Выбрать главу

Przerwało jej buczenie dochodzące z głośnika i głośne chrząknięcie, które rozległo się zaraz potem.

— Zakończyłem badanie tej rakiety i sądzę, że wszyscy się mylicie — powiedział kapitan Fletcher. — Pocisk ma wiele cech broni biologicznej, ale analiza systemu naprowadzania, który został uszkodzony przez bliski wybuch nuklearny, wskazuje, że przewidziany cel leżał jakieś dziewięćdziesiąt pięć kilometrów na północny zachód od tego miejsca. To górzysta, porośnięta lasami okolica, gdzie nikt nie mieszka i zapewne długo jeszcze się nie osiedli. Dziwny cel jak na broń biologiczną. Poza tym pocisk na pewno nie został zbudowany przez Etlan. To zmodyfikowany model Federacji. Co więcej — rzekł, uprzedzając pytania — ładunek był zamknięty w cienkościennym plastikowym pojemniku wystarczająco wytrzymałym, aby nie pękł podczas lądowania na spadochronach. Nie wytrzymał jednak bezpośredniego uderzenia i dłuższego nacisku. Patolog Murchison wspomniała już, że wnętrze pojemnika pokryte było zaschniętą odżywką. Moje badania kształtu i liczby odłamków dowodzą, że obiekt, którzy uderzył w pojemnik, był raczej duży i elastyczny. Na pewno nie chodziło o kamień czy gałąź. Najbardziej pasuje mi tu właśnie małe dziecko, które spadło z drzewa i stoczyło się po zboczu.

Przez chwilę wszyscy bez słowa wpatrywali się w głośnik i tylko futro Naydrad falowało jak morze podczas sztormu. Fletcher ponownie odchrząknął.

— Kolejna interesująca sprawa to fakt, że atomowy zegar urządzenia, które miało otworzyć pojemnik, nastawiony był na nieco ponad sto lat.

Hewlitt nie rozumiał rzeczywistego znaczenia większości tego, co usłyszał, ale jedno było dla niego jasne. Po tylu latach znoszenia oskarżeń o hipochondrię i konfabulowanie nie zamierzał milczeć.

— Teraz mi już wierzycie — powiedział i roześmiał się. — Sam nie wiem, co mnie tak bawi, ale widzę, że złapałem tam coś, czego nikt nie potrafił…

Przerwał, gdyż Prilicla wylądował na pokładzie i złożył drżące skrzydła, a Murchison spojrzała na wszystkich oskarżycielsko. Hewlitt już wcześniej zauważył, że w pewnych sytuacjach patolog zaczynała coś na kształt „matkowania”, jak to określiła kiedyś Naydrad, wykazując przy tym wielką troskę o przełożonego.

— Ktokolwiek jest za to odpowiedzialny, niech się opanuje, do licha!

Prilicla nieco się uspokoił.

— Nie ma powodu do niepokoju, przyjaciółko Murchison. Sam straciłem na chwilę kontrolę nad emocjami. Pomyślałem o Lonvellinie oraz zębach przyjaciela Hewlitta i nagle coś do mnie dotarło. Przyjacielu Fletcher.

— Tak, doktorze?

— Musimy zaraz wracać do Szpitala. Maszynownia, przygotować się do startu, jak tylko kapitan i Danalta wrócą na pokład. Łączność, przekazać do Szpitala, że mamy przypadek potencjalnej infekcji międzygatunkowej manifestującej się szerokim spektrum nietypowych reakcji alergicznych. Chodzi o pacjenta Hewlitta, a zapewne także o pacjenta Morredetha, który powinien przejść dalsze badania. Doradzam, aby wszyscy, którzy mieli z nimi kontakt, zostali poddani kwarantannie. Wystarczą lekkie skafandry ochronne. Dotyczy to tak personelu, jak i pacjentów. Gdyby ktoś z tej grupy zaczął się uskarżać na objawy w rodzaju bólu głowy czy zmęczenia mięśni, nie powinien przyjmować żadnych środków uśmierzających, w wypadku pacjentów zaś nie należy podawać żadnych nowych leków. Dalsze instrukcje przekażę po otrzymaniu wyników badań pacjenta Hewlitta. — Spojrzał na gościa. — Doktorze Stillman, gdy wracał pan z rozpadliny, przygotowałem dla pana taśmę ze spotkania z Diagnostykami, które odbyło się w Szpitalu. Usunąłem tylko fragmenty niedotyczące naszej misji. Znajdzie pan tam odpowiedzi na większość pytań, które na pewno chciałby jeszcze nam zadać. Opierając się na tych informacjach, pułkownik Shech-Rar i pan możecie zrobić, co tylko uznacie za stosowne, ale skoro przez dwadzieścia lat nie stwierdzono podobnych objawów u nikogo poza pacjentem Hewlittem, ryzyko jest zapewne nieduże. W tej chwili nie mamy już na Etli nic więcej do roboty i musimy jak najszybciej wracać. Przyjaciółko Naydrad — kontynuował — czeka nas czterodniowy skok do Szpitala. To dość czasu na przeprowadzenie pełnego zestawu testów i wszelkie badania kliniczne. Musimy ustalić reakcje na wszystkie typy leków stosowanych wobec DBDG, biorąc pod uwagę także te środki, które pacjent Hewlitt już otrzymywał i które wywoływały u niego reakcję alergiczną. Na wszelki wypadek z pełnym monitorowaniem.

