Выбрать главу

– Rozumiem, co by to znaczyło dla mnóstwa ludzi, gdybyś w ostatniej chwili powiedziała „nie”.

– I nawet po tym, co ci wyznałam, uważasz, że powinnam ciągnąć to dalej?

– Nie wiem… Co za historia! – Po czym odwrócił się do niej z proszącą miną. – Cathy, czy nie mogłabyś spróbować dać sobie szansę?

– Chcesz powiedzieć – Clayowi i mnie?

– Tak, tobie i Clayowi. Jakie żywisz do niego uczucia? Było to trudne pytanie. Przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią.

– Uczciwie mówiąc, nie wiem. On jest… Cóż, on zaakceptował to wszystko dużo łatwiej niż ja. I co zabawne, kiedy otrząsnął się już z szoku, nigdy mnie za to nie winił. Chcę powiedzieć, że większość mężczyzn wytykałaby kobiecie, że zrujnowała ich życiowe plany. On taki nie jest. Przedstawił mnie swojej rodzinie, jakbym rzeczywiście była jego wybranką, dał mi ten ogromny stary pierścień, który od pokoleń jest w jego rodzinie, i traktuje mnie jak damę. A jednak cały czas mam świadomość, że to udawanie. Bardzo dobrze jednak udaje przed swoją rodziną, tak że oni niczego nie podejrzewają. Przyjęli mnie tak serdecznie. To wspaniali ludzie i coś mnie do nich ciągnie – lubię ich. Rozstanie z nimi za kilka miesięcy będzie trudniejsze niż opuszczenie dzisiaj Horizons.

– Cały czas mówimy o jego rodzinie, ale nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie dotyczące Claya.

– Nie znam go tak dobrze, jak sądzisz.

– Cóż, jest rzeczą oczywistą, że czujesz do niego pociąg.

– Ale to nie jest… – przerwała i odwróciła wzrok. – Spotkałam się z nim na randce w ciemno. Chodził wtedy z inną dziewczyną, pokłócili się czy coś takiego.

– Co z tego?

– Więc była to przygoda na jedną noc, tylko tyle.

– Chcesz powiedzieć, że kocha kogoś innego?

– Nigdy o niej nie mówi.

– Hej… – Głos Steve'a był równie łagodny jak jego dotyk – dziecinko, nie wiem, co powiedzieć, ale może warto walczyć o Claya.

– Steve, ty jak nikt inny powinieneś rozumieć, że nie chcę takiego małżeństwa jak małżeństwo naszych rodziców. Jednej rzeczy nauczyłam się w domu, że nie chcę przeżyć małżeństwa, chcę żyć.

– Daj sobie szansę. Czy wzięłaś pod uwagę, że wprawdzie wpadłaś jak śliwka w kompot, ale że to dla ciebie szczęście?

Nie mogła się powstrzymać od śmiechu.

– Tak… To prawda… Dziecko będzie miało zabezpieczoną przyszłość do końca życia. To część umowy. A kiedy Clay skończy studia, pomoże mi opłacić czesne, tak że wrócę na uniwersytet.

– Dobiliście więc targu, co? Sądzę, że oboje teraz wiemy, że nie możesz się z tego wycofać, prawda?

Catherine westchnęła.

– Masz rację. Nie mogę i cały czas to wiedziałam. Przyglądał się jej przez chwilę, zanim odpowiedział:

– Wiesz co, siostrzyczko, mogę się z tobą założyć, że kiedy to się skończy, nie będziesz do niego żywić tak platonicznych uczuć, jak twierdzisz, że żywisz teraz. O co się założymy?

– To pobożne życzenie i dobrze o tym wiesz. Spóźnię się na własny ślub, jeśli zaraz nie ruszymy.

– W porządku. – Steve zapalił silnik i szybko włączyli się do ruchu.

Po kilku minutach Catherine dotknęła ramienia Steve'a i uśmiechnęła się do niego.

– Dzięki, że pozwoliłeś mi się wygadać. Lepiej się teraz czuję.

Mrugnął do niej porozumiewawczo.

– Naprawdę pod wieloma względami jesteś dziecinką – powiedział, kładąc swoją dłoń na jej dłoni.

