Выбрать главу

Włączyła jedną z ulubionych taśm tylko po to, by usłyszeć jakieś dźwięki, lecz było jeszcze gorzej. Poczuła się nędzniej niż kiedykolwiek przedtem, gdyż muzyka przypominała jej tę chwilę, gdy trzasnął drzwiami. Włączyła swoją ulubioną taśmę, ale oczywiście piosenka „Jesteś zbyt dobry, żebyś był prawdziwy” skojarzyła jej się z Clayem. To ją jeszcze bardziej przygnębiło, postanowiła więc czekać w ciszy. O jedenastej poddała się i poszła spać.

Obudziła się o drugiej nad ranem, przeszła ciemnym korytarzem do salonu. W ciemności trudno było coś dostrzec. Idąc po omacku dotarła do tapczanu, wyciągnęła ostrożnie rękę i pomacała posłanie. Claya nie było.

W końcu o piątej rano zasnęła, ale półtorej godziny później obudził ją budzik. Nim zeszła na dół, wiedziała, że nie zastanie tam Claya.

ROZDZIAŁ 22

Owego dnia Catherine siedziała na zajęciach nieobecna duchem, niewiele widząc, słysząc jeszcze mniej. Widziała tylko dłoń Claya na swoim brzuchu, jak tego wieczora, kiedy jedli popcorn. Słyszała jego głos: „Mogę dotknąć?” Pamiętała jego oczy, te szeroko otwarte oczy, które tak dobrze poznała, i całkiem nowy wyraz w nich, gdy podniecony pytał: „Jakie to było uczucie, Catherine?”

Zadrżała na myśl, że Clay może spędzić następną noc poza domem. Będzie musiała zatelefonować do jego rodziców. Chora na samą myśl, że może go nie zastać, odwlekała powrót do domu.

Po zajęciach poszła z wizytą do Horizons. Dowiedziała się, że około dziesiątej rano Marie zaczęła rodzić i wszystkie czekały na wiadomość z porodówki. Nie namyślając się długo, Catherine pojechała do szpitala i usiadła w poczekalni dla ojców. Zanim dowiedziała się czegoś, była już dziewiąta wieczór. Nie pozwolono jej na widzenie się z Marie, gdyż natychmiast zabrano ją na salę poporodową, więc w końcu pojechała do domu.

Kiedy tam dotarła, w salonie paliło się światło. Widząc to, poczuła, że serce zaczyna jej bić przyspieszonym rytmem. Gdy otworzyła drzwi, powitała ją cisza. Wolno powiesiła płaszcz i jeszcze wolniej szła po schodach. W salonie Clay stał w pozie zagniewanego samuraja. Miał rozpiętą i pogniecioną koszulę, na policzkach kładł się cień nie golonego zarostu, włosy miał w nieładzie, a jego twarz nosiła ślady nie przespanej nocy.

– Gdzieś ty, do diabła, była?! – ryknął.

– W szpitalu. Jego gniew nagle zniknął, pozostawiając po sobie uczucie podobne temu, jakie ma się w windzie, która zjeżdża zbyt szybko. Spojrzał na jej brzuch.

– Czy coś jest nie w porządku?

– Marie urodziła dziewczynkę o wadze sześciu i pół funta.

Catherine odwróciła się na pięcie i miała zamiar pójść do sypialni, gdy nagle Clay schwycił ją za łokieć. Był bardziej wściekły niż kiedykolwiek przedtem dlatego, że pomyślał, iż mogło się jej coś stać, wobec czego warknął:

– Mogłaś chociaż zatelefonować, wiesz!

– Ja? – odkrzyknęła. – Ja mogłam zatelefonować! A gdzie ty byłeś?

– To ja zostałem wyrzucony, nie pamiętasz?

– Ja cię nie wyrzuciłam!

– Cóż, nie zrobiłaś nic, żebym miał ochotę wrócić.

– Wybór należał do pana, panie Forrester, i jestem pewna, że nie cierpiał pan na zimnie.

– Z całą pewnością nie cierpiałem.

– Czy pozwoliła ci, byś przez całą noc obmacywał jej piękny płaski brzuch?

– Co cię to obchodzi? Dałaś mi przecież pozwolenie, czyż nie?

– To prawda – syknęła.

– Catherine, nie zaczynajmy od nowa, dobrze? Jestem skonany i…

– Och, jesteś skonany! Biedactwo. Ja nie przespałam nawet dwóch godzin ostatniej nocy, bo martwiłam się, że' rozbiłeś się corvetta, podczas gdy ty byłeś z nią, a teraz bezczelnie mówisz, że jesteś zmęczony? Oszczędź mnie.

– Nie powiedziałem, że byłem z nią. Ty to powiedziałaś.

– Guzik mnie obchodzi, czy byłeś z nią czy nie. Jeśli dzięki temu zostawisz mnie w spokoju, to świetnie! Możesz spędzać tyle czasu, ile tylko chcesz z Jill Magnusson! Bądź jednak tak miły i uprzedź mnie, żebym nie przygotowywała ci kolacji, kiedy nie będzie cię wieczorem, dobrze?

