Czytamy w niej, że Jezus został ukrzyżowany i pochowany przez Józefa z Arymatei w dzień przed szabatem. Dzień po szabacie Maria Magdalena w towarzystwie dwóch innych kobiet udała się do grobu, aby namaścić ciało Chrystusa. Kobiety spostrzegają, że kamień został odsunięty, a na miejscu spotykają młodzieńca ubranego w białą szatę, który mówi do nich: „Nie bójcie się! Szukacie Jezusa z Nazaretu, ukrzyżowanego; powstał, nie ma go tu. Oto miejsce, gdzie go złożyli”. Następnie każe kobietom odejść od grobu i przekazać uczniom, że Jezus podąża przed nimi do Galilei i że tam go ujrzą, „jak wam powiedział”. Jednak one uciekają i nikomu nic nie mówią, „bo się bały” (16,4–8).
We współczesnych tłumaczeniach Pisma mamy potem dwanaście ostatnich wersów Ewangelii Marka, które zawierają kontynuację tej opowieści. Jezus ukazuje się Marii Magdalenie, która idzie do uczniów i opowiada im o tym, ale ci jej nie wierzą (w. 9–11). Następnie Chrystus ukazuje się dwóm uczniom (w. 12–14), a potem pozostałym 11 (łącznie 12, nie licząc Judasza Iskarioty), którzy siedzą razem za stołem. Jezus napomina ich za brak wiary i nakazuje iść głosić jego Dobrą Nowinę „wszelkiemu stworzeniu”. Wyjaśnia też, że ci, którzy uwierzą i przyjmą chrzest, „zostaną zbawieni”, a kto nie uwierzy, „będzie potępiony”. Potem pojawiają się dwa najbardziej tajemnicze wersy w całym fragmencie: „Tym zaś, którzy uwierzą, te znaki towarzyszyć będą: w imię moje złe duchy będą wyrzucać, nowymi językami mówić będą; węże brać będą do rąk, i jeśliby co zatrutego wypili, nie będzie im szkodzić. Na chorych ręce kłaść będą, i ci odzyskają zdrowie” (w. 17–18). Następnie Chrystus zostaje zabrany do nieba i zasiada po prawicy Boga, uczniowie idą w świat, aby głosić Ewangelię, znaki zaś, które im towarzyszą, potwierdzają ich naukę (w. 19–20).
To niezwykłe wersy: tajemnicze, poruszające, o wielkiej sile. Jest to zresztą jeden z fragmentów przywoływanych przez zielonoświątkowców, aby dowieść, że wyznawcy Jezusa istotnie potrafią mówić nieznanymi językami, jak dzieje się podczas ich nabożeństw. To też najważniejszy fragment przywoływany przez grupy zaklinaczy węży z Appalachów, którzy nawet dziś biorą na ręce jadowite gady, aby dowieść swojej wiary w słowa Jezusa, że nie stanie im się żadna krzywda.
Znów pojawia się jednak pewien problem. Otóż pierwotnie tego fragmentu nie było w Ewangelii Marka – został dodany przez późniejszego kopistę. Bez tych ostatnich wersów zakończenie Ewangelii Marka ma zupełnie inną wymowę, dalece zresztą niejasną. Ta trudność interpretacyjna nie sprawiła jednak, że naukowcy zaakceptowali przynależność inkryminowanego fragmentu do oryginału. Przeciwnie, dowody przemawiające za uznaniem ich za późniejszy dodatek powszechnie uznawane są za w zasadzie bezdyskusyjne.
Dowody są zbliżone do argumentów przywoływanych w sporze o autorstwo przypowieści o kobiecie cudzołożnej. Wersów tych brak w dwóch najstarszych i najlepszych manuskryptach Ewangelii Marka, jakie dotrwały do naszych czasów, a także i w innych źródłach; język tego fragmentu różni się od języka całości tekstu Marka, a przejście od poprzedniego fragmentu jest kompletnie niezrozumiałe (Maria Magdalena wprowadzona zostaje w wersie 9, jakby dotychczas nie była wspomniana, mimo że mówią o niej poprzednie wersy. Istnieje zresztą też problem czysto językowy, związany z greką, który czyni to przejście jeszcze bardziej nienaturalnym); pojawia się tu dużo słów i zwrotów, które nie występują w innych miejscach Ewangelii. To przekonujące dowody, że wersy te zostały do niej dołączone.
Kłopot w tym, że bez nich cała historia kończy się dość nieoczekiwanie: kobiety słyszą, że mają przekazać uczniom, że Jezus uda się przed nimi do Galilei i tam się z nimi spotka, jednak one uciekają od grobu i nie mówią nic nikomu, „bo się bały”. I taki miałby być koniec Ewangelii?! Kopiści najwyraźniej uznali, że to zakończenie jest stanowczo zbyt nieoczekiwane. Czyżby uczniowie nigdy nie dowiedzieli się o zmartwychwstaniu? Czy Jezus nigdy im się nie ukazał? Kopiści łatwo rozwiązali ten problem, dodając swoje zakończenie.
Zresztą niektórzy badacze zgadzają się z owymi kopistami, że wers 16,8 to zbyt nieoczekiwane zamknięcie Ewangelii. Być może ostatnie wersy Ewangelii Marka, gdzie Jezus faktycznie spotyka się z uczniami w Galilei, po prostu przepadły, wszystkie kopie Ewangelii zaś, jakie dotrwały do naszych czasów, pochodzą od jednego, uszkodzonego manuskryptu pozbawionego ostatniej karty. To wyjaśnienie w pełni prawdopodobne, acz zgodnie z konkurencyjną hipotezą Marek naprawdę chciał skończyć Ewangelię na wersie 16,8. Jednym z argumentów jest fakt, iż takie zakończenie doskonale harmonizowałoby z pewnymi motywami rozsianymi po całej jego Ewangelii.
Jak dawno już zauważyli badacze Marka, w tej Ewangelii – zupełnie inaczej niż w pozostałych – uczniowie Jezusa często nie pojmują, czego naprawdę są świadkami. Co krok okazuje się, że nie rozumieją Chrystusa (6,51–52; 8,21), a kiedy przy kilku okazjach ten wyjawia im, że musi cierpieć i umrzeć, jego słowa pozostają niezrozumiane (8,31–33; 9,30–32; 10,33–40). A może oni rzeczywiście nigdy tego nie pojęli (zupełnie inaczej niż czytelnicy Marka, którzy od samego początku zdają sobie sprawę, kim jest Jezus)? Warto zresztą podkreślić, że u Marka zawsze, ilekroć ktoś zaczyna rozumieć, kim jest Chrystus, Jezus sam nakazuje tej osobie milczenie. Co prawda zwykle człowiek ów ignoruje ten zakaz i rozgłasza swą wiedzę światu (np. 1,43–45), ale czyż nie byłoby przejawem wspaniałej ironii Marka, gdyby opisał, jak kobietom u grobu nakazuje się, by nie milczały, lecz tym razem wieść rozgłosiły, one jednak ignorują nakaz – i milczą! Może zatem Marek chciał celowo wstrząsnąć swoimi czytelnikami, wprowadzając tak nieoczekiwane zakończenie. Czyż nie jest to doskonały sposób, aby sprawić, by czytelnik zatrzymał się na chwilę, wziął głęboki oddech i spytał: „co?!”.