Выбрать главу

Zanim zrobiłby coś głupiego, wstał, wsunął pamiętnik tam, gdzie go znalazł, zgasił światło, zszedł na dół i włączył telewizor. Wszystko to robił bardzo podniecony. Obejrzał trzy reklamówki i jeden akt przedstawienia, ale nie potrafiłby powiedzieć, o czym ta sztuka była. Wrócił na górę i znowu wyciągnął pamiętnik. Powiedział sobie, że to nic niewłaściwego, w końcu jest jej mężem, nie wykorzysta więc przeciwko niej nic z tego, co wyczyta w pamiętniku.

Zapisała tyle stron na temat święta Czwartego Lipca, że nie tracił czasu na ich przeliczenie.

„Dzisiejszy dzień był dniem odkrycia.

Tym razem mieliśmy pojechać na rodzinny piknik nad Jezioro Niepodległości. Jak zwykle tato upił się do nieprzytomności i wszystko zepsuł. Zapakowałyśmy już jedzenie do toreb, gdy nagle mama zmieniła zamiar i zatelefonowała do wuja Franka, by go powiadomić, że nie przyjedziemy. Tata oskarżył mamę, że robi z niego potwora, a on przecież wypił tylko kilka kieliszków. Ha! Zamierzył się na nią, a ja stanęłam w jej obronie, wobec czego skierował swój atak na mnie, wyzywając jak zwykle, tylko że tym razem było gorzej, bo miałam na sobie strój kąpielowy. Znosiłam to, jak długo dałam radę, ale w końcu poszłam do swojego pokoju, by rozmyślać nad Niesprawiedliwościami Życia.

Późnym popołudniem zatelefonowała Bobbi, że razem ze Stu jadą do Powderhorn oglądać sztuczne ognie i że może miałabym ochotę pojechać z nimi i z przyjacielem Stu. Może gdyby ten dzień nie był tak okropny, nie pojechałabym z nimi. Jednak ten dzień taki był i pojechałam, a teraz nie jestem pewna, czy powinnam była to zrobić.

Nazywał się Clay Forrester. Obawiam się, że wyszłam na zupełną idiotkę, tak się na niego gapiłam. Co za twarz! Co za włosy! Wszystko! Miał szare oczy i początkowo robił wrażenie trochę zamyślonego, ale w miarę upływu czasu zaczął się uśmiechać coraz częściej. Jego brwi nie są dokładnie takie same. Lewa wygina się trochę bardziej i wtedy jego twarz ma kpiący wyraz. W brodzie ma dołeczek. Jego włosy mają kolor jesiennych liści; nie są ani rade, ani blond – coś pomiędzy, może jak liście klonu.

Stu nas przedstawił, a Clay stał nieruchomo z kciukami w kieszeniach dżinsów i powiedział tylko: «Cześć», uśmiechnął się, a mnie serce podeszło do gardła. Zastanawiałam się, czy to po mnie widać.

To, co się stało, było niedorzeczne. Nie jestem pewna, czy się wydarzyło naprawdę. Spacerowaliśmy po Powderhorn z tą ogromną butelką wina, pociągaliśmy na zmianę i czekaliśmy, aż się zrobi ciemno. Pamiętam, że dużo się śmialiśmy. Bobbi i Stu szli przed nami, trzymając się za ręce. Czasami ramię Claya ocierało się o moje i wtedy po ręce przechodził mi dreszcz. Zanim zaczęły się sztuczne ognie, odlatywaliśmy tak wysoko jak fajerwerki!

Okazało się, że w samochodzie są jakieś koce, i wkrótce Bobbi i Stu zniknęli, zabierając jeden z nich. Pamiętam, jak Clay stał z butelką wina w jednej ręce, a drugą na klamce drzwi samochodu. Zapytał, czy chcę usiąść w samochodzie i stamtąd oglądać sztuczne ognie, czy wziąć drugi koc. Nadal nie mogę uwierzyć, że naprawdę powiedziałam: «Weźmy drugi koc».

Usiedliśmy pod ogromnym drzewem o koronkowych gałęziach, a Clay wyciągnął zębami korek z butelki wina i wypluł go wysoko w powietrze, i oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Pamiętam, że pomyślałam, jakie to dziwne uczucie upić się samemu, a jak inaczej to wygląda, gdy robi to ktoś inny. Opierał się na jednym łokciu, wyciągnięty na kocu, butelka stała pomiędzy nami. W pewnej chwili pochylił się i objął mnie za szyję, pociągając ku sobie, tak że otarłam się piersią o jego dłoń. Potem szepnął mi do ucha: «Fajerwerki». Wsunął rękę pod moje włosy na karku i tak mnie przytrzymał, pocierając grzbietem drugiej dłoni mój policzek. Powiedziałam chyba: «Aha» czy coś takiego, po to tylko, żeby zobaczyć, co się stanie. Wtedy on powiedział: «Chodź tutaj» i otoczył mnie drugim ramieniem, pociągając ku sobie. Poddałam się z chęcią, przypominając sobie wyzwiska, jakimi rano obrzucił mnie tata. Pomyślałam sobie, że może miał rację.

