Выбрать главу

Wśród pisarzy rzymskich, którzy poświęcili wzmianki pierwszym wyznawcom Chrystusa, wymieniliśmy na drugim miejscu Pliniusza Młodszego. Żył on w latach ok. 61 – 114 i był, co należy podkreślić, bliskim przyjacielem Tacyta. Trwałe miejsce w historii zawdzięcza on swojej korespondencji, która zachowała się do naszych czasów w dziewięciu księgach, a szczególnie sprawozdaniom wysyłanym do cesarza Trajana z Bitynii, gdzie w latach 111 – 113 piastował stanowisko namiestnika Rzymu.

W jednym z tych listów-sprawozdań Pliniusz Młodszy pisze o wyznawcach Chrystusa: „Wszędzie to wierzenie się rozkrzewia, nie tylko w miastach i wsiach, ale w całym kraju. Świątynie pustoszeją i od dawna już nie składano żadnych ofiar”. Następnie zaś czytamy: „Mieli zwyczaj w pewnych dniach przed wscho­dem słońca się zbierać i do Chrystusa jako boga modlitwy odmawiać”.

Niektórzy uczeni stawiają pod znakiem zapytania autentyczność tej wzmian­ki. Twierdzą oni, że w XVI wieku podrobił ją Giocondo di Verona wzorując się na słowach Festusa skierowanych do króla Agryppy w Dziejach Apostolskich (25 i 26). Nie będziemy jednak bliżej zajmowali się tą tezą, ponieważ większość badaczy zgodnie uznała notatkę za raczej autentyczną. Nie ma zresztą powodu sądzić inaczej, skoro w lakonicznej informacji nie znajdujemy nic podejrzanego, a wyłącznie tylko to, co wiemy już skądinąd, mianowicie, że w początkach II wieku wyznanie chrześcijańskie rozpowszechniało się we wschodnich prowin­cjach rzymskich z taką żywiołowością, że świątynie pogańskie pustoszały, a ludzie przestali składać ofiary swoim dawnym miejscowym bogom. Dowiedzie­liśmy się ponadto z listu, że wyznawcy nowej religii zanosili przed wschodem słońca modły do Chrystusa jako swego Boga. Pliniusz Młodszy będąc namiestni­kiem Bitynii nie mógł chyba nie wiedzieć, co się działo w podległych mu prowincjach i byłoby raczej dziwne, gdyby w swoich sprawozdaniach do cesarza pominął milczeniem to niepokojące dla Rzymu zjawisko. Jak widzimy, nie brak podstaw, aby wzmiankę uznać za autentyczną.

Trzeci wymieniony przez nas autor rzymski Swetoniusz (ok. 70 – 140 r.) obracał się również w najwyższych kołach dworskich i cieszył się protekcją Pliniusza Młodszego. W jego słynnym dziele Żywoty cezarów (ok. 121 r.) znajdują się dwie krótkie, lecz wymowne notatki. W rozdziale o Klaudiuszu czytamy: „Żydów wypędził z Rzymu za to, że bezustannie wichrzyli, podżegani przez jakiegoś Chrestosa”, a w rozdziale o Neronie: „Ukarano torturami chrześcijan, wyznawców nowego i zbrodniczego zabobonu”. Musimy przyznać, że w rygorystycznej weryfikacji naukowej co do ich autentyczności zarówno pierwszy, jak i drugi passus wyszedł obronną ręką, z tym tylko, że drugi jest niewątpliwie zapożyczeniem z Tacyta, a więc pochodzi nie z pierwszej ręki.

To jest wszystko, co posiadamy, gdy chodzi o echa chrześcijańskie w tekstach pisarzy rzymskich. Jeśli przypomnimy sobie, że przecież głównym celem badaczy było wykrycie świadectw pozachrześcijańskich mających potwierdzić historyczność Jezusa, to trzeba niestety powiedzieć bez obsłonek, że żniwo tych poszuki­wań jest raczej ubożuchne. I to nawet w tym wypadku, gdybyśmy zakładali, że wszystkie poprzednio omawiane fragmenty są bez zastrzeżeń autentyczne. Bo ostatecznie, co się z nich dowiadujemy? Wszystkie trzy powstały w osiemdziesiąt lat z okładem po śmierci Jezusa i informują nas raczej o chrześcijanach, a nie o samej postaci Chrystusa. Z tych nader lakonicznych przekazów wnosimy, że w początkach II wieku chrześcijaństwo miało w Rzymie licznych wyznawców i że nie cieszyło się ono zbyt dobrą reputacją wśród Rzymian. To prawda, że Tacyt i Pliniusz Młodszy wymieniają osobę Chrystusa, ale jakże niewspółmiernie mało o nim wiedzą. Zaledwie parę słów poświęcają temu założycielowi nowej religii, który już choćby dlatego powinien był wzbudzić ich ciekawość, że przecież dziesiątki, a może nawet setki tysięcy ludzi poczytywały go już wówczas za Boga. Widać zresztą, że nawet to, co podali, wiedzieli raczej ze słyszenia, o ile, jak to niektórzy bibliści przypuszczają w stosunku do Tacyta, informacje dotyczące Chrystusa nie są późniejszą interpolacją chrześcijańską.

