Выбрать главу

– Chciałem, żebyś zapytała, żebyś o cokolwiek pytała, jak wygląda moje życie, mój dom, moja praca. Nigdy o nic nie pytałaś.

Nie pytałam, bo się bałam, że cię stracę, bo nie należy za dużo pytać, wiem, czytam poradniki i pisma dla kobiet, kobieta zwycięży drugą kobietę tylko cierpliwością, nienarzucaniem się, łagodnością, mężczyzna chce przy kobiecie odpocząć, chce ją widzieć radosną i uśmiechniętą, zadbaną i seksowną. Ja byłam taką kobietą! – myśli, a głośno mówi:

– I to ci widać odpowiadało. Sebastian krzywi się.

Nie to chciałam powiedzieć, Sebek, ale nie umiem nic innego, nie wiem, co zrobić, me chcę wylądować w roli petenta, myśli Róża.

– Ale ja nie chcę występować w roli petenta – mówi Sebastian. – Nie wiem, czego ty chcesz.

Nie powiedziałeś mi, że mnie kochasz i że moglibyśmy być rodziną, że będzie inaczej, a chcesz, żebym ja to powiedziała? Nie mówisz, bo widocznie nie chcesz, więc nie będę się kompromitować. Poradzę sobie, rodzice mi pomogą, nie potrzebuję cię ani nasze dziecko cię nie potrzebuje, mogę być sama, bo już nie będę sama.

– Wszystkiego – mówi wobec tego banalnie Róża. – Chcę wszystkiego.

*

A więc to tak wygląda. To jest miłość, to drżenie i lęk, i ciało, które pęka jak dojrzały owoc, to czekanie, żeby jeszcze i żeby już, jednocześnie, żeby trwało i skończyło się, żeby nigdy i żeby zawsze.

Myła delikatnie podbrzusze, jasne kropelki krwi spływały do wanny, łącząc się z wodą w lekko różową smużkę. A mówili, że nie będzie zdolna się kochać, że zniszczona śluzówka, pytali, czy używa środków zwilżających.

Głupi, głupi ludzie.

Zobaczył to, co ona widzi w lustrze?

Nie, w pokoju było ciemno.

Nagle ścisnęło ją w gardle i w brzuchu, wytarła się, włożyła szlafrok frotte, stanęła przed lustrem.

– Boże, dlaczego ja? Dlaczego?

– Buba, jesteś tam?

Nie może odpowiedzieć. Tłumi płacz, urywane łkanie, które przed chwilą ogarniało cały świat, wyciera oczy, Boże, jak ona wygląda, gdzie jest puder, trzeba tę twarz dosilić jakimś blaskiem, oczy odkrążyć.

– Buba, otwórz, stało się coś?

Głos Krzysztofa zaniepokojony, wydaje mu się, że ją kocha, mogliby być szczęśliwi, być może, ale nie sprawdzą tego.

Nie narazi go.

Ponieważ go kocha.

Nie zrobi mu tego.

Nie unieszczęśliwi go.

Nie żałuje, że to zrobiła, ale nie chciała iść w ciemność bez niego.

Teraz będzie jej towarzyszył dotyk jego rąk, ciało zapamięta wszystko, będzie jej lżej.

Buba otwiera drzwi, stoi tam, zaniepokojony, w samych majtkach, z torsem nagim, do którego ona już nie powinna mieć dostępu.

Zrobi to. Nie, nie zrobi. Nie może. Musi.

Musi.

– Ubieraj się i zjeżdżaj.

Krzysztof myśli, że to żart, jest speszona, dawna Buba wzięła górę nad tą uległą, ciepłą, oddającą się Bubą, którą kocha. Nie szkodzi.

– Nigdzie nie pójdę – mówi, ale Buba wymija jego wyciągnięte ręce i idzie do kuchni.

– Buba…

Krzysztof stoi prawie nagi w przedpokoju. To choroba, to narkotyki, on z tym powalczy, to nie ona, tamta leży ciepło w jego ramionach i należy tylko do niego, to ta zabiera mu tamtą, ale on wie, jak się z tym walczy.

– Buba, to nie jesteś ty – mówi odważnie.

