– Nie. Pańskim zadaniem jest jedynie odszukać świadków. Zajmą się nimi władze poszczególnych krajów. Czy dowiedział się pan, ilu było świadków?
– Tak. Siedmiu pasażerów plus kierowca autokaru oraz mechanik i właściciel zepsutego samochodu.
– Musi pan ich wszystkich odszukać. Każdego z dziesięciu świadków katastrofy. Czy to jasne?
– Tak jest, panie generale.
Robert odłożył słuchawkę. W głowie czuł zamęt. A więc UFO istnieje naprawdę. Kosmici są naszymi wrogami. Była to przerażająca myśl.
Nagle niepokój, który już wcześniej gnębił Roberta, powrócił z całą siłą. Generał Hilliard zlecił mu wykonanie zadania, ale nie powiedział mu wszystkiego. Co jeszcze przed nim ukrywają?
Punkt wynajmu samochodów Avis znajduje się przy Rue de Lausanne 44, w samym sercu Genewy. Robert wpadł jak burza do biura i podszedł do siedzącej za biurkiem kobiety.
– W czym mogę panu pomóc?
Robert cisnął kartkę z numerem rejestracyjnym renaulta.
– W ubiegłym tygodniu wynajęliście państwo ten samochód, Musze mieć nazwisko osoby, która go wynajęła – powiedział ostrym tonem.
– Przykro mi, ale nie wolno nam udzielać takich informacji – odparła urzędniczka.
– Cóż, tym gorzej dla was – stwierdził Robert – bo w takim razie będę musiał zaskarżyć państwa firmę na pokaźną kwotę pieniędzy.
– Nie rozumiem. Czy może pan wyjaśnić, o co chodzi?
– Proszę bardzo, już pani mówię. W ostatnią niedzielę ten samochód zderzył się na szosie z moim wozem, powodując poważne uszkodzenia. Udało mi się spisać jego numer rejestracyjny, ale facet uciekł, zanim zdołałem go zatrzymać.
– Rozumiem. – Urzędniczka przez chwilę przyglądała się Robertowi. – Przepraszam na moment. – Zniknęła w głębi biura. Kiedy po paru minutach wróciła, w ręku trzymała segregator. – Według naszych dokumentów były jakieś kłopoty z silnikiem, ale nie zgłoszono żadnego wypadku.
– W takim razie ja go teraz zgłaszam. I obciążam odpowiedzialnością za niego państwa firmę. Będziecie musieli zapłacić za naprawę mojego auta. Mam nowiutkie porsche i będzie to was nieźle kosztowało…
– Bardzo mi przykro, proszę pana, ale ponieważ nie zgłoszono żadnego wypadku, nie możemy za nic ponosić odpowiedzialności.
– Proszę pani – odezwał się Robert bardziej pojednawczym tonem – postawię sprawę jasno. Nie zależy mi na tym, by pociągać do odpowiedzialności państwa firmę. Jedyne, czego chcę, to zmusić faceta, który rozbił mój wóz, by zapłacił za wyrządzone szkody. Niech pani sobie wyobrazi, że zbiegł z miejsca wypadku. Może nawet będę się musiał zwrócić o pomoc do policji. Ale jeśli da mi pani nazwisko i adres tego faceta, porozmawiam z nim i załatwimy to między sobą, w nic nie wciągając państwa firmy. Nie uważa pani, że to uczciwe postawienie sprawy?
Kobieta stała zastanawiając się.
– Tak, o wiele bardziej odpowiada nam takie rozwiązanie. – Zajrzała do trzymanego segregatora. – Samochód ten wynajął niejaki pan Leslie Mothershed.
– A gdzie mieszka?
– Grove Road 213A, Whitechapel, London, East 3. – Uniosła wzrok. – Czy na pewno nasza firma nie będzie zamieszana w żaden proces sądowy?
– Ma pani moje słowo – zapewnił ją Robert. – To sprawa prywatna między mną i Lesliem Mothershedem.
Porucznik Robert Bellamy najbliższym rejsem Swissairu udał się do Londynu.
Siedział samotnie w ciemnościach, skupiony, drobiazgowo rozważając każdą fazę operacji, by się upewnić, że nie ma w niej żadnych luk, że wszystko pójdzie gładko. Jego rozmyślania przerwało ciche brzęczenie telefonu.
– Janus, słucham.
– Witam. Tu Hilliard.
– Proszę mówić, generale.
– Porucznik Bellamy ustalił miejsce pobytu dwóch pierwszych świadków.
