Выбрать главу

Tak się złożyło, że statek z pomocą wylądował właśnie na Etli, zostawił ładunek i niezwłocznie odleciał, bo nikt z załogi nie chciał pozostawać zbyt długo na takim świecie. Materiały medyczne przewieziono do siedziby Teltrenna, przedstawiciela Imperium na Etli, majątku bardzo rozległego, zadbanego i pilnie strzeżonego. Podobno w związku z istniejącą nieustannie groźbą pozaplanetarnej inwazji. Miejscowi dostarczali tam regularnie żywność i byli zatrudniani na niższych stanowiskach. Co kilka miesięcy, najwyraźniej bez pośpiechu, Teltrenn wyprawiał się do tej czy innej prowincji, aby osobiście przekazać część leków i środków medycznych oraz nowinki dotyczące badań nad chorobami.

Można by to zrobić o wiele szybciej i sprawniej, ale Teltrenn upierał się, że musi sam wszystkiego dopilnować i że jego obowiązkiem jest też przekazanie wyrazów współczucia i życzeń pomyślności od Imperatora.

Ten brak pośpiechu wzbudził podejrzenia Conwaya i lekarzy Korpusu, więc zaczęli badać kierunki rozprzestrzeniania się chorób w ciągu paru ostatnich dziesięcioleci. Odkryli, że sporo dawnych chorób zanikło, prawdopodobnie na skutek wytworzenia przez Etlan naturalnej odporności na wywołujące je patogeny. Niemniej pojawiały się nieustannie nowe choroby, zwykle powodujące oszpecenia skóry, zniekształcenia kończyn albo nieuleczalne porażenia, które wbrew prawom medycyny, tutaj rzadko okazywały się śmiertelne.

Wszystkie dowody wskazywały na coś, co początkowo wydawało się nieprawdopodobne, ale było jedynym możliwym wnioskiem. Teltrenn, wielce szanowany i otoczony powszechną miłością przedstawiciel Imperium rozmyślnie i systematycznie zarażał mieszkańców Etli. Nikt przy tym nie próbował ich leczyć, a powodem były pieniądze.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY PIERWSZY

Biorąc pod uwagę rozmach akcji, nawet drobne datki przekazywane przez pełnych współczucia mieszkańców Imperium musiały się składać na znaczącą sumę. Etlanie byli szczodrzy i nie zapominali o bliźnich, na dodatek nieustannie przypominano im o strasznym losie chorej planety. Strumień pieniędzy płynący nieustannie z pięćdziesięciu zamieszkanych światów urastał w ten sposób do niewyobrażalnych rozmiarów i było oczywiste, że przy jednym statku z pomocą wysyłanym, co dziesięć lat tylko drobny ułamek zgromadzonych środków trafiał do potrzebujących. Reszta — pod pozorem spłaty podatków — kierowana była do skarbca imperialnego, gdzie pozostawała do dyspozycji Imperatora i jego rodziny. Finansowano z niej między innymi prywatne armie członków klasy rządzącej.

Federacja nie mogła tolerować tej sytuacji, zaczęto więc zadawać coraz konkretniejsze pytania o sposób wykorzystania zbieranych datków. Zarówno na Etli Imperialnej, jak i na Etli Chorej reakcja była identyczna: Imperator i Teltrenn wpadli w panikę. Jednostki Korpusu zostały zaatakowane klasycznymi rakietami. Imperium dysponowało bronią jądrową, ale wolało rzecz jasna uniknąć zniszczenia portów kosmicznych. Statki włączyły tarcze przeciwmeteorytowe i odleciały.

Lekarz, który pozostał na Etli Imperialnej, przepadł bez śladu.

Na Etli Chorej, ostrzeżona w porę, ekipa Federacji miała dość czasu, aby się wycofać. Udało się to zrobić, zanim jeszcze przekonany o swoim bezpieczeństwie Lonvellin zginął w eksplozji nuklearnej. Pocisk przeszedł przez osłony jego statku.

Imperator nie mógł pozwolić, aby prawda o jego czynach dotarła do obywateli Imperium, obwinił, więc Federację o wszystko, co zaszło na Etli Chorej, przypisując jej również własne, popełniane od lat zbrodnie. Ogłosił także, że chociaż funkcjonariusze Korpusu Kontroli przypominają zewnętrznie ludzi, Federację tworzą w większości przerażające, zdeprawowane i sadystyczne potwory obdarzone wprawdzie inteligencją, ale przez to tym groźniejsze. Po raz pierwszy w swej długiej historii Imperium stanęło wobec kosmicznego zagrożenia i jedyną szansą na ocalenie pozostała wojna. Imperialni propagandziści zrobili, co mogli, a wpajana Etlanom od dzieciństwa ksenofobia dopełniła reszty. Szybko zebrano silną flotę.

