– Towarzyszka Olga Romanczenko?
– Tak.
– Gławnoje Razwiedywatielnoje Uprawlenije. Budzące grozę GRU.
Wepchnęli ją do pokoju.
– Czego… czego chcecie?
– Przyszliśmy zadać kilka pytań. Sierżant Jurij Gromków, a to sierżant Władimir Ziemski.
Ogarnęło ją nagle przerażenie.
– Co… co się stało? Co takiego zrobiłam? Ziemski uchwycił się tego.
– Ach, więc wiecie, że zrobiliście coś niewłaściwego.
– Wcale nie – odparła wzburzona Olga. – Nie wiem, czemu tu przyszliście.
Siadajcie! – wrzasnął Gromków. Olga usiadła.
– Dopiero co wróciliście z wycieczki do Szwajcarii, tak?
– T…tak – wyjąkała – ale… ale… otrzymałam pozwolenie od…
– Szpiegostwo jest przestępstwem, Olgo Romanczenko.
– Szpiegostwo? – spytała przerażona. – Nie wiem, o czym mówicie.
Większy z mężczyzn zaczął się jej uważnie przyglądać i Olga nagle zdała sobie sprawę, że ma na sobie tylko cienką koszulę nocną.
– Zbieraj się. Pójdziesz z nami.
– Ale to jakaś straszna pomyłka. Jestem bibliotekarką. Możecie spytać kogokolwiek…
Szarpnął ją za rękę.
– Idziemy.
– Dokąd mnie zabieracie?
– Na komendę. Chcą cię przesłuchać.
Pozwolili jej zarzucić na koszulę płaszcz. Poszturchując Olgę zeszli na dół i wepchnęli ją do czajki. Przez jej głowę przemknęła myśl o wszystkich tych ludziach, którzy odjechali kiedyś takimi samochodami i którzy nigdy już nie wrócili. Zesztywniała ze strachu.
Prowadził wyższy z mężczyzn, Gromków. Olga siedziała z tyłu, z Ziemskim. Wydawał się jej mniej przerażający, ale była sparaliżowana myślą, kim są i co się z nią stanie.
– Proszę, uwierzcie mi – zaczęła Olga żarliwie – nigdy nie zdradziłabym swojej…
– Zamknij się – warknął Gromków.
– Słuchaj, nie ma powodu, byśmy mieli być wobec niej ordynarni – zwrócił mu uwagę Władimir Ziemski. – Mówiąc szczerze, wierzę jej.
Olga poczuła, że serce zabiło jej mocniej.
– Czasy się zmieniły – ciągnął towarzysz Ziemski. – Towarzysz Gorbaczow nie lubi, gdy niepokoimy niewinnych ludzi. Tamte dni należą już do przeszłości.
– Kto powiedział, że jest niewinna? – warknął Gromków. – Może jest, a może nie. Na komendzie zaraz się zorientują.
Olga siedziała, przysłuchując się mężczyznom, rozprawiającym o niej tak, jakby jej tu w ogóle nie było.
– Daj spokój, Jurij – odezwał się Ziemski.- Wiesz, że na komendzie przyzna się, bez względu na to, czy jest winna czy też nie. Nie podoba mi się to wszystko.
– To bardzo niedobrze, bo nic nie możemy na to poradzić.
– A właśnie, że możemy.
– Jak to?
Siedzący obok Olgi mężczyzna milczał przez chwilę.
– Słuchaj – odezwał się w końcu – a może ją po prostu puścimy? Powiemy, że nie było jej w domu. Dzień lub dwa będziemy ich zwodzić, aż o niej zapomną. Mają tyle osób do przesłuchania.
Olga próbowała coś powiedzieć, ale zaschło jej w gardle. Rozpaczliwie pragnęła, by siedzący obok mężczyzna przekonał towarzysza do swego planu.
– Czemu mamy dla niej nadstawiać karku? – mruknął Gromków. – Co nam z tego przyjdzie? W jaki sposób nam się odwdzięczy?
Ziemski spojrzał na nią pytającym wzrokiem. Olga odzyskała głos.
– Nie mam pieniędzy – powiedziała.
– Dziewczyno, komu potrzebne są twoje pieniądze? Mamy pieniędzy jak lodu.
– Ale dysponujesz czymś innym – powiedział Gromków.
Zanim Olga zdołała otworzyć usta, odezwał się Ziemski.
– Chwileczkę, Juriju Iwanowiczu, nie spodziewasz się chyba, że się na to zgodzi.