ROZDZIAŁ 17

W ten wczesny wieczór światła z okien domu Forresterów rzucały na śnieg złote plamy. Kolumny przed wejściem otaczała wspaniała kompozycja z kolb kukurydzy, szkarłatnych liści i wąsatych kłosów pszenicy, przewiązanych długimi wstążkami, które powiewały na łagodnym wietrze. Na całą tę scenerię opadał miękko śnieg. Catherine wydała cichy okrzyk zdziwienia, widząc ubranego w liberię portiera, który zamiatał podjazd.

Zrozumiała, że to robota Angeli i zastanawiała się, jakie jeszcze przygotowała niespodzianki. Starała się zwalczyć ogarniające ją uczucie, że to jej dom. Przecież to nie mogło dziać się naprawdę. Zapach gardenii był jednak prawdziwy, a diament na palcu tak wielki, że nie mogła włożyć rękawiczki. Przywoływanie zdrowego rozsądku na niewiele się zdało. Nadal odczuwała przyprawiający ją o dreszcze niepokój.

Portier z uśmiechem otwierał drzwi, podczas gdy Catherine walczyła ze zwariowanym uczuciem, że wysiada z zaprzężonej w cztery konie karety.

Przez otwarte drzwi ujrzała jeszcze jedną scenę jak z bajki: brązowo – żółte kwiatowe kompozycje, przetykane wstążkami, opadały kaskadami z balustrady schodów. Pojawiła się Angela, a tuż za nią Ada. Obejmując Catherine szepnęła konspiracyjnym tonem:

– Idź szybko na górę. Nie chcemy, żeby cię ktoś tutaj zobaczył.

– Ale Steve… – Catherine próbowała spojrzeć przez ramię, zaskoczona, że tak szybko każą jej przejść przez ten oszałamiający hol, nie pozwalając się nim zachwycić. Angela roześmiała się dźwięcznie, jakby rozumiała Catherine.

– Nie martw się o Steve'a. Wie, co ma robić.

Na chwilę musiała rozstać się z kwiatowymi cudami. Kiedy obejrzała się, dostrzegła dwie pokojówki w białych czapeczkach, które przechylały się przez balustradę, by wbrew zakazowi spojrzeć na pannę młodą.

Szaleństwo trwało. Angela zaprowadziła Catherine do równie oszałamiającej sypialni, ozdobionej różowymi falbankami i długimi zasłonami. Na podłodze leżał bladoróżowy dywan, pod ścianą stało wspaniałe łoże z mosiężnymi ozdobami i toaletka z lustrem. Falbaniaste poduszki, nadające pokojowi dziewczęcy charakter, zdawały się potwierdzać młodzieńczość Angeli.

Kiedy drzwi się za nimi zamknęły, Angela natychmiast ujęła obie dłonie Catherine.

– Wybacz staroświeckiej matce jej kaprysy, moja droga, ale nie chciałam ryzykować, że wpadniesz gdzieś na Claya. – Angela uścisnęła jej wilgotne dłonie. – Wyglądasz ślicznie, Catherine, prześlicznie. Jesteś zdenerwowana?

– Tak… ja… to… – Catherine rzuciła spłoszone spojrzenie w stronę drzwi. – Te kwiaty na dole… i portier!

– Czy to nie ekscytujące? Nie przypominam sobie przyjęcia, którego przygotowanie sprawiłoby mi tyle radości. Także jestem trochę podniecona. Mogę ci zdradzić sekret? – Znowu uśmiechnęła się konspiracyjnie, a następnie odwróciła, żeby i Adę dopuścić do tajemnicy. – Clay także.

Wydało się jej to takie nieprawdopodobne, że aż wyrwał jej się okrzyk:

– Naprawdę?

– Ach! Cały dzień doprowadzał nas do utraty zmysłów, zamartwiając się, czy jest wystarczająco dużo szampana i czy na czas dostarczą kwiaty, i czy nie zapomnieliśmy o umieszczeniu rodziny cioci Gertie na liście gości. Zachowuje się jak typowy pan młody, co mnie niezmiernie raduje. – Następnie Angela lekko popchnęła Adę w stronę drzwi. – Teraz na chwilę zostawimy cię samą. Chcę pokazać twojej matce tort i prezenty. Wszystko, czego będziesz potrzebować, znajdziesz w łazience, a jeśli nie znajdziesz, zawołaj pokojówkę. Chodź, Ado, zasługujemy chyba na kieliszek sherry dla uspokojenia nerwów.