Выбрать главу

– A co on ma do powiedzenia na ten temat?

– Czyny przemawiają głośniej niż słowa. Pamiętasz, jak ubiegłej zimy traktowałaś go chłodno? Clay wiedział, gdzie zostanie ciepło przyjęty.

Catherine poczuła skurcz w żołądku.

– Czego chcesz ode mnie? – zapytała zimno.

– Chcę, żebyś zrobiła to, co słuszne – dała Clayowi wolność, zanim zakocha się w swojej córce i z tego powodu zostanie z tobą.

– Ożenił się jednak ze mną, a nie z tobą. Jill odrzuciła włosy na plecy.

– Dziecko, nie dałam się nabrać na ten wasz ślub. Rozmawiasz z Jill. Byłam tam tego wieczoru i nie miałam halucynacji, gdy Clay całował mnie znacznie czulej niż swoją żonę.

– Jill zrobiła dramatyczną pauzę, po czym dokończyła:

– I powiedział wtedy, że nadal mnie kocha. W dzień swego ślubu, ciekawe, nie?

Catherine wróciła pamięcią do tego wieczoru, ukryła jednak żal za maską obojętności. Rozejrzała się, szukając Claya. Siedział na tarasie, zagłębiony w rozmowie z ojcem Jill.

Jill ciągnęła:

– Nie mam najmniejszej wątpliwości, że gdyby nie doszło do tej… pomyłki – zawiesiła głos, by podkreślić to słowo – Clay i ja planowalibyśmy teraz nasz ślub. Wszyscy zawsze myśleli, że Clay i ja w końcu się pobierzemy. Cóż, byliśmy ze sobą związani od czasu, kiedy nasze matki wrzucały nas razem nago do małych plastikowych basenów na podwórku. Kiedy w październiku poprosił mnie, bym za niego wyszła, przyznał, że nie jesteś dla niego niczym więcej jak tylko tragiczną pomyłką. Dlaczego nie oddasz mu przysługi i z gracją nie opuścisz sceny?

Było oczywiste, że Jill Magnusson przywykła dostawać to, czego chciała, uczciwymi czy nieuczciwymi sposobami. Zachowanie tej kobiety było bezczelne i niegrzeczne. W jej postawie nie było ani śladu prośby, tylko granitowa pewność siebie.

Och, jest tak zimna jak obłożona kruszonym lodem galaretka pomidorowa Inelli, pomyślała Catherine. Znienawidziła galaretkę pomidorową.

– Zbyt wiele sobie wyobrażasz, Jill – powiedziała Catherine lodowato.

– Niczego sobie nie wyobrażam. Ja wiem. Wiem, ponieważ Clay mi się zwierzał. Wiem, że wyrzuciłaś go z jego własnego łóżka, że zachęcałaś do tego, by prowadził własne życie, zachował dawnych przyjaciół, dawne zainteresowania. Dziecko się urodziło, ma nazwisko, a Clay przyjął na siebie względem niego jedynie zobowiązania finansowe. Dostałaś to, czego chciałaś, dlaczego więc go nie uwolnisz?

Catherine wstała, strzepnęła spódnicę i rozmyślnie pomachała do Claya, który odwzajemnił ten gest. Nie patrząc na Jill, powiedziała:

– Clay jest już dużym chłopcem. Jeśli będzie chciał być wolny, to chyba o to poprosi, nie sądzisz?

Catherine ruszyła w stronę tarasu, zanim jednak odeszła, Jill wypuściła na pożegnanie ostatnią strzałę, która tym razem sięgnęła celu.

– Jak sądzisz, gdzie był, kiedy ty leżałaś w szpitalu?

Przez głowę Catherine przebiegły szalone myśli, dziecinne w swej mściwości. Żałowała, że wspaniała galaretka pomidorowa Inelli nie jest zrobiona z krwi Jill. Miała ochotę ogolić jej głowę, przetoczyć ją nagą w smole i pierzu, poczęstować czekoladkami nafaszerowanymi środkiem przeczyszczającym. Te myśli nie wydawały się Catherine niedojrzałe. Czuła się zraniona i poniżona – pragnęła zemsty, lecz nie potrafiła wymyślić sposobu.

I Clay! Miała ochotę wziąć garść kulek z melona i obrzucić go niczym pociskami artyleryjskimi. Miała ochotę poprzewracać podgrzewacze, zwrócić na siebie uwagę wszystkich obecnych, powiedzieć im, jakim Clay jest kłamcą! Jak mógł! Jak mógł! Wystarczająco przykre było już to, że kontynuował swój erotyczny związek z Jill, ale myśl, że zwierzał się jej z intymnych małżeńskich spraw, dotknęła Catherine do żywego. Wróciły bolesne wspomnienia, wyraźniejsze niż kiedykolwiek: sylwester i Clay całujący Jill, z małym palcem wsuniętym pod ramiączko jej sukienki; noc, kiedy nie wrócił do domu, wystygła kolacja i ona czekająca; i najgorsze wspomnienie – cztery noce, kiedy ona leżała na oddziale położniczym…

Od przyjęcia minął jakiś czas.