Ale ta Buba, niechętna, odwraca się, ma twarz ściągniętą złością i głos pełen obojętności, kiedy mówi:

– Krzysiu, zabieraj swoje zabawki i spierdalaj. To niemożliwe, pomyliło mu się, tak się do nikogo nie mówi, nie po czymś takim.

– Nie mów tak do mnie. – Głos Krzysztofa jest łagodny, jakby mówił do dziecka niegrzecznego, do trzylatka jakiegoś, nie do kobiety.

– Mam się tobą pozajmować? Żartujesz chyba.

– Buba. – Trzeba postawić granice, trzeba być silnym, nie dać się w to wciągnąć. – Buba, nie mów tak. Jesteś zdenerwowana…

– Kotku – mówi Buba – ja? Może byłeś moim pierwszym, ale na pewno nie ostatnim. Czego chcesz? Przytulić się?

Pogmerać jeszcze we włoskach? Bo się czujesz odrzucony? Czy przespać się? Mam na dzisiaj inne plany, wychodzę, więc radzę ci, zbieraj dupę w troki, mój czas jest zbyt cenny, żebym go musiała na ciebie tracić.

*

Siedział na łóżku nieruchomo i przywoływał każdy najdrobniejszy szczegół. Wtedy, po tym wypadku, czuł się tak samo.

Chodnik bez żadnego uszczerbku, nic, płyta przy płycie, gładki. Krawężnik jasnoszary, porządny. Włosy tamtej, włosy mocne, proste, jedwabne. Brwi ciemne, nosek zadarty, ale lekko zadarty.

Podbródek o linii owalnej, ze śmieszną dziurką na brodzie. A może mu się wydaje. Twarz… Twarz? Ale szyja długa, bardzo długa, łabędzia szyja i te piersi… miękkie. Dotyk głowy na jego ramieniu. Jeszcze tam było ciepło… Ale nie od dotyku tamtej dziewczyny.

Od dotyku Buby. Buba miała zielonkawe oczy, z barwnymi plamkami, miała farbowane włosy, czuł pod ręką ich sztywność. Była szczuplusieńka, nie podejrzewał, że aż tak chuda. Na jej ramieniu, gdy się podniosła, zauważył brzydkie siniaki. Od wkłucia.

Morfina?

Leżała na jego ramieniu, tam było jeszcze ciepło od Buby, nie od tamtego wspomnienia.

Nie zauważyli, że Buba, znikająca i pojawiająca się jak duch, ma problemy? Że jest sama jak palec?

I kazała mu spierdalać.

To było niepojęte.

Wyrzuciła go, żeby nie widział, jakich zniszczeń dokonały narkotyki.

Za oknem było ciemno, choć od wschodu wchodziła na niebo śmiało jaśniejsza łuna.

Krzysztof podniósł się i zaczął rozbierać. Zdjął koszulę i odrzucił ją na krzesło, upadła niedbale. Podszedł, żeby ją podnieść. Chwycił koszulę i przytulił ją do piersi, tak jak tulił Bubę, schował w nią twarz i głęboko oddychał.

Wydało mu się, że czuje jakiś zapach, ślad delikatnych perfum kobiecych i chłonął ten zapach, jakby próbując na zawsze zapamiętać…

I nagle zrozumiał, że nie chce już wspominać.

Chce żywej.

Chciał kobiety, którą kocha i która może go kochać.

W lustrze wyglądał tak samo jak rano. Teraz widział dokładnie, że przed nim stoi mężczyzna o silnych ramionach, płaskim brzuchu, ostrej twarzy i dużych oczach. Tylko czoło było zmięte i nie dawało się wygładzić. Chuchnął, lustro zaszło mgłą, nie widział już mężczyzny, który stal przed nim, tylko niewyraźną plamę doczepioną do torsu. Odwrócił się, rozpiął rozporek i nagle wydał się sobie bardziej żałosny niż zwykle. Ale po raz pierwszy, od kiedy pamiętał, nie podniósł deski i od tego zaniedbania zrobiło mu się lepiej. Ściągnął spodnie i slipy, wszedł pod prysznic i zmywał z siebie tamtego Krzysztofa, który wyszedł do pracy rano, jak gdyby nigdy nic. Zszorowywał go z siebie ze złością, tarł mocno uda, ramiona i nogi szorstką gąbką, aż skóra poczerwieniała. Rozkręcił mocno kurki, woda chlusnęła strumieniem tak silnym, że w mgnieniu oka zalała posadzkę, bo nie zasunął za sobą szklanych drzwi.

