

Kierujący kompleksem profesor Rachman był małym człowieczkiem pełnym entuzjazmu dla swego zajęcia.

– Karol Darwin pierwszy zauważył u roślin zdolność do myślenia. Z kolei Luther Burbank nawiązał z nimi łączność.

– Czy naprawdę wierzy pan, że to możliwe?

– My wiemy, że to możliwe. George Washington Carver rozmawiał z roślinami, a one dostarczyły mu setek nowych substancji. Carver mawiał: „Kiedy dotykam kwiatu, to tak, jakbym dotykał wieczności. Kwiaty istniały na długo przedtem, zanim na Ziemi pojawiły się istoty ludzkie, i przetrwają miliony lat dłużej niż ludzkość. Rozmawiając z kwiatem, rozmawiam z Wiecznością…”

Janus rozejrzał się po olbrzymiej cieplarni, w której stali. Wypełniały ją rośliny i egzotyczne kwiaty we wszystkich kolorach tęczy. Mieszanina ich zapachów była oszałamiająca.

– Wszystko w tym pomieszczeniu żyje – powiedział profesor Rachman. – Te rośliny potrafią odczuwać miłość, nienawiść, ból, podniecenie… tak samo jak zwierzęta. Sir Jagadis Chandra Bose udowodnił, że reagują na ton głosu.

– W jaki sposób można czegoś takiego dowieść? – zapytał Janus.

– Z przyjemnością to panu zaprezentuję. – Rachman podszedł do stołu pełnego roślin. Obok znajdował się poligraf Keelera. Rachman wziął jedną z elektrod i umocował ją na roślinie. Igła na tarczy poligrafu pozostawała w stanie spoczynku.

– Proszę uważnie obserwować – powiedział.

Pochylił się nad rośliną i zaczął szeptać:

– Uważam, że jesteś bardzo piękna. Jesteś piękniejsza niż wszystkie zgromadzone tu rośliny…

Janus zauważył, że igła poruszyła się nieznacznie. Nagle profesor Rachman wrzasnął na cały głos:

– Jesteś wstrętna! Zaraz zginiesz! Słyszysz mnie? Zaraz zginiesz! Wskazówka zaczęła drżeć, a potem gwałtownie wychyliła się do góry.

– Mój Boże – powiedział Janus. – Wprost trudno w to uwierzyć.

– To, czego był pan świadkiem – oświadczył Rachman – jest odpowiednikiem krzyku, wydawanego przez istoty ludzkie. Czasopisma ogólnokrajowe publikowały artykuły na temat tych eksperymentów. Jednym z najbardziej interesujących było doświadczenie przeprowadzone z udziałem sześciu studentów. Jednego z nich wybrano, by wniósł do pokoju dwie rośliny, z których jedną podłączono do poligrafu. Następnie student doszczętnie zniszczył drugą roślinę. Później wszyscy studenci pojedynczo wchodzili do pokoju i przechodzili obok ocalałej rośliny. Kiedy mijali ją niewinni mężczyźni, poligraf nic nie rejestrował. Ale w chwili, gdy pojawił się nasz wandal, wskazówka przyrządu wychyliła się.

– To nieprawdopodobne.

– Ale prawdziwe. Odkryliśmy również, że rośliny reagują na rodzaj muzyki.

– Na rodzaj muzyki?

– Tak. W Tempie Buell College w Denver przeprowadzono eksperyment, podczas którego zdrowe rośliny umieszczono w trzech osobnych pojemnikach szklanych. W jednym płynęła z głośnika głośna muzyka rockowa, w drugim – łagodne melodie, wygrywane na wschodnioindyjskiej sitarze, a w trzecim panowała cisza. Kamerzyści CBS rejestrowali przebieg doświadczenia, wykonując zdjęcia w określonych odstępach czasu. Po dwóch tygodniach kwiaty wystawione na działanie muzyki rockowej zwiędły, te, które rosły w ciszy, rozwinęły się normalnie, natomiast te, które mogły słuchać muzyki sitar – pięknie zakwitły, przy czym łodygi i kwiaty skierowane były w stronę źródła dźwięku. Walter Cronkite pokazał ten film w swoim programie. Jeśli chce pan sprawdzić, audycja nadana była 26 października 1970 roku.

– Twierdzi pan zatem, że rośliny mają inteligencję?

– Oddychają, odżywiają się i rozmnażają. Mogą odczuwać ból i potrafią się bronić przed wrogami. Na przykład niektóre rośliny wykorzystują terpeny do zatruwania wokół siebie gleby, by w ten sposób odstraszyć konkurentów. Inne wydzielają alkaloidy i stają się niesmaczne dla owadów. Udowodniliśmy, że rośliny porozumiewają się ze sobą za pomocą feromonów.

– Tak, słyszałem o tym – powiedział Janus.

– Niektóre rośliny są owadożerne. Na przykład muchówka. Pewne orchidee mają wygląd i zapach pszczół, by zwabiać trutnie. Inne przypominają samice os, by przyciągnąć samce, które zbierają i przenoszą ich pyłek. Istnieje też gatunek orchidei wydzielających zapach zepsutego mięsa, by zwabić znajdujące się w pobliżu muchy, żerujące na padlinie.

Janus z uwagą wsłuchiwał się w każde słowo naukowca.

– Różowy obuwik ma ruchomą warżkę, która zamyka się w momencie wylądowania pszczoły, zatrzymując owada niczym w pułapce. Jedyna droga ucieczki prowadzi przez wąski otwór z tyłu kwiatu; pszczoła próbując wydostać się na wolność zbiera przy okazji pyłek. W stanach północno-wschodnich występuje pięć tysięcy roślin, a każdy gatunek ma swoje cechy charakterystyczne. Niejednokrotnie dowiedziono, że rośliny mają inteligencję. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości.

Tymczasem jeden kosmita przebywa gdzieś na wolności - pomyślał Janus.

Rozdział 11

DZIEŃ TRZECI

Berno, środa, 17 października

Berno należało do ulubionych miast Roberta: eleganckie, pełne uroczych pomników i ślicznych, starych kamienic z osiemnastego wieku. Było stolicą Szwajcarii i jednym z lepiej prosperujących aglomeracji. Roberta intrygowało, czy fakt, że tramwaje są tu zielone, ma jakiś związek z kolorem pieniędzy. Przekonał się, że berneńczycy są bardziej pogodni, beztroscy niż mieszkańcy innych części Szwajcarii. Poruszali się niespiesznie, mówili wolniej i w ogóle nie byli tacy nerwowi. W przeszłości pracował już kilka razy w Bernie ze szwajcarskim wywiadem, którego centrala mieściła się przy Waisenhausplatz. Miał tam przyjaciół, którzy mogliby się okazać pomocni, ale dostał wyraźne instrukcje. Zagadkowe, ale wyraźne.

Aby zlokalizować warsztat, który odholował samochód fotografa, Robert wykonał piętnaście telefonów. W końcu odnalazł nieduży warsztat przy Frobourgstrasse; mechanik, Fritz Mandel, był zarazem właścicielem. Mandel – blisko pięćdziesięcioletni mężczyzna o mizernej, dziobatej twarzy, miał szczupłą budowę ciała i olbrzymi brzuch piwosza. Kiedy zjawił się Robert, pracował właśnie w kanale.

– Dzień dobry! – krzyknął Robert. Mandel uniósł wzrok.

– Guten Tag. Czym mogę panu służyć?