Skrywała swój gniew, lecz Clay już od wielu dni wiedział, że Catherine gotuje się ze złości i wkrótce wybuchnie. Nie wiedział jednak, kiedy to nastąpi.

Stał przy łóżeczku i przyglądał się śpiącej Melissie. Nagle, tuż za nim, Catherine syknęła:

– Co robisz?! Odejdź od niej!

Wyjął ręce z kieszeni i odwrócił się, zaskoczony jej gwałtownością.

– Nie obudziłem jej – szepnął.

– Wiem, co sobie myślisz, kiedy tak stoisz i wpatrujesz się w nią, Clayu Forresterze, ale to ci się nie uda! Prędzej umrę, nim pozwolę ci ją sobie zabrać!

Upewniwszy się, że dziecko nadal śpi, Clay wyszedł na korytarz.

– Catherine, ponosi cię wyobraźnia. Powiedziałem ci, że ja…

– Mówiłeś, że nie będziesz robił wielu rzeczy. Na przykład, iż nie będziesz podtrzymywał swojego romansu z Jill Magnusson, ale ona wyprowadziła mnie z błędu! Cóż, jeśli jej pragniesz, co cię powstrzymuje?

– Co takiego powiedziała ci Jill?

– Na tyle dużo, że chcę, byś zniknął z tego domu, a im szybciej, tym lepiej.

– Co ci powiedziała?

– Czy muszę to powtarzać? Chcesz mnie dodatkowo upokorzyć? W porządku. – Catherine wmaszerowała do małżeńskiej sypialni, walnęła dłonią w przełącznik światła, podeszła do komody i zaczęła wyrzucać jego ubrania, mówiąc: – Sypiałeś z nią, a przez cały czas zapewniałeś mnie, że tego nie robisz, dlaczego więc nie przeprowadzisz się do niej na stałe? Czy sądzisz, że nikt nie widział, jak namiętnie ją całowałeś na własnym ślubie? Czy nie powiedziałeś swojej matce, że musisz zaczerpnąć świeżego powietrza, i zniknąłeś z Jill? Czy sądzisz, że jestem aż tak głupia, Clay? I po co tu się jeszcze kręcisz niczym zbłąkany pies? Nie zamierzam cię prosić, byś zamieszkał ze mną, bo chcę, żeby ta farsa się skończyła. Nie chcę twojej fałszywej pobłażliwości ani tej twojej psychoanalitycznej diagnozy, że jestem emocjonalną kaleką! Nie chcę, byś tu wchodził i rozczulał się nad moją córką – ja leżałam w połogu, a ty spędzałeś noce z Jill. Chcę tylko finansowego zabezpieczenia dla Melissy i opłacenia moich studiów. I chcę, żebyś się stąd wyniósł – już! Bym mogła żyć w spokoju!

Pomiędzy nimi leżał stos porozrzucanych ubrań. Powietrze było gęste, jakby to jej krzyki wzbiły kurz.

– Naopowiadała ci kłamstw, Catherine. Catherine przymknęła oczy drżącymi powiekami. Uniosła obie dłonie, powstrzymując Claya.

– Nie… po prostu nie. Nie pogarszaj całej sprawy. – Głos jej drżał.

– Jeśli powiedziała, że sypiałem z nią to wierutne kłamstwo. Widywałem się z nią, tak, ale powiedziałem ci, że nie będę z nią sypiał i nie sypiałem.

– Po co się kłócimy? Wiedzieliśmy przecież, że musi do tego dojść. Czy chcesz, żebym to ja odeszła? W porządku, świetnie. – Zaczęła z powrotem wkładać do szuflad naręcza jego ubrań. – Świetnie, odejdę. Teraz, kiedy nie ma Herba, mogę wrócić do domu. – Ruszyła w stronę toaletki i gwałtownie wysunęła szufladę.

– Catherine, zachowujesz się jak dziecko. Przestań! Czy sądzisz, że wyrzuciłbym ciebie i Melissę?

– Ach, wobec tego to ty chcesz odejść. Ponownie podeszła do komody i zaczęła ją opróżniać.

Clay złapał ją za ramię i gwałtownie odwrócił ku sobie.

– Jesteś już dorosła. Kiedy zaczniesz zachowywać się odpowiednio do swojego wieku?

– Chcę… żeby… to… się… skończyło! – powiedziała cedząc słowa. – Chcę, żeby twoi rodzice poznali prawdę, bym nie musiała słuchać paplaniny twojego taty, jak to oni zaopiekują się Melissą. Jestem chora, gdy twoja matka daje jej śliczne sukienki, z których każda kosztuje czterdzieści dolarów. Czuję się wtedy jak Judasz! Zbiera mi się na mdłości, kiedy stajesz nad jej łóżeczkiem i podstępnie planujesz, jak mi ją zabrać! Jill jej nie chce. Czy nie rozumiesz tego, Clay? Chce tylko ciebie. A ponieważ i ty jej chcesz, to czemu nie skończymy z całym tym gównem i nie damy małej Jill tego, czego chce?