A kiedy powtórnie stanął przed lustrem i zielono-szarym ręcznikiem mocno wycierał ciało, był już innym człowiekiem.

*

Buba sprzątnęła kocie miski, wrzuciła je do śmieci. Nie będą potrzebne. Oto marzenie się spełniło, jest ćmą, nie poczwarką. Jest noc, a ona jest motylem nocnym.

Postawiła przy drzwiach pustą kuwetę. Zdjęła perukę, drobne włoski odrastały na łysej głowie. Zdążą odrosnąć czy nie? Zorientował się, że to peruka?

Wybaczy jej, kiedy się dowie? A może się nigdy nie dowie? Dla niego to zrobiła, tylko dla niego, bo gdyby jej chodziło o siebie, to leżałaby teraz wtulona w niego, udawałaby, że tak będzie zawsze. Dla ciebie to zrobiłam, Krzysiu.

Nakleiła plaster ze środkiem przeciwbólowym.

Wyjęła środek nasenny.

Może już spać.

Ma wizę i bilet.

W czwartek za tydzień poleci.

Lub nie.

*

Odłożył słuchawkę. U Buby nikt nie odbierał. Ach, trzeba przygotować umowę dla Piotra, dotychczas jej nie podpisał, będzie miał chłop sporo kasy, udało mu się przeforsować niezłe pieniądze. Będą mogli nawet kupić samochód.

Pani Ewa wsadziła głowę w drzwi, chce się zwolnić na parę godzin, wspominała o tym rano. Dzięki Bubie ma w niej wsparcie. I nie przeszkadza mu, że Ewa ma trzyletnią dziewczynkę. Ładną, widział ją raz tutaj, w pracy, jak zamknęli przedszkole, Ewa nie miała co z nią zrobić. Grzeczna dziewczynka, siedziała cichutko w kąciku i rysowała. Zwolni oczywiście Ewę, firma się nie zawali tylko dlatego, że przez parę godzin nie będzie sekretarki.

– Panie dyrektorze…

Romek, Piotrek i Sebastian za jej plecami. Coś się stało!

Widzi to po ich minach.

Podniósł się, dał znak ręką Ewie, żeby zostawiła ich samych.

– Wiesz, czego dowiedzieliśmy się o Bubie?

Ach, to o to chodzi, te ślady na ramionach. Może dobrze, że oni też wiedzą, wspólnie coś wymyślą, przecież jest jedną z nich.

– Buba była cały czas…

Jezu! Tylko nie to! Krzysztof czerwienieje. Powiedziała im? Wystarczyło, że powiedziała Basi, Basia Piotrowi, ale jak wie Basia i Piotr, to wie Róża i Julia, czyli wiedzą wszyscy. Zwariowali, żeby się takimi rzeczami dzielić?

Dorośli są, co za plotkarskie towarzystwo. Ale zawsze tak było. Od czasów szkolnych… No, niby się nie ma czego wstydzić, ale tak się nie robi…

– Wiem przecież! – mówi. Też mi rewelacja.

– Skąd wiesz? – Romek patrzy na niego ze zdziwieniem.

Jak to skąd? Przecież on wie najlepiej, że dotychczas była dziewicą, ale co im strzeliło do głowy, żeby nad tym debatować tu, u niego w biurze. Może myślą, że zachował się… że ją wykorzystał?

– A wy skąd wiecie? – Robi mu się przykro. Jak baby na bazarze rozmawiają, nie jak mężczyźni.

– Ukrywała to przed nami! – mówi Piotr z wyraźną pretensją.

– Przede mną też… To skąd wiecie? Mówiła wam?

– Julia mi powiedziała. I Romkowi. To zadzwoniłem do Sebastiana i natychmiast przyszliśmy do ciebie!

To się w głowie nie mieści.

– To Julia wie?