– Kim zawsze chciałeś być, Michael?
– Marzyłem, żeby zostać lekarzem, tak jak mój ojciec. Chociaż… Nie wiem. Nigdy nie miałem dosyć czasu, aby zastanawiać się nad tym. Kiedy nadeszła Noc Wojny, byłem jeszcze małym chłopcem. Zawsze było tyle innych rzeczy do zrobienia. Nie wiem!
– A kobieta? Doktor Leuden?
– Nigdy całkiem do końca nie wiedziałem, czego chcę. Ona kocha mnie, ja kocham ją. Ale nadal wspominam moją żonę, Madison. I chociaż nie układało się między nami najlepiej, to…
Rozmyślał o obietnicy, którą złożył, stojąc nad jej grobem, na który opadły płatki śniegu. Wiedział, że dotrzyma jej tak długo, jak długo będzie żył.
Wstał, zrobił kilka kroków i stanął naprzeciwko pani Jokli. Objął ją ramionami. Ona oparła głowę na jego piersi.
– Masz dwie minuty! – przypominał głos z megafonu. Odwrócił się od niej, podszedł do otwartego okna i zawołał:
– Nie strzelać! Schodzimy na dół!
Kabury z odbezpieczonymi pistoletami Beretta zasunął nieco na dół, na brzuch, by móc łatwiej po nie sięgnąć. Po wyjściu na zewnątrz może będzie mógł odskoczyć w bok. Zanim by go dostali, mógłby zabić kilku, może kilkunastu. Prawdopodobnie nie będzie już miał czasu na powtórne załadowanie broni. Miał jeszcze przy sobie nóż.
Policjanci islandzcy zaczęli się ustawiać w szyku. Poprawiali na sobie mundury.
ROZDZIAŁ XXXVII
Sarah płakała. Wolfgang położył jej rękę na ramieniu.
– Jestem głupia!
– Uspokój się, Sarah!
– Ty straciłeś swoją żonę. Ja właśnie dowiedziałam się, że moja córka nie żyje. Więc dlaczego płaczę? – łkając, przytuliła się do Manna.
Silniki samolotów pracowały cały czas. Podszedł telegrafista.
– Burza przybiera na sile! Jest wiadomość od dowódcy pozostałych oddziałów z Hekli! Panna Leuden dotarła do bazy godzinę temu. Wyszli z tuneli wulkanicznych. Wygląda na to, że młody pan Rourke…
Sarah usiadła, patrząc w twarz młodego mężczyzny.
– Mów dalej!
– Młodszy pan Rourke i pan Rolvaag polecieli na wyspę Hekla sami. Dostaliśmy od nich informację. Młody pan Rourke i pani Jokli wraz z oddziałem policjantów islandzkich są otoczeni przez znaczne siły Sowietów. O ile dobrze zrozumiałem, znajdują się w pałacu prezydenckim.
– Musimy więc atakować – powiedział, wstając, Wolfgang Mann.
– Panie pułkowniku! Jest jeszcze coś. Pani Jokli przekazała, że zgodnie z odczytem zamontowanego tam aparatu sejsmograficznego może nastąpić erupcja wulkanu. Konieczna będzie ewakuacja!
Wolfgang założył ręce do tyłu.
– Przekaż, że pomoc przybędzie. Co jeszcze?
– Niestety, transmisja jest jednokierunkowa, pułkowniku.
Wolfgang Mann spojrzał na zegarek.
– Przygotować wszystkie śmigłowce do startu! – rozkazał. Pozostałe jeszcze w Hekli jednostki mają natychmiast lecieć w stronę wulkanu! Gdybyśmy mieli jeszcze sowieckie maszyny, moglibyśmy ewakuować sporą ilość ludzi z wyspy. Aby je przejąć, musimy oczywiście rozbić ich oddziały. Atakować natychmiast!
Spojrzał na Sarah.
– Myślę, że jest jeszcze duża szansa. Mam taką nadzieję.
Młody telegrafista nadawał już przez radio wiadomość dla niemieckich oddziałów w Islandii.
Sarah zacisnęła pięści tak mocno, że aż pobielały kostki jej palców.
ROZDZIAŁ XXXVIII
Michael wyszedł na schody rezydencji. Jego brązowa kurtka lotnicza, taka sama, jaką nosił ojciec, miała zasunięty zamek błyskawiczny. Kryły się pod nią pistolety.
Sowiecki dowódca, pewny siebie, stal przed frontem oddziału, patrząc z pogardą na Michaela. Krzyknął do niego:
– Więc tak wygląda koniec tego zbrodniarza wojennego, Johna Rourke’a! Po pięciusetletniej walce on po prostu sam się poddaje. Oddaj broń!
