Musi być jakieś drzewo - pomyślał Robert. Zdanie to pochodziło z pewnej anegdoty o myśliwym, relacjonującym przygodę, jaką przeżył podczas safari. „Ten wielki lew zmierzał prosto na mnie, a wszyscy moi ludzie czmychnęli. Nie miałem broni, nie miałem gdzie się skryć. Wkoło nie było najmniejszego krzaczka, najmniejszego drzewka. A ta bestia nacierała na mnie i była coraz bliżej. I jak się pan uratował? – zapytał słuchacz. Podbiegłem do najbliższego drzewa i wdrapałem się na nie. Przecież powiedział pan, że nie było tam żadnego drzewa. Nie rozumie pan? Przecież musiało być jakieś drzewo! I muszę je znaleźć - pomyślał Robert.
Rozejrzał się po placu. O tej godzinie był niemal całkowicie opustoszały. Doszedł do wniosku, że nadszedł czas, by porozmawiać z człowiekiem, przez którego to wszystko się zaczęło. Z generałem Hilliardem. Ale musi być ostrożny. Nowoczesne urządzenia elektroniczne wykrywające, skąd się dzwoni, działają bardzo sprawnie. Robert zauważył, że dwie budki telefoniczne stojące obok tej, w której był, są puste. Świetnie. Zignorował telefon specjalny, otrzymany od generała Hilliarda, i wykręcił numer centrali NSA. Po usłyszeniu telefonistki, powiedział:
– Poproszę mnie połączyć z biurem generała Hilliarda. Po chwili rozległ się w słuchawce głos sekretarki generała.
– Biuro generała Hilliarda.
– Proszę zaczekać, będzie rozmowa zamiejscowa – powiedział Robert i nie odkładając słuchawki pobiegł do następnej budki. Szybko wykręcił numer. Odpowiedziała mu inna sekretarka.
– Biuro generała Hilliarda.
– Proszę zaczekać, będzie rozmowa zamiejscowa – powiedział Robert. Nie odkładając słuchawki przeszedł do trzeciej budki i ponownie wykręcił ten sam numer. Kiedy usłyszał głos kolejnej sekretarki, powiedział:
– Tu porucznik Bellamy. Chcę mówić z generałem Hilliardem.
– Jedną chwileczkę, panie poruczniku – usłyszał zdumiony głos. Kobieta nacisnęła guzik intercomu. – Panie generale, porucznik Bellamy na trójce.
Generał Hilliard odwrócił się do Harrisona Kellera.
– Bellamy na trójce. Szybko, spróbujcie go zlokalizować.
Harrison Keller podszedł do telefonu, stojącego na podręcznym stoliku, i wykręcił numer do Centrali Obsługi Sieci, czynnej dwadzieścia cztery godziny na dobę. Odpowiedział mu oficer dyżurny.
– C.O.S., Adams.
– Ile czasu zajmie wyśledzenie, skąd dzwoni do nas rozmówca? – szepnął Keller.
– Jedną do dwóch minut.
– Zaczynajcie. Biuro generała Hilliarda, trójka. Rozłączam się. – Spojrzał na generała, który skinął głową.
Generał Hilliard podniósł słuchawkę.
– Panie poruczniku… czy to pan?
W Centrali Obsługi Sieci Adams wstukał do komputera numer.
– Zaczynamy – mruknął.
– Pomyślałem, że czas, byśmy z sobą porozmawiali, panie generale.
Cieszę się, że pan dzwoni, panie poruczniku. A może by pan do mnie przyjechał, abyśmy szczegółowo omówili sytuację? Załatwię samolot i znajdzie się pan u mnie za…
– Dziękuję, ale nie skorzystam z pana zaproszenia, panie generale. Samoloty zbyt często ulegają wypadkom.
W pokoju łączności uruchomiono ESP, elektroniczny system przełączeniowy. Na monitorze zaczęły pojawiać się kody. AX121-B… AX122-C… AX123-C…
– No i jak tam? – szepnął Keller do słuchawki.
– Centrala Obsługi Sieci w New Jersey sprawdza wszystkie rozmowy zamiejscowe z Waszyngtonem. Proszę się nie rozłączać.
Monitor pociemniał, a po chwili pojawił się na nim napis: TRANSATLANTYCKA. KABEL NR 1.
– Rozmówca dzwoni skądś z Europy. Już sprawdzamy, z jakiego kraju…
– Poruczniku Bellamy, myślę, że to jakieś nieporozumienie – mówił generał Hilliard. – Proponuję…
Robert odłożył słuchawkę. Generał Hilliard spojrzał na Kellera.
– Mają go?