Clay się nie spieszył. Umiał całować. Całowałam się już z chłopcami, ale tym razem było inaczej. I już przedtem przytulałam się do facetów, ale oni zawsze dyszeli ciężko, byli niezdarni i zbyt gwałtowni. Spodziewałam się, że i tym razem tak się stanie, ale nie. Leżałam obok Claya, a on dał mi na podjęcie decyzji tyle czasu, ile potrzebowałam. Wiedziałam, czego chcę, zanim przytulił się do mnie. Poczułam jego język, tak ciepły, w moich ustach. Z początku leniwy, leniwy i powolny. Pamiętam dotyk jego zębów na moim języku, i smak wina. Pamiętam, jak ustami skłonił mnie do szerszego otworzenia ust, a potem dotyk jego języka, a ja oszalałam, rozgrzałam się. Co zabawne, kiedy to robił, poluzował swój uścisk, mogłam mu się wymknąć, ale ja leżałam i poddawałam się jego niespiesznym pieszczotom. Może dlatego, że mnie do niczego nie zmuszał. W końcu odsunął się i położył na plecach, zasłoniwszy oczy ramieniem. Trzymał butelkę z winem, opartą dnem o ziemię, i kołysał nią.

Powiedział coś takiego: «Ha, dobra w tym jesteś». Czy powiedziałam: «Ty także»? Nie pamiętam. Wiem tylko, że byłam jak nieprzytomna, oszołomiona, i że serce biło mi mocno, a między nogami czułam pulsowanie, i że oboje oddychaliśmy szybko i tak ciężko, że pewnie zagłuszaliśmy wybuchy sztucznych ogni.

Wydaje mi się, że to ja powiedziałam, że chcę jeszcze wina, a on chyba powiedział, że ma dość. Oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Pociągnął mnie na siebie i tym razem jego pocałunki były żarliwsze, gorętsze i wilgotniejsze, a nasze ciała zaczęły ze sobą rozmawiać. Obrócił mnie na plecy, prawie położył się na mnie i pamiętam, że pomyślałam sobie, jak bezpiecznie się czuję, kiedy obejmuje mnie w ten sposób. Miałam wrażenie, że to jest nagroda za te wszystkie straszne wyzwiska, jakie wywrzaskiwał pod moim adresem tata. Miałam takie uczucie, jakbym wracała do domu, albo jak Boże Narodzenie, albo jak najlepsze sceny z najlepszych filmów, wszystko naraz. Przytłoczył mnie ciężarem swego ciała i zaczął się ocierać, ocierać, ocierać o mój brzuch, całując mnie po całej twarzy. Nagle przestał i jęknął: «Och, Boże», ale ja nie pozwoliłam mu odejść. Pociągnęłam go na siebie i sprawiłam, że nie przestawał. Może gdybym tego nie zrobiła, sprawy nie potoczyłyby się tak, jak się potoczyły. Wtedy jednak nie myślałam o tym.

«Hej, posłuchaj, chyba oboje jesteśmy trochę pijani», powiedział w końcu i odsunął się ode mnie. Ja jednak znalazłam butelkę z winem i powiedziałam: «Jeszcze nie». Po czym łyknęłam haust wina, usiadłam i przelałam je do jego ust, położyłam się znowu na plecach i on zrobił to, co przed chwilą ja zrobiłam jemu. Wino było ciepłe jego ciepłem. Kiedy je przełykałam, on obmył moje usta językiem, oblizując je tak jak kotka liże swe kocięta. I Zanim zdałam sobie sprawę z tego, co się dzieje, przesunął językiem po mojej brodzie i wsunął palce w moje włosy, zmuszając mnie, bym odchyliła głowę do tyłu. Wówczas poczułam na ustach cienki strumyczek wina, kiedy wlewał mi je do gardła.

To szaleństwo! – pomyślałam. Zwariowaliśmy! Po raz pierwszy czułam, że żyję, gdy on tak zlizywał wino z mojej szyi, całując jednocześnie.

Pamiętam, że moje ciało zaczęło pulsować jak w gorączce, chciałam, żeby oblał to miejsce winem i schłodził je. Wiedziałam, że tak naprawdę nic mnie nie ochłodzi i wcale nie chciałam, by cokolwiek mnie ochłodziło. Po omacku odszukałam butelkę, a on pozwolił, abym tym razem ja spijała z niego wino. Kazałam mu się położyć na boku i oboje strasznie chichotaliśmy, kiedy próbowałam wlać mu wino do ucha, a on zapytał: «Co robisz?», a ja odparłam: «Ogłuszam cię», a on: «Co?» – coraz głośniej – i śmialiśmy się, a ja koniuszkiem języka zlizywałam wino z jego ucha. Tylko że większość spłynęła w jego miękkie włosy na karku, a ja dalej próbowałam pić, i śmialiśmy się, śmiali…