Na pierwszy rzut oka może się wydawać, że zbyt wiele miejsca poświęciliśmy osobie Józefa Flawiusza, że jest to dygresja zbytnio odbiegająca od głównego nurtu naszych rozważań. Myślę jednak, że z różnych względów było to wskazane. Przede wszystkim dlatego, że poprzez perypetie życiowe tego człowieka zaczynamy lepiej rozumieć interesującą nas epokę, co później okaże się bardzo przydatne. Głównie jednak mieliśmy na uwadze doraźny ceclass="underline" należało uprzytomnić sobie rolę i znaczenie tego autora w dziejach kultury europejskiej, by z właściwej perspektywy ocenić to, o czym teraz będziemy pisali.
Przypominamy, że jedna jedyna informacja o Jezusie, jaka zachowała się w piśmiennictwie Żydów, to słynna notatka w Starożytnościach żydowskich Józefa Flawiusza, znana w kołach biblistów pod mianem „Testimonium Flavianum”. Cytujemy ją w całości w przekładzie dokonanym przez Jana Radożyckiego pod redakcją ks. Eugeniusza Dąbrowskiego:
„W tym czasie żył Jezus, człowiek mądry, jeżeli w ogóle można go nazwać człowiekiem. Czynił bowiem rzeczy niezwykłe i był nauczycielem ludzi, którzy z radością przyjmowali prawdę. Poszło za nim wielu Żydów, jako też pogan. On to był Chrystusem, A gdy wskutek doniesienia najznakomitszych u nas mężów, Piłat zasądził go na śmierć krzyżową, jego dawni wyznawcy nie przestali go miłować. Albowiem trzeciego dnia ukazał im się znów jako żywy, jak to o nim wiele innych zdumiewających rzeczy przepowiadali boscy prorocy. I odtąd, aż po dzień dzisiejszy, istnieje społeczność chrześcijan, którzy od niego otrzymali tę nazwę” (18,111,3).
Nietrudno zrozumieć, dlaczego tradycja chrześcijańska przywiązywała ogromną wagę do tego świadectwa. Jej autorem był przecież Żyd, który mimo swego odstępstwa politycznego nigdy nie wyparł się religii swoich ojców, a ponadto jako historyk dobrze był poinformowany o wszystkim, co w owych czasach działo się w Palestynie. Było to więc „Testimonium” zasługujące na wiarę, gdyż pochodziło od bezstronnego człowieka, uczuciowo i formalnie nie związanego z chrześcijaństwem.
Wprawdzie już w wieku XVI podniósł się odosobniony głos podający w wątpliwość taką ocenę, ale na ogół aż po wiek XIX nikt właściwie na serio nie próbował jej podważyć. Dzisiaj wiemy już, że ta jedyna żydowska informacja o Jezusie jest interpolacją, późniejszą wstawką podrobioną przez jakiegoś chrześcijańskiego kopistę. Argumenty krytyczne demaskujące ów szacowny falsyfikat są do tego stopnia nieodparte, że nawet poważni katoliccy bibliści, jak np. Francuz M.J. Lagrange i ks. prof. E. Dąbrowski, wypowiedzieli się przeciwko autentyczności notatki. (Ks. Dąbrowski kilkakrotnie wypowiadał się na ten temat, między innymi w Nowym Testamencie na tle epoki, gdzie pisze: „...niepodobna uznać autentyczności integralnej »Testimonium Flavianum«. Zbyt wyraźnie zdradza ono rękę chrześcijańską...” Toteż raczej do osobliwości należy zaliczyć takie wyjątki, jak włoski pisarz i autor obszernej monografii o Jezusie G. Ricdotti, który nie podając na poparcie swego stanowiska ani jednego przekonywającego argumentu pisze w swej monografii Życie Jezusa Chrystusa: „W rezultacie zdaje mi się, że »Testimonium« w formie, jaką dziś znamy, może być interpolacją chrześcijańską, choć jego podłoże jest na pewno autentyczne, ale tę samą możliwość, a nawet większą, należy przyznać opinii, która twierdzi, że »Testimonium« to jest w całości oryginalne i nawet w obecnej swej formie zostało napisane ręką Józefa”.
Aż dziw bierze, że jeszcze dziś może ktoś upierać się przy takim stanowisku. Józef Flawiusz, faryzeusz i prawowierny wyznawca judaizmu, członek rodu kapłańskiego i po kądzieli potomek Machabeuszów, donosi nam rzekomo w tej notatce, że Jezus był Mesjaszem i prawdopodobnie Bogiem, że został ukrzyżowany i zmartwychwstał na trzeci dzień. Naiwny był ten chrześcijański kopista, który notatkę przemycił do tekstu w takiej formie, ale nie mniej naiwni byli ci, którzy dali mu wiarę.
Wiemy dziś, kiedy w przybliżeniu ów sfingowany passus powstał. Pisarze kościelni: Klemens, Minucjusz, Tertulian i Teofil z Antiochii, dobrze znali Starożytności żydowskie, a jednak nie wspominają ani słowem owej budującej dla chrześcijan informacji o Jezusie. Nie sposób przypuszczać, że uczynili to umyślnie dla jakichś tam niewiadomych celów, wobec tego pozostaje nam tylko jeden wniosek: że w dawniejszych egzemplarzach Starożytności żydowskich po prostu tej informacji jeszcze nie było. Dopiero późniejszy chronologicznie Euzebiusz, autor pierwszej Historii Kościoła, który żył w latach 263-340, cytuje ją w dobrze znanym nam brzmieniu. A zatem, logicznie biorąc, musimy dojść do konkluzji, że sfabrykował ją jakiś kopista na przełomie III i IV wieku.
Pewna myśl nie daje nam jednak spokoju: jak Euzebiusz, człowiek bądź co bądź uważający siebie za poważnego historyka, mógł dać się zmylić przez tak grubymi nićmi szyty falsyfikat? Czy przypadkiem nie miał on jakichś danych, które usprawiedliwiały jego stanowisko, a o których my nie mamy dziś żadnej wiadomości? Można by tak sądzić, gdyby nie to, że niestety mamy inne jeszcze przykłady, świadczące o tym, jak bezkrytyczny i łatwowierny był Euzebiusz. Tak na przykład w swojej Historii Kościoła cytuje on z całą powagą listy, jakie mieli wymienić między sobą król Edessy Abgar i Jezus. Oto te listy:
„Abgar, syn Ukamesa, do Jezusa, Zbawiciela dobroczynnego, który pojawił się w krainie Jeruzalem.
Mówiono mi o Tobie i o tym, że uzdrawiasz chorych, nie uciekając się do ziół i leków. Opowiadają bowiem, że za Twoją przyczyną ślepi widzą, a chromi chodzą, że wypędzasz duchy nieczyste i czarty, że wyzwalasz tych, których długie gnębią choroby i wskrzeszasz umarłych. Wysłuchawszy tego wszystkiego o Tobie, mniemam, że z dwojga jedno jest prawdziwe: alboś Bogiem i z nieba zstąpiwszy działasz te wszystkie cuda, alboś też Synem Bożym, który to sprawia.
Dlatego więc piszę dziś do Ciebie prosząc Cię, abyś raczył przybyć i uwolnić mnie od choroby, na którą cierpię. Mówiono mi poza tym, że Żydzi szemrają przeciwko Tobie i że chcą Ci szkodzić. Stolica moja nie jest wielka, ale piękna bardzo, wystarczy nam obu”.