Выбрать главу

Sophie była zupełnie inna niż druga babka Claya. Elizabeth Forrester była śmiała i dociekliwa, ta – nieśmiała i skromna. Jednak jej niewinne pytania sprawiły, że Catherine znowu poczuła się przyparta do muru.

– Kilka moich przyjaciółek pomaga mi przy szyciu sukni. Nauczyłam się szyć, żeby zarobić na wydatki związane ze studiami.

– Och, Clay nie mówił nam, że studiujesz.

Clay przyszedł jej z odsieczą, przynosząc smukły kieliszek niemieckiego białego wina. Gdy Catherine sięgnęła po niego, kamienie w jej pierścionku zabłysły tak jak kryształowy kieliszek z winem. Ujęła więc szybko kieliszek drugą ręką, ukrywając lewą dłoń w fałdach sukienki.

– Tak, studiuje. Jest w ogóle bardzo zdolną dziewczyną. Sama uszyła sukienkę, którą ma dziś na sobie, babciu. Ma bardzo zręczne ręce, prawda?

Catherine omal się nie udławiła. Szybko dodała:

– Przepisuję również na maszynie prace magisterskie i różne rękopisy.

– Naprawdę? Patrzcie, patrzcie… – Babcia Sophie wyraźnie nie wiedziała, co powiedzieć.

– Widzisz, babciu, w tym roku nie będę musiał płacić za przepisywanie moich prac. Prawdę powiedziawszy, dlatego właśnie się z nią żenię.

Uśmiechnął się łobuzersko i położył rękę na oparciu kanapy, za plecami swej narzeczonej, czym sprawił, że oczy Sophie złagodniały.

– Mamo – włączyła się Angela. – Clay znowu się z tobą droczy. Nie zwracaj na niego uwagi.

Rozmowa potoczyła się dalej w tym tonie. Nadziewane krabami petits choux i marynowane czapeczki grzybów powoli znikały z tacy. Clay siedział obok Catherine, tak szeroko rozstawiwszy kolana, że jego udo dotykało jej uda. Podtrzymywał rozmowę, a raz zapytał Catherine na ucho, czy smakują jej kraby. Szeptał na tyle głośno, by starsza pani Forrester usłyszała, jak zapewnia swoją narzeczoną, że nauczy ją lubić wiele rzeczy. Przekomarzał się z Elizabeth, droczył z Sophie, zgodził się zagrać z ojcem w tenisa któregoś popołudnia i cały czas sprawiał wrażenie do szaleństwa zakochanego w Catherine.

Zanim nadeszła pora obiadu, Catherine była prawie wykończona. Nie przywykła do siedzenia tak blisko Claya ani do tego, by adorował ją w tak ostentacyjny sposób. Przy stole robił to nadal, gdyż siedział obok niej. Od czasu do czasu kładł łokieć na oparciu jej krzesła i szeptał coś na ucho. Patrzył na nią takim zachwyconym wzrokiem, że babcie uśmiechały się do siebie porozumiewawczo nad stekami z łososia d la Inella. Lecz na długo przed tym, zanim skończył się posiłek, albo steki, albo Clay, albo obydwie te rzeczy naraz sprawiły, że żołądek Catherine zaczął odmawiać posłuszeństwa. Dodawszy do tego fakt, że Elizabeth poruszyła temat pierścionka, Catherine zaczęła się zastanawiać, czy dotrwa do końca obiadu.

– Widzę, że Angela dała ci pierścionek. Jak to wspaniale, Angelo, zobaczyć go na ręce Catherine. Co twoja rodzina o nim powiedziała?

Catherine zmusiła się, by nadal krajać zapieczony w serze ziemniak po irlandzku.

– Jeszcze go nie widzieli – odparła zgodnie z prawdą, szybko ucząc się tej gry i nie dając starszej pani o sokolim wzroku pretekstu do kolejnych dociekań.

– Wygląda pięknie na takich długich, szczupłych palcach, nie sądzisz Clay?

Clay uniósł dłoń Catherine, wyjął z jej palców widelec i pocałował ją w rękę.

– Pięknie.

– Czy zechciałabyś nakłuć mego wnuka tym widelcem, Catherine, żeby uciekło z niego trochę powietrza?

Clay tylko się roześmiał.

– Babciu, wydaje mi się, że słyszę nutkę niezadowolenia w twoim głosie. Nikt ci kiedyś nie kazał dawać mamie tego pierścionka. Czy chciałabyś go odzyskać?

– Nie bądź bezczelny, Clay. Jako twoja narzeczona Catherine powinna nosić ten pierścionek. Twój dziadek byłby szczęśliwy, widząc go na palcu tak pięknej dziewczyny.

