Выбрать главу

– Czy wszystkie są tak przyjaźnie nastawione jak te, które spotkałam?

– Z pewnością nie. Niektóre są zgorzkniałe i zamknięte w sobie. O nie najbardziej się troszczymy. Jest też – poznasz ją niebawem – dziewczyna, której bunt przeciwko sytuacji, w jakiej się znalazła, przybrał formę kleptomanii. Nie stosujemy żadnych kar, nawet za kradzież mojego pióra. Jeśli Francie coś ci ukradnie, proszę, daj mi znać. Jestem pewna, że to zrobi, bez powodu, tylko po to, by poznać twoją reakcję. Najlepiej powiedzieć jej wtedy jakiś komplement albo zaproponować wykonanie za nią jakiejś pracy lub też poprosić ją o radę. Wówczas zwraca to, co ukradła.

– Będę o tym pamiętała.

– Dobrze. Cóż, Catherine, jak już powiedziałam, w ciągu pierwszych kilku dni chcemy, żebyś się odprężyła, odzyskała spokój i poznała inne dziewczęta. Słyszę, że już idą. Dadzą ci coś zjeść i zaprowadzą do pokoju.

W drzwiach pojawiła się Marie.

– Wszystko załatwione?

– Wszystko załatwione – odparła pani Tollefson. – Nakarm tę dziewczynę, jeśli jest głodna, a potem przedstaw ją wszystkim.

– Tak jest! – zasalutowała Marie. – Chodź, Catherine. Tędy, do kuchni.

Jakieś trzydzieści minut później Catherine odprowadziła Bobbi do samochodu. Zatrzymały się, a Bobbi odwróciła się i popatrzyła na dom.

– Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno niczego takiego.

– Wszędzie lepiej niż w domu – powiedziała Catherine gorzko.

Bobbi poczuła zarazem litość i ulgę – litość, ponieważ życie rodzinne jej kuzynki było tak boleśnie pozbawione miłości, do której każde dziecko ma prawo, ulgę, ponieważ Horizons wydawało się najlepszym dla niej schronieniem w tej sytuacji. Może tutaj Catherine będzie miała przynajmniej spokój.

– Cóż, trochę mi… lżej, że cię tu zostawiam, Cath.

Wyraz zamyślenia zniknął z twarzy Catherine, kiedy odwróciła się do kuzynki. Jasne jesienne słońce ogrzewało balsamiczne powietrze. Przez chwilę obie milczały.

– I ja się cieszę, że tu jestem, naprawdę – zapewniła Catherine swą kuzynkę. Wyczuła, że Bobbi znowu dręczy poczucie winy. – Nie waż się tak myśleć – zganiła ją domyślnie.

– Nic na to nie poradzę – odparła Bobbi, wsuwając ręce do kieszeni dżinsów i kopiąc spadły liść. – Gdybym cię z nim nie umówiła…

– Bobbi, przestań. Obiecaj tylko, że nikomu nie powiesz, gdzie jestem.

Bobbi podniosła głowę, nie uśmiechała się. Przygarbiła się, ręce nadal trzymała w kieszeniach spodni.

– Obiecuję – powiedziała cicho, po czym dodała: – A ty obiecaj, że zadzwonisz, jeśli będziesz czegokolwiek potrzebowała.

– Obiecuję. Pomiędzy dziewczętami zaległa intymna cisza, podczas której każda myślała o lipcowej randce w ciemno, która sprawiła, że teraz dzieliły największy wspólny sekret. Przez chwilę Bobbi myślała, że może tym razem Catherine pierwsza się poruszy.

Jednak dla Catherine Anderson serdeczne gesty były sprawą niezmiernie trudną. Tak więc czekała niepewnie, dopóki Bobbi nie rzuciła się i nie uściskała jej z całych sił.

Catherine łaknęła czułości i miłości, ale nie zaznała tego w domu rodzinnym. Okazywanie uczuć, nawet wobec żywej, gadatliwej kuzynki przychodziło jej z największym trudem. Tak więc uścisk, jaki oddała, wiele mówił. Ona sama miała suche oczy, za to Bobbi dławiła się od łez.

– Nie przejmuj się – zdołała powiedzieć, ponownie wciskając ręce do kieszeni dżinsów.

– Oczywiście… i dziękuję.

Dopiero kiedy Bobbi odwróciła się i ruszyła do samochodu, wsiadła i odjechała, nie rzuciwszy jednego spojrzenia wstecz, Catherine przyznała się w duchu, że ma ochotę płakać. Nie płakała jednak. Nie płakała. W wieku jedenastu lat obiecała sobie, że nigdy więcej nie pozwoli sobie na tę słabość.

