Выбрать главу

– wiem, jak to jest, ale…

Przetykane ze znienawidzonymi przez Julię frazami:

Córeczko, to trzeba – przemyśleć, zrobić, nie robić, wytłumaczyć, pominąć, lub córeczko, powinnaś – mieć więcej rozumu, mniej myśleć, więcej robić, zastanowić się, zanim coś zrobisz, lub – musisz, kochanie, pamiętać, że nie jesteś pępkiem świata, lub – musisz pamiętać, że to ty jesteś najważniejsza. Otóż Julia nie chciała zawsze musieć i zawsze wypełniać powinności. Trzeba by wynieść śmieci.

Trzeba by się pouczyć. Trzeba by skończyć studia.

Trzeba by znać świetnie języki obce. Trzeba by rozejrzeć się za jakąś pracą. Trzeba by zapomnieć o tym incydencie.

Incydencie?

Jeszcze dzisiaj rozejrzy się za jakimś mieszkaniem do wynajęcia. To idiotyczne, wynajmować cudze mieszkanie, kiedy ma się własne, ale Julia nie chciała wracać do mieszkania, które było świadkiem jej romansu z Davidem. Nie chciała zbędnych skojarzeń, to okno, które na niego patrzyło, i ta sąsiadka, która oddawała listy, i to:

– Ach, jaka szkoda, nie wyszło, pani Julio, tak to już w życiu jest…

Triumfujące.

Nie chciała tamtego widoku z okna, tamtej kuchni i łazienki.

Dostawała za swoje mieszkanie, wynajęte przed wyjazdem, osiemset złotych miesięcznie, przez dwadzieścia cztery miesiące to sporo pieniędzy. A jej teraz wystarczy kawalerka, da sobie radę, jak zwykle, pod warunkiem, że będzie z dala od matki i jej karcącego wzroku, sposobu mówienia, rad i pomysłów na życie córki.

Julia owinęła się płaszczem, nie było aż tak zimno, ale była pewna, że będzie padać. Niebo było zasnute po horyzont. I co z tego, że już nie ma pracujących dookoła hut, skoro wiecznie jest ciemno? W Londynie przynajmniej raz dziennie słońce przebijało się przez chmury, nawet jeśli lało cały dzień. Tam niebo żyło, zmieniało się z każdą godziną, trochę mgły, a potem cudne słońce, potem deszcz, a już po południu kałuże znowu odbijały jasne niebo. A o zachodzie feerie barw, niebo granatowo-zielone z przebłyskami różowości, chmury wysokie jak ubita dobrze przez Pana Boga śmietana, mięsiste i smakowite.

Nad Anglią niebo było wyższe niż tutaj. Skąd ta bajka, że Anglia jest krajem mgły i deszczu?

Gdzie jest jakiś cholerny kantor w tym mieście?

Zbierało jej się na płacz. Nie zdołała wytłumaczyć matce, że sprawa z Davidem od dawna jest nieaktualna, od przeszło półtora roku. Właściwie tuż po przyjeździe zorientowała się, że David nie jest zachwycony, że przyleciała na stałe. Myślał, że na dwa tygodnie i przez dwa tygodnie było cudownie w małym domku na Bramin Street. A potem okazało się, że to nie jest domek Davida, tylko jego znajomych. Kiedy powiedziała, że zostaje, twarz mu się zmieniła. Ale jeszcze się łudziła, że nie chciał jej zranić, gdy tłumaczył, że jego sprawy są nieuregulowane prawnie, ale z żoną od dawna są w separacji. Pomógł jej wynająć pokój i znaleźć pracę w barze szybkiej obsługi za osiem funtów za godzinę i okazało się, że musi służbowo wyjechać do Lancaster.

Pracowała pod czujnym okiem Anglików, którzy nie mogli zrozumieć, po co cudzoziemcy przyjeżdżają do nich. To znaczy wiedzieli, – żeby kraść. Po co mają kraść to, co może ukraść rdzenny Anglik?

Szef baru bał się donosu, zatrudniał ją oczywiście na czarno. Ale pracowała i czekała. Pracowała dwanaście godzin dziennie, a potem czekała na telefony.