Do jakiego stopnia bałamutne wyobrażenie mieli Rzymianie o chrześcijanach jeszcze w 121 r. widzimy na przykładzie Swetoniusza. W tymże właśnie roku powstało jego dzieło Żywoty cezarów. Swetoniusz był za panowania Trajana wysokim urzędnikiem dworskim, a Hadrian mianował go swoim sekretarzem. Historyk miał więc z tytułu piastowanych przez siebie urzędów łatwy dostęp do archiwów państwowych oraz do raportów o bieżących sprawach Rzymu. A jed­nak, jakże kiepsko był informowany!

Jeżeli wymienia chrześcijan, to chyba, jak się przypuszcza, tylko dlatego, że powtarza nazwę za Tacytem. Poparcie dla tego przypuszczenia znajdujemy niejako w fakcie, że w rozdziale o Klaudiuszu nie odróżnia on Żydów od chrześcijan, a Chrystus w jego relacji jest osobą, która przebywała wówczas w Rzymie i nieustannie wywoływała wśród Żydów rozruchy.

Swetoniusz uchodzi za dziejopisarza rzetelnego, toteż badaczom nie chciało się wierzyć, że do tego stopnia dał się zbałamucić przez niepoważne pogłoski. Zastanawiali się, czy w tej rzekomo bałamutnej informacji nie tkwi jednak jakieś jądro prawdy, czy nie chodzi tu czasem o jakiegoś innego zgoła człowieka, który miał na imię „Chrestos”. Autor książki Tajemnica Jezusa P.L. Couchoud przypomina, że w owych czasach imię to było rozpowszechnione wśród niewolni­ków i wyzwoleńców, czego dowodem jest choćby to, że w inskrypcjach starożyt­nego Rzymu napotkano je aż osiemdziesiąt razy. Inaczej mówiąc, nie mamy nawet pewności, czy ta skąpa, enigmatyczna notatka dotyczy w rzeczywistości Jezusa Chrystusa. 

A CO WIEDZIELI ŻYDZI O JEZUSIE? 

Powiedzmy sobie otwarcie: dziejopisarstwo rzymskie właściwie zawiodło z niepowetowanym uszczerbkiem dla potomnych, boć trudno chyba zaprzeczyć, że to, co nam przekazuje o Jezusie i chrześcijaństwie, jest nad wyraz skąpe. Jeżeli jednak na jego usprawiedliwienie można by przytoczyć szereg argumentów, między innymi i to, że Rzymianie i Żydzi to były przecież dwa odrębne światy, tak sobie obce prawie jak dwie planety – to jak się ma sprawa z dziejopisarstwem żydowskim? Ostatecznie kto jak kto, ale przede wszystkim Żydzi, naoczni świadkowie pamiętnych wydarzeń, których protagonistą był Jezus z Nazaretu, mieli wszelkie dane po temu, by pozostawić nam jak najpełniejsze relacje, choćby tylko o przebiegu procesu przed Sanhedrynem czy o samym ukrzyżowaniu. Niestety, cały pod tym względem dorobek, jakim może się wykazać tradycja chrześcijańska, to jedna jedyna notatka w dziele historyka żydowskiego Józefa Flawiusza Starożytności żydowskie, przetłumaczonym na język polski przez Z. Kubiaka i J. Radożyckiego pod tytułem „Dawne dzieje Izraela”. Nawiasem mówiąc, w tym samym dziele znajdują się jeszcze dwie doniosłe dla chrześcijaństwa informacje: o Janie Chrzcicielu (18,V,2) i o śmierci Jakuba, brata Jezusowego (20,IX,1).