– Świetnie. Proszę natychmiast się nimi zająć.
– Tak jest.
– A gdzie jest teraz porucznik?
– W drodze do Londynu. Niebawem powinien zameldować nam o świadku numer trzy.
– Poinformuję komisję o postępach jego pracy. Proszę mnie informować na bieżąco. Musimy utrzymać tę operację w absolutnej tajemnicy.
– Zrozumiałem pana. Sugerowałbym…
Połączenie przerwano.
PILNE ŚCIŚLE TAJNE
NSA DO WYŁĄCZNEJ WIADOMOŚCI
ZASTĘPCY DYREKTORA
BUNDESANWALTSCHAFT *[* Prokuratura Federalna]
EGZ. NR 1 Z (1) EGZ.
DOTYCZY OPERACJI „SĄD OSTATECZNY”
1. HANS BECKERMAN – KAPPEL
2. FRITZ MANDEL – BERNO
KONIEC WIADOMOŚCI
Rozdział 13
O północy rodzina Lagenfeldów, zamieszkująca małe gospodarstwo wiejskie, położone 25 kilometrów od Uetendorf, była świadkiem serii dziwnych zjawisk. Starszego syna obudziło migoczące, żółte światło, przenikające przez okno do sypialni. Kiedy wstał, by sprawdzić, co to takiego, światło zniknęło.
Tozzi, owczarek niemiecki, zaczął wściekle ujadać na podwórzu, budząc starego Lagenfelda. Gospodarz ociągając się wstał z łóżka, by uciszyć psa. Kiedy wyszedł przed dom, usłyszał beczenie wystraszonych owiec, napierających na ogrodzenie zagrody i próbujących uciec. Mijając cysternę dopiero co wypełnioną po brzegi przez niedawne deszcze, zauważył, że nie zostało w niej ani kropli wody.
Tozzi podbiegł do niego skamląc. Lagenfeld z roztargnieniem poklepał psa po łbie.
– No, no, już dobrze, mój mały. Już dobrze.
W tym momencie zgasło światło. Kiedy mężczyzna wrócił do domu i podniósł słuchawkę telefonu, by zadzwonić po pogotowie energetyczne, okazało się, że telefon nie działa.
Gdyby światło paliło się chwilę dłużej, gospodarz ujrzałby piękną nieznajomą, opuszczającą obejście i kierującą się w stronę pól uprawnych.
Rozdział 14
Prokuratura Federalna - Genewa, godzina 13.00
Minister siedział w samym sercu centrali Szwajcarskiej Agencji Wywiadowczej i obserwował zastępcę dyrektora, kończącego czytanie wiadomości. Mężczyzna odłożył depeszę do teczki opatrzonej napisem „Ściśle tajne” i schował ją do szuflady biurka, którą następnie zamknął na klucz.
– Hans Beckerman und Fritz Mandel.
– Ja.
– Nie ma sprawy, panie ministrze. Zajmiemy się nimi.
– Gut.
– Wann?
– Sofort. Bezzwłocznie.
Następnego ranka Hansowi Beckermanowi w drodze do pracy bardzo dokuczały wrzody. Powinienem był przycisnąć tego dziennikarzynę, by mi zapłacił za to, co znalazłem w pobliżu UFO. Prasa ma pieniądze. Prawdopodobnie mógłbym wydusić z niego jeszcze kilkaset marek. Wtedy stać by mnie było na wizytę u porządnego lekarza, który wyleczyłby moje wrzody.
Właśnie jechał wzdłuż jeziora Turler, kiedy na skraju szosy ujrzał kobietę; machała ręką na mijające ją samochody. Beckerman zwolnił, by się jej lepiej przyjrzeć. Była młoda i atrakcyjna. Zjechał na pobocze. Kobieta podeszła do wozu.
– Guten Tag - powiedział Hans. – Czy mogę pani pomóc? – Z bliska była jeszcze ładniejsza.
– Danke - odpowiedziała ze szwajcarskim akcentem. – Pokłóciłam się z przyjacielem i zostawił mnie tu, na tym pustkowiu.
Ojej! To straszne.
– Czy mógłby mnie pan podrzucić do Zurychu?
– Ależ oczywiście. Proszę wsiadać.
Autostopowiczka otworzyła drzwi i zajęła miejsce obok niego.
– Bardzo pan uprzejmy – powiedziała. – Mam na imię Karen.
– Hans – przedstawił się i ruszył.