Выбрать главу

– Ale po co nam jeszcze jedna lampa? Są żyrandole, to wystarczy.

– Bo lubię czytać w łóżku! – wykrzyknął Clay.

Sprzedawca zaczął pochrząkiwać, ale wycofał się dyskretnie, pozwalając im kłócić się. Catherine wiedziała jednak, że posłyszał ostatnią uwagę Claya, i zaczerwieniła się jak burak, czując się głupio, że stoi w przejściu sklepu z meblami, kłócąc się z narzeczonym, który wykrzykuje, że lubi czytać w łóżku!

Sprawy nabrały tempa.

Zatelefonował Steve, by zawiadomić ją że przyjeżdża w czwartek, trzynastego.

Zatelefonowała Ada, by jej powiedzieć, że skończyła szyć suknię.

Zatelefonowano ze sklepu, żeby umówić się na dostawę mebli.

Zatelefonowała Bobbi, by jej przekazać, że Magnussonowie z całą pewnością przyjdą na ślub.

Zadzwonił lekarz, by ją poinformować, że ma złe wyniki badania krwi.

Zatelefonowała Angela i powiedziała przepraszającym tonem, że Claiborne złożył skargę i Herb Anderson został skazany na dziewięćdziesiąt dni pobytu w obozie pracy za napaść i pobicie.

Pewnego wieczoru, gdy Catherine weszła do Horizons, spadł na nią deszcz konfetti. W salonie były nie tylko dziewczęta, ale obok siebie siedziały na kanapie jej matka i Angela. I Catherine poddając się temu, co jest prawem każdej panny młodej, zakryła twarz obiema rękami i wybuchnęła płaczem – po raz pierwszy, odkąd zaczęła się ta cała historia.

ROZDZIAŁ 15

Kiedy Clay przyjechał po Catherine, żeby zawieźć ją na lotnisko po Steve'a, była zupełnie nie przygotowana na to, co zobaczyła. Stanęła jak wryta.

Clay włożył sprane dżinsy, spraną niebieską flanelową koszulę i podejrzanie wyglądającą starą kurtkę z wytartymi kieszeniami i zepsutym zamkiem. Znoszone ubranie nie pasowało do Claya, ale przywodziło na myśl wspomnienie ich pierwszego spotkania. Tamtego wieczoru Clay był ubrany w stare levisy i koszulkę do tenisa.

Catherine stała jak zamurowana, podczas gdy Clay, nie zważając na jej reakcję, przywitał się z nią, mówiąc:

– Cześć, przyjechałem bronco. Pomyślałem, że tak nam będzie wygodniej. – Szedł już do drzwi, kiedy zdał sobie sprawę, że Catherine nie idzie za nim, odwrócił się więc do niej. – O co chodzi? A może powinienem się przebrać? Woskowałem corvette w garażu i zapomniałem, która godzina… Przepraszam.

– Nie, nie, wszystko w porządku… Wyglądasz… – Nie dokończyła jednak, tylko nadal wpatrywała się w niego.

– – Jak?

– N i e wiem – inaczej.

– Już widziałaś mnie w dżinsach. Tak, widziała, myślała jednak, że on tego nie pamięta. Wyszła w końcu za nim na zewnątrz. Stanęła raptownie, jakby zatrzymał ją płot z drutu kolczastego.

Przy krawężniku stał pojazd, który pamiętała z lipca, taka męska zabawka z wysokimi ławkowatymi siedzeniami, mnóstwem okien naokoło i miejscem na sprzęt myśliwski z tyłu.

– Pomyślałem, że będzie nam ciasno w corvetcie, z bagażem twojego brata i nami trojgiem. – Clay ujął ją za łokieć i popchnął do przodu.

– Czy to samochód twojego ojca?

– Tak. Żadne z nich nie powiedziało ani słowa w drodze do bazy lotniczej w Bloomington. Catherine patrzyła przez boczne okienko, zdziwiona, że wspomnienia tak ją wzburzyły. Clay prowadził, rejestrując kątem oka, że jej wzrok raz za razem pada na jego spodnie. Nagłe spadło na niego olśnienie. Kobiety, zdał sobie sprawę, przykładają większą wagę do wspomnień niż mężczyźni. Przypomniał sobie, że czwartego lipca był ubrany w dżinsy i jeździł bronco.

Clay nie dotknął jej, kiedy szli do budynku bazy. Uczucie skrępowania znowu nimi zawładnęło.

