Выбрать главу

– Mamo, nie o to chodzi. Chodzi o to, że Clay i ja się rozwodzimy, i musimy się z tym pogodzić. A jeśli jesteś szczera wobec siebie, to przyznasz, że nie pasuję do jego klasy.

– Cóż, myślałam o tym. Angela chyba cię pokochała i…

– Mamo, proszę. – Catherine przyłożyła dłoń do czoła i odwróciła się. Myśl o Angeli bolała ją równie mocno jak myśl ojej synu.

– Cóż, w porządku, kochanie, przepraszam. Tylko że to takie niespodziewane, trzeba mi trochę czasu, bym się przyzwyczaiła, bo czułam się taka szczęśliwa, że ułożyłaś sobie życie.

Od tej pory, kiedy Catherine odwiedzała swoją matkę, Ada bez ustanku mówiła o tym, co Catherine straci, jeśli rozwiedzie się z Clayem. Nieważne było, ile razy Catherine uświadamiała jej, pod iloma względami na tym skorzysta, Ada nie chciała na to spojrzeć w ten sposób.

Pod koniec lipca doszło do nie zapowiedzianej wizyty Claiborne'a. Catherine poczuła ucisk w gardle. Był taki przystojny; wiedziała, że któregoś dnia jego syn będzie do niego podobny. Tak bardzo brakowało jej Claya, że poczuła słodkogorzką radość, widząc u drzwi jego ojca.

– Witaj, Catherine, mogę wejść?

– W…witam. Oczywiście, wejdź. Przez chwilę oboje czuli się speszeni, zerkali na siebie niepewnie, dostrzegając ból na swych twarzach. Claiborne wziął Catherine w ramiona i pocałował w policzek. Ona zamknęła oczy, walcząc z uczuciem deja vu, z uczuciem miłości, jaką czuła do tego mężczyzny, ponieważ był ojcem Claya i dziadkiem Melissy. W jego objęciach poczuła się bezpieczna.

Kiedy siedzieli w salonie, Claiborne oświadczył po prostu:

– Angela i ja jesteśmy zdruzgotani.

– Przykro mi. Catherine byłoby łatwiej, gdyby nie patrzyła na swojego teścia, nie potrafiła jednak oderwać od niego oczu, tak bardzo podobnych do oczu Claya.

– Sądziliśmy, że Clay wkrótce oprzytomnieje i wróci do ciebie, ale zdaliśmy sobie sprawę, że to nie nastąpi, więc postanowiliśmy się dowiedzieć, jak się miewasz.

– Czuję się świetnie, po prostu świetnie. Jak widać, mam wszystko, czego potrzebuję. Clay… i wy… zadbaliście o to.

Claiborne pochylił się w przód na krześle, złożył ręce i przyglądał się im.

– Catherine, obawiam się, że muszę cię prosić o wybaczenie. Popełniłem błąd.

– Proszę, panie Forrester, jeśli chce mi pan powiedzieć o ultimatum, jakie postawił pan Clayowi, wiem o tym. Proszę mi wierzyć, nasza wina jest równie wielka jak pańska. Powinniśmy byli wiedzieć, że małżeństwo nie rozwiąże naszych problemów. My również nie byliśmy szczerzy w stosunku do was.

– Powiedział nam o układzie, jaki zawarliście.

– Och! – Catherine uniosła brwi.

– Nie czuj się taka winna z tego powodu. Żadne z nas nie jest niewinne, prawda?

– Już dawno chciałam wam o tym powiedzieć, ale nie potrafiłam.

– Angela i ja odgadliśmy, że nie wszystko układa się tak gładko, jak się wydawało na pierwszy rzut oka. – Wstał i podszedł do rozsuwanych drzwi, patrząc przez szybę w taki sposób, jak to robił Clay. – Widzisz, byłem w tym domu tylko raz, odkąd zamieszkaliście tutaj z Clayem. – Spojrzał na nią przez ramię. – Bolało mnie to, że nigdy nas tu nie zaprosiliście, ale sądzę, że zasłużyliśmy sobie na to.

– Och… och, nie. – Catherine podeszła do teścia i dotknęła jego łokcia. – Och, Boże, proszę się nie obwiniać! Sądziłam, że lepiej będzie, jeśli spróbuję nie pokochać was także, to znaczy, wiedząc, że Clay i ja wkrótce się rozstaniemy.

– Także? – powtórzył z nadzieją. Powinna była pamiętać, że Claiborne jest prawnikiem; wychwycił jej potknięcie.

– Wie pan, co chcę powiedzieć. Pan i Angela byliście dla nas tacy dobrzy, nie zasłużyliście na ten ból.

Westchnął, skierował wzrok na letni trawnik. Rozpryskiwacze zraszały płaty zieleni pomiędzy budynkami. Było ciepłe, leniwe popołudnie.

– Jestem bogatym człowiekiem – powiedział. – Sądziłem, że mogę kupić Claya, ciebie i moją wnuczkę, ale myliłem się.

