Выбрать главу

Obudziła Claya w środku nocy.

– Co? – Oparł się na jednym łokciu, jeszcze nieprzytomny ze snu.

– Zaczęły się skurcze. Mam je co dziesięć minut. Clay odrzucił kołdrę i usiadł na tapczanie, znajdując w ciemności jej rękę.

– Chodź, usiądź tutaj. Catherine wstała, lecz zaraz usiadła.

– Lekarz powiedział, żeby się ruszać.

– Lekarz? Już do niego telefonowałaś?

– Tak, dwie godziny temu. – - Dlaczego mnie nie obudziłaś?

– Ja… – Nie wiedziała jednak, dlaczego tego nie zrobiła.

– Chcesz mi powiedzieć, że chodzisz tutaj sama po ciemku?

– Clay, powinieneś chyba zawieźć mnie do szpitala, nie oczekuję jednak, że zostaniesz tam ze mną. Pojechałabym sama, ale lekarz powiedział, że nie powinnam tego robić.

Jej słowa wywołały w nim uczucie żalu, a następnie gniewu.

– Nie możesz mnie trzymać z dala, Catherine; jestem ojcem tego dziecka.

– Sądzę, że nie powinniśmy teraz marnować czasu na kłótnie – zdołała jedynie odpowiedzieć, zaskoczona. – Rób, co chcesz, kiedy tam dojedziemy.

Na oddziale położniczym przyjęła ich młoda pielęgniarka. Na bloczku identyfikacyjnym odczytali jej imię i nazwisko: Christine Flemming. Pannie Flemming nawet nie przyszło do głowy kwestionować obecność Claya. Założyła, że będzie chciał zostać przy Catherine. Tak więc poproszono go o zajęcie miejsca w dobrze oświetlonym pomieszczeniu, w którym znajdowało się wolne łóżko. Kiedy Catherine wróciła po badaniu krwi, poczuła skurcz, a wówczas panna Flemming pouczyła ją łagodnie, jak ma prawidłowo oddychać i jak najlepiej się odprężyć. Kiedy skurcz się skończył, powiedziała do Claya:

– Pańskim zadaniem będzie przypominanie jej, by się odprężyła i prawidłowo oddychała. Może się pan okazać bardzo pomocny.

Tak więc zamiast starać się jej wyjaśniać całą sytuację, Clay wysłuchał instrukcji, a po wyjściu pielęgniarki został na sali porodowej, trzymając Catherine za rękę, przypominając jej, że ma szybko i płytko oddychać, licząc skurcze i minuty, jakie między nimi upływały.

Wkrótce pielęgniarka o łagodnym głosie wróciła i powiedziała uspokajająco do Catherine:

– Zobaczymy, jak długo jeszcze. Proszę spróbować się odprężyć. Zbadam panią.

Wszystko odbyło się tak szybko, że Clay nie miał czasu, by się dyskretnie wycofać, czy też poczuć zakłopotanie. Nie poproszono go również o opuszczenie pomieszczenia, tak jak przedtem sądził. Stał po drugiej stronie łóżka, trzymając żonę za rękę, podczas gdy położna sprawdzała rozwarcie, zdziwiony, iż w tak naturalny sposób uczestniczy w tym badaniu. Położna zakończyła badanie, obciągnęła jej koszulkę, usiadła na skraju łóżka i lekko poklepała szeroki brzuch Catherine.

– Zaraz nastąpi następny skurcz. Teraz postaraj się odprężyć i licz – jeden, dwa, trzy… – Ręka Catherine schwyciła dłoń Claya niczym szczęki pułapki. Clay spocił się pod pachami, a po skroniach Catherine popłynęły strużki potu, spływając jej we włosy. Miała zamknięte oczy i mocno zaciśnięte usta.

Clay przypomniał sobie, po co się tu znajduje.

– Otwórz usta, Catherine – pouczył ją łagodnie.

– Oddychaj lekko, płytko. I pomimo bólu czuła, że jest szczęśliwa, iż Clay się przy niej znajduje. Jego głos zdawał się ją uspokajać, gdy najbardziej się bała.

Otworzyła oczy i zapytała pannę Flemming:

– Skąd pani wiedziała, że nastąpi skurcz?

Christine Flemming miała ładną twarz i uśmiech madonny i potrafiła postępować z wielką cierpliwością, co sprawiło, że zarówno Clay, jak i Catherine poczuli się bezpiecznie w jej obecności. Głos Christine brzmiał jedwabiście, łagodnie. Była kobietą doskonale nadającą się do swego zawodu.

– Cóż, wyczułam to. No, podaj mi rękę, Catherine.

