Выбрать главу

– Rzeczywiście mam ponurą minę? – Gdy to mówiła, jej twarz przybrała wyraz zaskoczenia.

– „Ponura” to niewłaściwe określenie. Ściślej byłoby powiedzieć „obojętna”. Tak, obojętna.

– Naprawdę?

– Najczęściej wtedy kiedy jesteśmy sami.

– Więc podobałoby ci się, gdybym się częściej uśmiechała?

Wzruszył ramionami.

– Tak, sądzę, że tak. Lubię ludzi, którzy się uśmiechają.

– Postaram się o tym pamiętać. – Spojrzała w stronę okna i znowu na niego. – Clay, to, co powiedziałeś w samochodzie, no cóż, ja także przepraszam. – Jej twarz nagle stała się poważna, skruszona.

– Nie, to ja straciłem cierpliwość. Nie zsynchronizowałem wszystkiego.

– Nie, posłuchaj, to także była moja wina. Nie chcę, żebyśmy kłócili się przez cały czas, kiedy będziemy ze sobą. Przez całe życie byłam tego świadkiem i teraz po prostu chcę… cóż, pokoju między nami. Wiem, że brzmi to niemądrze, ale już jest lepiej, kiedy przyznaliśmy, że poniosły nas nerwy i nie zachowujemy się tak jak w czasie jazdy tutaj. Chcę, żebyś wiedział, że ze swej strony zrobię wszystko, by utrzymać ten stan rzeczy.

– Dobrze, ja także. Mamy ze sobą być na dobre i na złe, wobec tego zróbmy, co można, by było to na dobre, a nie na złe.

Catherine uśmiechnęła się lekko.

– Zgoda. Więc… ja pierwsza, tak?

– Tak. Co, do licha, pomyślała, to tylko zwyczajna stara łazienka, prawda? A ja się duszę w tej sukni, prawda? I marzę o tym, żeby się rozebrać, prawda?

Kiedy jednak znalazła się w łazience, zbyt była świadoma obecności Claya w pokoju. Odkręciła kran, by zagłuszyć wszelkie odgłosy. Raz po raz spoglądała na drzwi. Zobaczyła się w lustrze i podeszła tak blisko, by przyjrzeć się swojemu odbiciu, aż jej oddech zrosił szkło.

– Pani Forrester? – zapytała swoje odbicie. – Tylko niech ci nie przychodzą do głowy jakieś pomysły. Powiedział ci kiedyś, że nie można się bawić, nie płacąc za to, i miał rację. Włóż więc koszulę nocną, wyjdź i wleź z nim do łóżka, a jeśli będziesz się czuła głupio, nie możesz winić za to nikogo, tylko siebie.

Kiedy się rozbierała, drżały jej palce. Szeroko rozwartymi oczami przyglądała się w lustrze, jak zdejmuj e aksamitną ślubną suknię, następnie halkę i ten śmiesznie mały biustonosz. Piersi ciążyły jej teraz bardziej, sutki były powiększone i zaczerwienione. Kiedy nagle je uwolniła, przeszył ją tępy ból. Catherine zamknęła oczy i ujęła piersi w dłonie, ściskając je i unosząc, by złagodzić te nieoczekiwane ukłucia. Brzuch był już napięty jak bęben i swędziała ją naciągnięta skóra.

Pomyślała, że przyczyną tych zmian w jej ciele był mężczyzna, który czeka po drugiej stronie drzwi. Odpędziła tę myśl, umyła zęby, puściła ciepłą wodę i zwilżyła gąbkę. Już miała zmyć makijaż, ale przyszło jej do głowy, że jej twarz ma wiele niedoskonałości, które ujawni brak makijażu, zostawiła go więc.

Uniosła ręce, a żółta koszula nocna opadła w dół niczym spadochron na wietrze, tuż za nią – peniuar tego samego koloru. Jej ruchy spowolniały, kiedy wiązała wstążkę przy szyi. Od razu było widać, że jest to nowy komplet. Jak Clay przyjmie tak frywolny strój? Czy ma wymaszerować z łazienki i obwieścić, że Ada kupiła go w sklepie firmowym ze zniżką pracowniczą i podarowała jej jako wyprawę ślubną? Odwlekała moment otwarcia drzwi. Zamknęła oczy i przełknęła ślinę… przełknęła jeszcze raz… i głęboko w żołądku poczuła drżenie.

Nagle pod zamkniętymi powiekami pojawił się obraz Jill Magnusson, jak żywej, i Catherine nie miała żadnych wątpliwości, że gdyby to Jill była na jej miejscu, nie zachowywałaby się jak pensjonarka.

