Выбрать главу

Czuł, jak jej palce zaciskają się na kołnierzyku jego koszuli, i przestał poruszać j ę z y k i e m – czekał, delikatnie ją przytulając. Poczuł opuszki palców na swojej szyi i objął ją mocno w talii.

Od dnia ślubu jej ciało rozrosło się. Rozkwitło w rozkoszną pełnię, która teraz nie pozwalała ich biodrom się dotknąć. Przesunął dłonią w górę i dół jej pleców, pragnąc, by dziecko teraz zaczęło kopać – chociaż raz – by mógł je poczuć.

Niechętnie zakończył pocałunek.

– Wesołych świąt – szepnął.

– Wesołych świąt – szepnęła tak blisko, że poczuł jej oddech. W pokoju panowała absolutna cisza. Kiedy patrzyli sobie w oczy, z choinki opadła igła, wydając nikły dźwięk. Ich usta znowu były chętne, ciepłe i znowu zaczęły się szukać, a ona lekko przywarła do niego brzuchem. Zapragnęła, by trwało to wiecznie, ale już samo życzenie sprawiło, iż przypomniała sobie, że jest to niemożliwe, i cofnęła się. Zamiast jednak wypuścić ją z objęć, lekko splótł palce obu rąk na jej plecach, odchylił się w tył i leniwie kołysał wraz z nią, uśmiechając się w jej włosy, jej wargi i piersi, niezaprzeczalnie coraz większe.

Wiedziała, że powinna zażądać, by ją wypuścił z objęć, on jednak kusił ją, łagodny, przystojny, z twarzą oświetloną kolorowymi lampkami, z włosami koloru ognia. Odwrócili twarze, by spojrzeć na choinkę. Przez chwilę zadowolona, pozwoliła mu przyciągnąć się lekko do siebie, aż jej skroń oparła się o jego brodę. A z cienia blade twarze Angeli i Claiborne'a – w podobnym uścisku – przyglądały się młodszej parze, i Claiborne bez słowa zacieśnił uścisk.

– Mam wspaniały pomysł – powiedziała cicho Angela. Catherine przestraszyła się trochę, kiedy jednak chciała się odsunąć, Clay temu zapobiegł.

– Zanocujcie u nas. Clay poczuł, jak Catherine sztywnieje.

– Jeśli o mnie chodzi, to wspaniale – powiedział, kołysząc ją jak przedtem, on, wizerunek zadowolonego małżonka.

– Ale ja nie mam nocnej koszuli – powiedziała speszona Catherine.

– Jestem pewna, że jakąś ci znajdę, i na pewno mamy gdzieś zapasową szczoteczkę do zębów. Możecie spać w różowym pokoju.

Catherine zaczęła gwałtownie szukać wymówek i zaraz jedną znalazła.

– Musimy przecież zabrać moją mamę po drodze tutaj jutro rano.

– No, tak. Clay zmarkotniał.

– No cóż – powiedziała Angela – tak czy owak był to dobry pomysł. Bądźcie tu jednak jak najwcześniej.

W domu Clay długo ścielił sobie łóżko i korzystał z łazienki. Kręcił się po holu na piętrze, przyglądając się, jak Catherine ściąga kolczyki i buty.

– Napijesz się wody sodowej albo czegoś innego? – zapytał.

– Nie, dziękuję.

– Nie jestem zmęczony, a ty?

– Jestem wykończona. Clay rozpiął koszulę.

– Jak długo zamierzasz jeszcze chodzić na uczelnię? Czy nie powinnaś wkrótce zrezygnować? – W końcu postanowił wejść do sypialni, przeszedł się tuż obok niej i stanął przy komodzie, opróżniając kieszenie.

– Mogę chodzić na zajęcia, jak długo będę chciała.

– Ale jak długo jeszcze?

– Jeszcze trochę, może do końca semestru. Patrzył, jak krząta się po pokoju, wiedział, że wykonuje wszystkie te czynności, żeby sprawić wrażenie zajętej. Oparł się o framugę drzwi do garderoby i patrzył, jak otwiera szufladę komody. Jasne włosy opadły jej na twarz, kiedy pochyliła się, żeby coś wyjąć. Skóra na piersiach napięła się mu jak struna. Jego serce uderzało niczym aksamitny młot. Kiedy się odezwał, jego głos miał głębokie, dźwięczne brzmienie.

– Do kiedy ciężarna kobieta może bezpiecznie współżyć z mężczyzną?

