Выбрать главу

– Nie proszę cię, żebyś mnie pokochała. Chcę tylko, żebyś pomyślała o korzyściach, jakie oboje wyciągniemy z takiego układu. Cofnijmy się na chwilę do początku naszej rozmowy i rozważmy jedno pytanie, na które musisz mi odpowiedzieć. Czy chcesz oddać dziecko do adopcji?

Nachylił się do niej z błagalnym wyrazem twarzy. Ona przyglądała się szklance w jego długich, szczupłych palcach, nie chcąc spojrzeć mu w oczy w obawie, że Clay przekona ją do czegoś, czego ona sama nie chciała.

– To nie fair i ty o tym wiesz – powiedziała zduszonym głosem – po tym, jak ci opowiedziałam o dziewczętach i o rozmowie z panią Tollefson.

Wyczuł jej słabość i naciskał dalej:

– Nic z tego, prawda? Nie różnię się od ciebie, Catherine, bez względu na to co myślisz. Nie chcę, żeby dziecko wychowywało się u obcych i żebym przez resztę życia zastanawiał się, gdzie jest, czym jest, kim jest. Chciałbym przynajmniej wiedzieć, że jest z tobą i że ma wszystko, czego potrzebuje.

Niczym płyta Catherine powtórzyła to, co powiedziała pani Tollefson, mając nadzieję, że wzmocni to jej linię obrony:

– Adoptowane dzieci są wyjątkowo inteligentne, szczęśliwe i odnoszą sukcesy w życiu.

– Kto ci to powiedział, twoja opiekunka społeczna?

Spojrzała na niego. Jak łatwo przychodzi mu rozszyfrowanie mnie, pomyślała. Podeszła kelnerka i Clay, nie pytając Catherine, zamówił jeszcze dwa soki pomarańczowe, bardziej po to, by się pozbyć kelnerki, niż dlatego, że chciało mu się pić. Przyglądał się włosom Catherine, kiedy z opuszczoną głową bawiła się szklanką.

– Naprawdę mogłabyś je oddać? – zapytał cicho.

– Nie wiem – odparła ochrypłym głosem.

– Moja matka była przerażona, kiedy dowiedziała się, że wyjechałaś. Nigdy dotąd nie widziałem, żeby płakała, a wtedy się rozpłakała. Wspomniała o aborcji tylko raz, ale wiem, iż myśli o tym dzień i noc. Wydaje mi się, że od chwili kiedy to się stało, dowiedziałem się czegoś o moich rodzicach i o sobie samym.

– To takie nieuczciwe – powiedziała bez przekonania. Po czym po długiej chwili milczenia zapytała: – Kiedy masz egzamin adwokacki? – Sama była zaskoczona, że o to zapytała.

– Nie znam jeszcze dokładnej daty, ale chyba w lipcu. Wsparła czoło na ręku w geście znużenia. Nagle Clay poczuł, że musi ją pocieszyć. Ujął więc jej dłoń w swoją i delikatnie uścisnął. Catherine nie próbowała opierać się.

– Nie chcę wychodzić za ciebie za mąż, Clay – powiedziała, spoglądając nań swymi smutnymi pięknymi oczami.

– Wiem. Nie spodziewam się, że będzie to normalne małżeństwo, ze wszystkimi konsekwencjami, lecz środek do osiągnięcia tego, czego oboje pragniemy.

– I podejmiesz kroki rozwodowe zaraz po egzaminach?

– Postąpię z tobą uczciwie, Catherine. Daję ci słowo.

– Czy będziemy razem mieszkać? – Zatrzepotała powiekami i odwróciła wzrok.

– W tym samym domu, ale nie razem. Będzie to konieczne, żeby moja rodzina sądziła, że jesteśmy małżeństwem nie tylko na papierze.

– Czuję się zupełnie wyczerpana – wyznała Catherine. Weszło kilku muzyków i zaczęło stroić gitary; przyciemniono światła na scenie.

– Niewiele więcej mogę dziś powiedzieć… – Clay przez chwilę przesuwał bezmyślnie palcami po skraju stołu – ale przyrzekam, że jeśli wyjdziesz za mnie, będę ci schodził z drogi. Wiem, że mnie nie lubisz, nie będę się więc narzucał.

– To nieprawda, że cię nie lubię, Clay. Ja po prostu ciebie nie znam.

– Dałem ci jednak sporo powodów, żebyś mnie znielubiła, prawda? Zrobiłem ci dziecko, zaproponowałem pieniądze na przerwanie ciąży, a teraz proszę cię o rękę.

– A ja jestem niewinna jak lilia? – zapytała. – Właśnie się nad tym zastanawiam.

– Rozważysz więc moją prośbę?