Na odgłos ich kroków wysoki, szczupły blondyn, ubrany po cywilnemu, przerwał rozmowę z umundurowanym urzędnikiem za biurkiem. Podniósł wzrok i zawahał się, ale natychmiast uśmiechnął się i zaczął biec naprzeciw podbiegającej w jego stronę wysokiej blond dziewczyny. Padli sobie w ramiona, jak dawno nie widzący się kochankowie. Clay był zaskoczony, widząc oznaki prawdziwego uczucia u Catherine. Na twarzach rodzeństwa malowało się błogie uczucie szczęścia, kiedy z zamkniętymi oczami obejmowali się mocno, przełykając łzy. Clay stał niepewnie z tyłu, dyskretnie zerkając na nią spod oka. Steve uniósł Catherine, zakręcił nią wkoło, powtarzając czułe słowa, których Clay słuchał zażenowany i jednocześnie wzruszony.

– Dziecinko… Och, Boże, dziecinko, czy to rzeczywiście ty?

Usta Catherine zadrżały i przylgnęła do niego mocniej. Zdołała jedynie wypowiadać jego imię, cofać się, obejmować dłońmi jego opalone policzki, patrzeć w jego zmienioną twarz, a następnie na jego tak teraz szerokie barki, po czym znowu rzucić się w jego ramiona, wtulić w niego twarz, nie mogąc powstrzymać łez, kiedy zobaczyła jego łzy.

Dla Claya było to objawienie. Wpatrywał się w twarz Catherine, przypominając sobie, że taki sam wyraz malował się na niej owego wieczoru, kiedy rozmawiała z bratem przez telefon.

W końcu Steve wypuścił Catherine z ramion i powiedział:

– Jeżeli to Clay, to chyba trochę głupio się czuje. – Objął Catherine, a ona oplotła go ramionami, kiedy obaj mężczyźni ściskali sobie ręce.

Catherine uśmiechała się radośnie. Zaborczo trzymała Steve'a pod ramię. Clay poczuł dziwny przypływ zazdrości, lecz szybko się otrząsnął, zajęty powitaniem. Panowie obrzucili się taksującymi spojrzeniami.

– A więc to o tobie mi opowiadała. – Uścisk dłoni Steve'a był mocny, ujmujący.

– A ty jesteś tym, o którym mnie opowiadała.

Clay wziął żołnierski worek, we trójkę przeszli korytarzem i przecięli parking, podczas gdy Steve i Catherine wymieniali informacje o rodzinie i przyjaciołach. Uścisnął ją mocno jeszcze raz i roześmiał się.

– Popatrzcie tylko na moją małą siostrzyczkę. Co się stało z twoimi mysimi ogonkami i pryszczami? – Impulsywnie uścisnął ją jeszcze raz i wszyscy wsiedli do samochodu.

– Dokąd jedziemy?

– Zarezerwowałem pokój w hotelu w śródmieściu.

– Ależ, Steve, nie będziemy mieli nawet okazji porozmawiać! – zaprotestowała Catherine.

– Posłuchajcie, może podrzucicie mnie do domu i weźmiecie samochód?

– Och, Clay, naprawdę? – W niebieskich oczach Catherine zabłysła wdzięczność.

– To cholernie miło z twojej strony, stary – powiedział Steve.

– Nie ma o czym mówić. Nie mogę zostawić mojego przyszłego szwagra bez środka lokomocji w jakimś hotelu w środku miasta, prawda?

Steve uśmiechnął się.

– Wobec tego wszystko załatwione.

Catherine i Steve rozmawiali przez całą drogę do Forresterów. Kiedy dojechali na miejsce, Steve omiótł wzrokiem obszerny dom, brukowany podjazd, rozległe trawniki i powiedział tylko:

– No, no. Mimo woli Catherine poczuła dumę, mając świadomość, jakie wrażenie wywarła na bracie rezydencja Forresterów.

– Tutaj ma się odbyć ślub.

– Dziecinko, cieszę się twoim szczęściem. Clay zatrzymał samochód, nie wyłączając silnika. Kiedy już wysunął jedną nogę, Catherine położyła mu rękę na ramieniu.

– Clay? – Poczuł jej dotyk i odwrócił głowę. – Nie wiem, co powiedzieć.

On również nie wiedział, co powiedzieć. Spojrzał tylko na nią, na przyjemny, ciepły wyraz twarzy, z jakim na niego patrzyła. Taka inna była dzisiaj, nigdy przedtem tak nie wyglądała. Zawsze się zastanawiałem, pomyślał, czy może taka być.

– Dziękuję – powiedziała szczerze.

– W porządku. Już mówiłem, że samochodów mamy więcej, niż nam potrzeba.

– Mimo wszystko dziękuję. – Impulsywnie przysunęła się do niego i otarła się policzkiem o jego policzek.