– A jak myślisz, kto ci dziś przygotował kolację?

– Catherine spojrzała w stronę kuchni. Nie wiedziała, co powiedzieć. Clay nadal się wściekał: – Jak sądzisz, co sobie pomyślałem, kiedy nie zastałem cię w domu?

– Wiem, czego nie pomyślałeś – że jestem gdzieś z byłym narzeczonym!

Clay przesunął ręką po włosach, starając się opanować, po czym odwrócił się do niej plecami.

– Zatelefonuj lepiej do swojej matki – zamartwiała się na śmierć.

– Moja matka?

– Pomyślałem, że może jesteś u niej, więc zatelefonowałem.

– Och, świetnie, po prostu świetnie! Ja nie zatelefonowałam do twojej matki, żeby sprawdzić, gdzie jesteś!

– Cóż, może powinnaś to zrobić, bo właśnie tam byłem.

– Przeszedł ciężko przez salon i opadł na tapczan. – Boże – powiedział, patrząc w okno – co cię napadło? Przecież tylko cię dotknąłem, Cat. Tylko to zrobiłem. Czy to coś złego? Jak sądzisz, co czuje mężczyzna potraktowany w ten sposób? – Wstał i zaczął chodzić tam i z powrotem po pokoju. – Chcę powiedzieć, że żyłem jak jakiś cholerny mnich! Nie patrz! Nie dotykaj! Uważaj na to, co mówisz! Muszę spać na tym tapczanie niczym jakiś eunuch! Ta cała sytuacja jest nienormalna!

– A czyj to pomysł?

– W porządku, przyznaję, mój, ale bądź rozsądna! W głosie Catherine pojawiło się napięcie.

– Czym jestem dla ciebie, Clay? Jeszcze jedną zdobyczą? Jeszcze jeden znak na twoim… – spojrzała bezczelnie na jego krocze. – Można by pomyśleć, że masz lepsze okazje niż taka ciężarna, przegrana dziewczyna z dużym brzuchem jak ja. Posłuchaj, mam zamiar wyplątać się z tego małżeństwa mniej poraniona niż wówczas, gdy je zawierałam, i żeby mi się to udało, muszę trzymać cię na odległość, rozumiesz? Po prostu trzymaj się z dala ode mnie!

Clay nagle rzucił się przez pokój, schwycił ją za nadgarstek, z wściekłością machnął gwałtownie drugą ręką i krzyknął:

– Do diabła, Catherine, jestem twoim mężem! Wyrwała mu się, instynktownie zasłaniając głowę obiema rękami, przyklękła, kuląc się w oczekiwaniu ciosu.

Kiedy Clay zobaczył ją taką skuloną opuścił go gniew i poczuł litość, która zabolała go znacznie bardziej niż myśl, że ona nie może znieść tego, by ją dotykał.

Przyklęknął obok niej na jedno kolano.

– Cat – powiedział ochrypłym głosem. – Na Boga, Cat, nie zamierzałem cię uderzyć.

Ona jednak nadal kuliła się na podłodze, ogarnięta jakimś strachem, zbyt wielkim, by potrafiła go zrozumieć. Wyciągnął rękę i pogłaskał ją po włosach.

– N o, kochanie, to j a, Clay. Nigdy bym cię nie uderzył, nie wiesz tego? – Pomyślał, że Catherine płacze, gdyż jej ciałem wstrząsały dreszcze. Musi sobie popłakać, pomyślał, potrzebowała tego już od wielu tygodni. Patrzył na jej zaciśnięte pięści. Trącił ją w ramię. – No, Cat. – I jeszcze łagodniejszym głosem dodał: – To tylko głupia sprzeczka. Już po wszystkim. – Odsunął kosmyk włosów, które niczym złoty wodospad zakrywały jej twarz. Pochylił się, usiłując zajrzeć jej w oczy, ona jednak nadal ściskała głowę i kołysała się, jakby postradała rozum. Przeszył go nagły strach. Miał wrażenie, że ból serca rozsadzi mu pierś. – Cat, przepraszam. Chodź, nie… Nikt cię nie skrzywdzi, Cat. Proszę, kochanie, lak mi przykro… – Zbierało mu się na płacz. – Pozwól, że zaprowadzę cię do łóżka, dobrze? – Coś sprawiło, że Catherine powróciła do rzeczywistości. W końcu podniosła głowę, tylko na tyle, żeby poprzez złotą zasłonę spojrzeć na niego jednym okiem. Z niezmierną czułością obiecał: – Nie dotknę cię. Chcę cię tylko zaprowadzić do łóżka, chodź. – W jej oczach nie było łez, których się spodziewał. W końcu wstała, odrzuciła włosy i spojrzała na niego podejrzliwie. Jej twarz była pozbawioną wszelkiego wyrazu maską.