– Położyła jej dłoń nisko na brzuchu. – Panie Forrester, proszę położyć rękę po drugiej stronie. Teraz proszę czekać – poczujecie, kiedy się zacznie. Mięśnie zaczną się naprężać, a brzuch wyginać i zmieniać kształt w czasie najwyższej fazy skurczu. Kiedy skurcz się kończy, mięśnie się odprężają i uspokajają. O, teraz nadchodzi. Minie około pół minuty, zanim osiągnie szczyt.

Czubki palców Catherine i Claya dotknęły się, tworząc pod jej brzuchem kołyskę. Razem dzielili radość odkrycia, kiedy mięśnie napięły się i zmieniły kształt brzucha. Dla Claya jej ból stał się prawie odczuwalny. Patrzył rozszerzonymi oczami na to, co dzieje się pod jego dłonią. Jednak w połowie skurczu ręka Catherine oderwała się i uniosła nad głowę. Clay zobaczył, że ma ściągnięte usta i mocno zaciśnięte szczęki, by nie okazać bólu. Nachylił się i odgarnął włosy z jej czoła, i wtedy, pod wpływem dotyku jego ręki, usta Catherine rozluźniły się. Cichym głosem nadal powtarzał swoją litanię, przypominając jej, co ma robić, i odczuł dziwną satysfakcję, że posiada moc ukojenia jej w najtrudniejszym momencie porodu.

– Ten skurcz był dłuższy niż poprzedni – powiedziała Christine Flemming. – Kiedy skurcze będą częstsze, najważniejsze jest to, byś się pomiędzy nimi odprężała. Czasami pomaga, kiedy lekko gładzi się brzuch, o tak. Lubię myśleć, że dziecko także to czuje i że jesteście tutaj, by je powitać. – Położna delikatnie pogłaskała brzuch Catherine, a Clay poczuł, jak w tym momencie uścisk dłoni żony wiotczeje. Uśmiechając się, Christine Flemming spojrzała na Claya i powiedziała łagodnie: – Dobrze się pan spisuje, więc przez chwilę pozwolę panu zająć moje miejsce. Zaraz wrócę. – Po czym wyszła cicho, zostawiając Claya, by gładził brzuch Catherine.

W czasie tej obecności z Catherine zrozumiał rzeczy tak głębokie i wieczne jak życie, które właśnie powtarzało się w jej ciele. Zrozumiał, że to natura i popęd zbliżają ku sobie mężczyznę i kobietę. Tak więc ból porodu miał większy sens niż tylko sprowadzenie dziecka na świat.

Gdy zabrano Catherine na izbę porodową, Clay nagle poczuł się ograbiony, jakby obcy uzurpowali sobie prawo do jego roli. Zapytano go, czy uczestniczył w zajęciach dla ojców; z całą uczciwością musiał odpowiedzieć, że nie.

W uniwersyteckim szpitalu Minnesoty nie stosowano już łóżek położniczych. Umieszczono Catherine w krześle porodowym, które pozwalało, by grawitacja wspomagała parcie. W czasie porodu była przy niej Christine Flamming, wspierająca i uśmiechnięta, a raz nawet Catherine zażartowała do niej:

– Wcale nie jesteśmy tacy mądrzy. Indianki znały ten sekret dawno temu, kiedy rodząc dzieci kucały.

Córka Catherine i Claya Forresterów urodziła się przy piątym skurczu i Catherine wiedziała, zanim zapadła w błogosławiony sen – teraz leżąc na plecach – że jest to dziewczynka.

Catherine płynęła w jeziorze mgły. Gdy wypłynęła na powierzchnię i otworzyła ciężkie powieki, zobaczyła Claya drzemiącego na krześle, z policzkiem opartym na ręce. Włosy miał zmierzwione, był zarośnięty. Pomiędzy falami bólu pomyślała mgliście: nadal go kocham.

– Clay? – wyszeptała. Otworzył gwałtownie oczy i zerwał się.

– Cat – powiedział cicho – nic śpisz? Przymknęła powieki.

– Drzemię. Znowu zrobiłam coś niewłaściwego, prawda, Clay? – Poczuła, jak ujmuje i całuje jej rękę.

– Masz na myśli to, że urodziłaś dziewczynkę? Skinęła powoli ciężką głową.

– Zmienisz zdanie, gdy ją zobaczysz. Catherine lekko uśmiechnęła się wyschniętymi ustami, a on pożałował, że nie ma nic, czym mógłby je zwilżyć.

– Clay?

– Jestem tutaj.

– Dziękuję za pomoc. Ponownie zapadła w nicość, oddychając ciężko, lecz regularnie. Clay siedział na krześle obok jej łóżka i długo trzymał jej rękę, nawet wtedy gdy zasnęła.