Przypomnijmy sobie niektóre szczegóły z jego biografii. Paweł urodził się w 8 lub 9 r. n.e., a śmierć poniósł w 67 r. Żył więc bez mała 60 lat. Nie wiemy, jak długo studiował u Gamaliela w Jerozolimie. Jest natomiast pewne, że okres ten był w jego życiu raczej tylko epizodem. Większość swego życia, co najmniej pięćdziesiąt lat, spędził on poza Palestyną, w miastach hellenistycznych. Intrygującą sprawą jest to, że po konwersji bynajmniej mu się nie spieszyło, by nawiązać kontakt z bezpośrednimi uczniami Jezusa w Jerozolimie, lecz aż jedenaście lat trzymał się od nich z dala. W ciągu dwudziestu lat swej pracy misyjnej zaglądał do Jerozolimy zaledwie trzy albo cztery razy, zawsze tylko na krótki pobyt. Odnosi się wrażenie, jakby owe spotkania nie były mu potrzebne ani wygodne, co zresztą jest zrozumiałe, skoro za każdym razem bywał narażony na surowe napomnienia, doktrynalne spory, nawet na niebezpieczeństwo życia.
Lata dzieciństwa i młodości, jak i też osiem lat po swym nawróceniu się na chrześcijaństwo, Paweł spędził w Tarsie, swoim mieście rodzinnym. Była to metropolia półmilionowa, pięknie położona na tle majestatycznego łańcucha górskiego Taurusu, bogata w świątynie, gmachy publiczne, teatry, stadiony i kąpieliska, głośna z tego, że w zawodach atletycznych brały udział także dziewczęta.
Tars słynął jednak również ze swej akademii i wykładających na niej profesorów, wśród których prym wiedli tacy stoicy, jak Zenon z Tarsu, Antypater i Archemedos, a przede wszystkim Atenodor, wychowawca i powiernik Augusta. Jego stoicka filozofia moralna wywarła ogromny wpływ na współczesnych i potomnych, wycisnęła swoje ślady także na etyce chrystianizmu. Po ulicach miasta kręciły się roje słuchaczy akademii, przybyłych z Aten, z Rzymu, z Aleksandrii i innych miast cesarstwa.
Tars utrzymywał żywe stosunki handlowe z miastami Frygii, Sycylii, Egiptu i Fenicji, słynnych ze swoich misteriów. Rzecz oczywista, że sam pod tym względem od nich się nie różnił. Jego mieszkańcy z zapałem uprawiali kult Adonisa, Attisa i Kybele, Mitry oraz lokalnego bóstwa Sandana, przypominającego żywo Ozyrysa. Gdy z nastaniem jesieni bogowie ci umierali, noszono po mieście ich kukły wśród żałośliwych śpiewów niewiast i lamentów mężczyzn. Największą jednak popularnością cieszyły się misteria dionizyjskie z ich bachantkami pląsającymi wśród śpiewu i wrzasków na pobliskich wzgórzach.
W takim to klimacie intelektualnym i religijnym zanurzony był Paweł w latach swego dzieciństwa i młodości, kiedy ostatecznie formuje się umysł i charakter człowieka. Mamy powody sądzić, że wychowywał się w tamtejszej szkole rabinackiej, ale prawie równie pewne jest to, że jako syn średnio zamożnych rodziców i obywatel rzymski, a szczególnie jako inteligentny, żądny wiedzy młodzieniec nie stronił od takiego źródła mądrości, jakim była sławna akademia w Tarsie. „Żyd mógł być ortodoksyjny – napisał Tarn – ale nie mógł żyć w Tarsie, jakby był w Jerozolimie. W stałym kontakcie z hellenizmem, z ideami religijnymi kultów tajemnych, nie mógł uniknąć tych wpływów także Paweł, który mówił po grecku i czytał Septuagintę”. Dodać warto, że nie tylko pisał po grecku, ale władał językiem greckim daleko lepiej niż historyk żydowski Józef Flawiusz.
Istnieją nawet poszlaki, że brał żywy udział w życiu miasta wraz z jego licznymi, typowo greckimi rozrywkami. Znany nam już historyk amerykański Muller, zwracając uwagę na zawarte w jego listach przenośnie zaczerpnięte z frazeologii igrzysk atletycznych, doszedł do przekonania, że Paweł chyba często bywał na stadionie miejskim, gdzie Żydzi mieli przydzielone osobne ławy.
