Выбрать главу

Któraś z dziewcząt rzuciła:

– Hej, Anderson, otrzyj łzy, bo jak nie… Żart rozładował napięcie. Jeszcze raz sprawdziły makijaż Catherine, a jedna z dziewcząt podała jej prostą suknię, którą panna młoda miała mieć na sobie do chwili ceremonii, a także suknię ślubną, starannie owiniętą w plastik, oraz torebkę i kosmetyczkę.

– Wzięłaś perfumy?

– Tak, dziękuję, że mi o tym przypomniałaś, Francie.

– A masz tabletki?

– Jakie tabletki?

– Będziesz ich potrzebowała, żeby odlecieć.

– To Clay będzie ich potrzebował, kiedy zobaczy tę bieliznę!

– Uważaj na gardenie, kiedy będziesz wsiadała do samochodu.

– Twój brat właśnie podjechał!

Zeszły na dół. Steve stał w drzwiach. Wyniósł do samochodu rzeczy Catherine i wrócił po nią.

Nie pozostało im nic innego, jak odjechać. Nagle stało się to takie trudne. Zaznała w tym domu tyle ciepła i miłości. Pani Tollefson, która dotąd stała w cieniu kolumnady, teraz wysunęła się do przodu, żeby ją pożegnać.

– Catherine, tak bardzo jesteśmy wszystkie szczęśliwe ze względu na ciebie. Prawda, dziewczęta? – Pani Tollefson z całych sił uściskała Catherine.

Catherine zacisnęła powieki.

– Słuchajcie… ja… kocham was wszystkie. – Kiedy to mówiła, doznała gwałtownego przypływu uczucia. Te słowa, tak jej obce, spowodowały przypływ tkliwości, jakiej dotąd nie znała. W tej chwili kochała każdą z kobiet, które się wokół niej tłoczyły, i nagle zapragnęła bardziej niż czegokolwiek innego zostać z nimi, pozwolić, żeby ich ręce zaciągnęły ją z powrotem do bezpiecznej przystani pośród nich.

Jednak ten etap jej życia skończył się. Wyszła w listopadowe popołudnie, wprost pod prószący drobno śnieg, który połyskiwał na jej włosach niczym gwiezdny pył. Suchymi oczami Catherine patrzyła prosto przed siebie, kiedy przejeżdżali przez miasto. Nagie drzewa stały sztywno, czarne i dystyngowane. Catherine westchnęła, zamknęła oczy i nakazała sercu, by biło regularnie. Ono jednak zaczęło bić jeszcze bardziej nierówno, kiedy wyobraziła sobie dom Forresterów, gości, którzy wkrótce zaczną przybywać, Bobbi i Stu w drodze i gdzieś czekającego… Claya.

Clay.

Och, Clay, co my zrobiliśmy? Jak to się stało? Jadę do ciebie, aksamitna suknia leży na siedzeniu za mną, a na palcu mam pierścionek od ciebie. I te wszystkie wzruszone twarze w domu, z którego dopiero co wyjechałam. Twoi rodzice i dziadkowie gotowi przyjąć mnie do rodziny. Zaproszeni goście, prezenty i…

– Zatrzymaj samochód!

– Co?! – wykrzyknął Steve, zaskoczony.

– Zatrzymaj się. Nie mogę… tego zrobić.

Steve stanął na poboczu i patrzył, jak siostra zakrywa twarz dłońmi. Przesunął się na siedzeniu i wziął ją w ramiona.

– O co chodzi, dziecinko?

– Och, Steve, co ja mam zrobić?

– Cii, uspokój się. Nie płacz. To tylko trema. Naprawdę dziecinko, uważam, że nie masz się o co niepokoić. – Uniósł jej brodę, zmuszając Catherine, by na niego spojrzała.

– Cathy, gdybym mógł wybrać sobie szwagra, wybrałbym Claya Forrestera. I gdybym mógł wybrać rodzinę, której bym cię powierzył, byłaby to jego rodzina. Będą cię kochać i opiekować się tobą do końca życia.

– Właśnie o to chodzi. To nie będzie do końca życia.

– Ale…

– Clay i ja pobieramy się z konieczności. Postanowiliśmy, że weźmiemy rozwód, jak tylko dziecko się urodzi, a on zda swoje egzaminy i zacznie pracować w firmie ojca.

– Steve odsunął się od niej, próbując pojąć to, co mu powiedziała. Jego brwi ściągnęły się z gniewu. – Nie patrz na mnie w ten sposób! I nie pytaj mnie, jak do tego doszło, bo teraz nawet ja sama nie potrafię sobie tego wytłumaczyć. Wiem tylko, że czuję się jak największa oszustka na świecie i nie mogę już dłużej tego znieść. Myślałam, że dam radę, ale nie dam.

Steve usiadł za kierownicą i zapatrzył się na wycieraczki, które posępnie przesuwały się po szybie.

– Chcesz powiedzieć, że nikt o tym nie wie?

– Och, Steve, nie powinnam ci była mówić, ale musiałam zrzucić to z serca.

