Выбрать главу

— Dzień dobry, przyjacielu Hewlitt — powiedział Cinrussańczyk. — Wyszliśmy już z nadprzestrzeni i za pięć godzin będziemy lądować. Wyczuwam u ciebie wysoki stopień zmęczenia, chociaż wcale nie masz ochoty się do niego przyznać. Lepiej, żebyś nie ziewał podczas odprawy, spróbuj więc się odprężyć i oczyścić umysł. Jeśli zamkniesz teraz oczy na dziesięć sekund, na pewno zaśniesz. Zaufaj mi.

ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY

Rhabwar został zbudowany w układzie delty i miał charakterystyki lotne lekkiego krążownika Korpusu Kontroli, tyle, że nie zamontowano na nim uzbrojenia. Był największą jednostką zdolną do manewrowania w atmosferze i mógł lądować na powierzchni planety z minimalnymi skutkami dla środowiska. W tym wypadku nie było to akurat istotne, bo o ile Hewlitt zdołał się zorientować, okolica, którą pamiętał z dzieciństwa, nie zmieniła się wiele. Wciąż była zarośniętym chwastami rumowiskiem o rozrzuconych tu i ówdzie przerdzewiałych wrakach. W trakcie podchodzenia ku otwartemu obszarowi między jego dawnym domem a kępą drzew nad rozpadliną zdołał wytyczyć palcem na ekranie drogę przebytą podczas dziecięcej wyprawy.

Odprawę zorganizowano na pokładzie medycznym, ponieważ było to największe pomieszczenie na statku. Obecny był cały zespół medyczny, zjawił się kapitan Fletcher. No i był też Hewlitt. Z ekranu spoglądał na nich szarawy futrzak, pułkownik Shech-Rar, dowódca miejscowej bazy Korpusu. Orligianin sprawiał wrażenie bardzo zajętego i niecierpliwego oficera.

— Sława wyprzedza pana, doktorze — powiedział, zanim Prilicla zdołał dokończyć swe przyjacielskie powitanie. — Podobnie słyszeliśmy już sporo dobrego o Rhabwarze. Ale nie marnujmy czasu. Szpital zażądał, bym współpracował z wami ściśle podczas wszystkich prac. Na czym ma polegać wasza misja, jak długo potrwa i czego będziecie potrzebować?

Hewlitt, który został przedstawiony jako niemedyczny doradca, zastanowił się, czy oficer nie miał przypadkiem zbyt często kontaktu z Kelgianami, a zbyt rzadko z Cinrussańczykami. Chyba, że sam z siebie nie bardzo umiał się zachować.

— Niestety, pułkowniku, nie zostałem upoważniony do szczegółowego przedstawienia celów naszej misji — rzekł Prilicla tym samym przyjaznym tonem. — Mogę tylko powiedzieć, że to dochodzenie w sprawie pewnych zdarzeń, które rozegrały się ponad dwadzieścia lat temu i mogły się wiązać z projektem, jaki prowadzimy obecnie w Szpitalu. Nie chodzi o bezpieczeństwo Federacji, tajemnicę urzędową czy cokolwiek w tym rodzaju, do czego oczywiście winien pan mieć pełen dostęp, ale raczej o kwestie etyki lekarskiej, która nie pozwala wyjawiać spraw związanych z prywatnym życiem pacjentów. Gdy tylko zakończymy prace i sformułujemy wnioski, zostaną one panu przekazane.

— Czy istnieje ryzyko, że wasze działania narażą na szwank zdrowie mojego personelu albo mieszkańców? — spytał Shech-Rar. — Pamiętajcie, co tu się kiedyś stało. Już wiele lat temu zdołaliśmy usunąć ślady tamtych zaraz, ale nie przysłuży nam się ten, kto zacznie teraz przypominać ludziom o ponurych czasach. Samo zapewnienie, że chodzi o sprawy medyczne, to dla mnie za mało, doktorze. Może mi pan obiecać, że nie poczynicie żadnych nierozważnych kroków?

— Tak — odparł Prilicla.

Shech-Rar pokazał zęby, ale Hewlitt nie wiedział, czy miał to być uśmiech czy raczej skrzywienie.

— Prosta odpowiedź. Dobrze. Niemniej, gdy statek taki jak Rhabwar przybywa z tajną misją, musi to budzić ciekawość. Również moją. Ale nieważne, doktorze. Czego dokładnie pan ode mnie oczekuje?

Prilicla przeszedł do szczegółów. Gdy skończył po kilku minutach, oficer wyraźnie nie był zadowolony.