Michael zaczął schodzić. Było lepiej, niż przypuszczał. Próbował wyobrazić sobie w tej sytuacji swojego ojca. Przypomniał mu się moment z dzieciństwa, gdy pewnego razu ojciec opowiadał mu o rewolwerowcach z Dzikiego Zachodu:
– W życiu przeczytasz wiele kontrowersyjnych rzeczy o dawnym Zachodzie i ówczesnych ludziach. Zwłaszcza o tych, którzy byli dobrymi strzelcami. Wielu z nich nosiło przy sobie po dwa rewolwery. I faktem jest, że wielu posługiwało się nimi aż nazbyt dobrze. Nosili przy sobie dwa kolty z tego samego powodu, dla którego piraci w dawnych czasach mieli za pasem po trzy, cztery pistolety. Wówczas można było strzelić z pistoletu tylko raz i trzeba było go powtórnie nabijać, a czas uciekał. Ale wtedy na Zachodzie byli również ci nieliczni, prawdziwi rewolwerowcy, dla których strzelanie było zawodem. Jeśli masz obie dłonie sprawne i dwa pistolety, to istnieje wiele trików, które możesz zastosować. Oto jeden z nich.
Jego ojciec wziął wówczas dwa Detoniki i po upewnieniu się, że nie są nabite, pokazał sztuczkę, którą Michael miał zamiar teraz zastosować.
Zatrzymał się na środku schodów. Poniżej znajdowało się około trzydziestu sowieckich żołnierzy. Na przedzie stał dowódca, a tuż za nim dwóch oficerów.
Pani Jokli wraz z policjantami nadal znajdowała się wewnątrz budynku.
Michael wyszedł sam z zamiarem wykończenia tylu Sowietów, aby Rolvaag wraz z policjantami miał szansę przebić się i wyprowadzić bezpiecznie panią Jokli. Na terenie gigantycznego parku okalającego pałac było wiele różnych kryjówek. Mieli zamiar przeprowadzić panią Jokli jak najbliżej wulkanu, a stamtąd, kanałami i tunelami, dotrzeć w bezpieczne miejsce.
– Twoje pistolety!
Młody Rourke spojrzał na sowieckiego kapitana i uśmiechnął się.
– Czy jesteś pewny, że nie chcesz tego powtórnie przemyśleć?
– Dawaj swoje pistolety, Rourke!
Powoli, nie spiesząc się, Michael zaczął rozpinać kurtkę, odkrywając kabury z pistoletami. Zdawało mu się, że coś usłyszał z oddali, jakby warkot silników, ale nie był tego pewien.
– Chcesz, żebym tak po prostu je tobie oddał?
– Zrobisz to teraz, Rourke, albo zastrzelę cię tam, gdzie stoisz!
– Tylko o to ci chodzi, kapitanie?
– Tak!
– Jesteś głupcem, kapitanie.
Uśmiechając się powoli wyjął oba pistolety i, trzymając je za lufy, powiedział:
– Chodź tutaj i sam je sobie weź.
Sowiecki oficer postąpił parę stopni do góry i wyciągnął dłonie po pistolety.
Michael mógłby przysiąc, że usłyszał teraz wyraźnie warkot helikoptera i jeszcze jakiś osobliwy odgłos. W oczach oficera dostrzegł cień niepewności i wahania, ale Rosjanin nadal stał z wyciągniętymi dłońmi.
Nagle ziemia zadrżała. Dał się słyszeć głuchy, narastający huk. Stojący u dołu schodów Sowieci zaczęli rozglądać się z niepokojem.
W momencie, w którym sowiecki kapitan dotykał już rękoma pistoletów, Michael sprawnym, szybkim ruchem przekręcił je na wskazujących palcach tak, jak nauczył go tego ojciec. Kolby pistoletów znalazły się nagle w jego dłoniach; mierzył teraz wprost w oficera. Kapitan otworzył usta i gdy miał zamiar krzyknąć, Michael pociągnął za oba cyngle. Cofnąwszy się o stopień do góry strzelił w pierś jednego z oficerów i pchnął padające ciało w stronę drugiego, po czym wypalił prosto w głowę tegoż oficera. Cały czas stał na schodach. Teraz już wyraźnie słyszał szum silników nadlatujących helikopterów.
Ziemia ponownie zatrzęsła się tak, że Michael na moment stracił równowagę. Wypalił do dwóch nadbiegających żołnierzy. Schował pistolety i przeskoczył poręcz schodów. Gdy spadał na ziemię, ta znów zadrżała, a młody Rourke padł na kolana. Zauważył to sowiecki podoficer podnoszący karabin do strzału. Michael błyskawicznie wyciągnął pistolety i strzelił w jego kierunku. Podniósł się, celując do dwóch znajdujących się najbliżej żołnierzy. Znów huk obu pistoletów i następni komandosi padli na ziemię.