Выбрать главу

I wówczas dziecko poruszyło się, jakby usłyszało błagania ojca. Clay znieruchomiał, zaskoczony, z dłonią przylegającą ściśle do ciała Catherine, pragnąc, by dziecko poruszyło się jeszcze raz. I kiedy tak się stało, a on znowu to odczuł, bez wahania uniósł szeroką koszulę Catherine i przesunął dłońmi po nagiej jędrnej skórze. Raz po raz przesuwał ręką po ciepłym łuku brzucha, powiększonych piersiach, dużych sutkach i – jeszcze raz – po tym miejscu, gdzie wyczuwał trzepoczące się życie. Ile razy się zastanawiał, ile razy uważał, że ma prawo obserwować te zmiany, w których miał swój udział! Jak często i ona pragnęła się nimi podzielić. Opancerzyła się jednak przed nim, schroniła za tarczą udanej obojętności.

Jednak to, co zaczęło się od litości i współczucia, przeszło w zmysłowość, gdy pieszcząca ręka Claya przesunęła się niżej, dotykając krętych włosów. Bez słowa wsunął rękę pomiędzy jej uda, przykrywając nabrzmiałe to miejsce całą długością swych smukłych palców, naciskając łagodnie w górę, czując pulsowanie jej ciała, ucząc się jej. Myśl o jej seksualizmie, jej ciąży, o tym, czego – wiedział – nie może zrobić, sprawiła, że poczuł się onieśmielony. Ponownie położył rękę na jej brzuchu.

– Och, Cat – szepnął – twój brzuch jest taki twardy. Czy cię boli?

Przecząco pokręciła głową, zdziwiona jego naiwnością.

– Czułem, jak dziecko się poruszyło – szepnął prawie nabożnie, a jego przerywany oddech owionął jej skórę. – Poruszyło się tuż pod moją ręką. – Jakby zapraszająco rozpostarł palce na jej brzuchu jeszcze raz, kiedy jednak nic się nie stało, jego dłoń znowu zaczęła szukać intymnego świata pomiędzy jej nogami.

A Catherine zamknęła oczy i pozwoliła mu… pozwoliła mu… pozwoliła mu, odczuwając nieskończoność emocji, które tak długo powstrzymywała, mówiąc w duchu do swojego dziecka: to twój ojciec.

A ręka ojca napełniła się ciałem matki, które gotowało się na urodziny dziecka.

– Jest za późno, Clay – szepnęła.

– Wiem. – Nadal jednak całował twardy, ciepły krąg brzucha, po czym wtulił twarz w spojenie jej nóg, jakby musiał, niezdolny w żaden inny sposób, pocieszyć ją i siebie. Tuż przy uchu poczuł, jak dziecko kopnęło.

Catherine boleśnie powróciła do rzeczywistości z bezpiecznego miejsca, do którego pozwoliła sobie odpłynąć. Pulsowanie w dziwnych częściach ciała powiedziało jej, że pozwoliła Clayowi pójść za daleko, by bez bólu odejść od niego, kiedy nadejdzie czas.

– Przestań, Clay – powiedziała przepełnionym miłością szeptem.

– Tylko cię dotykam.

– Przestań, to nie na miejscu.

– Nie posunę się dalej. Pozwól mi się tylko dotykać – szepnął.

– Nie, przestań – nalegała sztywniejąc.

– Nie odsuwaj się… chodź do mnie. Teraz jednak sprzeciwiała się stanowczo, całkowicie odzyskując zdrowy rozsądek.

Clay przysunął się i próbował wziąć ją w ramiona, po czym zapytał:

– Dlaczego tak nagle się odsuwasz?

– Bo wydaje mi się to niewłaściwe, kiedy moja matka leży w szpitalu.

– Nie wierzę ci. Przed chwilą nie pamiętałaś o swojej matce, prawda? Dlaczego się odsuwasz? – Nie wiedziała tego. – Catherine – powiedział bardzo łagodnie – nie jestem twoim ojcem. Nie będę cię wyzywał i nie sprawię, że będziesz potem czuła się winna. Nie z powodu swojej matki odsuwasz się ode mnie, ale z powodu ojca, prawda? – Catherine tylko zadrżała. – Jeśli teraz się odsuniesz, on pobije cię tak samo, jak ją pobił, tylko że ślady, jakie na tobie zostawi, nie znikną.

– To moja wina, że ją pobił, bo oddałam się tobie. I teraz znowu to robię… ja… – Przerwała jednak, zakłopotana, przestraszona.

– On robi z ciebie uczuciową kalekę. Nie widzisz tego, Catherine?

