– Pan Bushfekete?
– Tak. Czym mogę panu służyć?
– Z tego co wiem, w ubiegłym tygodniu był pan w Szwajcarii. Bushfekete z miejsca stał się czujny. Czyżby ktoś zauważył, jak podnosił urwaną rękę?
– I… i co z tego?
– Brał pan udział w wycieczce autokarowej w ostatnią niedzielę?
– Tak – ostrożnie przyznał Bushfekete.
Robert Bellamy odprężył się. Wreszcie koniec. Oto ostatni świadek. Podjął się niewykonalnego zadania i odniósł sukces. Można powiedzieć, że cholerny sukces. „Nie mamy pojęcia, gdzie przebywają”. A oto odnalazł wszystkich. Czuł się tak, jakby z ramion zdjęto mu olbrzymi ciężar. Był teraz wolny. Mógł wrócić do domu i rozpocząć nowe życie.
– Czemu interesuje się pan tą wycieczką?
– Nieważne – odparł Robert Bellamy. I rzeczywiście nie było to już ważne. – Interesowali mnie pańscy współpasażerowie, panie Bushfekete, ale teraz myślę, że dysponuję już kompletem informacji, więc…
Ach, o to chodzi. Mogę panu wszystko o nich powiedzieć – przerwał mu Laslo Bushfekete. – Był tam włoski ksiądz z Orneto, i Niemiec – zdaje się, że profesor chemii z Monachium, jakaś Rosjanka, pracująca w bibliotece w Kijowie, ranczer z Waco w Teksasie, kanadyjski bankier z Terytoriów Północno-Wschodnich i pewien lobbysta z Waszyngtonu nazwiskiem Parker.
Mój Boże - pomyślał Robert. – Gdybym trafił na niego na samym początku, zaoszczędziłbym sobie mnóstwo czasu. Ten facet jest zdumiewający. Wymienił ich wszystkich.
– Ma pan niezłą pamięć – zauważył Robert.
– Tak – uśmiechnął się Bushfekete. – Ach, i była jeszcze jedna kobieta.
– Rosjanka.
– Nie, nie, druga. Wysoka, szczupła, ubrana na biało.
Robert zastanowił się przez chwilę. Nikt z pozostałych świadków nie wspominał o żadnej innej kobiecie poza Rosjanką.
– Sądzę, że się pan myli.
– Na pewno nie – upierał się Bushfekete. – Na miejscu wypadku były dwie kobiety.
Robert jeszcze raz zliczył wszystkich w pamięci. Coś mu nie pasowało.
– Ależ to niemożliwe.
Bushfekete poczuł się dotknięty.
– Stała tuż obok mnie, kiedy ten fotograf robił nam zdjęcia na tle UFO. Była wyjątkowo piękna – przerwał na chwilę. – Najzabawniejsze, że nie przypominam sobie, bym ją widział w autobusie. Prawdopodobnie siedziała gdzieś z tyłu. Pamiętam, że była dosyć blada. Nawet mnie to trochę zaniepokoiło.
Robert zmarszczył brwi.
– Wróciła z wami, kiedy ponownie wsiadaliście do autobusu?
– Właściwie nie pamiętam, bym ją później widział. Ale byłem tak podekscytowany tym UFO, że na nic innego nie zwracałem uwagi.
Coś tu nie grało. Czyżby zatem było jedenastu świadków, a nie dziesięciu? Muszę to sprawdzić - pomyślał Robert.
– Dziękuję panu, panie Bushfekete.
– Cała przyjemność po mojej stronie.
– Życzę panu powodzenia. Bushfekete uśmiechnął się.
– Dziękuję. – Nie potrzebował powodzenia, już nie. Był bowiem posiadaczem ręki najprawdziwszego kosmity.
Tej nocy Robert Bellamy złożył ostatni raport generałowi Hilliardowi.
– Mam jego nazwisko. To Laslo Bushfekete. Prowadzi wesołe miasteczko pod Sopronem na Węgrzech.
Czy to ostatni ze świadków?
Robert zawahał się przez moment.
– Tak jest, panie generale. – Chciał napomknąć o ósmym pasażerze, ale postanowił się wstrzymać, póki nie sprawdzi tej wiadomości. Wydawała mu się bowiem ona całkowicie nieprawdopodobna.
– Dziękuję panu, panie poruczniku. Dobra robota.
PILNE ŚCIŚLE TAJNE
NSA DO WYŁĄCZNEJ WIADOMOŚCI
ZASTĘPCY DYREKTORA HRQ
EGZ. NR 1 Z (1) EGZ.