Harrison Keller zapytał Adamsa:
– Macie go?
– Nie, zgubiliśmy.
Robert przeszedł do drugiej budki i ujął słuchawkę. Sekretarka generała Hilliarda powiedziała:
– Porucznik Bellamy na dwójce.
Mężczyźni spojrzeli na siebie. Generał Hilliard nacisnął guzik dwójki.
– To pan, poruczniku?
– Proszę pozwolić, że ja coś zaproponuję – powiedział Robert. Generał Hilliard zasłonił dłonią mikrofon.
– Niech zaczynają od początku.
Harrison Keller podniósł słuchawkę i powiedział do Adamsa:
– Mamy go znowu. Dwójka. Pospieszcie się.
– Tak jest.
– Proponuję, panie generale, by odwołał pan akcję przeciwko mnie. I to natychmiast.
– Myślę, że źle ocenia pan sytuację, panie poruczniku. Możemy rozwiązać ten problem, jeśli…
Powiem panu, jak go możemy rozwiązać. Wydano rozkaz, by mnie zlikwidować. Chcę, by odwołał pan ten rozkaz.
Na monitorze komputera w Centrali Obsługi Sieci pojawiła się nowa informacja: AX155-C MIĘDZYMIASTOWA A21 SPRAWDZONA. OBWÓD 301 DO RZYMU. TRANSATLANTYCKA KABEL NR 1.
– Mamy go – rzucił Adams do słuchawki. – Dzwoni z Rzymu.
– Podajcie numer i dokładne miejsce – polecił Keller. Robert tymczasem spoglądał na zegarek.
– Zlecił mi pan zadanie. Wykonałem je.
– Świetnie się pan spisał, panie poruczniku. Oto, co… Połączenie zostało przerwane.
Generał odwrócił się do Kellera.
– Znowu odłożył słuchawkę.
– Udało wam się? – odezwał się Keller do telefonu.
– Niestety, nie zdążyliśmy.
Robert przeszedł do następnej budki i wziął słuchawkę. W intercomie rozległ się głos sekretarki generała Hilliarda.
– Panie generale, porucznik Bellamy na jedynce. Generał warknął:
– Znajdźcie mi tego łobuza – i podniósł słuchawkę. – Słucham?
– To dobrze, panie generale, i proszę słuchać uważnie. Zamordował pan grupę niewinnych osób. Jeśli nie odwoła pan swoich ludzi, rozgłoszę w środkach masowego przekazu, co tu się dzieje.
– Nie radziłbym panu tego robić. Jeśli nie chce pan wywołać ogólnoświatowej paniki. Kosmici istnieją naprawdę, a my jesteśmy wobec nich bezbronni. Szykują się do ataku na nas. Nie ma pan pojęcia, co się stanie, jeśli ludzie się o tym dowiedzą.
– Podobnie jak pan – odparł Bellamy. – Nie zostawiam panu żadnego wyboru. Proszę odwołać akcję przeciwko mnie. Jeśli dokonana zostanie jeszcze jedna próba zamachu na moje życie, powiem wszystko, co wiem.
– Zgoda – odezwał się generał Hilliard. – Wygrał pan. Odwołam akcję. Właściwie czemu nie? Możemy…
– Pańscy ludzie chyba już prawie wiedzą, skąd dzwonię – powiedział Robert. – Życzę miłego dnia.
Połączenie zostało przerwane.
– Zlokalizowaliście go? – warknął Keller do telefonu.
– Niewiele brakowało, proszę pana – powiedział Adams. – Dzwonił gdzieś z centrum Rzymu. Zmieniał aparaty.
Generał spojrzał na Kellera.
– No i jak?
– Przykro mi, panie generale. Wiemy jedynie, że jest gdzieś w Rzymie. Wierzy pan w jego pogróżki? Odwołujemy akcję?
– Nie. Wyeliminujemy go.
Robert ponownie przeanalizował dalsze możliwości działania. Nie było ich wiele. Wiedział, że lotniska, dworce kolejowe i autobusowe, agencje wynajmu samochodów znajdują się pod obserwacją. Nie będzie się mógł zatrzymać w żadnym hotelu, bo SIFAR roześle ostrzeżenia. A przecież musi się jakoś wydostać z Rzymu. Potrzebny mu był jakiś parawan. Najlepiej kobieta. Nie będą zwracali uwagi na mężczyznę w towarzystwie kobiety. Od tego musi zacząć.
Na rogu stała taksówka. Robert zmierzwił nieco włosy, poluzował krawat i chwiejnym krokiem zbliżył się do samochodu.
– Hej, ty! – krzyknął.
Kierowca spojrzał na niego z niesmakiem.