— Nie rozumiem — wtrącił się Stillman, podnosząc głos. — Lonvellin zginął. Jego statek wyparował, zanim jeszcze Hewlitt się urodził.

— Jeśli chcesz uniknąć przymusowej wizyty w Szpitalu, przyjacielu Stillman, musisz zaraz opuścić statek — rzekł Prilicla, słysząc kapitana i Danaltę wchodzących po rampie. — Nie ma czasu na wyjaśnienia, ale niebawem prześlę panu i pułkownikowi kopię naszego raportu na temat znalezisk. Proszę wybaczyć mi tę obcesowość i dziękuję za współpracę. Do widzenia.

Hewlitt odczekał, aż oficer zniknie w śluzie.

— Też nie rozumiem, co tu się, u diabła, dzieje. Dlaczego chcecie sprawdzać moje reakcje na leki, które omal mnie nie zabiły? — spytał.

— Proszę o spokój, przyjacielu Hewlitt — powiedział Prilicla, nieco się trzęsąc. — Nie sądzę, aby oznaczało to dla pana poważne ryzyko. Proszę wracać do łóżka i pozostać tam, aż pozwolę panu wstać. Musimy przedyskutować sprawę i ustalić sposób postępowania. Dla własnego dobra zostanie pan na ten czas odgrodzony ekranem akustycznym.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

Hewlitt wpatrywał się w szarawą nicość nadprzestrzeni widoczną na ekranie połączonym z kamerą zaburtową i czekał, co złego spotka go tym razem. Na innych nie spoglądał, gdyż cały czas wbijali w niego wzrok, czekając na to samo, co on, i uśmiechali się albo jeszcze inaczej próbowali dodać mu odwagi. Masa zgromadzonego wkoło sprzętu i liczba czujników, którymi go okleili, odwagi mu w żadnym razie nie dodawały.

— Dotąd mówili mi, że nie mam przyjmować żadnych lekarstw — powiedział. — Teraz każecie mi to wszystko brać hurtem. Dlaczego, u diabła?

Patolog przyglądała mu się uważnie przez kilka chwil.

— Zmieniliśmy zdanie. Jak pan się czuje?

— Dobrze. Może jestem trochę senny. A jak mam się czuć?

— Dobrze i trochę sennie — odparła Murchison z uśmiechem. — Podałam panu łagodny środek uspokajający. Powinien pomóc panu się rozluźnić.

— Ale wie pani, co się stało, kiedy starszy lekarz Medalont podał mi coś takiego.

— Wiem. Sprawdziliśmy jednak pańskie reakcje na ten i kilka jeszcze innych środków, stosując je w minimalnych dawkach. Nie doszło do reakcji alergicznej. Obecnie testuję kolejny, całkiem nowy, którego lekarze na pańskim świecie jeszcze nie stosują. Jak teraz pan się czuje?

Hewlitt poczuł podmuch skrzydeł Prilicli, ale wiedział, że nie o takie wrażenia chodzi Murchison.

— Nadal nic — odparł. — Chociaż chwilę… Cała ta okolica zaczęła mi drętwieć. Co się dzieje?

— Nic niepokojącego. To środek do miejscowego znieczulenia. Odczyty mówią, że wszystko z panem w porządku. Na pewno nie czuje pan czegoś w rodzaju swędzenia, niepokoju lub czegokolwiek, co według pańskich subiektywnych kryteriów odbiegałoby od normy?

— Nie.

Prilicla zaświergotał miękko.