DOTYCZY OPERACJI „SĄD OSTATECZNY”
10. LASLO BUSHFEKETE – SOPRON
KONIEC WIADOMOŚCI
Zjawili się w samym środku nocy, kiedy wesołe miasteczko było nieczynne. Piętnaście minut później zniknęli tak samo cicho, jak się pojawili.
Laslo Bushfekete śnił, że stoi u wejścia do wielkiego, białego namiotu, obserwując olbrzymi tłum, tłoczący się do kasy, by kupić bilety wstępu po pięćset forintów sztuka.
Prosimy do nas, ludziska. Chodźcie podziwiać prawdziwą rękę kosmity. Nie rysunek, nie zdjęcie, tylko autentyczny fragment najprawdziwszego ET. Tylko 500 forintów za doświadczenie uczucia największej emocji w waszym życiu, za widok, którego nigdy nie zapomnicie.
A potem leżał w łóżku z Mariką, oboje byli nadzy, czuł jej sutki na swej piersi, jej język przesuwający się pieszczotliwie po jego skórze. Wyginała swe gibkie ciało, aż doprowadziła go do erekcji. Wyciągnął ramiona, ale jego dłonie napotkały na coś zimnego i śliskiego. Obudził się, otworzył oczy i krzyknął. Właśnie wtedy zaatakowała go kobra.
Rano znaleziono jego ciało. Klatka z jadowitym wężem była pusta.
PILNE ŚCIŚLE TAJNE
HRQ DO WYŁĄCZNEJ WIADOMOŚCI
ZASTĘPCY DYREKTORA NSA
EGZ. NR 1 Z (1) EGZ.
DOTYCZY OPERACJI „SĄD OSTATECZNY”
10. LASLO BUSHFEKETE – SOPRON
ZLIKWIDOWANY
KONIEC WIADOMOŚCI
Generał Hilliard zadzwonił z czerwonego aparatu.
– Janus, otrzymałem kolejny meldunek od porucznika Bellamy’ego. Odnalazł ostatniego świadka. Zajęto się nimi wszystkimi.
– Świetnie. Zaraz poinformuję o tym pozostałych członków komisji. Chcę, żebyś natychmiast przystąpił do realizacji drugiej części naszego planu.
– Tak jest, natychmiast.
PILNE ŚCIŚLE TAJNE
NSA DO WYŁĄCZNEJ WIADOMOŚCI
ZASTĘPCÓW DYREKTORÓW:
SIFAR, MI 6, GRU, CIA, COMSEC, DCI, CGHQ, BFV
EGZ. NR 1 Z (1) EGZ.
DOTYCZY OPERACJI „SĄD OSTATECZNY”
11. PORUCZNIK ROBERT BELLAMY
ZLIKWIDOWAĆ
KONIEC WIADOMOŚCI
Część druga
Rozdział 35
DZIEŃ PIĘTNASTY
Robert Bellamy stanął przed dylematem. Czy to możliwe, by było jedenastu świadków? A jeśli tak, to czemu wcześniej nikt o tym nie wspomniał? Urzędnik, sprzedający bilety, powiedział mu, że było tylko siedmiu pasażerów. Robert dałby sobie głowę uciąć, że Węgier – właściciel wesołego miasteczka – się mylił. Najprościej byłoby zignorować jego słowa, przyjąć, że są nieprawdziwe. Ale Robert był zbyt dobrze wyszkolony, zbyt sumienny, by pozwolić sobie na coś takiego. Musiał sprawdzić słowa Bushfeketego. W jaki sposób? - zadał sobie pytanie. – Hans Beckerman. Kierowca autobusu na pewno będzie wiedział.
Zadzwonił do Sunshine Tours. Biuro było już nieczynne. W spisie telefonów Kappel nie widniało nazwisko Hansa Beckermana. Będę musiał wrócić do Szwajcarii, by to wyjaśnić - pomyślał Robert. – Nie mogę tego tak zostawić.
Do Zurychu dotarł późnym wieczorem. Powietrze było zimne i rześkie, a księżyc stał w pełni. Wynajął samochód i ruszył znaną sobie już drogą do wioski Kappel. Minął kościół i zatrzymał się przed domem Hansa Beckermana, przekonany, że cała ta podróż to i tak daremny trud. Dom tonął w ciemnościach. Robert zapukał do drzwi. Odczekał chwilę i znów zastukał, trzęsąc się z zimna w chłodnym, nocnym powietrzu.