– Mówi pan o powtórnym osadnictwie Żydów w Polsce, Rumunii, Niemczech? Na Słowacji, Ukrainie, w Jugosławii, w państwach nadbałtyckich? Jednak musi sobie pan zdawać sprawę – spytałem go – jak wiele nienawiści do Żydów żyje jeszcze w tych krajach?
– Chociaż nienawiść w stosunku do Żydów nadal istnieje w Europie, a wcale nie minimalizuję tego problemu, to ten tradycyjny antysemityzm musi natrafić na barierę oświecenia i moralności podbudowanej pamięcią o holocauście. Holocaust jest wspomnieniem, które działa przeciw europejskiemu antysemityzmowi, przyznaję, wyjątkowo jadowitemu. Nie ma podobnej bariery przeciw islamowi. Muzułmanie mogą zniszczyć naród żydowski bez mrugnięcia okiem i uznają to za swój triumf i święto. Sądzę, że zgodzi się pan ze mną, iż Żyd jest dzisiaj bezpieczniejszy błąkając się bez celu ulicami Berlina, niż chodząc pod bronią nad Jordanem.
– A może porozmawiamy o Żydach spacerujących po Tel Awiwie?
– W Damaszku pociski rakietowe z głowicami chemicznymi wycelowane są nie w centrum Warszawy, ale właśnie w główne punkty Tel Awiwu.
– Tak więc diasporyzm oferuje Żydom perspektywę jeszcze jednej ucieczki w przerażeniu i strachu?
– Ucieczkę od jeszcze jednej katastrofy, od śmierci i zagłady. Ucieczkę do życia. Gdyby więcej przerażonych Żydów zbiegło z Niemiec w latach trzydziestych…
– Zbiegliby z pewnością – powiedziałem – gdyby tylko mieli dokąd. Chyba pamięta pan, że nigdzie jakoś nie witano ich z otwartymi ramionami. I teraz byłoby tak samo, gdyby zjawili się masowo, dajmy na to, w Warszawie, uciekając przed arabską agresją.
– Wie pan, co zdarzy się w Warszawie, kiedy na dworcu kolejowym zjawi się pierwszy transport Żydów? Tłumy Polaków powitają ich z radością. Ludzie będą się cieszyć i płakać ze szczęścia. Będą skandować: „Nasi Żydzi wrócili! Nasi Żydzi wrócili!” Migawki zaprezentują stacje telewizyjne na całym świecie. Cóż to będzie za historyczny dzień dla Europy, dla żydostwa, dla całej ludzkości!
Bydlęce wagony transportujące Żydów do obozów zagłady zamienią się w komfortowe salonki wiozące dziesiątki tysięcy moich rodaków do miast i miasteczek, z których się wywiedli. Historyczna data dla ludzkiej pamięci, ludzkiej sprawiedliwości, koniec długiej pokuty. Tłumy zgromadzone na dworcach będą śpiewać i świętować, ludzie uklękną i wzniosą chrześcijańską modlitwę u stóp swych żydowskich współbraci. Wtedy zacznie oczyszczać się z grzechu sumienie Europy – tu zrobił teatralną pauzę i zakończył swój wizjonerski wywód spokojnym, mocnym oświadczeniem. – Lech Wałęsa wierzy w to równie gorąco jak Philip Roth.
– Naprawdę? Z całym szacunkiem, panie Roth, ale pańskie proroctwa brzmią dla mnie nonsensownie. Zupełnie jak groteskowy szkic którejś z pańskich książek… Polacy łkający z radości u stóp Żydów! I mówi mi pan, że nie zajmuje się obecnie pisaniem fikcyjnych historii…
– To nadejdzie – oznajmił tonem wyroczni. – To musi nastąpić. Ponowna integracja żydostwa z Europą… jeszcze przed rokiem dwutysięcznym. Musi pan pojąć, że to nie powrót uciekinierów, ale przemieszczenie się narodu zgodne z międzynarodowymi prawnymi ustaleniami, połączone ze zwrotem dawnych majątków, przyznaniem obywatelstwa i wszelkich praw. A wtedy, w 2000 roku, odbędą się w Berlinie uroczystości z okazji połączenia Żydów z Europą.
– Och, to bardzo zajmujące – stwierdziłem. – Zwłaszcza Niemcy będą zachwyceni połączeniem obchodów początku trzeciego milenium chrześcijaństwa ze świętem Żydów, którzy urządzą sobie karnawał pod Bramą Brandenburską.