Oh, my love, to chodzi o córeczkę, córeczkę, którą kocha nad życie, i nie bardzo wie, co robić.

My daugther jest oprócz ciebie moją jedyną love.

A potem zjawiła się u niej Mandy i właśnie wtedy okazało się, że angielski Julii jest znakomity, bo o dziwo, zrozumiała prawie wszystko. Że Mandy i David są małżeństwem od dziesięciu lat i Mandy rozumie, że Davidowi trudno być z jedną kobietą, czyli z nią, ale o ile romanse są wpisane w ich małżeństwo, taką mają umowę, to jednak umowa działa pod warunkiem, że to nie będzie rzutować na ich rodzinę, bo mała Iris musi mieć pełną, szczęśliwą rodzinę, niezbędną dla prawidłowego rozwoju dziecka, a tymczasem rzutuje!

Ach, rzutowało, niestety! Choć ona, Mandy, taka cierpliwa.

Więc żeby Julia o tym wiedziała, że ona, Mandy, nie ma nic przeciwko niej personally, ale chce uprzedzić lojalnie, że w przypadku złamania umowy konsekwencje będą bardzo przykre i David tego nie chce.

Och, jak bardzo tego nie chce, uppss!

Rozumie?

Proszę bardzo, może zadzwonić, zapytać, nie jest pierwszą cudzoziemką, której Mandy musi wyjaśniać zachowanie Davida, przed nią była bardzo przyjemna Słowenka, Marija, też młodziutka dziewczyna, studentka technik Alexandra.

Ach very pracowita, mądra.

David był bardzo zaangażowany, biedny David!

Potem, jak miał kontrakt we Francji, to poznała Francoise, very special lady, przyjaźnią się do dzisiaj, więc, ona, Mandy, proponuje Julii wsparcie i jest very sorry about David.

You have to understand – to taki chłopiec w krótkich spodenkach, który zawsze napyta sobie biedy, a ona, Mandy, musi mu pomagać i wyciągać go z kłopotów.

Ale rozumie Julię i chce być helpfull, jeśli może.

Na wspomnienie tej rozmowy Julii robiło się zimno.

Dlaczego tak bardzo dała się nabrać, nie miała pojęcia.

Ale po wyjściu Mandy, przemiłej, ładnej trzydziestoparoletniej kobiety, która naprawdę była very sorry, Julia postanowiła, że za nic nie wróci do matki.

Właśnie dlatego, żeby matka jak najpóźniej miała okazję do powiedzenia swojego sakramentalnego:

– A nie mówiłam? Przecież to było dla mnie jasne od początku!

Otóż dla Julii nic nie było jasne od początku, poza tym, że zakochała się bez pamięci i bez rozumu.

– Właśnie przy miłości trzeba najwięcej myśleć!

W każdym razie nie wróciła z niczym. Sześć tysięcy funtów to więcej niż trzydzieści tysięcy złotych. Ma z czym zaczynać nowe życie, tylko teraz już będzie ostrożniejsza, i to nie dlatego, że matka tak chce, tylko dlatego, że postanowiła już nigdy się nie narazić na takie odrzucenie.

*

Krzysztof nie chował zdjęć, leżały rozrzucone na jego biurku. Gdzieś w zakamarkach jego mózgu tlił się pomysł, jak je wykorzystać w kampanii reklamowej, całkowicie innej, niespotykanej dotychczas. Wiedział, że jego mózg w odpowiednim czasie zaskoczy i wypluje jasną myśl, którą będzie mógł przeforsować na zebraniu zarządu. I czuł, że ten pomysł postawi w innym świetle nie tylko problem kampanii reklamowej, ale ma szansę zmienić image firmy.

Jak bardzo Piotr musiał kochać tę dziewczynę, skoro widział w niej to, co uwiecznił na zdjęciu.

Coś na kształt lekkiej zazdrości przemknęło przez głowę Krzysztofa i uciekło, bo drzwi się otworzyły i z przygaszoną miną weszła pani Ewa, sekretarka, z którą jeszcze dwie godziny temu nie chciał podpisywać przedłużenia umowy o pracę.

Odchylił się w fotelu i gestem wskazał jej krzesło naprzeciwko siebie. Przycupnęła na brzegu. Wziął głęboki oddech i znowu czas stanął w miejscu.