Ręce Catherine znieruchomiały. Gwałtownie uniosła głowę i napotkała w lustrze jego wzrok. Mięśnie jej krocza ściągnęły się bez udziału jej woli. Clay nie drgnął, nadal opierał się o framugę drzwi, z ręką wsuniętą niedbale do kieszeni spodni. Pod jego rozpiętą koszulą widoczny był wąski skrawek złocistej owłosionej skóry. Nic nie można było wyczytać z jego twarzy.

– Pragnę tego, wiesz – powiedział tym samym przyciszonym głosem, który przyprawiał ją o gęsią skórkę na plecach. – A ponieważ już jesteś w ciąży, co jeszcze może się stać? To znaczy, jeśli oczywiście jest to dla ciebie bezpieczne. – Ona jednak tylko wpatrywała się w niego. – Pragnę tego od tygodni, i mówiłem ci o tym na wszelkie możliwe sposoby. Dzisiaj wieczorem, kiedy całowaliśmy się pod jemiołą, postanowiłem, że ci to powiem. Jesteś bardzo godną pożądania żoną, wiedziałaś o tym, Catherine?

W końcu odzyskała głos.

– Jestem bardzo ciężarną żoną.

– To jednak wcale nie umniejsza twojej atrakcyjności. Zwłaszcza że to moje dziecko nosisz.

– Nie mów nic więcej, Clay – ostrzegła go.

– Nie bój się, Catherine. Nie będę nalegał. Decyzja należy wyłącznie do ciebie.

– Nie boję się, a odpowiedź brzmi „nie”. – Nagle znalazła w szufladzie to, czego szukała i zatrzasnęła ją.

– Dlaczego? Nadal stała odwrócona do niego plecami, patrząc na jakiś przedmiot znajdujący się na blacie toaletki, jednak w lustrze Clay mógł dojrzeć, jak mocno wsparła się o jej brzeg, trzymając w ręce niebieską zwiewną szatkę.

– Dlaczego robisz to dziś wieczór, po takim cudownym dniu?

– Powiedziałem ci, że chcę iść z tobą do łóżka. Czy byłoby to niebezpieczne?

– Lekarz nic na ten temat nie mówił.

– Cóż, może zapytasz go następnym razem, kiedy będziesz z nim rozmawiać.

– Nie ma takiej potrzeby.

– Nie ma? Cisza, jaka po tym nastąpiła, była równie brzemienna jak kobieta, która opierała się o toaletkę. Głos Claya zabrzmiał twardo.

– Mam już dość spania na tym tapczanie, kiedy jest tutaj wspaniałe łóżko i doskonała, ciepła kobieta, do której można się przytulić. I jak sądzę, jej także by się to spodobało, gdyby sobie na to pozwoliła. Co powiesz, Catherine, przecież są święta.

– Nie rób tego, Clay. Obiecałeś.

– Łamię obietnicę – powiedział, powolnym ruchem odrywając się od framugi drzwi.

– Clay – rzuciła ostrzegawczo, odwracając się do niego twarzą.

– Jak możesz całować w ten sposób i nie podniecać się, możesz mi to wyjaśnić?

– Nie zbliżaj się do mnie.

– Cały czas się nie zbliżałem. To tylko powoduje, że pragnę cię jeszcze bardziej.

– Nie zamierzam iść z tobą do łóżka. Możesz więc o tym zapomnieć!

– Przekonaj mnie o tym – odparł, podchodząc do niej.

– Wiesz, na czym polega twój problem? Na twoim ego. Po prostu nie potrafisz uwierzyć, że mogę z tobą mieszkać i nie poddać się twojemu śmiertelnemu urokowi, prawda?

– Cat, jesteś cholerną kłamczucha – oskarżył ją aksamitnym głosem. – Zapominasz, że to ja cię wcześniej całowałem. Co w tym złego? Jest to w końcu usankcjonowane prawem, jeśli już o tym mówimy – zapisane, opieczętowane i udokumentowane przez pastora. Czego się boisz?

Teraz znajdował się od niej zaledwie na długość ramienia, a jego szare oczy były cieplejsze niż kiedykolwiek przedtem. Nieświadomie zakryła obiema rękami swą powiększoną talię.

– Dlaczego to robisz? Dlaczego próbujesz ukryć się przede mną? Zawsze trzymasz mnie na odległość, unikasz nawet przebywania w tym samym pokoju co ja. Dlaczego nie możesz być częściej taka jak dzisiejszego wieczoru? Dlaczego ze mną nie porozmawiasz, nie powiesz, jak się czujesz, może nawet ponarzekasz na coś? Potrzebuję jakiegoś ludzkiego kontaktu, Cat. Nie przywykłem do prowadzenia takiego samotniczego życia.

– Nie mów do mnie „Cat”!

– Dlaczego? Powiedz mi, dlaczego.