– Cóż, skoro to zrobiłaś, posłuchasz, co ja mam do powiedzenia. Powinnaś się czuć jak oszustka. To paskudny kawał, jaki robicie cholernie wspaniałym ludziom. Nie masz wyboru, musisz to ciągnąć dalej. Jeśli się teraz wycofasz, przebijesz naszego wspaniałego tatusia. Byli w stosunku do ciebie więcej niż mili, Catherine. Na wypadek gdybyś o tym zapomniała, byli też szczodrzy. Prawdę mówiąc, Forresterowie zbili mnie z tropu. Zastanawiam się, jak ja bym się zachował na ich miejscu w tak niezwykłych okolicznościach, jakim oni musieli stawić czoło. Tylko nieprzeciętni ludzie mogli zaakceptować podobną sytuację. Uważam, że nie tylko jesteś im winna ten ślub, ale musisz zrobić wszystko co w twojej mocy, by to małżeństwo trwało. Gdybym ja miał taką szansę jak ty, to starałbym się ze wszystkich sił, by taki facet jak Clay nie wymknął mi się z rąk, a już na pewno nie poddałbym się bez walki.

– Ale, Steve, nie rozumiesz. Nie kochamy się.

– Nosisz, na Boga, jego dziecko! Nigdy przedtem nie widziała, żeby Steve był tak zdenerwowany. Ona także podniosła głos.

– Nie chcę próbować kochać mojego męża! Po prostu chcą go kochać.

– Posłuchaj, rozmawiasz ze starym Steve 'em. – Postukał się w pierś. – Wiem, jaka potrafisz być uparta, i jeśli coś postanowisz, trwasz przy tym bez względu na wszystko. A teraz chcesz mi powiedzieć, że nie będziesz próbować, by to małżeństwo trwało, prawda?

– Mówisz tak, jakby to był wyłącznie mój pomysł. Tak nie jest. Postanowiliśmy rozwieść się za rok.

– Tak, a co będzie wart wasz kontrakt, jeśli on zabierze ci dziecko?

Serce podeszło Catherine do gardła.

– Obiecał, że dziecko będzie moje.

– Tak, na pewno. – Steve oparł rękę na kierownicy. Niewidzącym wzrokiem patrzył przed siebie. – Ty zabierzesz dziecko, pójdziesz swoją drogą, a on swoją. Co to, do diabła, za umowa?! – Spojrzał na kciuki własnych dłoni.

– Jesteś na mnie zły.

– Tak, jestem.

– Chyba cię rozumiem. Poczuł się okradziony, okradziony z całej radości, jaką odczuwał z jej powodu, zły, że to ona mu ją ukradła. Z frustracją uderzył grzbietami obu dłoni w kierownicę.

– Lubię go, do diabła! – rzucił gwałtownie. – Czułem się tak cholernie szczęśliwy, że znalazłaś takiego faceta jak on.

– Steve. – Przysunęła się i dotknęła jego ramienia. – Och, Steve, tak mi przykro. Zraniłam już tak wiele osób, a żadna z nich jeszcze nie wie, że najbardziej zraniona zostałam ja. Ty jeden wiesz i widzisz, jak się czuję. A kiedy mama się dowie i jego rodzina… Nie mogę do tego dopuścić!

– Jeśli teraz się wycofasz, złamiesz mamie serce. Sądzi, że jesteś ustawiona na całe życie i nigdy już nie będzie się musiała martwić, że żyjesz tak, jak ona żyła z tym… tym…

– Wiem.

– Na Boga! Teraz właśnie czeka w domu w swej własnoręcznie uszytej sukni, zdenerwowana jak nie wiem co i… Do diabła, nie rób jej tego, Cathy.

– A co będzie ze mną?

– Teraz o to pytasz? Myślę, że zabrnęłaś za daleko, by się wycofać. Pomyśl, ile osób jest w to zaangażowanych.

– Pomyślałam! Myślałam o tym codziennie! Kiedy patrzyłam na te wszystkie ciężarne nastolatki w Horizons, które traktowały mnie, jakbym była Królewną Śnieżką, a one krasnoludkami, gdy całe w skowronkach szyły moją suknię ślubną. Myślisz, że to było łatwe?

Siedział sztywny i milczący. Catherine odsunęła się od brata. Śnieg uderzał miękko w okno, ale ona tego nie widziała. W końcu zacytowała fragment wiersza, jakby mówiła do siebie:

– Och, jakąż splątaną sieć tkamy, gdy po raz pierwszy oszukamy. – Ciszę zakłócał jedynie odgłos pracujących wycieraczek. Po chwili przemówiła znowu: – Sądziłam, że jest to decyzja, która będzie dotyczyła Claya, mnie i dziecka. Wszystko jednak wymknęło mi się z rąk. Angela powiedziała, że Clay jest ich jedynym synem i musi zaprosić na wesele przynajmniej kilka osób z rodziny – nazwała to skromną uroczystością. Potem dziewczęta z Horizons przyłączyły się do tego, pomagając mi szyć suknię. Mama też uważa, że ruszam w drogę ku lepszemu życiu. Dziadkowie Claya zaakceptowali mnie. Zostałam obdarowana rodzinnymi klejnotami. – Odwróciła się do Steve'a. – To nawet ciebie sprowadziło do domu. Czy wiesz, co to dla mnie znaczy, że jesteś tutaj ze mną, i jaki ból sprawia mi powiedzenie ci prawdy? Angażuję się jednak w to głębiej, niż chciałam. Steve, proszę, zrozum.