— Trafiłem tutaj pięć lat po opisanych przez pana zdarzeniach — powiedział. — Osobiście, więc się tym nie zajmowałem. Wypadek ślizgacza, o którym mowa, został dogłębnie zbadany. Komisja ustaliła, że po części był on skutkiem złych warunków atmosferycznych, na które nałożyła się awaria systemu zasilania i sterów maszyny. Błąd popełnił też pilot, gdyż nie zaczekał na poprawę pogody. Możecie otrzymać kopię raportu komisji do badania wypadków lotniczych. Na marginesie dodam, że nigdy nie mogłem zrozumieć, dlaczego młodzi ludzie, mający przed sobą całe życie, bywają tak lekkomyślni i tak łatwo podejmują ryzyko, podczas gdy starsi są o wiele ostrożniejsi, chociaż zostało im mniej czasu. — Parsknął, zapewne poirytowany implikacjami własnej dygresji. — Niezależnie od niejawnego charakteru misji muszę dodać, że przybycie Rhabwara i waszego zespołu jest dobitnym świadectwem, iż chodzi o coś nad wyraz ważnego. Niemniej, jeśli wasze śledztwo doprowadzi do odkrycia zaniedbań albo innych uchybień w zachowaniu i pracy moich podkomendnych, nie zezwolę na ich przesłuchanie bez oficjalnego potwierdzenia, że Korpus Kontroli podejmuje się reprezentowania ich interesów. Czy to jasne, doktorze?

Kruche ciało empaty zadrżało, jakby Prilicla wyczuwał emanującą z ekranu złość Shech-Rara.

— Zapewniam pana, pułkowniku, że to nie ten rodzaj śledztwa. Potrzebujemy zgody na zbadanie okolic, w których nastąpiły interesujące nas wypadki. Chcielibyśmy także porozmawiać z osobami, które miały wówczas z nimi coś wspólnego, o ile przebywają jeszcze na Etli i cokolwiek pamiętają. Niczego więcej nie zamierzamy robić. Znamy orientacyjne daty wszystkich zdarzeń, ale pańska pomoc przyda się przy identyfikacji określonych osób. Na razie nie znamy nawet ich nazwisk.

— Te informacje znajdują się w notatkach sporządzonych przez mojego poprzednika — rzekł pułkownik. — Proszę zaczekać.

Na ekranie pojawił się emblemat Korpusu, sugerujący, że oczekiwanie nie powinno być długie. Wszyscy na pokładzie milczeli, nie chcąc zaczynać rozmowy, która mogła w każdym momencie zostać przerwana. I rzeczywiście, po chwili Shech-Rar powrócił.

— Interesujące was nazwiska to Stillman, Hamilton i Telford. Major Stillman, który był wówczas porucznikiem chirurgiem, przeszedł już na emeryturę, ale nadal jest zatrudniany przez bazę na Etli jako doradca do spraw kulturowych, podobnie zresztą jak doktor Hamilton, cywilny specjalista od stomatologii obcych. Kapitan Telford, w owym czasie starszy oficer medyczny bazy, został trzy lata temu przeniesiony na Duthę. Pełniący jego obowiązki porucznik Krack-Yar udostępni wam odpowiednie zapisy szpitalne.

— Sprawa nie wymaga aż tego, byśmy się udawali na Duthę — oznajmił Prilicla. — Wobec braku osoby zajmującej konkretne stanowisko zadowolimy się kopiami sporządzonych wówczas zapisów i raportów. Prosilibyśmy o ich dostarczenie, gdy tylko będzie pan mógł się tym zająć, pułkowniku.

Shech-Rar zwrócił się do kogoś, kto stał poza polem widzenia kamery, i pokiwał głową.

— Kwadrans to nie będzie za długo?

— Widzę, że nie marnuje pan czasu, pułkowniku — rzekł Prilicla. — Dziękuję, to będzie akurat.

— Wyślę wam wszystko, co potrzebne, ale jeszcze mniej czasu stracicie, jeśli poprosicie majora Stillmana, aby został waszym przewodnikiem. Może zabrać was w każde z tych miejsc i przedstawić odpowiednim osobom. A potem, mam nadzieję, powiedzieć mi, co właściwie tu robicie…

Hewlitt uznał, że bez dwóch zdań, pułkownik spędził sporo czasu między Kelgianami.

— Dom, o którym pan wspomniał, nie jest już zamieszkiwany przez Ziemian. Nadal chcecie go odwiedzić?

Wiszący w powietrzu Cinrussańczyk jakby się zachwiał, ale zaraz powrócił do równowagi.

— Tak, pułkowniku. Chociażby po to, aby przeprosić jego mieszkańców, że Rhabwar wylądował nieproszony zaraz za płotem.