Tenże sam autor podkreśla łatwy do stwierdzenia fakt, że Paweł dobrze był obeznany z greckimi szkołami filozoficznymi, mimo że nieraz wyrażał się o nich z lekceważeniem. Zdradza się z tym na przykład wtedy, gdy tłumaczy, że ludzie zmartwychwstaną nie w swoim doczesnym ciele, lecz w „ciele duchowym”. Jest to zupełnie wyraźna reminiscencja nawiązująca do stoickiej koncepcji duszy jako szlachetnej formy materii. Natomiast gdy Paweł podkreśla różnicę między doczesnymi rzeczami, które są widzialne, a rzeczami wieczystymi, które są niewidzialne, staje się echem platonizmu. „Nie należy się przeto dziwić – pisze Muller – że jemu przypisywano autorstwo Listu do Hebrajczyków, jako że autor wykłada w nim swoją historiozofię głoszącą, że wydarzenia doczesne są cieniami prawd wieczystych”.
Dla dopełnienia tego obrazu warto zacytować jeszcze ks. prof. E. Dąbrowskiego. Oto co czytamy w jego książce Dzieje Pawła z Tarsu: „Byłoby istotnie rzeczą dziwną, aby wzrastający w Tarsie Paweł, posiadający nawet obywatelstwo miasta, był obcy kierunkom kulturalnym, które właśnie w początkach ery chrześcijańskiej tak żywym biły w tym mieście tętnem... Umysł wrażliwy na przejawy prawdy i piękna nie mógł pozostać obojętnym na widok świątyń, teatrów, amfiteatrów, odeonów oraz licznych przejawów życia politycznego, społecznego i religijnego, które charakteryzowały każdą hellenistyczną polis. Bez przesady można powiedzieć, że Paweł poznał nie tylko język grecki, ale i literaturę, na co wskazują w jego dziełach cytaty greckich pisarzy...”
Dzisiaj już wszyscy poważni bibliści są zgodni w przekonaniu, że Paweł w swoich listach, szczególnie do Koryntian, posługuje się określeniami i metaforami jawnie zapożyczonymi z terminologii misteriów religijnych. Jest to nieodparty dowód, że religia grecka, jak pisze ks. E. Dąbrowski, „nie miała przed nim żadnych tajemnic”, że „stał on pod wpływem hellenizmu, że pod jego wpływem kształtował swoje koncepcje religijne”.
Jeśli jako wyznawca judaizmu nie odczuwał pod tym względem żadnych wewnętrznych oporów, to nie należy tego przypisywać jedynie tylko panującym wówczas synkretycznym tendencjom, zamazującym granice między poszczególnymi religiami, ale chyba także zakorzenionym w tradycji żydowskiej precedensom. Jak to wynika ze Starego Testamentu, wśród rolników żydowskich Palestyny już od zamierzchłych czasów uprawiano kult Baala i bogini Asztarot. W Księdze Sędziów (10,6) czytamy, że Izraelici „służyli Baalom i Asztartom i bogom Aramu i bogom Sydonu i bogom Moabitu i bogom Ammonitów i bogom Filistynów i opuścili Jahwe i więcej mu nie służyli”. W Mispah odkopano ruiny dwóch świątyń Baala i Jahwe, które stały blisko siebie i pochodziły z IX wieku p.n.e., a w gruzach tej ostatniej znaleziono mnóstwo statuetek bogini Asztarot, co nasunęło archeologom podejrzenie, że mieszkańcy miasta zrobili z niej małżonkę Jahwe. Że tego rodzaju synkretyzm był wśród Izraelitów możliwy, mamy dowód z epoki późniejszej. Po upadku Jerozolimy w 586 r. p.n.e. pewna grupa uchodźców żydowskich osiadła na wyspie egipskiej Elefantynie, leżącej przy pierwszej katarakcie Nilu pod Asuanem. Zbudowali oni tam świątynię dla Jahwe i jego małżonki Asztarot, występującej pod kananejskim imieniem Anat-Jahu.