– Nie jestem kaleką! Nie jestem! Czuję, pragnę, potrzebuję seksu, tak jak każdy!

– Dlaczego więc nie pozwolisz sobie na okazanie tego?

– W – właśnie to zrobiłam.

– Popatrz, czego było do tego potrzeba – powiedział przepełnionym bólem szeptem.

– Puść mnie – zadrżała znowu, on jednak nie pozwolił jej odsunąć się od siebie.

– Dlaczego? Czego się boisz, Catherine?

– Nie boję się! – Głos uwiązł jej w gardle.

Położył ją płasko na plecach, milcząco zmuszając, by przyznała się do tego, co przez tak długi czas powstrzymywało ją przed okazywaniem uczuć, obawiając się równocześnie, że to co robi, może zranić ją jeszcze bardziej.

– Tych wyzwisk? Więził ją, a ona sięgała pamięcią do tych brzydkich, nie chcianych wspomnień, które nie pozwalały jej się wyzwolić. Oddech Claya, który odczuła na twarzy, gwałtownie przywrócił ją do rzeczywistości, do tego mężczyzny, którego kochała i którego bała się kochać, bała się stracić.

– N – nie jestem – powiedziała z trudem. Wyczuwał jej przyspieszony puls, gdy trzymał ją za nadgarstki. Mięśnie jej ramion napięły się.

– Nie jestem, nie jestem… – powtórzyła. Poluzował uścisk, ponaglając ją łagodnie:

– Kim nie jesteś? Powiedz to, powiedz to i wyzwól się od tego. Kim? – Przestała się szamotać, a kiedy wypuścił jej ręce, jedną przyłożyła do oczu i zaczęła szlochać. Z nieskończoną czułością dotknął jej piersi, jej brzucha, nabrzmiałego świata pomiędzy jej nogami, szepcząc nagląco: – Kim nie jesteś, Catherine? Powiedz to, powiedz.

– Nie jestem… – spróbowała jeszcze raz, ale dławiąc się łzami przerwała.

– Nie, nie jesteś, nie jesteś. Uwierz mi. Powiedz to, Catherine. Kim nie jesteś?

Wylało się to potokiem bezsensownych dźwięków, które zmieniły się w końcu w słowa, gdy zakryła twarz rękami.

– Nie jestem dziwką, nie jestem kurwą, nie jestem, nie jestem!

Otoczył ją ramionami, przytulił mocno do siebie, zaciskając powieki, a ona zarzuciła mu ramiona na szyję i przywarła z całych sił. Clay poczuł, jak jej ciałem wstrząsa dreszcz, i powiedział całując jej włosy:

– Nie, i nigdy nie byłaś, bez względu na to, ile razy tak cię nazywał. Nigdy nie byłaś.

– Dlaczego więc tak do mnie mówił, Clay, dlaczego?

– Nie wiem… ciii… Najważniejsze, że mu nie wierzysz, że już nie pozwolisz mu się zranić.

W końcu spoczęli obok siebie, zmęczeni, milczący. Zanim zasnęła, Catherine na nowo przywołała w myślach obraz matki i zdała sobie sprawę, że dzięki Clayowi nie stanie się taką samą skrytą, nie okazującą uczuć osobą jak Ada.

I po raz pierwszy w życiu poczuła, że pobiła Herba Andersona.

ROZDZIAŁ 26

Ada otworzyła oko. Wyglądało jak ścięte białko. Próbowała się skrzywić, ale ból nie pozwolił jej na to.

– Mamo? – szepnęła Catherine.

– Cathy? – Usta Ady nadal były obrzmiałe.

– Długo spałaś.

– Naprawdę?

– Cii. Nie ruszaj się. Odpoczywaj. Masz złamane żebro i jeśli się poruszysz, będzie cię bolało.

– Jestem taka zmęczona – westchnęła stara kobieta, poddając się. Chociaż była oszołomiona, zauważyła coś, co sprawiło, że ponownie otworzyła oko.

– Płakałaś. – Z trudem wyartykułowała to słowo.

– Nie martw się o mnie. – W oczach Catherine pojawiły się łzy, paląc opuchnięte powieki. Ada to dostrzegła i pomachała słabą ręką. Catherine ujęła ją, wyczuwając drobne jak u wróbla kosteczki. Ta sama niemoc, jaką poprzedniej nocy odczuł Clay, teraz dotknęła Catherine.

– Nie widziałam, żebyś płakała, odkąd byłaś małą dziewczynką – szepnęła Ada, próbując ścisnąć rękę córki.