– Poddaję się. Tym razem muszę przyznać ci rację. Elizabeth Forrester zastanawiała się, czy jej podejrzenie jest słuszne. Wnuk sprawiał wrażenie, jakby nie mógł się powstrzymać przed zalecaniem się do dziewczyny. Cóż, czas pokaże, i to wkrótce.

W drodze powrotnej Catherine oparła głowę na fotelu i z każdą pokonywaną milą walczyła z coraz silniejszymi mdłościami. W połowie drogi zażądała:

– Zatrzymaj się! Clay odwrócił się i zobaczył, że ma zamknięte oczy, a jedną ręką przyciska brzuch.

– Co się dzieje?

– Zatrzymaj samochód… proszę. Znajdowali się jednak na autostradzie, gdzie można się zatrzymać jedynie w wyznaczonych miejscach.

– Źle się czujesz?

– Niedobrze mi.

Dostrzegł zjazd na pobocze, zjechał i nacisnął hamulec. Catherine natychmiast wytoczyła się skulona z samochodu. Słyszał, jak wymiotuje, następnie oddycha głęboko i pluje. Poczuł, że się poci. Skóra na piersi stała się napięta i gorąca, a do ust napłynęła mu ślina, jakby to on miał mdłości. Wysiadł niepewny, co ma zrobić, i zobaczył ją skuloną z włosami opadającymi na policzki.

– Catherine, dobrze się czujesz?

– Masz chusteczkę higieniczną? – zapytała drżącym głosem.

Podszedł do niej, sięgnął do kieszeni spodni i wyjął chusteczkę. Podał jej i ujął za łokieć, podprowadzając kilka kroków w bok.

– To… twoja… chus…chusteczka. Nie mogę użyć… twojej chusteczki. – Z trudem łapała oddech.

– Boże, użyj jej… to nieważne. Dobrze się już czujesz?

– Nie wiem. – Łapała powietrze jak ktoś, kto właśnie wypłynął na powierzchnię. – Nie masz chusteczek higienicznych?

– Catherine, teraz nie pora na uprzejmości. Weź tę cholerną chusteczkę.

Mimo fatalnego samopoczucia Catherine uświadomiła sobie, że Clay Forrester klnie wtedy, kiedy jest przestraszony. Wytarła usta pachnącą chusteczką.

– Czy to się często zdarza? – Głos mu drżał, był wyraźnie zaniepokojony i nadal troskliwie przytrzymywał ją za ramię.

Potrząsnęła przecząco głową niepewna, czy atak się nie powtórzy.

– Myślałem, że to się zdarza tylko rano.

– Sądzę, że to przez rybę i twoje babcie. – Próbowała się roześmiać, ale jej się to nie udało.

– Cat, przykro mi. Gdybym mógł przewidzieć, że będzie to dla ciebie takie trudne, nie przyczyniłbym się do tego.

Właściwie z całej tej przemowy usłyszała tylko słowo „Cat”. Boże, nie, pomyślała, niech się tak do mnie nie zwraca. Nie tak!

– Chcesz wrócić do samochodu? – zapytał niepewny, co ma robić, odczuwając wobec niej opiekuńczość, a zarazem własną nieprzydatność.

– Myślę, że jeszcze przez chwilę pobędę na powietrzu. Czuję się dziwnie. – Wytarła chusteczką spocone czoło. Clay wyciągnął rękę, żeby odgarnąć jej z policzka kosmyk włosów.

– Nadal to będziesz robić, kiedy się pobierzemy? – W jego pytaniu wyczuła uśmiech, próbę sprawienia, by poczuła się lepiej.

– Nie wiem, nigdy przedtem się to nie zdarzyło. Przepraszam, jeśli wprawiłam cię w zakłopotanie.

– Nie wprawiłaś mnie w zakłopotanie. Tylko się przestraszyłem. Nie bardzo wiem, co robić z wymiotującymi dziewczętami.

– Cóż, wszystkiego się trzeba w życiu nauczyć.

Clay uśmiechnął się, czekając, żeby odzyskała równowagę. Catherine przesunęła drżącą dłonią po czole i skroni. Żołądek zaczął się uspokajać, ale dotyk Claya był niepokojący.

– Clay, babka Forrester wie. – Głos Catherine drżał.

– No to co z tego?

– Jak możesz tak mówić, kiedy ona jest taka… taka…

– Jaka? Dyktatorska? Tak naprawdę to wcale taka nie jest. Pokochała cię, nie wyczułaś tego?

– Pokochała mnie?… Mnie?

– Jest przebiegła jak sam diabeł i niewiele uchodzi jej uwagi. Nawet nie próbowałem jej oszukać. Tak, ona wic i zaakceptowała cię.