– Wszystko zależy od niej. Albo będzie dla nas miła, albo znajdzie się na komendzie, gdzie przez tydzień lub dwa będą ją bili. Może nawet zamkną ją w szizo.
Olga słyszała o szizo. Były to nie ogrzewane cele wielkości dwa i pół metra na metr dwadzieścia, z drewnianą pryczą, bez koca. Bądź dla nas miła. Co to miało znaczyć?
– Wszystko zależy od niej.
– No więc jak?- zwrócił się Ziemski do Olgi.
– Nie… nie rozumiem.
– Mój towarzysz mówi, że jeśli będziesz dla nas miła, to zapomnimy o całej tej sprawie. Wkrótce inni również o tobie zapomną.
– A co… co musiałabym zrobić?
Gromków uśmiechnął się do niej.
– Po prostu poświęć nam parę minut swego czasu. – Przypomniał sobie coś, co gdzieś kiedyś przeczytał. Po prostu leż i myśl o carze. Zachichotał.
Olga nagle zrozumiała, do czego zmierzają. Potrząsnęła głową.
– Nie, nie mogę tego zrobić.
– W porządku – Gromków nacisnął na gaz. – Na komendzie będą mieli z tobą niezłą zabawę.
– Zaczekajcie! – ogarnęła ją panika i już sama nie wiedziała, co robić. Słyszała okropne historie o tym, co spotykało ludzi, których aresztowano i którzy później stawali się zekami. Myślała, że to się już skończyło, ale teraz uzmysłowiła sobie, że była w błędzie. Pierestrojka to wciąż tylko mrzonka. Nie pozwolą jej mieć adwokata ani z kimkolwiek się skontaktować. W przeszłości GRU zgwałciło i zamordowało kilka jej koleżanek. Znalazła się w potrzasku. Jeśli trafi na komendę, mogą ją tam trzymać całe tygodnie, bijąc i gwałcąc; kto wie, może ją nawet zabiją. Z tymi dwoma facetami wszystko potrwa zaledwie parę minut, a potem puszczą ją wolno. Olga podjęła decyzję.
– Zgoda – powiedziała zrozpaczona. – Chcecie wrócić do mnie?
– Znam lepsze miejsce – powiedział Gromków i zawrócił samochód.
– Przepraszam za to wszystko – szepnął Ziemski – ale on jest tu szefem. Nie mogę się mu sprzeciwiać.
Olga nic nie powiedziała.
Minęli jaskrawoczerwony gmach Opery im. Szewczenki i skierowali się ku rozległemu parkowi. O tej godzinie był zupełnie pusty. Gromków podjechał wozem pod samą linię drzew i wyłączył silnik oraz światła.
– Wyskakujemy – powiedział.
Cała trójka wysiadła z samochodu.
Gromków spojrzał na Olgę.
– Masz szczęście. Wykręcisz się tanim kosztem. Mam nadzieję, że to doceniasz.
Olga skinęła jedynie głową, zbyt przerażona, by cokolwiek powiedzieć. Gromków zaprowadził ich na malutką polankę.
– Rozbieraj się.
– Zimno mi – powiedziała Olga. – Czy nie moglibyśmy…? Gromków z całej siły wymierzył jej policzek.
– Rób, co mówię, zanim się nie rozmyślę.
Olga zawahała się przez moment, a kiedy mężczyzna podniósł rękę, by znów ją uderzyć, zaczęła rozpinać płaszcz.
– Zdejmij go.
Pozwoliła, by płaszcz osunął się na ziemię.
– Teraz koszulę.
Olga wolno uniosła koszulę i ściągnęła ją trzęsącymi dłońmi. Stała drżąc z zimna.
– Ładne masz ciało – powiedział Gromków. Ścisnął jej sutki.
– Proszę…
– Jeszcze jedno słowo, a zawieziemy cię na komendę. – Popchnął ją na ziemię.
Nie będę o tym myślała. Będę sobie wyobrażała, że jestem w Szwajcarii, na wycieczce autokarowej, i podziwiam piękne krajobrazy.
Gromków ściągnął spodnie i rozchylił Oldze nogi.
Widzę Alpy pokryte śniegiem. W saniach jedzie młody chłopak i dziewczyna.
Poczuła, jak wsuwa ręce pod jej biodra i wchodzi w nią, sprawiając ból.
Autostradą mkną piękne samochody. Jest ich więcej, niż kiedykolwiek w życiu widziałam. W Szwajcarii każdy ma samochód.
Jego ruchy stały się gwałtowniejsze, napierał na nią z całej siły, wydając dzikie, zwierzęce odgłosy.