– W swoim czasie Herzl także był oskarżany o publiczne kpiny, kiedy proponował ustanowienie żydowskiego państwa. Wielu deprecjonowało jego plan, mówiąc że to czysta fantazja, zupełna bzdura, a jego samego nazywali szaleńcem. Jednak moja rozmowa z Lechem Wałęsą to nie była fikcja. I nie bujda, że przez głównego rabina w Rumunii nawiązałem kontakt z prezydentem Ceaussescu. To pierwsze kroki w stronę stworzenia nowej żydowskiej rzeczywistości opartej na zasadach historycznej sprawiedliwości. Prezydent Ceaussescu przez lata sprzedawał Żydów do Izraela. Tak, nie przesłyszał się pan – Ceaussescu sprzedał Izraelowi kilkaset tysięcy rumuńskich Żydów po dziesięć tysięcy dolarów za głowę. To fakt. A ja zaoferuję mu dwakroć tyle za każdego Żyda, którego przyjmie z powrotem. Jeśli będzie trzeba, to nawet więcej. Dokładnie przestudiowałem biografię Herzla i z jego doświadczeń wiem, jak układać się z ludźmi. Herzl negocjował z sułtanem w Konstantynopolu i choć wtedy nie udało mu się wiele osiągnąć, to ja pójdę jego śladami i już niebawem będę prowadził rokowania z rumuńskim dyktatorem w jego pałacu w Bukareszcie.
– A skąd pieniądze dla dyktatora? Chyba się trzeba będzie zwrócić o fundusze do OWP.
– Mam wszelkie powody wierzyć, że wesprą mnie finansowo amerykańscy Żydzi, którzy od dziesięcioleci wysyłają znaczne sumy do Izraela, z którym związani są jedynie uczuciowo. Korzenie amerykańskiego żydostwa nie tkwią na Bliskim Wschodzie, lecz w Europie… Ich styl bycia, słowa, którymi czasem się jeszcze posługują, nostalgia, przywiązanie do historii: wszystko to jest spuścizną europejskości. Dziadek nie wywiódł swego rodu z Hajfy… Dziadek pochodził z Mińska. Dziadek nie był syjonistą, był żydowskim humanistą, uduchowionym, przepełnionym wiarą Żydem, który porozumiewał się nie w starożytnym języku hebrajskim, ale w żywym, barwnym jidyszu.
Naszą rozmowę przerwała kobieta z hotelowej centrali telefonicznej, która poinformowała, że na linii oczekuje Frankfurt.
– Pierre, proszę, niech pan zaczeka sekundę.
Pierre, proszę, niech pan zaczeka sekundę, powtórzyłem w myślach i posłusznie spełniłem jego życzenie. Czekałem, aż wróci i zasypie mnie nowym mnóstwem niedorzeczności. Powinienem był nagrywać tę rozmowę, przyszło mi do głowy – miałbym w ręku świadectwo, dowód. Tylko na co?
Że on nie jest mną? Czy na to trzeba dowodu?
– To pański niemiecki kolega po fachu – wyjaśnił mi po chwili.
– Dziennikarz z „Der Spiegel”. Proszę mi wybaczyć, ale muszę z nim teraz porozmawiać. Od kilku dni usiłował się ze mną skontaktować. Ale rozmowa z panem była bardzo ciekawa… Zadawał pan mocne, bezpardonowe pytania, jednak także inteligentne i dziękuję panu za to.
– Jeszcze jedno, ostatnie mocne pytanie. Proszę mi powiedzieć, czy popierają pana ci Żydzi, którzy wyrwali się z Rumunii Ceaussescu? Albo może emigranci z komunistycznej Polski? A ci, co uciekli ze Związku Radzieckiego? Czy chce ich pan zawrócić na lotnisko w Tel Awiwie i zmusić, żeby udali się z powrotem do Moskwy? Pomijając już antysemityzm, sądzi pan, że ci ludzie z ochotą wrócą do tamtych krajów, bo tak nakazał im Philip Roth?
– Myślę, że wyłożyłem już wystarczająco jasno swój punkt widzenia – odparł z wyszukaną uprzejmością. – W jakiej gazecie zostanie opublikowany ten wywiad?
– Jestem wolnym strzelcem, panie Roth. W „Le Monde” albo w „Paris-Match”.
– Będzie pan tak uprzejmy, by przesłać na adres hotelu kopię artykułu, gdy już go wydrukują?
– A jak długo zamierza się pan tam zatrzymać?