Może Clay żałuje, że ona nie jest Jill Magnusson. Poczuła litość dla samej siebie, lecz odpędziła to uczucie. Przypomniała sobie ostatnie, przeciągłe spojrzenie Jill, zanim wyszła z domu Forresterów.

Otworzyła bezszelestnie drzwi. Clay stał odwrócony do niej plecami i wpatrywał się w jej otwartą walizkę, z krawatem w jednej ręce, a szczoteczką do zębów w drugiej.

– Twoja kolej – powiedziała spokojnie, spodziewając się, że podskoczy, czując się przyłapany, lecz on spojrzał przez ramię i uśmiechnął się. Jego wzrok prześlizgnął się w górę i w dół po żółtym peniuarze.

– Czujesz się lepiej? Wyciągnął już koszulę ze spodni.

– O, tak. Teraz Clay poszedł do łazienki i przy otwartych drzwiach mył zęby. Catherine zauważyła, że spod starannie ułożonych w walizce ubrań wystaje róg jej pamiętnika. Wepchnęła go głębiej i zatrzasnęła wieko.

– Jesteś zmęczona? – zapytał Clay, powróciwszy z łazienki.

– Ani trochę.

– Nie będziesz więc miała nic przeciwko temu, jeśli otworzę butelkę szampana?

– Nie, oczywiście, otwórz.

– Proszę – powiedział, wracając z butelką i kieliszkami. Catherine trzymała kieliszki, podczas gdy on nalewał szampana. Rozpięta koszula ukazywała pasek mocno opalonej skóry. Catherine zmusiła się do patrzenia na kieliszki z szampanem, na jego opaloną dłoń o długich palcach.

– Za twoje szczęście – powiedział prosto, w ten swój uprzejmy sposób.

– I za twoje.

Stojąc na środku pokoju, spełnili toast. Catherine nie mogła jednak przełknąć złocistego płynu. Spojrzała w głąb kieliszka.

– Clay, nie chcę, żebyśmy musieli przed sobą udawać.

– Wstrząśnięta, przyłożyła dłoń do czoła i odwróciła się.

– Och, Boże.

– Uspokój się, Catherine, usiądźmy. Poprowadził ją, postawił butelkę na stoliku obok róż, a sam rozparł się w fotelu. Jednocześnie unieśli kieliszki i pili wpatrzeni w siebie.

– Zamierzasz nas upić? – zapytała Catherine.

– Może…

– To nie ma sensu, prawda?

– Ani trochę.

– To niczego nie zmieni.

– Nie.

– Dlaczego więc to robimy?

– Bo to ułatwi nam pójście do łóżka.

– Porozmawiajmy o czymś innym.

– O czym zechcesz. Catherine bawiła się kieliszkiem, zataczała nim kręgi nad kolanem. W końcu zapytała:

– Wiesz, co było dla mnie najtrudniejsze?

– Co? – Miał zamknięte oczy.

– Oficjalne przyjęcie mnie do rodziny przez twojego ojca. Byłam tym bardzo wzruszona.

Clay otworzył oczy, przyglądał się jej przez chwilę, zanim rzucił:

– Wiesz, mam wrażenie, że mój ojciec cię lubi. Koniuszkiem palca dotknęła bąbelków na powierzchni szampana.

– On mnie przeraża.

– Nie znasz go. Zarówno on, jak i babka Forrester stwarzają wokół siebie aurę takiej oficjalności, że początkowo ludzie mają się na baczności. Kiedy jednak pozna się ich bliżej, okazuje się, że wcale tacy nie są.

– Nie zamierzam ich poznawać.

– Dlaczego?

Spojrzała na niego pozbawionymi wyrazu oczami, a potem spuściła wzrok i odparła:

– Tak będzie lepiej.

– Dlaczego? Przechylił głowę w bok, jednak Catherine podejrzewała, że ta kocia poza wcale nie jest szczera. Przez chwilę miała zamiar uniknąć tego tematu. Pochyliła się do przodu, żeby wyjąć z bukietu jedną różę, i przyłożyła ją do górnej wargi.

– Bo mogłabym się w końcu nauczyć ich lubić.

Clay sprawiał wrażenie, jakby zastanawiał się nad jej słowami, ale tylko przechylił jeszcze raz kieliszek i zamknął oczy.

– Czy wiesz, co twoja babka Forrester powiedziała mi dziś wieczór?

– Co?

– Powiedziała: „Jesteś piękną panną młodą. Oczekuję po tobie pięknych dzieci”, jakby chciała mi powiedzieć, że nie ścierpiałaby brzydkich dzieci w rodzinie.

Clay zaśmiał się, przyglądając się badawczo Catherine spod przymkniętych powiek.