Przez głowę przemknęły mu niespodziewanie myśli, do jakich nie był przyzwyczajony. Miało to jakiś nieokreślony związek z Bubą. Oto zwolni tę kobietę. Ona pomyśli, że to dlatego, że zobaczyła swojego szefa w niezręcznej sytuacji. Na wspomnienie Buby szczęki mu się zwierały ze złości. Ale przecież nie obchodzi go to, co pomyśli ta osoba, która w dodatku nie przekroczy więcej progu firmy. Nigdy go nie obchodziło, co kto pomyśli, ale zawsze postępował jak należało: słusznie, zgodnie ze swoim interesem lub interesem firmy, co na jedno wychodziło. Dlaczego wobec tego teraz ma chwilę wahania? Bo nie chodzi o to, co ludzie pomyślą, jeśli on wie, że postępuje słusznie. Ale pewność tę stracił nagle, bo oto sekretarka pomyśli, że z powodu tych cholernych całusków Bubowych ją zwalnia, a chodzi przecież o zupełnie coś innego. I to jej zaraz wytłumaczy, bo przecież z raz podjętych decyzji nie ma zamiaru się wycofywać.

Ale jej spuszczony wzrok i cała postawa, czujna jak zwierzątka gotowego do ucieczki, była dla niego obrazą.

Chrząknął.

– Pani Ewo, okoliczności…

– Nic mnie nie obchodzi pana prywatne życie. Myli się pan, jeśli pan myśli, że wynoszę poza obręb tego pokoju jakiekolwiek słowa, spostrzeżenia czy uwagi. Ale i tak wiem, że mnie pan zwalnia.

Jej głos był silny i brzmiał tak absurdalnie w połączeniu z jej uniżoną pozycją, że Krzysztof zanim zdążył pomyśleć – to przez Bubę, cholerna Buba – usłyszał, jak mówi:

– Nie mam zamiaru pani zwolnić – zawahał się – to znaczy, prawdę powiedziawszy… chcę z panią podpisać umowę na czas nieokreślony… jeśli pani chce ze mną pracować.

Na sekundę ich oczy się spotkały i jej nieopanowana radość zaraziła go, bo uśmiechnął się, dopiero po chwili przybrał zwykły wyraz twarzy i dodał już bardziej oficjalnym tonem:

– Projekt umowy jest w pani komputerze, proszę wypełnić dane, zostawić mi miejsce na wynagrodzenie. I jeszcze jedno – zatrzymał ją gestem – nic mnie nie obchodzi, co pani myśli o mnie i o tej pani, i nic mnie nie obchodzi, czy pani będzie o mnie opowiadać poza tym pokojem, czy nie. Mam nadzieję, że nie opuści pani ani jednego dnia pracy bez bardzo poważnego uzasadnienia, nie możemy sobie na to pozwolić. I że nie planuje pani ciąży – wymknęło mu się i poczuł gorąco na plecach, wobec tego szybko zakończył, sięgając po podpisane rano dokumenty:

– Niech pani to weźmie i natychmiast prześle do radcy prawnego.

Pani Ewa wstała i wzięła dokumenty. Krzysztof zatopił wzrok w ekranie komputera i czekał, aż odejdzie, ale kątem oka widział, że ciągle stoi. Zastanawiał się, jak długo może tak sterczeć i co tu jeszcze robi. Może niechcący podrzucił jej pomysł? Miał nadzieję, że przy nim nie będzie planować ciąży. W końcu podniósł pytająco wzrok i zobaczył, że pani Ewa nie może oderwać oczu od fotografii.

– Dobre, prawda? – Sam był zaskoczony, że wdaje się w rozmowę z sekretarką.

– To… to jest… – pani Ewa w końcu się odważyła – pierwszy raz widzę zdjęcie marzenia…

To było to! Ta kampania nie produkt postawi na pierwszym miejscu, lecz marzenie!

O ile silniej działa na podświadomość twarz kobiety kochanej i zakochanej, zapatrzonej z nadzieją w przyszłość, niż ich produkt? Ileż możliwości oddziaływania! Już widział olbrzymie billboardy z tą twarzą, i nic poza tym, tylko w prawym górnym rogu logo firmy.