– Już podjęłam decyzję. Jechali do Horizons w milczeniu. Kiedy Clay zatrzymał samochód przy krawężniku, powiedział:

– Mógłbym przyjechać po ciebie jutro wieczorem o tej samej porze.

– A dlaczego po prostu nie zatelefonujesz?

– Tyle tam ciekawskich uszu. Catherine wiedziała, że Clay ma rację i chociaż trudno jej było znosić jego obecność, nie chciała również przekazać mu swej decyzji w nie sprzyjających okolicznościach.

– Dobrze, będę gotowa. Nie wyłączając silnika, wysiadł z samochodu, obszedł go, żeby otworzyć jej drzwi, ale zanim do nich doszedł, ona już wysiadła. Uprzejmie zatrzasnął za nią drzwi.

– Nie musisz robić tego wszystkiego, wiesz, to znaczy otwierać przede mną drzwi i podsuwać krzeseł. Nie oczekuję tego.

– Jeśli nie będę, poczujesz się lepiej? Podeszli do schodów wiodących na ganek.

– Chcę powiedzieć, że nie musisz udawać.

– Siła nawyku – odparł sarkastycznie. W jaskrawym świetle na ganku w końcu ośmieliła się spojrzeć mu prosto w twarz.

– Clay. – Sprawdzała, jakie odniesie wrażenie wypowiadając jego imię. – Wiem, że przez długi czas chodziłeś z dziewczyną, która nazywa się Jill Magnusson. – Catherine zamilkła, gdyż nie znalazła właściwych słów na wyrażenie tego, o co jej chodzi.

Clay stał nieruchomo jak posąg, z beznamiętnym, niewzruszonym wyrazem twarzy. Sięgnął do klamki w ażurowych drzwiach, otworzył je i powiedział:

– Lepiej już idź.

Obrócił się na pięcie, zeskoczył ze schodów jednym susem i pobiegł do samochodu. Kiedy Catherine patrzyła, jak znikają tylne światła jego auta, poczuła mdłości, po raz pierwszy w czasie ciąży.

ROZDZIAŁ 9

Następny dzień był przypomnieniem wspaniałego babiego lata w Minnesocie. Powróciło ciepło, obudziły się uśpione muchy, niebo przybrało kolor głębokiego lazuru, a drzewa na terenie kampusu pokrywały szkarłatne i złociste liście.

Był październik, na nowo dobierano się w pary i Catherine wydawało się, że cała społeczność uniwersytetu chodzi dwójkami. Stwierdziła ze zdziwieniem, że poruszył ją widok splecionych dłoni dziewczyn i młodych mężczyzn. Jej mózg, niezależnie od woli, wywołał obraz zadbanych, szczupłych dłoni Claya Forrestera. Minęła całującą się w wejściu do laboratorium parę. Ręka chłopca czule głaskała plecy dziewczyny. Catherine nie mogła oderwać od niej wzroku. Przypomniała sobie słowa Claya i chociaż ona także nalegała, by ich małżeństwo było fikcyjne, poczuła na plecach gęsią skórkę.

Późnym popołudniem, w drodze do domu, zobaczyła parę siedzącą po turecku na trawie, zwróconą do siebie twarzami, uczącą się. Nie odrywając oczu od książki, chłopiec niedbałym ruchem wsunął rękę pod nogawkę spodni dziewczyny i przesunął dłoń aż do jej kolana. Coś kobiecego zagrało głęboko w duszy Catherine. Jesteś w ciąży, przywołała się do porządku, a Clay Forrester cię nie kocha. Nie spowodowało to jednak zaniku tego uczucia. Wróciwszy do Horizons, Catherine przebrała się starannie, jednak na tyle skromnie, by nie sprawiać wrażenia uwodzicielskiej. Kiedy skończyła makijaż, spojrzała uważnie w lustro. Dlaczego skopiowała wczorajsze staranne cienie i smugi? Subtelny liliowy cień na powiekach, pod nimi delikatny brzoskwiniowy odcień, jasnobrązowy tusz do rzęs, morelowe policzki, błyszczące cynamonowe usta, w takim samym kolorze jak lakier na paznokciach. Wmawiała sobie, że to nie ma nic wspólnego z propozycją Claya Forrestera. Kiedy się odwróciła, zobaczyła stojącą w drzwiach Francie. Cała jej postać wyrażała niepewność, a na ustach błąkał się cień uśmiechu. Francie podała jej w milczeniu buteleczkę perfum. Catherine zmusiła się do radosnego uśmiechu.

– Och, dziękuję, właśnie miałam cię o nie poprosić.

Perfumowała się właśnie, kiedy do pokoju weszła Marie z wiadomością, że przyjechał Clay.