ROZDZIAŁ 4

Minęły dwadzieścia cztery godziny od chwili, kiedy Herb Anderson pojawił się w domu Forresterów. Dwadzieścia cztery godziny, w czasie których Clay Forrester spał niewiele i zupełnie nie mógł się skoncentrować na ewolucji prawa, na którą wpłynęła sprawa McGratha przeciwko Harde'owi, jaką aktualnie analizował, przygotowując się do egzaminu.

Angela usłyszała trzaśniecie drzwi samochodu i podeszła do biurka, przy którym Claiborne siedział na obrotowym krześle.

– Przyjechał do domu, kochanie. Czy jesteś przekonany co do tego, co postanowiliśmy?

– O tyle, o ile jest to możliwe w tych okolicznościach.

– Bardzo dobrze, ale czy musisz z nim rozmawiać, siedząc za biurkiem niczym sędzia? Poczekajmy na niego na sofie.

Kiedy Clay wszedł do gabinetu, wyglądał na zmizerowanego. Stał, prawie nieświadomy przyjemnego ciepła, jakie dawał płonący ogień na kominku. Zbyt go przejęło napięcie malujące się na twarzach rodziców.

– Wejdź, Clay – zaprosiła go Angela. – Porozmawiajmy.

– Miałem straszny dzień. – Clay ze znużeniem opadł na fotel przy stoliku do kawy, odwrócony do nich tyłem, i pochyliwszy głowę, masował sobie kark. – A jak wy?

– Podobnie – odparł ojciec. – Spędziliśmy popołudnie w Arboretum i rozmawialiśmy. O tej porze roku, kiedy nie ma wycieczkowiczów, jest tam spokojnie.

– Niewiele udało mi się dzisiaj zdziałać, równie dobrze mogłem zostać w domu. Cały czas myślałem o niej.

– I?

– Nic się nie zmieniło od wczorajszego wieczoru. Chcę po prostu zapomnieć, że istnieje.

– Ale czy potrafisz, Clay?

– Mogę spróbować.

– Clay – zaczęła matka głosem przepełnionym troską – nie rozmawialiśmy o tym wczoraj, chociaż jestem pewna, że wszystkim przyszła taka myśl do głowy. Chodzi o to, że ta dziewczyna może dokonać aborcji.

– Rozmawialiśmy o takim rozwiązaniu – przyznał Clay. Angela poczuła skurcz w żołądku, a serce podeszło jej do gardła.

– Tak… No i?

– Zaproponowałem jej pieniądze, ale odmówiła.

– Och, Clay. – Łagodny ton rozczarowania w jej głosie powiedział Clayowi, jak bardzo zabolało ją poznanie prawdy.

– Mamo, ja ją tylko sprawdzałem. Nie jestem pewny, co bym zrobił, gdyby się zgodziła. – Clay odwrócił głowę w stronę rodziców. – Och, do diabła, po co zaprzeczać? Wtedy wydawało mi się to najlepszym rozwiązaniem.

– Clay – powiedziała Angela tonem przygany; nie mówiła tak od lat – nie mogę zrozumieć, jak twoje uczucia do tego dziecka jako ojca mogą się różnić od naszych uczuć jako jego dziadków. Jak możesz myśleć o odmawianiu mu prawa do życia lub o spędzeniu reszty swojego własnego życia na zastanawianiu się, gdzie i kim jest twoje dziecko?

– Mamo, rozmyślałem nad tym samym przez cały dzień.

– Co zamierzasz zrobić? – zapytała Angela.

– Nie wiem, jestem taki skołowany… ja… och, do licha.

– Zgarbił się jeszcze bardziej.

– Matka próbuje ci uświadomić, że jesteś odpowiedzialny za byt i przyszłość tego dziecka. Przemawia w imieniu nas obojga. To nasz wnuk. Chcielibyśmy wiedzieć, że jego życie będzie najlepsze, jak to możliwe w tych okolicznościach.

– Czy chcecie powiedzieć, że mam poprosić tę dziewczynę, by za mnie wyszła?

– To, czego chcieliśmy, zostało zniweczone przez twój bezmyślny postępek. Chcemy dla ciebie tego, czego zawsze chcieliśmy – wykształcenia, kariery, szczęśliwego życia…

– I uważacie, że będę to miał, poślubiając kobietę, której nie kocham? – Clay nagle wstał i podszedł do okna, spojrzał, nie widząc, na zapadający na zewnątrz zmierzch, po czym odwrócił się do nich gwałtownie. – Nigdy przedtem tego nie mówiłem, nie tak wyraźnie, ale pragnę takiego związku jak wasz. Pragnę żony, z której byłbym dumny, kogoś z mojej sfery, jeśli o to chodzi, której ambicje są równe moim, błyskotliwej i… kochającej, i która chce od życia tego samego co ja. Kogoś takiego jak Jill.