Myślę, że w tych zdaniach streszcza się istota wielkiego kryzysu doktrynalnego, jaki wstrząsa dzisiaj wszystkimi wyznaniami chrześcijańskimi, a szczególnie katolicyzmem. Teolodzy usiłują zmodernizować swoją doktrynę i dostosować ją do umysłowości dzisiejszego człowieka przez reinterpretację dogmatów i artykułów wiary w sensie nadania im znaczenia raczej alegorycznego. Katolicki filozof Jacques Maritain zarzuca wspomnianemu już teologowi ks. Pierre Teilhard de Chardin, że usiłuje ze świata uczynić jakiś system ewolucyjny, w którym historyczny Jezus staje się uosobieniem najistotniejszej zasady i ostatecznego celu wszechświata, a więc raczej symbolem niż cielesną osobowością.
Owe metody alegoryzowania religijnych dogmatów nie mogą jednak zadowolić współczesnego człowieka przyzwyczajonego do racjonalistycznego myślenia. Odpowiedź na nurtujące go pytania dać mu może jedynie ściśle naukowo pojęta, wolna od dogmatycznych założeń biblistyka, która przeprowadza ścisłe badania nad rzeczywistym rodowodem chrześcijaństwa i jego piśmiennej spuścizny, zawartej w Nowym Testamencie i w literaturze apokryficznej nie wchodzącej do kanonu kościelnego. Współczesny człowiek, wyzwalając się z wiekowych nawarstwień mitologii chrześcijańskiej, chce znać prawdę o jej źródłach i rozwoju, nie tylko dlatego, że jest ona tak fascynująco ciekawa, ale może przede wszystkim dlatego, że jego intelektualna godność, to co można by nazwać sumieniem myślenia, wymaga odeń, aby na wszystko, co czyni i myśli, miał pokrycie w rzeczowej, naukowo zweryfikowanej argumentacji. Celem mojej książki jest dopomóc czytelnikom w tym zamierzeniu, ułatwić im poznanie tego złożonego zagadnienia choćby w relacji skrótowej; będę szczęśliwy, jeżeli to zaszczytne zadanie pośrednika między nauką a czytelnikiem zdołam spełnić w tym skromnym stopniu, na jaki mnie stać w tej chwili.
Jeden spośród milionów niewolników
CO RZYMIANIE WIEDZIELI O JEZUSIE Z NAZARETU?
Kim był Jezus z Nazaretu? Jakie istnieją dowody potwierdzające jego historyczność? Do końca osiemnastego, a nawet jeszcze w pierwszych dziesiątkach dziewiętnastego wieku stawianie podobnych pytań niejednokrotnie pociągało za sobą przykre następstwa. Zbyt wścibska dociekliwość w tym względzie, wykraczająca poza Nowy Testament i uświęconą przez Kościół tradycję, uchodziła w oczach chrześcijan, zwłaszcza teologów, za niewłaściwą, wręcz zakrawającą na herezję. Zapominali przy tym o jednym z ich własnych podstawowych artykułów wiary, który głosi, że Jezus to nie tylko Syn Boży, lecz także człowiek z krwi i kości, a więc podlegający na równi z innymi ludźmi wszelkim ziemskim przypadłościom i mający swoją doczesną biografię.
Skutki tej postawy odczuli na sobie badacze, którzy byli pionierami w nowej dziedzinie wiedzy – biblistyce. Niemiec Samuel Reimarus nie zdobył się na opublikowanie wyników swoich studiów; wydano je dopiero w dziesięć lat po jego śmierci. Natomiast wybitny niemiecki teolog Dawid Fryderyk Strauss i francuski orientalista Ernest Renan, którzy swoimi pracami o Jezusie zdobyli światowy rozgłos i odegrali kardynalną rolę w ukształtowaniu współczesnej umysłowości, przypłacili swoją odwagę utratą katedr uniwersyteckich.
Dzisiaj podobne zakusy na swobodę badań naukowych raczej należą już do przeszłości, przynajmniej w tak drastycznej i nie zamaskowanej odmianie. Nastały czasy intensywnych, niczym nie skrępowanych poszukiwań. Owocem tego zbiorowego wysiłku umysłowego uczonych – historyków, religioznawców, filologów, archeologów i wielu innych specjalistów – jest imponująca literatura rzucająca swoimi rewelacyjnymi odkryciami zupełnie nowe światło na te sprawy.
Wróćmy jednak do naszych początkowych pytań. Otóż tradycja chrześcijańska na dowód historycznego istnienia Jezusa przytaczała zachowane do naszych czasów przekazy pozachrześcijańskie, a więc takie, których bezstronności, jak wierzono, nie sposób było kwestionować. Chodzi tu o wzmianki zawarte w tekstach trzech autorów rzymskich, mianowicie Tacyta, Pliniusza Młodszego i Swetoniusza.
Od pierwszych wyznawców Chrystusa dzieliło wymienionych autorów dosłownie wszystko: wykształcenie, pochodzenie społeczne, sytuacja majątkowa, kultura i wyobrażenia religijne. Chrześcijanie, których zresztą przeważnie nie odróżniano od Żydów, należeli do proletariatu miejskiego i mieszkali stłoczeni w najbiedniejszych dzielnicach Rzymu. Wspomniani trzej pisarze byli patrycjuszami, konsulami i senatorami, jednym słowem, należeli do najwyższych sfer dworskich cesarstwa. Tych dostojnych mężów odzianych w togi nie można było chyba posądzić o życzliwy stosunek do pospólstwa, którego obyczaje i religia musiały im się wydawać nie tylko niezrozumiałe i dziwaczne, ale nawet odstręczające. Jeżeli więc – powiadano sobie – tacy ludzie mimo wszystko widzieli się zmuszeni wspomnieć w swych dziełach twórcę tej tak obcej im religii, to trudno chyba o wiarygodniejsze świadectwo istnienia Jezusa Chrystusa.
Rozumowanie to byłoby jednak słuszne tylko w przypadku, gdyby stwierdziło się w sposób niezbity, iż owe wzmianki są autentyczne, to znaczy, że wyszły naprawdę spod pióra wymienionych autorów. Toteż badacze, rozpoczynając swoją żmudną pielgrzymkę szlakiem drogi życiowej Jezusa, musieli przede wszystkim wziąć na warsztat ową tradycję chrześcijańską i poddać wzmianki wymienionych trzech autorów rzymskich ścisłej naukowej ekspertyzie.