– Nie zamierzam zabraniać panu widywania się z Melissa. Nie mogłabym tego zrobić.

– Jak ona się miewa? – ożywił się Claiborne.

– Ma już podwójny podbródek, taki z niej grubas, ale jest zdrowa i bardzo szczęśliwa. Nigdy nie sądziłam, że dziecko może być takie grzeczne. Teraz śpi, ale mogę ją obudzić, jeśli pan chce.

Uśmiech Claiborne'a wystarczył jej za odpowiedź. Poszła po Melissę, by zobaczyła swojego dziadka. Claiborne wyjął z kieszeni gryzak i wręczył go z uśmiechem wnuczce.

– Posłuchaj, Catherine, jeśli mała będzie czegoś potrzebowała albo jeśli ty będziesz czegoś potrzebowała – kiedykolwiek – musisz obiecać, że dasz nam znać. Zgoda?

– Już zrobiliście dla mnie więcej, niż powinniście. Clay regularnie przysyła pieniądze. – Przez chwilę zatrzymała wzrok na główce Melissy i głaszcząc jej delikatne niczym puch loczki, zapytała: – Jak on się ma?

Claiborne patrzył na rękę Catherine gładzącą jasnowłosą główkę dziecka.

– Nie wiem. Nie widujemy się. Spojrzeli sobie w oczy. W oczach Claiborne'a pojawił się wyraz głębokiego bólu.

– Nie wie pan?

– Nie. Zaczął pracować w wydziale prawnym firmy General Mills, jak tylko zdał egzamin adwokacki.

– Nie mieszka z wami? Claiborne zajął się zabawką, próbując nakłonić dziecko, by wzięło ją w pulchną rączkę.

– Nie, nie mieszka. On…

– Nie ma potrzeby, by czuł się pan niezręcznie. Sądzę, że wiem, gdzie mieszka. Z Jill, prawda?

– Myślałem, że wiesz, Catherine. Nie chciałem cię tym zaskoczyć.

Roześmiała się swobodnie, wstała i powiedziała przez ramię, przechodząc do kuchni:

– Och, na miłość boską, proszę nie zachowywać się niemądrze. Teraz może robić, na co ma ochotę.

Kiedy jednak Claiborne wyszedł, Catherine stała w oknie i patrzyła na trawnik, ale widziała Claya i Jill. Bezmyślnie, trochę za mocno przytuliła Melissę i dziecko zaczęło płakać.

ROZDZIAŁ 28

W czasie tego lata Melissa była największą radością Catherine. Nie potrafiła okazać miłości mężowi, lecz obdarzenie nią dziecka przychodziło jej z łatwością. Samo dotykanie Melissy zdawało się leczyć zranioną duszę Catherine i przywracać ją do życia. Czasami leżała po swojej stronie łóżka, a Melissa obok niej i opowiadała dziecku o swych skrywanych uczuciach, głosem miękkim jak wata cukrowa.

– Czy wiesz, jak bardzo kochałam twojego tatusia? Tak bardzo go kochałam, że kiedy odszedł, myślałam, iż tego nie przeżyję. Ale byłaś przecież ty i ciebie także kocham, i to pomogło mi przez to wszystko przejść. Teraz nie jest to już takie straszne. Twój tatuś jest przystojny, wiesz? Masz jego nos i takie same ładne włosy. Cieszę się, że nie odziedziczyłaś po mnie prostych włosów. Trudno jeszcze powiedzieć, po kim masz usta. Cóż to, Melisso, uśmiechnęłaś się do mnie? Kiedy się tego nauczyłaś? Zrób to jeszcze raz, proszę. O, tak. Kiedy się uśmiechasz, przypominasz swoją babcię Angelę. To wspaniała kobieta, a twój dziadek Claiborne także jest wspaniały. Jesteś szczęściarą, dziewczyno, wiesz, że masz takich przodków jak oni. Wszyscy cię kochają, babcia Ada także. Ale to ja jestem prawdziwą szczęściarą. Mam ciebie, i najbardziej ja ciebie kocham. Zawsze o tym pamiętaj, że bardzo chciałam cię mieć.

Jej monologi wygłaszane do Melissy były przerywane pocałunkami i pieszczotami, podczas gdy dziecko leżało, nawet nie mrugnąwszy powieką, patrzyło na nią szeroko rozwartymi, ufnymi oczami o nieokreślonym jeszcze kolorze.

Nadszedł dzień, w którym Melissa po raz pierwszy wyciągnęła rączkę w kierunku twarzy matki. Catherine poczuła tak wielką radość, jakiej do tej pory nie zaznała. Ogromny przypływ miłości zmył łzami oczy Catherine i zalał jej serce. W miarę jak dziecko rosło, Catherine zaczęła sobie powoli zdawać sprawę, że ma cechy, o które siebie nie podejrzewała: cierpliwość, czułość, łagodność, łatwość wybuchania śmiechem i wrodzoną macierzyńską wiedzę, która sprawia, że dziecko czuje się bezpieczne.