— Jednak nie byliśmy aż tak głupi ani łatwowierni — powiedział Stillman. — Nie przekazaliśmy im koordynatów naszych planet, nie wiedząc, kogo właściwie mielibyśmy gościć. Na Świat Centralny i Eltę nie trafił nikt, kto znałby potrzebne dane. To standardowa procedura podczas pierwszego kontaktu. Etlanom pozostało, więc tylko jedno, gdyż każdy lekarz Federacji zna na pamięć koordynaty Szpitala Kosmicznego Sektora Dwunastego. Przebywający na Etli oficer medyczny również je znał. To, dlatego flota Etli zaatakowała właśnie Szpital. Chciała go raczej opanować, niż zniszczyć, aby dzięki zdobytym tam danym ruszyć ku naszym światom. Domyślaliśmy się tego i ewakuowaliśmy na czas wszystkich pacjentów oraz każdego, kto miał jakąkolwiek wiedzę z dziedziny astrogacji, zostawiając jedynie paruset ochotników…

Nieprzewidzianym skutkiem toczącej się w pobliżu Szpitala bitwy było to, że trafiali tam ranni obu stron. Etlanie w ogóle nie mieli korpusu medycznego. Na oddziałach Szpitala zaś nijak nie można było odróżnić jednych od drugich, na dodatek lekarze otwarcie odmawiali selekcjonowania ich pod tym kątem. Ranni zalegali wszystkie sale i korytarze, które były jeszcze hermetyczne, i nagle przybysze odkryli, że wszystkie te przerażające potwory dbają o nich i starają się ich leczyć. Pojawiły się oczywiście konflikty między obiema grupami, jednak w Szpitalu jedyną bronią były słowa. Nie było łatwo, chwilami robiło się wręcz bardzo ciężko, ale Etlanie poznali w końcu prawdę o chorym świecie. Ostatecznie dwóch głównodowodzących położyło kres bitwie, chociaż obaj byli tylko w szpitalnych koszulach.

Etlańska flota przerwała walkę i wycofała się, aby odwiedzić wszystkie światy Imperium, przedstawić sytuację i zaproponować pomoc w usunięciu Imperatora oraz jego świty wraz z prywatnymi armiami.

— To była największa znana rebelia — dodał Stillman. — Etlanie byli jednak nazbyt dumni i wściekli, aby skorzystać z naszej pomocy. Powiedzieli, że to ich sprzeczka rodzinna, i poprosili zdecydowanie, byśmy trzymali się z daleka od wszystkich, poza jedną, planet Imperium, aż sami zaprowadzą porządek. Ta wojna zaczęła się na Etli Chorej i tutaj też się skończyła. Pierwszym uderzeniem było odpalenie pocisku jądrowego w kierunku statku Lonvellina. Jakieś piętnaście kilometrów na zachód stąd znajduje się krater, ślad tamtego wydarzenia. Koniec nadszedł wtedy, gdy mieszkańcy planety, wspierani przez naszych, którzy przejęli nieco pojazdów pancernych, stoczyli krótką, ale krwawą bitwę, po której armia Teltrenna skapitulowała. Pozostał po niej wszakże wstyd, że w ogóle coś takiego się wydarzyło, nawet jeśli podjęcie walki było ze wszech miar uzasadnione. Dlatego Shech-Rarowi nie spodobało się, że chcecie prowadzić tu jakieś tajemnicze śledztwo. Obawia się, że w swojej ignorancji możecie urazić niechcący miejscowych. — Spojrzał na wiszącego kilka centymetrów od jego głowy Priliclę. — Teraz jednak sądzę, że obawy pułkownika są bezzasadne.

— Dziękuję, przyjacielu Stillman.

Oficer westchnął głęboko.

— Przed opuszczeniem Szpitala dowódca etlańskiej floty, który na własnej skórze przekonał się o poziomie sztuki medycznej Federacji, poprosił nas, byśmy wrócili na Etlę Chorą i dokończyli to, co przerwała nam wojna. Uczyniliśmy tak i jak sami widzicie, ksenofobia zniknęła wraz z innymi chorobami, które zaszczepiał tu Imperator. To nie jest już chora planeta.

Na dłuższą chwilę zapadła cisza.

— Też lubię szczęśliwe zakończenia i nie chciałabym tu niczego popsuć — stwierdziła w końcu Murchison. — Ale skąd macie pewność, że nic nie zostało? Wiem, że infekcje międzygatunkowe uważa się za niemożliwe, lecz przy tylu sztucznie wytworzonych chorobach nie da się chyba całkiem wykluczyć pojawienia mutacji zdolnej pokonać tę barierę. Mogło być i tak, że zdesperowany i wściekły Teltrenn zdecydował się użyć broni biologicznej przeciwko zbuntowanym poddanym. Doszło jednak do awarii, pocisk nie spełnił swojego zadania i leżał tu aż do chwili, gdy młody Hewlitt…